ROZWÓD OCZAMI DZIECKA

Mam 6 lat. Jest wieczór. Leżę w łóżku i nasłuchuję jak znowu się kłócą. Najpierw przychodzi do mnie mama. Mówi, że już się nie kochają, muszą się rozstać, ale oboje kochają mnie i dla mnie nic się nie zmieni. Potem przychodzi tata. Obiecuje, że będzie mnie zabierał w weekendy i pojedziemy na molo… Dla mnie jednak zmienia się wszystko. Mój mały świat się wali. Kilka dni później wracam ze szkoły. W mieszkaniu pusto, zniknęła szafka na buty z przedpokoju. Ojciec zabrał – mówi mama. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Nie rozumiem. Nikt mi nie tłumaczy, a przecież ja powinnam wiedzieć. Co dalej? Nikt nie pyta mnie co czuję, co myślę. W końcu jestem dzieckiem, a dzieci i ryby głosu nie mają. Wkrótce wprowadza się do nas „wujek”, a do taty zaczyna przyjeżdżać „ciocia”.

Rozpoczęcie roku szkolnego. Ja, smutna pierwszoklasistka, wyczekuję taty przed szkołą. Przychodzi po mnie. Druga klasa. Komunia. Mama nie chce zaprosić taty. Jest mi przykro. Tata przyjeżdża do kościoła, potem jedzie na komunię mojej siostry ciotecznej. Nawet w takim dniu nie potrafią się porozumieć. Nie kłócą się już. W ogóle nie rozmawiają. Ze mną też, o tym co się stało. Wszystko dzieje się poza mną. Ojciec zabiera mnie w każdy weekend. Cieszę się, że po mnie przychodzi. Nie tak jak ojciec mojej sąsiadki – jej się wyprowadził i w ogóle się z nią nie kontaktuje. Często razem wyjeżdżamy.

Rodzi się mój brat. U ojca znajduję schronienie przed jego obecnością i płaczem. Mamy wspólny pokój – ja 10 – latka i on 2 – latek.

Matka nigdy nie ogranicza mi kontaktów z ojcem, ale czuję, że się nie lubią. Nie buntuje mnie przeciwko niemu tak jak mama sąsiadki przeciwko jej ojcu. Jestem jej za to wdzięczna.

Ojciec się żeni. Rodzi się moja siostra. Jego żona mnie nie cierpi – z wzajemnością. Nie cierpię też ojczyma. Nie jest moim ojcem, a ciągle chce mi mówić co mam robić. Relacje ze współmałżonkami moich rodziców są bardzo trudne. Przyczyniają się do moich problemów w szkole. Rodzice widują się i rozmawiają tylko wtedy, gdy coś nawywijam i próbują trzymać wspólny front. W rzeczywistości widzę, że mama dzwoni po tatę tylko wtedy, gdy już sobie nie radzi. Wykorzystuję to. W końcu zdaje maturę, całkiem nieźle, ale nie dostaję się na studia. Rok później próbuję ponownie i tym razem zaczynam naukę na Uniwersytecie.

Mam 22 lata. Wychodzę za mąż – znowu problem. Przecież nie mogę posadzić ojca koło matki – jego żona się wścieknie. Ojczyma w ogóle nie zapraszam. To mój dzień. Nie chcę, żeby ktoś go psuł. Żonę ojca zapraszam tylko ze względu na niego. Wychodzi ostentacyjnie długo przed końcem wesela.

Dziś wszystko to nie ma już większego znaczenia. Chociaż może ma, bo jednak siedzi we mnie gdzieś głęboko.

Drodzy rodzice, którzy z jakichkolwiek względów planujecie się rozwieść,  rozwodzicie się lub już się rozwiedliście. To wpis dla Was. Spróbujcie na chwilę poczuć się jak Wasze dziecko. Zdezorientowane, zagubione dziecko, którego świat się rozpadł. Z perspektywy czasu uważam, że to dobrze, że rodzice się rozwiedli. Zabrakło tylko empatii, zrozumienia, wsparcia. Ogromnie doceniam to, że nigdy nie byłam kartą przetargową między nimi. W życiu dorosłym naoglądałam się rozstań ludzi, którzy nie potrafili dogadać się w kwestii dziecka, opieki nad nim czy rozwiązać między sobą kwestii finansowych. To przykre. Mnie na szczęście ominęło. Uważam natomiast, że w takich chwilach dziecku niezbędne jest wsparcie psychologa oraz bezgraniczne wsparcie rodziców (czasem jedno z nich odchodzi i nie chce się kontaktować z dzieckiem, wiem, nie umiem nawet tego ocenić). Rodzice również potrzebują psychologa, by przejść przez ten trudny czas razem z dzieckiem i nie zostawiać jemu i sobie traumy na resztę życia.

Nade wszystko proszę Was o jedno. Nie róbcie z dziecka zakładnika. Zróbcie wszystko, by pomóc mu zrozumieć sytuację, w której zostało postawione jednocześnie nie włączając go w Wasze rozgrywki. Ono czuje się WINNE temu co się stało. A nie powinno.

W jego małej głowie nieustannie rozbrzmiewa pytanie – dlaczego? Co mogłam/ mogłem zrobić inaczej, żeby tak się nie stało.

Rozmawiajcie z dzieckiem szczerze, ale tak by ta wiedza była dostosowana do wieku Waszego dziecka. Nie obarczajcie go Waszymi wzajemnymi pretensjami i żalem. Ono i bez tego czuje się fatalnie.

Zwróćcie się o pomoc do psychologa lub pedagoga, poszukajcie bajek terapeutycznych.

Gwarantuję Wam, że Wasze dziecko kiedyś Wam za to podziękuje.

Ideałem byłoby tak dobierać się w życiu, by nie trzeba było się rozwodzić szczególnie, gdy na świecie są już dzieci. Jak wiadomo nie zawsze jest to możliwe, dlatego zróbmy wszystko, aby dzieci ucierpiały na Waszym rozstaniu jak najmniej. Schowajcie do kieszeni Waszą dumę, złość, żal, nienawiść, obojętność. Popatrzcie na siebie i Wasze rozstanie oczami dziecka.

20 komentarzy

  1. O tak, kiedyś rozwody były tak samo dzikie jak kapitalizm lat ’90. Masakra.
    Może pocieszy cię fakt, że ja nigdy bym nie pomyślała, że pochodzisz z rozbitej rodziny – myślałam, że to tylko ja tak mam.
    Na mnie to odcisnęło wielkie piętno – coraz bardziej toksyczne związki i wreszcie dwuletnią terapię w okolicach trzydziestki (!). Jako magię odczytuję fakt, że dokładnie dzień po zakończeniu terapii dowiaduję się, że jestem w ciąży. Tak – teraz jestem już gotowa zostać mamą, nie boję się. I choć mój mąż wk…ia mnie czasem niemiłosiernie, NIGDY się nie rozwiodę!

    1. Chyba w ogóle niewiele o sobie wiedziałyśmy widując się codziennie przez tyle lat. Nigdy bym wtedy nie pomyślała, że w dorosłym życiu będe miała kontakt z Tobą czy z Beatą. Oceniałyśmy się chyba przez pryzmat stereotypów, nie znając się w ogóle. Ja też mam takie założenie, ze to związek na całe życie i naprawdę staram się bardzo, zeby tak było. Jesteśmy idealnie dobrani i choć często iskrzy, to równie szybko gaśnie jak zapłonęło. Zdecydowanie, zeby stworzyć normalny związek trzeba się uporać z przeszłością. Ja nadal chodzę na terapię, rozwód to nie jedyny demon, który we mnie żyje

  2. A ja z innej strony pokaże Ci obraz dziecka które marzyło o tym żeby rodzice się rozwinęło. W domu ciągle awantury. Toksyczny ojciec który uważał wszystkich za swoją własność. To on o wszystkim decydował ,nic nie mogło się obyć bez jego wiedzy a wyrok był podyktowany jego humorem . Wszyscy musieliśmy być zawsze w domu bo może akurat coś nam rozkaz robić. Przez to mamy do tej pory ogromny problem z tym żeby wyjść z domu, spotkać się ze znajomymi. Tak bardzo uzaleznił mamę ze ta bała się cokolwiek sama zrobić i z czasem wdarła się w nią zupełna obojętność. Ż pokora znosiła jego wrzaski bicia upokorzenia. Często słyszałam jak w płaczu mówi że chciała by już umrzeć. Zresztą ulubionym posiedzeniem mojego ojca było : Kurw.. żebyś zdechła: i jego : marzenie któregoś dnia się spełniło. Mama zmarła na wylew . Obwiniam ojca za to co się stało. Jako dziecko marzyłam żeby się rozwiedli i był spokój. Nigdy nie doczekałem tego. Znalazłam swoje wyjście z toksycxmego domu
    . Pomógł mi w tym mój sąsiad a za razem kumpel. To on wpadł na pomysł : zróbmy sobie dziecko , pobierzemy się , ty wyjdziesz z domu i będziesz wolna a potem się rozwiedziemy. Będę Ci pomagał: i tak od słów do czynów. Tylko że plan nie do końca wypalił bo jesteśmy ze sobą już 17 lat, mamy 2 córki które kochamy ponad życie i siebie. Przez glupowaty pomysł mam męża który rozumie mnie jak nikt inny, pomaga w podaniu się z demonami z przeszłości których jest jeszcze pełno. A z ojcem nie mam kontaktu żadnego od 10 lat. I tak sobie myślę że dla mnie lepszy był by rozwód rodziców niz to co było
    Pozdrawiam
    Ps. Przepraszam za chaos w pisowni Ale wspomnienia z tamtego czasu budzą we mnie agresję i negatywne emocje

    1. Ogromnie mi przykro czytać o Twoich przeżyciach. Szczęściem w nieszczęściu okazało się to, ze znalazłaś miłość swego życia. Jesli tylko będzie to możliwe spróbuj psychoterapii. To naprawdę ogromnie odciąża.

  3. Niestety boję się że ja już długo nie wytrzymam i też będzie czekał mnie rozwód ?Tylko że ostatnio to moja 7 letnią córka powiedziała : „mamo, ja nie chcę takiego taty, poszukajmy lepszego a jak nie to same sobie damy radę ?
    Poryczalam się i próbuję ratować małżeństwo ale nie wiem na jak długo wystarczy mi sił. Zastanawiam się czy moje dziecko też tak będzie postrzegalo nas jak Ty swoich rodziców

    1. Myślę, ze czasem rozwód to mniejsze zło. Kwestia jak przygotujemy do tego dziecko i jak będzie przebiegało rozstanie rodziców. mój maż na przykład nie ma żadnej traumy po rozwodzie rodziców, właściwie uważa, że to była najlepsza decyzja jaką mama mogła podjąć dla siebie i dzieci.

    2. Moje dziecko zaczęło sie bac wiecznie zagniewanego ojca. Nie, nie bił, nie pił ale terroryzował na każdym kroku. Powiedziałam dość. Rozstaliśmy sie dwa lata temu. O dziwo jak przestało iskrzyć miedzy nami to udało się odbudować zaufanie synka , teraz lubi przebywać z tatą… choc ten mści sie na mnie na każdym kroku. Za to ze podjęłam decyzje i odeszłam… mam ogromną nadzieje ze jak sobie kogoś znajdzie to troche odpuści…

    3. Ja właśnie złożyłam pozew o rozwód…Mam dwie córki,11lat i 8miesiecy…Też się zastanawiam jak dam radę…Ale nie poddaje się…Nie mogę…

      1. Dzasz radę. Na pewno. Jeśli taką podjęłaś decyzję, to znaczy, ze była konieczna. Sciskam!

    4. Mam to samo. Moja córka co jakiś czas pyta „kiedy się wreszcie wyprowadzimy?”, a ja boję się odejść. Mam 2 dzieci i ogarnia mnie strach, że sama nie dam rady wychować zbuntowanej 10- latki i naśladującego ją 5-latka. Od kilku lat znoszę upokorzenia, wyzwiska i zarzucanie mi rzeczy, których nie robię, a to wszystko na oczach córki i syna… Do tego dochodzi wiedza o zdradach męża będąc w narzeczeństwie…Chyba się poddałam, bo już nawet płakać nie mam siły. Żyję bo żyję…dla dzieci tylko jak one kiedyś wspomną swoje dzieciństwo…

  4. Rozwodu rodziców nie – byłam zbyt mała. Później dumna z mamy, że potrafiła zostawić ojca alkoholika i zamiast emocjonalnego rollercoasteru miałam fajne dzieciństwo. Ojciec mnie olewał, dzwonił, że przyjedzie – zapominał, jak miał pieniądze, kupował drogie prezenty, jak nie – potrafił nie odzywać się przez dwa lata. Ożenił się drugi raz, ale nie potrafił być wierny, więc płacił mi za krycie go przed żoną. I jak się potem można dziwić, że łamałam chłopakom serca.
    Mama nie wyszła ponownie za mąż, choć wielu o nią zabiegalo. Żyła mną i swoją pracą, potem walczyła z chorobą. Niestety SLA jest gorszą k*rwą niż rak. Powoli i niepostrzeżenie zabiera wszystko. Umarła miesiąc po mojej 18’tce. Wiedziałam, że przy życiu trzymała ja myśl o zdobyciu przeze mnie pełnoletności. Głównie dlatego, bym po jej śmierci nie trafiła do ojca.
    Gdy miałam 24 lata, wyszłam za mąż. Ojca nie chciałam zaprosić, ale po rozmowie z ciotka, uznałam, że lepiej go zaprosić niż by miał przyjechać pijany pod kościół i zepsuć mi ceremonię. Bo wiem, że byłby w stanie tak zrobić.
    Jestem szczęśliwą mężatką, nie mam żalu do rodziców i mam pełno wspaniałych wspomnień, które rownoważą mi przeżyte traumy (choć od rozwodu gorsza była dla mnie choroba i śmierć matki).

    1. Bardzo współczuję. To musiał być dla Ciebie ogromnie trudny czas i pewnie nadal jest, bo pewne rany nigdy się nie goją. Mam nadzieję, że mimo wszystko będziesz szczęśliwa w rodzinie, którą stworzyłaś i demony przeszłości uda się uśpić na dobre. wszystkiego najlepszego!

  5. Pracuję w lokalu, gdzie organizuję m.in. imprezy okolicznościowe. Miałam kiedyś spotkanie z Panią, która organizowała komunię bodajże dla córki. Sama, dla swojej rodziny. Tłumaczyła mi, że nie jest w stanie pogodzić się z pozostałą częścią rodziny i mężem z którym właśnie się rozwodzi… Ojciec organizował obiad dwie godziny później w innym miejscu, dla swojej rodziny. Nie chcę myśleć jak w tym wszystkim czuje się ta dziewczynka…

  6. Minęło półtora roku od kiedy mój już były mąż się wyprowadził. Na moją prośbę, bo znalazłam w sobie po długim czasie szacunek do samej siebie, żeby mu to powiedzieć. Córka miała wtedy 5lat. Pierwsze miesiące były wiecznym sklejaniem jej, jak i mojego zlamanego serca. Tłumaczenia, zapewnienia o bezgranicznej miłości mojej jak i tatusia, tulenie żalu i rozpaczy. Chleb powszedni, nie życzę największemu wrogowi… Teraz z perspektywy czasu uważam, że była to najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć, choć cholernie trudna. Sama wychowując się w domu, gdzie to ja prosiłam mamę, żeby się rozwiodła z ojcem. Nie chciałam, żeby córka miała taki stosunek do taty jak ja do swojego, z racji wszystkiego czego byłam świadkiem. Teraz mimo tego, że córka jest ze mną, to wychowujemy ją razem, podejmujemy decyzje względem jej przyszłości razem, wspieramy siebie nawzajem i zawsze trzymamy wspólny front, choć nie jest to łatwe. I często doprowadza nas do wymiany zdań, ale nigdy przy dziecku. Ona musi mieć świadomość, że jedteśmy dla niej oboje, tyle, że w osobnych domach. Dobrze się stało. Jesteśmy dobrymi rodzicami, tylko małżeństwem chyba byliśmy kiepskim. A córka, zaakceptowała sytuację i jak na to wszystki wydaje się być szczęśliwa. Mam nadzieję, że jej nie skrzywidziłam. Kiedyś jej wszystko wyjaśnię. Na razie skupiam się nad tym , żeby była wciąż rafosnym i dobrym dzickiem. I robimy to we dwójkę. O dziwo jakoś ten układ funkcjonuje

    1. Brawo, to nie jest tak, ze kazdy rozwód jest krzywdą dla dziecka. Niestety czasem rodzice krzywdzą siebie nawzajem i dziecko w trakcie rozstania i jakis czas po nim, zanim opadna emocje. Życzę szczęscia Tobie i córci! Pozdrawiam serdecznie!

  7. Ja się rozwiodłam jak moja córka miała 3 latka. Nie jest i nie była kartą przetargową, z byłym mężem się dogaduję…ale jest problem. Teraz moje 8 letnie dziecko płacze, że nie chce mieć Komunii Świętej, bo babcia (mama taty) powiedziała, że nie przyjdzie jeśli będzie jedno przyjęcie. A córcia nie chce mieć dwóch, chce mieć jedno jak inne dzieci i chce żeby byli wszyscy. Babcia twierdzi, że nie usiądzie do stołu z rodziną z mojej strony… dramat. Nie wiem co mogę w tej sytuacji zrobić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.