INNY NIE OZNACZA GORSZY. ANI LEPSZY.

We wtorek zauważyłam na Facebooku krążący po sieci post o treści:

„Ej. Nie rozumiem.

W sobotę mieliśmy wynajętą sale na urodziny 12-latki.

Wg słów mamy-dziewczynka lekko autystyczna, ale chodzi do normalnej szkoły. Normalnie się z nią rozmawia, uśmiechnięta.

Urodziny zaplanowane z dużym wyprzedzeniem.

Mama Dziewczynki powiesiła balony, specjalna tablice żeby nikt nie zbłądził.

I nikt nie przyszedł.

Nikt.”*

W pierwszej chwili nie zrozumiałam o co chodzi, między spełnianiem próśb moich dzieci a przygotowywaniem kolacji, ale za chwilę zobaczyłam komentarz do postu autorstwa Filipa Chajzera. Dziennikarz postanowił zorganizować przyjęcie urodzinowe dziewczynce, do której nikt nie przyszedł na urodziny. Nikt nie przyszedł. Ja rozumiem, że nie zawsze nasze dziecko może uczestniczyć w imprezie urodzinowej kolegi czy koleżanki, są różne sytuacje. Niestety dziwnym zbiegiem okoliczności dziewczynka jest lekko autystyczna, a wszystkim tego dnia coś wypadło.

Jak to dziecko musiało się tam czuć???

Czekało na swoich gości, szczęśliwe, sala przygotowana, przystrojona, a tu echo! Nie wyobrażam sobie jak bardzo musiało być jej przykro! Jaka musiała być rozczarowana i upokorzona!

Jeśli komuś się wydaje, że to jakiś epizod, jednorazowa sytuacja, przypadek, to jest w błędzie.

Niedawno słyszałam, jak chirurg plastyczny wypowiadał się na temat dolnej granicy wieku przeprowadzania operacji plastycznych. Generalnie zabiegi z zakresu chirurgii plastycznej przeprowadza się u dorosłych. Wyjątkiem są odstające uszy, które zaleca się zoperować przed 7 rokiem życia. I bynajmniej nie z powodu lepszego efektu czy gojenia. Z powodu faktu, że kiedy dziecko pójdzie do szkoły, a jest posiadaczem odstających uszu, będzie obiektem drwin, szykan i dowcipów.

„Dzieci są okrutne” – słyszy się często. Dzieci? A skąd one wiedzą, że coś nie jest normą, tylko innością?

Kto objaśnia im świat? Podpowiem! My! Dorośli! To na nas spoczywa odpowiedzialność za to, jak nasze dzieci postrzegają świat i ludzi. Kozłami ofiarnymi i odrzuconymi w klasach szkolnych są zwykle dzieci, które z jakiegoś powodu są uznawane za „inne” – między innymi otyłe, mające jakieś defekty urody, ubogie, ale również chore.

Dzieci z atopowym zapaleniem skóry bywają traktowane jak trędowate, dzieci w okularach bywają wyśmiewane, dzieci z odstającymi uszkami są obiektem docinków, dzieci otyłe są ofiarami drwin, dzieci ubogie są wykluczane z grup rówieśniczych. I to jest straszne!

Przecież wystarczy wytłumaczyć swoim dzieciom, że brak pieniędzy może zdarzyć się każdemu, że są wady, z którymi człowiek się rodzi i one w niczym nie ujmują koledze czy koleżance, że są dzieci, które są chore, ale nie oznacza to, że nasze dzieci mogą się od nich tymi chorobami zarazić lub powinny się od nich trzymać z daleka!

Powiecie, że przecież w szkole jedno dziecko uczy się od drugiego – wychowanie to jedno, a wpływ grupy rówieśniczej to drugie. Z pewnością. Jednak gdzieś to się zaczyna. Są domy, w których dzieciom mówi się, że „inne” jest „gorsze”. Gdzie empatia, szacunek, współczucie?

Nie zdajemy sobie sprawy, jak wielką traumą dla dziecka jest takie wykluczenie. Napiętnowanie. Są dzieci, które z tego powodu popadają w depresję, a nawet są skłonne odebrać sobie życie! Jedyne czego potrzebują to akceptacja. I to my – rodzice musimy uczyć wąłsne dzieci tej akceptacji, poszanowania, wpajać im, że ludzie są różni i to wcale nie znaczy, że gorsi.

Kiedy opowiedziałam moim chłopcom o tym poście i akcji Filipa Chajzera, od razu padło pytanie: a co to jest autyzm? Wyjaśniłam im na czym polega to zaburzenie, starając się, by było to dla nich zrozumiałe. Następne pytanie, które padło: a czy możemy na te urodziny pojechać?

Mogłabym być z siebie dumna w tym momencie, ale nie jestem. Będę za to jeszcze częściej i jeszcze dokładniej objaśniała dzieciom to, że świat jest różnorodny, a szacunek do drugiego człowieka odbija się w życiu jak w lustrze.

Zróbmy sobie dziś mały rachunek sumienia i postarajmy się, by nasze dzieci nie szukały powodów do odrzucania rówieśników. Pogadajmy z dziećmi o tym, że powinny stawać w obronie słabszych i wykluczonych.

Drodzy pedagodzy, zwróćcie proszę uwagę na to, czy w Waszych klasach nie ma dzieci niesłusznie odepchniętych i nieakceptowanych. Być może można coś dla nich zrobić.

Świata nie zbawimy, ale zawsze możemy sprawić, że ten wokół nas będzie choć trochę lepszy.

 Anna Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

 

 

*tekst oryginalny autor Marysia Dąbrowska, źródło Facebook

 

 

10 komentarzy

  1. Strasznie smutne, kiedys mialam niestety podobna sytuacje – zaprosilam kilka kolezanek z klasy i kuzynke. Zadna kolezanka nie przyszla choc kilka godzin wcześniej w szkole mowily ze beda. Taki zbieg okoliczności… dlatego ze uczylam sie najlepiej w klasie. Oczywiscie wszyscy mi przestawali dokuczac jak potrzebowali pomocy lub przepisac zadanie domowe. Slabe to bylo, dzieci potrafią byc okrutne 🙁

  2. ja byłam całą podstawówkę wyśmiewana za odstające uszy i za bycie kościotrupem. na całe szczęście miałam grono koleżanek, które miały w dupie te wyśmiewania i dzięki nim ja też sobie z tym poradziłam. ale niestety nie każdy ma takie szczęście. myślę, że w wielu przypadkach to kwestia tego, że dzieci widzą, że ktoś się czymś od nich różni i jakoś się tego boją, ale to z pewnością wynika z wychowania. chociaż na pewno są też takie dzieci, u których w domach wyśmiewanie innych to norma

  3. Moja córka miała trochę przykrości z powodu nadwagi na szczęście ma to już za sobą bo schudła ale kompleksy zostały do tej pory. Za każdym razem kiedy ktoś jej dokuczł mówiła „ja kiedyś schudne a ty zostaniesz idiotą do końca życia”i to działało bo dzieci nie wiedziały co odpowiedzieć.
    Przykro czyta się takie wpisy o nieludzkich zachowaniach. Sama mam prawie 2-letniego syna ze spektrum autyzmu i lekko nie jest bo to nasz początek drogi do normalności.A to,że moje dziecko jes inne nie oznacz że mam zamknąć je w domu te dzieci i tak cierpią.

  4. Często czytam wpisy na blogu ale pierwszy raz stwierdziłam że napiszę komentarz. Bardzo podoba mi się postawa rodzica który stara się tłumaczyć dzieciom że nie wszyscy są tacy sami. Wiem jak czuła się dziewczynka o której Pani opowiada, całe życie byłam gruba nazywając rzecz po imieniu i niestety do tej pory nic się nie dało z tym zrobić, dzieci drwiły i wyśmiewały się ze mnie odkąd pamiętam. Chciałabym i właśnie tego uczę moją 2 letnią córkę aby nie oceniać ludzi i nie szufladkować ich. Moja córka nie gapi się jak ciele na dzieci z Zespołem, nie przeszkadza jej otyłe dziecko ani takie które czymś się wyróżnia. Dziecko z natury jest szczere ale okrucieństwa uczy się od dorosłych i o tym warto pamiętać!

  5. Mam sześcioletnią córkę. Od 3 lat (czyli odkąd zaczęła chodzić do przedszkola) urządzamy jej urodziny w sali zabaw.
    Zaproszenia rozdajemy 2 tygodnie wcześniej, ale zawsze prosimy o potwierdzenie przybycia. Oczywiście potwierdzić powinni rodzice, nie dzieci. Jeśli się nie odezwą to znaczy, że dzieci nie będzie. Ale robiąc taką imprezę dobrze jest się wcześniej już zorientować czy ktoś przyjdzie.
    Nie wydawałabym tak szybko sądów o tych rodzicach, a tym bardziej o dzieciach.
    Może dziewczynka nie była lubiana z zupełnie innego powodu. Znam wiele dzieci autystycznych, które co roku mają wspaniałe i pełne gości urodziny i są zapraszane także do innych.
    Są też mało lubiane dzieci nie z powodów niezależnych od nich. Także bądźmy w sądach ostrożni.

  6. Bardzo przykry temat, niestety prawdziwy.Bylam dzieckiem w okularach i otylym, niestety choć rodzice uczyli mnie empatii i nigdy nie chciałam być okrutna wobec innych, bo sama tego doświadczyłam ( do dzisiaj pamiętał jak mi chłopak oplul plecak, albo jak kolega z klasy bil mnie scierka), ale miałam kilka przypadków gdzie, żeby nie odstawać to szłam z tą okrutna grupa, naszcsescie były to bardzo odosobnione przypadki, kolegów zmieniłam itd.mialam za to cudowna wychowawczyni, która zwracała uwagę właśnie na odoaobnio e przypadki, kiedy ocenialismy zachowanie na semestr, to każdy z nas się bronil że swojej oceny w trakcie dyskusji z klasą i pamiętam taka pogadanka, która pozwoliła mi uwierzyć w siebie, gdzie wychowawczyni mi powiedziała – Marta ja Tobie sama proponuję wzorowe zachowanie, dzisiaj pokazałaś w końcu, że jesteś ponad. Podsluchala jak nie dałam sobą pomiatac klasowej gwieździe i stanęłam w czyjejś obronie. Często wspominam swoją wychowawczynie, która uczyła nas dyskusji i żebyśmy mieli swoje zdanie, tłumaczyła jak być dobrym, kiedy powiesił się chłopak z naszej szkoły, sama nie mogła się otrząsnąć, bo krótko przed tym postawiła mu zła ocena, ale wyrylo mi się w pamięci jak mówiła, że takie posunięcia nie są rozwiązaniem, że zawsze znajdzie się ktoś to nas wysłucha i pomoże. Kiedy widziała, że nagle ktoś został odsunięty od klasy, to potrafiła nas przesadzić, ustawić i nakieriwac w taki sposób, że wracali wszystko do normy.

  7. Boimy się tego, czego nie znamy. To stwierdzenie sprawdza się także w przypadku dzieci. Rodzice często wyrażają niepochlebne opinie o kolegach, koleżankach dziecka, które najczęściej znają tylko ze słyszenia… A dziecko przyjmuje je za swoje. I powtarza… I stosuje się do zaleceń rodzica….
    Pracuję w małej, wiejskiej szkole. 10 lat chodził do nas chłopak z upośledzeniem i autyzmem. Miał nauczanie indywidualne w części szkoły, w której uczą się najmłodsze klasy. Wielki, prawie stukilowy niedźwiedź przemykał między maluchami, pozdrawiając wszystkie nauczycielki i niektórych uczniów. Chodził z nimi na teatrzyki, ba, nawet kiedyś zagrał jakąś rólkę w jasełkach! Dzieci, oswojone z widokiem Miśka, traktowały go zupełnie naturalnie, jak innych kolegów z klasy. Ba, nawet wyjaśniały wszystkim, że Misiek to ich większy, starszy kolega, który tak urósł, bo pił mleko i zawsze zjadał drugie śniadanie :D. I kiedy przyjeżdżały do nas dzieci ze szkoły specjalnej czy dorośli z dziennego domu opieki, nie było zdziwienia, że „tacy” ludzie też są, nie było wytykania palcami. Ot, inni, w typie Miśka, ale komunikatywni, pobawić się z nimi można… Bez zdziwienia, ekscytacji czy pokazywania palcami.
    Teraz mamy dziewczynkę z FAS, malutką niczym Calineczka – i nie ma problemu. Mamy też chłopca, który nie trzyma kału i czasem czuć przykry zapach…. Dzieci wiedzą, że jest chory i nawet nie zwracają mu uwagi. Czasem je podziwiam, bo fetor w klasie czy na korytarzu jest nieznośny.
    Mam nadzieję, że nasze dzieciaki na zawsze będą miały zaszczepioną tolerancję dla odmienności – jakakolwiek by nie była.

  8. Dzieciom należy oszczędzać takich rozczarowań- bez względu na to, czy są grube, chude, z piegami lub bez, autystyczne, z Aspergerem, bez orzeczeń choć nienajpiękniejsze, a nawet piękne, zdrowe, inteligentne i lubiane. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by na urodziny moich synów nikt nie przyszedł, choć czasem żyłam w irracjonalnym strachu, że może tak się zdarzyć. Nie zapraszam z miesięcznym wyprzedzeniem, bo zdarzyło się, że przegapiliśmy urodziny syna znajomych tak wcześnie zaproszeni ( w dodatku od razu potwierdziliśmy) i naprawdę było mi głupio, gdy sobie to uświadomiłam- zwyczajnie wyleciało mi z głowy. Zapraszając- najczęściej najpierw via e-mail, zawsze proszę o potwierdzenie, przy czym podaję konkretną datę do kiedy. I jeśli do tego momentu to nie nastąpi, dopytuję- choć nie jestem przekonana, czy to zgodne z zasadami savoir vivre ;). Rozumiem, że ludzie obecnie zaganiani i mogą zapomnieć. Ale zawsze można napisać 2 zdania- że tak/ że nie możemy, ale dziękujemy za zaproszenie/ że chętnie, ale jeszcze nie jest pewne, czy będziemy mogli. A, no i jest zawsze kilka takich osób- a wystarczą 2-3, co do których jestem pewna, że będą chciały przyjść. Nasza rodzina sama w sobie liczy 5 osób. Także jest komu śpiewać sto lat, jak by co. Ale są też tacy, co zlewają totalnie i nie napiszą do ostatniej chwili ani za zaproszenie nie podziękują. Cóż. Trzeba się otaczać dobrymi ludźmi, tyle.

  9. witam…. wyobrażam sobie rozczarowanie dziewczynki… mam syna ze spektrum autyzmu i padaczką… w szkole do której uczęszcza syn są organizowane spotkania dla dzieci by im pokazać jak dzieci z różnymi schorzeniami sie czują , gdy nie mogą powiedzieć co myślą, gdy nie mogą chodzić a chcieli by, gdy nie widzą i w jaki sposób spostrzegają świat itd. i powiem szczerze przynosi to rezultat… jest szacunek dzieci dla dzieci z niepełnosprawnością. polecam takie zajęcia bo uczy to wiele zdrowe dzieci… racja ze dzieci wynoszą złe zachowania z domu ale to pomaga uświadomic jaka jest prawda.

  10. Zgadzam się, że to my rodzice powinnismy przede wszystkim uczyć nasze dzieci szacunku do drugiego człowieka, ale nie do przecenienia jest także środowisko, w którym dorasta…jedno dziecko chodziło drugie jeszcze chodzi do publicznego przedszkola integracyjnego…konkluzja jest taka, że dzieci niepełnosprawne są takie jak my tylko czasem potrzebują wiecej czasu,aby coś zrobić czy zrozumieć, nie ma wyśmiewania-jest chęć pomoc tak po prostu nie z litości, niema wpatrywania się na ulicy kiedy np.jedzie na wózku czy nie kontroluje mimiki, bo to jest norma…ale życie nie zawsze jest sprawiedliwe i trudno im zrozumieć, że w nowym środowisku (choćby szkolnym) są tacy, którzy zawsze znajdą powód do wyśmiewania…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.