MÓWISZ, ŻE CI CIĘŻKO? KOCHANA, JA MAM GORZEJ!

My kobiety mamy tendencję do licytowania się, która z nas ma gorzej. Której jest trudniej, która ma bardziej pod górkę.

Od kiedy prowadzę blog widzę to zjawisko ze zdwojoną siłą. Przyznam się, że sama tez często w rozmowie czy komentarzach, w wiadomościach prywatnych licytowałam się na ilość obowiązków.

Ta licytacja nie dotyczy tylko matek, choć matki mają więcej argumentów w dyskusji.

I tak ciągle słyszę, czytam, ale i sama czasem gadam: a co Ty tam narzekasz. Ja to mam gorzej!

Nie masz dzieci i czytasz, tak jak na mojej ironicznej grafice: co Ty tam wiesz o zmęczeniu! Ja to jestem zmęczona przy moim dwulatku! Ty sobie przychodzisz do domu i nic nie musisz!

A Ty wracasz z roboty po 14 godzinach i nie masz siły podnieść ręki ani nogi i kładziesz się spać w opakowaniu. A w weekend jedziesz pomóc schorowanej mamie, która nie radzi już sobie z codziennym życiem. Nie masz nawet czasu poznać kogoś sensownego, dlatego nadal jesteś sama.

 

Jesteś w ciąży po raz pierwszy i słyszysz – zobaczysz co będzie jak się urodzi, ja to już nie wiem w co ręce włożyć. Nie jem, nie śpię, nie pamiętam smaku ciepłej kawy. Odpoczywaj sobie, póki się jeszcze nie urodziło.

Tymczasem Ty ledwo się toczysz, masz zgagę, opuchnięte nogi, hemoroidy i wciąż rzygasz, choć mówili, że po trzecim miesiącu minie. Do tego nadal pracujesz, bo nie możesz sobie pozwolić na zwolnienie lekarskie. Płakać Ci się chce ze zmęczenia.

 

Masz jedno dziecko i słyszysz – kochana, jedno dziecko to luksus, zapewniam Cię. Dwoje to dopiero jest cyrk! Jak będziesz miała drugie to zobaczysz. Do tego męża masz na miejscu, a mój ciągle w trasie. I dwa psy mam w domu!

A Twoje dziecko ciągle choruje, nie masz z kim go zostawić, bo wychowujesz je sama i nie możesz wziąć zwolnienia, bo stracisz pracę. Do pracy dojeżdżasz 50 km, a jeszcze kazali Ci iść na podyplomówkę, bo musisz podnosić kwalifikacje. W Twojej miejscowości nie ma pracy. O drugim dziecku nawet boisz się myśleć. Bo i z kim? Czas zostaje Ci tylko na Tindera.

 

Masz dwoje dzieci i słyszysz – Ee, dwoje to luz. Troje to dopiero wyzwanie! W tym bliźniaki! Ty ze swoją dwójką to się schowaj! Masz wczasy, a nie ciężko. Mieszkasz w centrum miasta, więc nie wiesz co to prawdziwe życie. Przyjedź na wieś to zobaczysz!

A Ty masz jedno dziecko niepełnosprawne, codziennie musisz je rehabilitować. Mąż wyjechał do Norwegii, żeby zarobić na życie i rehabilitację. Szkoła drugiego jest oddalona o 3 km od Waszego domu, ale nie masz auta, więc codziennie musicie razem z drugim dzieckiem i psem dwa razy pokonać tę trasę, żeby odprowadzić i przyprowadzić dziecko ze szkoły. Nie masz ani rodziców, ani teściów do pomocy i wieczorem wyjesz w poduszkę, bo nie pamiętasz, kiedy ostatnio wyszłaś sama z domu.

 

Masz troje dzieci i słyszysz – kochana troje to jeszcze nic. Ja mam pięcioro! To jest jazda! I żyję z zasiłku, bo przecież nie mogę pójść do pracy. Ty miałaś możliwość studia skończyć. Ja nie miałam tak dobrze.

A Ty, żeby skończyć studia pracowałaś od 17 roku życia. Rodziców nie stać było na Twoje studiowanie. Uczyłaś się po nocach, musiałaś przecież mieć stypendium. Od 13 lat nie miałaś prawdziwego urlopu, bo firma sama się nie prowadzi. Dzieci wozisz codziennie do szkoły i przedszkola, potem na trening, do lekarza, do logopedy, na angielski. Chcesz, żeby było im łatwiej w życiu. Twój mąż nie pomaga. Albo go nie ma, albo jest zajęty. Dzieci są rok po roku, więc jesteś po prostu wrakiem. Wasze pseudowakacje na Kanarach to żadne wakacje. Po prostu robisz to samo co w domu, czyli biegasz za dziećmi, tylko jest Ci trudniej niż w domu, bo jesteś z nimi cały dzień, a do tego pracujesz zdalnie siedząc na plaży z laptopem i telefonem.

Takich historii mogłabym tu nawymyślać jeszcze setki. Chcę Wam przez to powiedzieć, że kiedy mówicie drugiej kobiecie, że macie gorzej niż ona, jej wcale nie jest przez to lżej! Jak to kiedyś ktoś mi napisał: każdy coś ma. Ma dzieci, ciężką pracę, chorobę, kota, dwa psy, daleko do pracy, studia, męża w delegacji, brak męża, dziecko z problemami. I dla niego te jego problemy są największe i najważniejsze.

Każda z nas miewa dość i miewa gorsze dni. Dlaczego faceci, żeby poprawić sobie humor, gdy im źle,  idą po prostu razem na piwo? A my licytujemy się ciągle, która ma gorzej.
Kiedy czytasz albo słyszysz, że Twoja koleżanka, znajoma, siostra, mama ma dość, że jest w dołku nie próbuj jej pokazać, że wcale tak nie jest. Bo jej jest. Najgorzej! Ma swoja historię, której pewnie nie znasz. Pogłaszcz, przytul, nawet wirtualnie! Bądźmy dla siebie bardziej wyrozumiałe, nie licytujmy się, która z nas ma gorzej. Każda ma inaczej. Każda ma różne okresy i etapy w życiu i każda potrzebuje czasem się wyżalić. Zanim skomentujesz w negatywny sposób problem drugiej kobiety zatrzymaj się. Zastanów. Czy to potrzebne? Komu będzie lżej? Jej czy Tobie?

Ja obiecuję już zawsze się ugryźć w jęzor. Albo strzelić po łapach zanim wysmaruję taki komentarz.

 Anna Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę.

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

 

6 komentarzy

  1. Problem większości kobiet polega na tym ze licytując się nie chcą by tej drugiej było lżej a raczej by się wywyższyć i pokazać jakie to one są dzielne i mądre. Sama mam dziecko jako jedna z ostatnich wśród znajomych i na każdym kroku słyszę „już raczkuje? Eee, kochana poczekaj aż będzie chodził, to dopiero hardkor” itd itd. Nigdy tych koleżanek nie przegonie i nigdy nie będę mogła im powiedzieć odwrotnie. Takie gadanie jest wkurzające do tego stopnia, ze przykro przyznać, ale po mału przestaje utrzymywać kontakty z coraz większą ilością innych matek…

  2. Fantastyczny wpis i bardzo prawdziwy. Zgadzam się, że zamiast licytować to się wspierać, a nie na siłę udowadniać, że tak naprawdę się jest bardziej nieszczęśliwym. Nic w tym fajnego….ani przyjemnego.

  3. raczej nie czytam tak dlugich wpisow ale zainteresowal mnie o dziwo i cos w tym jest.. juz na starcie chcialam wymieniac 5 moich chorob i inne problemy ale sie ugryzlam w jezyk bo skonczeniu czytania twojego posta 😛 pozdrawiam

  4. Celem podsumowania powiem tylko: każdy ma w życiu obowiązki. One nie znikną. Dzieci czy praca – cieszmy się z tego, co mamy, że możemy poznawać życie, doświadczać. Mama blizniaczek, jedna Córcia z mozgowym porażeniem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *