O TYM CZY KOCHAM MOJE DZIECI I CZY MOJE ŻYCIE JEST SMUTNE?

Pod jednym z moich postów, w którym na swój lekko ironiczny sposób żaliłam się na moich chłopaków, znalazł się komentarz, który sugerował, że swoich dzieci nie kocham, bo ciągle na nie narzekam i że moje życie to w ogóle smutne jest. Komentarz usunęłam, bo nic nie wnosi, ale odnieść się do niego muszę.

Otóż!

Moje dzieci są częścią mnie. Są treścią mego życia, są najważniejszymi dla mnie osobami, są moim największym darem, szczęściem, radością, nie wyobrażam sobie bez nich swojego istnienia. Kocham ich ponad wszystko, jest to najsilniejsze uczucie, jakiego człowiek może w ogóle doświadczyć.

Ale!

Jednocześnie te same dzieci potrafią mnie zmęczyć jak nikt inny. Potrafią sprawić, że czuję się jak wyprana i odwirowana w 2000 obrotów. Te same dzieci potrafią być nieznośne, upierdliwe, stękające, głośne, kłótliwe i sfochowane. I w związku z tym mam tego czasem po kokardę!!!

Czy to znaczy, że ich nie kocham?

Nie, do cholery!

To znaczy tyle, że jestem po prostu zmęczona. Że mam tymczasowy przelew, który minie wraz z chwilą, kiedy ich ręce oplotą moją szyję, kiedy ich buzie klejące ucałują moją twarz albo wypowiedzą trzy magiczne słowa: Mamo, kocham Cię.

Nie wiem, ile z Was jest ze mną od początku i wie jak zaczęło się całe to moje blogowanie.

Byliśmy we Francji na feriach zimowych i cały tydzień naszego pobytu zamiast jeździć na stoku siedziałam w apartamencie z dwójką chorusów starając się nie zwariować. Zaczęłam więc w humorystyczny sposób opowiadać o moich zmaganiach z codziennością.

Taka jestem. Staram się do wszystkiego w życiu podchodzić z dystansem. Taki jest i taki będzie ten blog.

Wiem, że nie tylko mnie jest czasem trudno. Macierzyństwo to nie tylko buziaczki, czułe słówka i pachnące bączki.

Macierzyństwo jest trudne, wymagające i męczące.

Jeśli ktoś twierdzi, że jest inaczej, to zwyczajnie zaklina rzeczywistość. Zderzenie z ziemią będzie bolesne. Auć.

Jestem człowiekiem, a nie robotem. Mam lepsze i gorsze dni, bywam szczęśliwa i pełna energii, bywam zmęczona i smutna. Jestem na tym blogu prawdziwa. MumMe to ja.

Staram się pokazać różne odcienie życia mamy trzech chłopaków, kobiety, żony, pracującej, blogującej. Moje życie jest piękne! Czasem wesołe, radosne, rozśpiewane, czasem smutne, nerwowe, męczące, czasem zwyczajne. Jak życie.

Chcę Wam, powiedzieć, mówić codziennie, że bycie mamą jest wspaniałe, ale zarazem niełatwe.

Chcę Wam powiedzieć, że można pracować i jednocześnie być dobrą mamą.

Chcę Wam powiedzieć, że Wasz związek też jest ważny.

Chcę Wam powiedzieć, że musicie dbać o zdrowie, bo nie ma nic ważniejszego dla Was i dla Waszych rodzin niż to, żebyście były zdrowe!

Chcę Wam powiedzieć, że czasem można zakpić ze swojej codzienności, swoich trosk i problemów. Wtedy jest łatwiej, lżej, weselej.

Chcę Wam powiedzieć, że z dziećmi można podróżować i bez dzieci też można!

Chcę wam powiedzieć, że nie możecie sprowadzić swojej życiowej roli do macierzyństwa, bo jesteście KOBIETAMI. Wspaniałymi kobietami i jesteście ważne! Macie być ważne dla siebie i dla innych! Że macie prawo mieć dość, być zmęczone, chcieć czasu dla siebie i inni muszą to uszanować. Was uszanować.

Nie jestem idealna. Mam swoje wady, popełniam błędy. Kto ich jednak nie popełnia?

My – wszystkie nieidealne kobiety, matki musimy trzymać się razem! Każda z nas inna, a takie podobne.

Ściskam Was!

Ania

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę.

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

7 komentarzy

  1. Dziękuję za ten wpis. Jestem mamą dwóch dziewczynek – jedna ma dwa lata, druga aż cały miesiąc. Wczoraj mąż po powrocie z pracy musiał wysłuchać całej litanii jaki to był ciężki dzień i jak mi dały popalić. Ale to, że mówię o tym głośno nie znaczy, że ich nie kocham. To znaczy tylko tyle (i nic więcej), że jestem zmęczona danym dniem bo każdej z nas coś w tym dniu nie pasowało. I wystarczy mi, że się wyżalę na dany dzień i jest mi lepiej. I cieszę się, że coraz więcej matek mówi otwarcie, że czasami ma dość i nie wytrzymuje. Bo ja osobiście często czuję wyrzuty sumienia, że nie tryskam codziennie cierpliwością, uśmiechem, nie mam od rana makijażu, nienagannego stroju, i nadal mam mój brzuszek. Jestem normalną kobietą, i mam prawo do zmęczenia, zniecierpliwienia, poczucia bezsilności.

  2. Nom taka prawda, nie ma co się oszukiwam, tak samo jest przy niemowlakach. Wysysają siły i nie uwierzę matce która powie że nigdy przez chwilę nie miała dosyć. Zmęczenie robi swoje, ale lepszy dzień także , więcej snu o godzinę i zaraz matka pełna szczęścia i ciepła.

  3. Racja racja i jeszcze raz racja. Mam 2 chłopców 3 i 6 lat. Bywją chwile (bo nie dni niestety) sielskie anielskie kiedy bawią się swoimi autkami klicki itp…ale są też momenty kiedy q….wa nie mogę: mamoooooo on mnie pobił on mi zabrał,albo na zakupach mamoooooo kup,albo na wakacjach mamoooooo ja nie będę tego jadł ugotuj jajko, albo moje ulubiobe w podróży po 5 min mamooooo daleko jeszcze, albo( u starszego raczej) mamoooo ja tego nie założe do przedszkola. Za 3mce rodze córkę więc pewnie ostanie narzekadło zostanie rozbudowane.☺

  4. Jestem mamą trójki chłopców. I to co opisałaś pasuje do mnie jak skóra.
    Nie powinnyśmy bać się mówić o swoich uczuciach. Niestety część społeczeństwa jest jeszcze z epoki kamienia łupanego.
    Życzę dalszych takich postów.
    Pozdrawiam serdecznie

  5. Aniu, Twój wpis dodał mi otuchy. Ja mam czteroletnią córcię i półrocznego synka. Mały jest póki co grzeczny, ale za to starsza daje nam popalić. Cały czas chce się z nami bawić ( a ja też strasznie nie lubię tych zabaw), co chwilę o coś się złości i krzyczy, nie lubi jeść i usypia o północy. Jestem tym tak zmęczona, że oddycham z ulgą gdy idzie do przedszkola lub gdy zostaje na noc u babci. Ale z drugiej strony dręczą mnie wtedy ogromne wyrzuty sumienia – po pierwsze, że ja jestem w domu, a ją wygniłam. Po drugie, że cieszę się, że jej nie ma. Zamiast spokojnie odpocząć cały czas zadręczam się, że jestem złą matką i za nią tęsknię. Po przeczytaniu artykułu uświadomiłam sobie, że nie jestem jedyna z takimi uczuciami, i że mam do nich prawo 🙂

  6. Piszesz bardzo prawdziwie co jest ogromną wartością tego bloga a ktoś kto komentuje twoje wpisy „nie kochasz…itd” nie ma po prostu dzieci i nie wie jak to jest. Prawda jest taka że bardzo łatwo teoretycznie wychowuje się swoje teoretyczne dzieci…. Ja też zanim zostałam mamą miałm swoją idealną wizję, będę cierpliwa, będę wszystko mojemu dziecku tłumaczyła, a ono będzie słuchało, rozumiało i będzie nam cudownie…. Teraz się z tego smieję bo wtedy nie rozumiałam że taki dwulatek ma gdzieś moje tłumaczenia, że np nie wolno zabierać dzieciom zabawek w piaskownicy, dwulatek się obraża, przepycha i robi wszystkie inne rzeczy których teoretycznie nie powinien. Tysiąc razy w ciągu dnia wyprowadza mnie z równowagi i mam go dosyć, jednak tak jak piszesz nie oznacza to że go nie kocham, oznacza to tylko tyle że czasem każda z nas dociera do swojej granicy wytrzymałosci. Jesteśmy tylko ludźmi, mamy prawo odczuwać tak samo jak nasze dzieci mają prawo się złościć, obrażać czy być „niegrzeczne” bo tylko tak mogą się rozwijać. Niestety media przedstawiają macierzyństwo jako różową bajeczkę z usmiechniętym maluszkiem który słodko się bawi, dlatego tak ważne są takie blogi jak twój, które mówią prawdę, które pozwalają nam matkom czuć, że nie zwariowałyśmy, że nie jesteśmy wyrodne i beznadziejne, że tak naprawdę jesteśmy NORMALNE ! 🙂

  7. Rzadko kiedy udzielam się w necie, ale teraz muszę skomentować 🙂 Dziękuję ci za trafny post. Cieszy mnie, że coraz więcej kobiet przyznaje, że macierzyństwo jest trudne. Mam zaledwie parę miesięcy doświadczenia w temacie. Początki były traumatyczne. Czułam się oszukana przez koleżanki matki, które chrzaniły o tym, jak jest cudownie i twierdziły, że po latach nie pamięta się nocnych pobudek. Ja ich do końca życia nie zapomnę 🙂 Uratowała mnie osoba, która uświadomiła, że nieraz miłość macierzyńska potrzebuje czasu i ważne, żeby była prawdziwa a nie cukierkowa. Nie uwierzę kobiecie, która twierdzi, że nigdy nie ma dość dziecka. Momenty kryzysu są normalne. Czasem chciałoby się zamknąć wrzeszczące dziecko na balkonie na cały dzień 🙂 Macierzyństwo to bardzo trudne i eksploatujące zadanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.