POWIEM CI JAK WYCHOWAĆ DZIECKO

Wczoraj pod moją całkiem śmieszną historyjką o Oscarze i jego pieluszce pojawił się komentarz jednej z czytelniczek: Oski ma 3 lata? Odpowiedziałam: Tak. I nadal nosi pieluchę, jeśli o to pytasz 😉

Czytelniczka poprawiła się pisząc, że ma problem z odpieluchowaniem swojej córeczki, która niedługo kończy 3 lata.

Ale nie o odpieluchowaniu chciałam dzisiaj pisać.

My, matki, mamy ewidentny problem z byciem ocenianymi, głównie przez inne matki, ale i same siebie wciąż oceniamy, karcimy w duchu i bez przerwy porównujemy swoje dzieci albo do dzieci w rodzinie, albo znajomych.

Po co?

Każde dziecko to indywidualność. Każde dziecko to wyjątkowy człowiek. Oczywiście są pewne ramy, które możemy znaleźć w internecie lub mądrych książkach, ale zlitujcie się! Jeśli cokolwiek Was niepokoi, odbiega Waszym zdaniem od rówieśników Waszego dziecka, skonsultujcie to ze specjalistą – lekarzem, położną, psychologiem, psychoterapeutą, logopedą.

Muszę Wam się do czegoś przyznać. Kiedy urodził się Igor – dziecko książkowe, niemal idealne, bezkolkowe, bezproblemowe, ja też zabrnęłam w ocenianie innych matek. Wydawało mi się, że skoro przeczytałam tyle książek i moje dziecko tak świetnie się rozwija, to znaczy, że inne matki robią to źle! Skoro moje dziecko samo je w wieku półtora roku, mówi, chodzi, tańczy i recytuje wiersze, to zapewne posiadłam tajemną wiedzę o wychowaniu, którą oczywiście muszę się podzielić z innymi matkami patrząc na nie z lekkim politowaniem, a potem po cichu skomentować ich nieudolność.

Cóż, życie postanowiło pokazać mi jak bardzo się myliłam i dało mi drugiego synka. Dziecko, które w dzień spało, a w nocy płakało, miało kolki, nie chciało nic jeść i musiało być karmione do 4 roku życia, co prawda chodzić zaczęło w wieku 10 miesięcy, ale za to w wieku 2 lat prawie nic nie mówiło.

Okazało się, że Igor – nasz pierwszy syn też ma nawyki, z którymi trzeba było sobie poradzić – smoczek w wieku prawie 4 lat, pieluchę na noc do piątego roku życia, nocne picie soczków, od którego dostał próchnicy butelkowej. I powoli, powoli ze wszystkim się uporaliśmy.

Kiedy urodził się nasz najmłodszy synuś – Oscar – wydawało mi się znowu, że jestem już w pełni zaprawiona jako matka, wiem czego się spodziewać – dobrego i złego –  i dam radę.

I daję, tym razem mniej więcej się nie pomyliłam. A to, że dziecięce złe nawyki są wynikiem mojego ociągania się z ich wyeliminowaniem…Jestem tego w pełni świadoma.

Każdy nawyk dziecka – smoczek, butla, pielucha, kciuk, nocne jedzenie lub picie, spanie w jednym łóżku, karmienie dużego dziecka, itd., itp., to nasze unikanie radykalnych rozwiązań. Przeciągamy je, bo wiemy, że wiąże się to z wyjściem ze strefy komfortu zarówno matki jak i dziecka. Nie chce nam się wstawać w nocy i uciszać dziecka, które ma 3 lata i wciąż pije w nocy kaszę z butli. I choć wiemy, że to niezdrowe, że psuje zęby, że organizm nie wypoczywa, a dziecko w tym wieku nie musi jeść w nocy, ciągle odkładamy chwilę ostatecznego odstawienia butli.

Nie mamy ochoty na nocne zmiany pościeli, więc zakładamy 4-latkowi Pampersa i idziemy spać.

Wiemy, że nasze dziecko nic nie zje, jeśli go nie nakarmimy, więc siedzimy z tą cholerną łyżeczką i jemy potem swój zimny obiad, choć jak wiadomo dziecko nie da się zagłodzić i w ciągu kilku lub kilkunastu dni zaczęłoby jeść samo.

Nie zabieramy trzylatkowi smoczka, mimo, że wygląda z nim już lekko komicznie i zęby wystają mu z buzi, bo na samą myśl, że mamy usypiać płaczącego trzylatka dwie godziny zamiast usiąść i odpocząć wieczorem, robi nam się słabo. Przykłady można by mnożyć.

Dlaczego to robimy?

Bo jesteśmy ludźmi. Jesteśmy kobietami. Nie jesteśmy robotami. Jesteśmy zmęczone. Mamy dość. Chcemy chwili świętego spokoju. I czy ten spokój zapewni nam pielucha, smoczek, flaszka z kaszą czy telefon, który dajemy dziecku do zabawy, mimo że jest nowy i obiecywałyśmy sobie, że nigdy więcej, od kiedy ostatnio obślinił głośnik i telefon przestał działać, to robimy to.

Niektóre z nas są samotnymi matkami i tylko one wiedzą jak bardzo trudno jest czasem samej, bez wsparcia i pomocy.

Więc dlaczego wciąż oceniamy się wzajemnie? Dlaczego matki – szczególnie matki jedynaków, matki małych dzieci są tak skore do oceniania?

Przede wszystkim nie mamy dystansu do własnej wiedzy i umiejętności. Choć jak napisała moja czytelniczka wspomniana w pierwszych słowach tego tekstu, od kiedy jest mamą nigdy nie będzie nikogo oceniać, bo wie, że pewne rzeczy nie wynikają z zaniedbań rodziców. Choć wcześniej tak myślała. Wraz z pojawieniem się kolejnych dzieci nasz dystans do siebie jako rodziców rośnie. I myślę, że każdy rodzic dwójki lub większej ilości dzieci to potwierdzi. Absolutnie nie twierdzę, że bycie mamą jedynaka jest złe! Czasem jest to świadoma decyzja rodziców, a czasem życie decyduje za nas. Mówię tylko o tym, że brak nam wtedy perspektywy i doświadczeń.

Być może chcemy się trochę usprawiedliwić. Same nie jesteśmy idealne, jakby się tak zastanowić, więc szukamy punktu zaczepienia. Chcemy się poczuć dobrymi matkami mimo naszych niedoskonałości.

A przecież dla naszych dzieci jesteśmy doskonałe. Perfekcyjne. Najlepsze.

Nie spinajmy się! Dajmy im czas potrzebny na osiąganie pewnych umiejętności, a jeśli coś co robią uważamy za złe, próbujmy to zmieniać, ale nie na siłę i nie kosztem własnego zdrowia fizycznego i psychicznego. Jeśli nie jest to dla naszego dziecka zagrożenie dla zdrowia i życia to dajmy nam wszystkim czas na ogarniecie się! Wychowanie dziecka to tak skomplikowany proces, jest tyle spraw, o których trzeba myśleć, o które trzeba zadbać.

Znowu powtórzę, przestańmy być tak surowe dla siebie i dla innych. Przestańmy się oceniać!

Jestem wysoce odporna na ocenę innych. Szczerze mówiąc mam to gdzieś, co myślą o mnie inni jako matce. Ale jeśli chcesz mnie ocenić, upewnij się, że jesteś chodzącym ideałem.

Jeśli natomiast masz dla mnie receptę – gotowy sposób na moje kłopoty – chętnie przyjmę. Uwielbiam skuteczne rozwiązania. Tylko bez cenzurki. Tę i tak ciągle wystawiam sobie sama. I nie jest to świadectwo z czerwonym paskiem.

 

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę.

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

3 komentarze

  1. Fajny wpis, mam tylko jedno zastrzezenie, jako mama jedynaka jestem wciaz oceniana przez mamy nie jedynakow i tutaj znowu to samo. Ja mam zupelnie inne spojrzenie na ta sytuacje to wladnie mamy ktore maja wiecej niz jedno dziecko oceniaja inne. I to bardzo czesto w przykry sposob! I tak samo nasze dzieci sa oceniane. Nigdy nie wolno nam sie odezwac, nawet jesli czasem mamy racje bo zawsze jest ze to mama jedynaka i co ona moze wiedziec…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.