DZIECKO I ŚWIĘTA PO ROZWODZIE RODZICÓW

24 grudnia 1987 roku. Pierwsze Święta po rozwodzie rodziców. Tego dnia dowiedziałam się, że święty Mikołaj nie istnieje. Tamte Święta też mogłyby dla mnie nie istnieć. To najgorsze i najsmutniejsze święta w moim siedmioletnim życiu. Dziś wiem, że również najsmutniejsze w trzydziestosiedmioletnim.

Tata niedawno się wyprowadził, a mój mały świat runął jak domek z kart. Nie rozumiem, nie pojmuję, wciąż pytam, dlaczego?

Jedziemy z mamą do babci. Babcia też jest po rozwodzie. Siedzimy we trzy. Trzy pokolenia. Trzy smutne kobiety. Mama rzuca pod choinkę jakieś niepodpisane paczki. Skąd mamy wiedzieć dla kogo one są? – pytam. Ja wiem, mówi mama. Mikołaj mi powiedział.

Wiem, że to nieprawda. Nie ma żadnego Świętego Mikołaja. Jest mi jeszcze smutniej. Chcę do domu. Do taty.

Dlaczego mi to zrobiliście? Pytam w myślach. Przecież nie wiem, dlaczego. Nikt ze mną nie rozmawia. Nic nie próbuje wyjaśnić. W końcu jestem dzieckiem i muszę się po prostu dostosować. Dziecku nie trzeba się tłumaczyć. To są sprawy dorosłych. I tak nie zrozumie.

Od kiedy mam swoją rodzinę każde Święta to magia. Przystrojony dom, śmiejące się dzieci, radość, miłość, rodzina, pyszności na stole. Już od 5 grudnia włączamy świąteczne piosenki, planujemy wspólne, wigilijne gotowanie. Wszyscy zjeżdżają się do nas na Święta. Razem. Nieważne, ile mamy pieniędzy. Były i takie Święta, kiedy zabrakło nam gazu, bo nie mieliśmy pieniędzy na opłacenie rachunków, siedzieliśmy wszyscy przy kominku i mimo wszystko czuliśmy się szczęśliwi.

Ten świąteczny czas jest dla mnie bardzo ważny. Chcę, żeby moje dzieci miały inne wspomnienia niż ja, jako dorośli ludzie. Mam głęboką nadzieję, że nasza rodzina przetrwa wszystkie burze i zakręty, i że kiedyś spotkamy się przy wspólnym stole z synami, synowymi, wnukami i będziemy razem świętować ten najpiękniejszy czas w roku.

Nigdy jednak nie zapomnę o tej siedmioletniej, zagubionej Ani, o tej smutnej dziewczynce, którą przerosła rzeczywistość, i która za szybko musiała dorosnąć.

Jeśli jesteście w podobnej sytuacji – rozwodzicie się lub już się rozwiedliście i jest jakakolwiek możliwość na zawieszenie broni, pomyślcie, proszę Was, o dzieciach. Nie chodzi o to, by udawać, siadać razem przy stole i dawać dziecku złudne nadzieje na połączenie rodziny. Chodzi przede wszystkim o to, by z dzieckiem rozmawiać, bo tylko to przywróci mu poczucie bezpieczeństwa. Unikanie tematu sprawia, że dziecko czuje się zagubione, winne, nieszczęśliwe i zagrożone.

Spróbujcie odłożyć na bok żal, złość, rozczarowanie. Wiem, że nie zawsze się da. Są takie sytuacje, w których choćbyśmy bardzo chcieli, niewiele da się zmienić. Chodzi o to, by oszczędzić dzieciom jak najwięcej stresu i bólu.

A my, którzy mamy pełne rodziny, doceńmy ten czas, przyłóżmy się do tej świątecznej atmosfery. Niech serca topnieją. Narysujmy dzieciom piękne wspomnienia na czas, gdy nas już nie będzie.

 Ania Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

 

 

7 komentarzy

  1. Dobrze napisane. Ja rozwiodłam się w styczniu tego roku, mamy dwoje dzieci 7 i 9 lat. Niestety to ja musiałam się wyprowadzić z domu byłego męża, bo sobie mnie nie życzył. Była w tamtym domu przemoc psychiczna, ekonomiczna i początki fizycznej, ale uciekłam wraz z dziećmi. W sądzie – mimo ciężkich przeżyć swoich i dzieci bo na wszystko patrzyły i słyszały) chciałam, żeby tatuś widywał dzieci jak najczęściej – niestety on stwierdził, że wystarczy mu JEDEN weekend w miesiącu i co drugie pełne święta z samymi dziećmi i 2 tygodnie wakacji – no i jak chce zbudować dobrą więż z dzieciakami, no jak? Mimo moich zachęt nawet „przypadkowo” poza wyznaczonym czasem nie przyjedzie zabrać dzieci chociaż na spacer, trudno. Dzieciom tłumaczyłam już od momentu kiedy wiedziałam że się rozstaniemy i ja będę musiała odejść, że zamieszkamy we trójkę w sąsiedniej miejscowości, w wynajętym mieszkaniu, pójdą do nowej szkoły i już mama z tatą nie będą się kłócić, bo będą mieszkali osobno. Było trudno, były łzy, mówiłam dzieciom, że zawsze jak tylko będą chciały to mogę ich zawieżć do taty, do ich drugiego domu. Nigdy nie powiedziałam dzieciom, że ich tata jest złym człowiekiem, tylko, że bardzo ich kocha, że może nie zawsze sobie ze wszystkim da radę, ale stara się być dla nich najlepszym tatą na świecie. Ja od byłego męża wymagam, żeby był dla dzieci najlepszym i kochającym tatą i ich szanował – żeby złości na mnie nie przenosił na dzieci – może w końcu dorośnie do roli ojca.

    1. Aniu u mnie też przemoc psychiczna, ekonomiczna, groźby karalne i też muszę się wynieść z dwójką dzieci 6 i 7 lat

    2. Pamiętaj, ze to co teraz robisz pozwoli Ci zasnąć z czystym sumieniem. Ja jestem w związku z facetem z dzieckiem i jego ex żona robi wszystko pod górkę, nastawia dziecko, wiele wiele złych rzeczy. Byłabym przeszczęśliwa gdyby jego była miała takie podejście jak Ty! Życzę powodzenia w życiu i wszystkiego co najlepsze.

  2. Pięknie napisane…Doceniajmy ten czas…
    Ja również miałam 7 lat kiedy odbyły się pierwsze święta bez ojca. Z tym, że w moim przypadku były one pierwszymi świętami bez przemocy i alkoholu. Z biegiem czasu jednak wybaczyłam. Przecież właśnie na tym polega życie, aby potrafić wybaczyć za błędy przeszłości. Po 14 latach niewidzenia się i nieutrzymywania kontaktu postanowiłam zaprosić go na swój ślub – popłakał się ze szczęścia, a pół roku po ślubie zginął w wypadku. Przynajmniej zapamiętałam go uśmiechniętego, a nie tak jak zawsze – agresywnego, pod wpływem alkoholu.
    Jednakże najgorsze święta w moim życiu dopiero przede mną. Trzy tygodnie temu urodziłam moją córeczkę, z którą nie zdążyłam się nawet przywitać, nie mówiąc o pożegnaniu. Odeszła jeszcze przed narodzeniem. Z mężem chcieliśmy dać jej tyle miłości…ciepły dom i opiekę. Tak to jest, kiedy pochodzi się z rozbitej rodziny – chcemy dać naszym dzieciom to, czego my sami nie mieliśmy. Mi nie było to jednak dane. Każdego dnia płaczę. To miały być magiczne święta, pierwsze we trójkę, a teraz jedyne co mi pozostało to odwiedzać grób i zapalać świeczkę dla mojego aniołka.

  3. aż się popłakałam, to będą pierwsze święta moje i dzieci bez męża… ja już jakoś się otrzepałam mimo że nie minął nawet rok od rozstania, a maż wyprowadził się niecały miesiąc temu. Dzieci wiedzą co się stało, ja chciałam delikatniej tato walnął prosto z postu „nie kocham waszej mamy, kocham moją koleżankę”. Kurka załamał im się świat, przez kilka miesięcy chłopcy nie mogli się pozbierać dopiero niedawno odzyskali tą radość dziecięcą choć są chwile kiedy zwieszają nosy na kwintę bo tak…. Rok temu o tej porze już w domu czuło się święta, robiliśmy ozdoby, dekorowaliśmy dom teraz jakoś całej naszej trójce idzie nam to wolniej i bez takich fajerwerów jak rok temu. Chłopcy nie wyobrażają sobie świąt nigdzie indziej jak w domu moich rodziców, rok temu planowali że zrobimy wigilię dla Wszystkich u nas ale wyszło jak wyszło i muszę zrobić wszystko by to nie był smutny czas. Ma być wesoło, ciepło i rodzinnie. Stanę na głowie by tak było 😉 bo dla moich dzieci zrobię Wszystko ale serce mi krwawi na myśl że za rok ten dzień będą musieli spędzić z ojcem, jego ***** i babką której nigdy nie interesowały wnuki 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.