LIST OTWARTY BLOGERKI SKOMPROMITOWANEJ

Wybaczcie, że znowu wracam do tematu, ale jak zawsze gorąca głowa i nie mogę przejść obok pewnych spraw obojętnie.

Drogi internauto, fejsbukowiczu, który tak ochoczo włączasz się do dyskusji na temat prezentu urodzinowego dla mojego syna. I nie tylko.

Na jakiej podstawie sądzisz, że ja dla swojego dziecka nie mam czasu? Może mierzysz innych własną miarą?

Bo ja dla swoich dzieci zawsze mam czas. Być może Ty nie masz i musisz im go prezentować z okazji urodzin. My niezmiennie spędzamy wspólnie każde urodziny. Nawet kosztem szkoły czy przedszkola. Dla mnie to oczywiste. Spędzamy razem również każdy weekend, wieczór, poranek, wakacje kilka razy w roku. Wspólnie jeździmy na trening, do kina i na wystawę. Wspólnie oglądamy filmy i programy w telewizji, czytamy i śmiejemy się. Jestem pierwszą osobą, do której moi synowie przychodzą pożalić się, pochwalić, zapytać o radę w każdej kwestii i wygadać się. Ty oczywiście nie musisz o tym wiedzieć, dlatego nie mam żalu.

Ale mam żal, gdy piszesz „kiedyś ludzie nie mieli takich problemów, dzieci cieszyły się z prezentów, rodzice znali swoje dzieci, a teraz się w dupach przewracało, a dziecka tak rozpuszczone, że trzeba fb pytać jak własne dziecko zaspokoić.” Otóż wyobraź sobie, że kiedyś ludzie nie mieli wielu problemów, które mają dziś. I dzieci  nie były zaspokojone. Ani materialnie, ani emocjonalnie. Dlatego wyrośli z nich tacy dorośli, którym się w dupach poprzewracało. I wydaje im się, że każdy chciałby poznać ich zdanie.

Jest Facebook, mam konto, mogę skomentować to zrobię to. Niech wie.

Dlaczego wydaje Ci się, że muszę wiedzieć? Dlaczego piszesz mi, że potrzebuję tylko pochwał i komplementów. Nie potrzebuję! Ja znam swoją wartość i nie szukam potwierdzenia w internecie. Piszę, bo uważam, że to o czym piszę jest ważne. A jeśli dla ciebie nieważne to po prostu wyjdź. Odlub. Zablokuj. Nie informuj mnie o tym, bo nie ma to dla mnie absolutnie żadnego znaczenia. Nie ma znaczenia, bo ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Robię i będę robić to, co uważam za słuszne. I nie potrzebuję na to Twojej zgody ani aprobaty.

Mówisz mi, że mam się zająć swoimi dziećmi zamiast pisać bloga. Świetnie! Przyganiał kocioł garnkowi. Najpierw Ty przestań zostawiać te głupie komentarze zamiast poświęcić czas swojemu dziecku i rodzinie.

Nie pisz mi co mogłabym zrobić z dzieckiem „gdybym chciała się wysilić”, bo nie masz bladego pojęcia, ile wysiłku kosztuje mnie wychowanie trójki dzieci w moich życiowych okolicznościach.

Piszesz mi, że kompromituję się pytając czytelników o prezent? Litości! Być może Ty idziesz do Smyka, chwytasz pierwszą grę w promocji i luz. Niech się cieszy. Ja chciałabym dać mu coś wyjątkowego, a jest tyle rzeczy, których nie znam i mogę poznać dzięki innym.

Jeśli myślisz, że mały człowiek rozumie, że w prezencie od rodziców otrzymuje czas i ma się cieszyć, to jesteś w błędzie. Czysta psychologia. Dzieci nie rozumieją pojęć abstrakcyjnych. Operują na konkretach. Dla dziecka prezent to rzecz.

Uważasz, że mojemu dziecku przewróciło się w dupie, bo ma wszystko (przy czym drobna uwaga dla tych, którzy czytają dosłownie „wszystko nie znaczy wszystko” – trochę trudno mi zrozumieć, jak będąc myślącym człowiekiem można przeczytać to dosłownie, ale ja może za wąski mam umysł). Tak, każde moje dziecko dostaje w miarę możliwości WSZYSTKO to czego potrzebuje, a także WSZYSTKO to o czym marzy. Po to zapieprzamy jak dzikie osły, żeby mu to zapewnić. I z pewnością w dupach im się nie poprzewracało.

Mam wspaniałe dzieci.

Mam prośbę ogromną, po raz nie wiem który.

Mój blog nie jest miejscem dla zawistnych, sfrustrowanych hejterów. Jest miejscem, gdzie można szukać wsparcia, szacunku, humoru i pozytywnych emocji.  Poszukaj swojego miejsca gdzie indziej. Szkoda mi czasu na czytanie o tym, że mnie nie lubisz.

Nie musisz. Nawet bym tego nie chciała powiem szczerze.

Zacznij ogarniać swoje podwórko, bo założę się, że jest nad czym popracować. I domyślam się, że nie masz ochoty, by nieżyczliwi sąsiedzi przychodzili narobić Ci na wycieraczkę, tak jak Ty robisz to przychodząc do mnie. Wybacz, że nie zaproszę Cię na kawę.

 Ania Jaworska – MumMe

 

6 komentarzy

  1. Myślę, że ignorowani i usuwani Hejterzy szybciej zamilkną, niestety wpisami takimi, jak wyżeł ich karmimy 🙁 jest odzew, komuś udało się dopiec na tyle, że pisze osobny post. Tacy ludzie szukają sensacji, choćby miała być tak tania, jak czyjaś irytacja na ich hejt. Ja osobiście trzymam kciuki i wspieram Twoje inicjatywy – spełniasz się, działasz, tak trzymać! 😀

  2. Aniu, szkoda Twoich nerwów na zakompleksione ofiary swojego perfekcjonizmu, które są szczęśliwe tylko wtedy, gdy dzieje się krzywda innym, bo tylko wtedy czują radość z życia. Dobrze odpisałaś, ale aż szkoda, że Twoja pozytywna energia poszła na oszołomy, a nie na cudnie energetyczny wpis. Choć temu też energii nie brakowało…? pozdrawiam Cię serdecznie znad morza?

  3. Najwyraźniej komuś żal i tyle. Hejterzy byli zawsze, tylk owcześniej obgadywali za plecami, a teraz siadaja przed komputerem i piszą, korzystając ze złudnej (!) anonimowości. Najważniejsze, to się nie przejmować i robić swoje.
    Szkoda tylko, że czas, który mogliby poświęcić swoim dzieciom, przeznaczają na pisanie nienawistnych słów w sieci… 😉

  4. Gratuluję wpisu…
    Szkoda tylko, że nadal na wielu blogach pojawiają się ludzie, którzy szukają pretekstu, aby komuś dokopać.
    Tak jak napisałaś… jeśli komuś się nie podoba, nikt na siłę nie trzyma.
    Mam na to swoją teorie: jeśli nie potrafisz powiedzieć komuś czegoś dobrego, to nawet nie otwierah gęby…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.