DOBRY NAWYK, KTÓRY WYROBIŁAM W DZIECIACH

Odbierałam wczoraj dzieci z treningu. Była godzina 19.15. Jeden z chłopców, którzy trenują razem z naszymi chłopakami wychodząc z szatni uśmiechał się do swojego taty, a jego tata od razu krzyknął:

Zapomnij! Najpierw lekcje!

Lekcje? Pomyślałam. Zanim wrócą do domu i chłopak usiądzie do książek będzie tuż przed 20 albo i po, jeśli najpierw coś zje.

Po całym dniu w szkole i ciężkim treningu (treningi chłopców w grupie zawodniczej to naprawdę czasem pot i łzy) odrabianie lekcji musi być katorgą!

Kiedy trzy lata temu nasz najstarszy syn szedł do szkoły, wprowadziłam zasadę, że lekcje odrabiamy od razu po powrocie do domu. Jeśli był bardzo głodny zjadał zupę, a później od razu do lekcji. Dzięki temu miał pracę domową z głowy i resztę dnia na treningi, bieganie po dworze i zabawę.

Trzymam się tej zasady do dziś. W tej chwili dwaj nasi synowie chodzą już do szkoły i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Kiedy zdarza im się czekać na mnie w świetlicy lub bibliotece, odrabiają tam lekcje lub czytają lektury szkolne.

Ostatnio odwiedziła nas znajoma i była zaskoczona, kiedy nasz średni syn wrócił do domu i od razu po rozebraniu się rozłożył książki i zeszyty.

On tak sam? Bez przypominania? – zapytała.

Jasne, zawsze. – odpowiedziałam.

Nie muszę ich gonić, upominać, wołać. Zasada jest wprowadzona, konsekwentnie się jej trzymam, nie ma odstępstw – chyba, że w naprawdę wyjątkowych sytuacjach – kiedy źle się czują albo musimy gdzieś jechać od razu po szkole. Chłopcy sami odczuwają korzyści z niej płynące. Mało tego, odczuwają dyskomfort, gdy z jakiegoś powodu nie mogą tych lekcji od razu po szkole odrobić.

Istotny oczywiście jest fakt, że nasze dzieci zawsze same odrabiają lekcje. Nigdy nie siedziałam z nimi i nie odrabialiśmy ich wspólnie. Zdarza się, że czegoś nie wiedzą lub nie rozumieją, wtedy pytają. Uważam, że odrabianie lekcji za dziecko to błąd, który w późniejszych latach będzie skutkował brakami wiedzy u dziecka i frustracją rodzica, który na pewnym etapie nie potrafi już dziecku pomóc, ponieważ wiedzę szkolną zapomina się dość szybko.

Dziecko po szkole jest zmęczone i musi odpocząć – powiecie.

Gwarantuję Wam, że bardziej zmęczone i rozkojarzone będzie późnym popołudniem czy wieczorem. Szczególnie, jeśli ma jeszcze jakieś zajęcia dodatkowe.

Jeśli macie dzieci w wieku szkolnym i nie jest jeszcze za późno na wprowadzanie zasad, to bardzo Wam polecam zastosowanie tego rozwiązania.

Jeśli Wasze dzieci są jeszcze małe i nie chodzą do szkoły, warto zapamiętać ten sposób, który ułatwi życie Wam i Waszym pociechom – wszak my też wieczorami jesteśmy zmęczeni i nie zawsze mamy siłę nawet na podpowiadanie i sprawdzanie prac domowych.  Odrabianie lekcji zaraz po szkole to dobry nawyk.

Sprawdza się u nas w 100%.

 Ania Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

 

 

13 komentarzy

  1. Witaj Anno. Ja też ten nawyk stosuje. Starsza córka ma 9 lat, zawsze odrabia lekcje w świetlicy, chyba że czegoś nie rozumie w zadaniu wtedy robi w domu. Po południu trening i powrót do domu około godziny 20 Z resztą u nas jest jeszcze dwójka małych dzieci 2 latka 5 miesiecy i 9 miesiecy. Nie wyobrażam sobie odrabiania lekcji z nimi, bo to trzpioty ? pozdrawiam

  2. U nas nawyk jest ten sam, tylko godziny niestety inne. Wracamy wszyscy razem do domu około 17.00, jemy obiad i wtedy dopiero lekcje 🙁 Często aż do 20.00. Mała niestety nie chce robić ich na świetlicy 🙁

  3. Miedzy samodzielnym odrabianiem lekcji a odrabianiem ich za dziecko jest pare innych form radzenia sobie z tematem. W sytuacji gdy dziecko odplywa myslami jak tylko zobaczy plecy rodzica efektem jest brak pracy domowej. U mnie bez odpoczynku po szkole nie da rady (czemu sie nie dziwie, po 5min. stania podczas przerwy mozna sie niezlej migreny nabawic).

  4. Witam ja też wprowadziłem taki zwyczaj od 1 klasy podstawówki i córka do dziś do niego się stosuje a jest już w 2 gimnazjum. Dzięki temu później ma czas dla siebie.

  5. Podpisuję się pod tym biema rękami. Podpatrzyłam ten patent u znajomej jeszcze jak miałam dzieci w przedszkolu. Ona na pierwszy tydzień września wzięła wtedy urlop, aby nauczyć dziecko, że po powrocie do domu ma zacząć od odrabiania lekcji – dziadkowie byli by za mało zdecydowani w tej sprawie. Pokazała dziadkom że się da i dalej już poszło. Dlatego ja też zaczęłam w ten sposób- nie stać mnie było co prawda na tydzień urlopu tylko na 3 dni, ale zaskoczyło. Dla kolejnych dzieci, było to już naturalne. W zeszłym tygodniu była u mnie mama. Wracam pierwszego dnia z pracy, a moja mama: „Ty, wiesz, że Zuzia wróciła do domu, powiedziała że zupę zje jak odrobi lekce, a teraz napije się tylko wody i od razu siadła do lekcji…” Co miąłam powiedzieć: „To normalne, takie mamy zasady”.
    Owszem, nie zawsze się udaje odrobić wszystko przed treningiem, ale zostaje znacznie mniej. A na potwierdzenie – wracamy wczoraj z długiego weekendu- godzina 19-ta. Ja kąpię maluchy, a starsze dzieci patrzę siedzą nad zeszytami- okazało się, że w drodze wydębiły od kolegów zdjęcia na whatsapie tego co było w piątek i zaczęly odrabiać, choć nie wszystko bylo na dziś….

  6. Cześć Aniu,
    Twój wpis dotyczący obrabiania lekcji tuż po szkole i w świetlicy w naszym domu też króluje 🙂 Nasz pierwszoklasista większość lekcji odrabia na świetlicy. Trudne rzeczy w fomu. Czasami jeszcze próbuje w weekend coś przełożyć na „później” ale coraz bardziej cieszy go wolny czas, ten po odrabianiu. Ma sporo zajęć i na wieczorne myślenie przy lekcjach niema szans, a poza tym lubi się na koniec dnia zrelaksować przy zwykłej zabawie. Już coraz mniej mojej sugestii a więcej jego chęci.
    Zdecydowałam się do Ciebie napisać również z innego powodu. Zdjęcie chłopca zasypiajacego nad książkami. Wypisz wymaluj nasz Skarb. Nie… nie chodzi o spanie przy lekcjach ale o twarz, włosy… Kurczę 1000% kopia naszego dziecka. Skąd Ty wzięłas sobowtóra naszego syna?????? Jota w jotę!!!! Nawet mąż mnie wkręcił, że ktoś opublikował zdjęcie naszego Frania, a ja się prawie złapałam…
    Podsumowując post na 1000000000% o naszym dziecku. ?
    Pozdrawiam
    Ania K.

  7. Mój dzieć w tym roku poszedł do 1 klasy, wiec prace domowe to zupełna nowość. Jakież było moje zdziwienie kiedy od początku po wejściu do domu pędził do biurka, nawet jeść nie chciał. Wyjaśnił mi, że woli mieć to z głowy 🙂 W piątki też, wtedy ma 2 dni wolnego.

  8. Witam. Dla mnie to nic nowego 🙂 Sama tak robiłam, będąc uczennicą, a teraz nauczyłam dzieciaki. Nie zgadzam się z opiniami rodziców twierdzących, że jak dziecko zobaczy plecy mamy czy taty, to odpływa myślami, rozprasza się i dlatego trzeba przy nim siedzieć przy odrabianiu lekcji. Będzie odpływało raz, drugi czy dziesiąty, aż w końcu się nauczy. My, ludzie, generalnie jesteśmy leniwi (ponoć mądrze nazywa się to stosowaniem zasady najmniejszego zużycia energii czy jakoś tak) – jeśli ktoś może nas wyręczyć, to się na to zgadzamy. Zwłaszcza dzieciaki, bo one jeszcze nie obrosły w poczucie winy czy nadmiernej ambicji (co, ja sobie nie poradzę?!). Tylko że, niestety, „pomagając” dzieciakom, robimy im krzywdę. Powodowani dobrymi chęciami wysyłamy im sygnały, że są do niczego i niczego dobrze zrobić nie potrafią (jak ty to napisałaś? tak nie może zostać, to jakieś głupoty; a przecinek gdzie? znowu nie tak, ile razy mam ci powtarzać? dlaczego takie brzydkie liście zebrałeś? a innego koloru kredki nie masz?), że liczą się tylko dobre stopnie (syn przychodzi z czwórką z klasówki, a my od razu pytamy, kto szóstkę dostał i dlaczego tak słabo ci poszło – to, czy dziecko coś umie i czy rozumie temat schodzi na dalszy plan, czasami tak daleki, że nawet go nie widać). Od kilku lat powtarzam różnym mamom i tatom z klas syna i córki, że nie wiem, co było zadane, nie wiem, z czego będzie sprawdzian, nie wiem, jakiego wiersza trzeba się było na jutro nauczyć – to dzieci chodzą do szkoły, nie ja, ja podstawówkę ukończyłam prawie trzydzieści lat temu. A jaką słyszę odpowiedź? „No tak, twoje dzieci to się dobrze uczą, nie musisz ich pilnować, ale moje nie są takie mądre i nie radzą sobie same, jak nie dopilnuję, to od razu jedynkę dostaną”. Moje też czasami dostają, ale nie ma z tego wielkiego halo – trzeba uzupełnić braki i zmierzyć się ze wstydem, że się coś zaniedbało. Za Chiny Ludowe nie potrafię przetłumaczyć, że moje dzieciaki nie różnią się niczym od kolegów i koleżanek, nie są bardziej zdolne czy pilne – po prostu nauczyły się, że szkoła jest sprawą dzieci, a do rodziców można przyjść zawsze po pomoc i nie usłyszy się: „Co, znowu nie wiesz, ile razy mam ci powtarzać? Daj, zrobię to za ciebie, bo znowu tróję dostaniesz, a Marysia piątkę”. Zastanawiam się, co się z nami wszystkimi porobiło. Byliśmy dzieciakami ganiającymi albo bez dozoru, albo minimalnie kontrolowanymi, a swoim dzieciom fundujemy nieustanny stres związany ze szkołą. Czy te szóstki są aż tak ważne? I dla kogo? Bo odnoszę wrażenie, że dla nas, nie dla dzieci.

  9. Rady ok, tyle, że uważam iż sama idea dawania dziecku pracy domowej po niemal całym dniu w szkole jest porąbanym pomysłem.

  10. Idea fajna, godna pochwały, co jednak w sytuacji, gdy lekcje kończą się o 16 (urok popołudniowych zmian), a treningi zaczynają się o 17? Pojawia się dylemat – próbować ogarnąć jeszcze coś wieczorem, czy zostawić dziecko rano same z lekcjami? Uważam, że w pierwszych klasach podstawówki rodzic powienn być dostępny, gdy dziecko odrabia lekcje. Często sami nauczyciele tego wprost żądają. Niestety nasz system edukacyjny nie wspiera dzieci ani rodziców. ..

  11. Osobiście uważam, że metoda dobra. Nie wiem czy działająca na każde dziecko, choć z reguły dzieci bardzo szybko łapią nowe sytuacje. W sensie takim, że jeśli od początku pokaże się że wracając ze szkoły odrabia się lekcje to powinno to wejść w nawyk. Ja byłam przerażona jak widziałam u kuzynki odrabianie lekcji jej drugoklasistki. Ona pisze – mama dyktuje. Jedno zadanie młoda zrobiła sama, bo mamy nie było w pobliżu a ja kazałam jej 3 razy przeczytać zadanie. Do tego codziennie mama pakowała plecak i rozpakowywała łącznie z otwieraniem książek. Teraz przyszła 3 klasa i młoda nagle zdziwiona, że ma wszystko sama robić. Pojawił się wielki bunt, ale już powoli ogarniają samodzielność. A mówiłam od początku 'ucz ją samodzielności, niech odrabia sama lekcje i sama myśli’ to w odpowiedzi usłyszałam 'ale ona to umie, bo nauczycielka mówi że w szkole bez problemu rozwiązuje zadania’. Poszła raz z nieprzepakowanym plecakiem i nieprzygotowana i się nauczyła. Jaki z tego wniosek? Dziecko zauważyło, że w domu może to zrobić mama, więc po co samemu się męczyć. Trzeba dać dziecku zrozumieć, że nie dla nas się uczą i nie dla nas są te oceny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.