KARMIENIE PIERSIĄ TO CZĘSTO KREW, POT I ŁZY

Miałam na ten temat nie pisać, nie w tym kontekście, ale nie daje mi to spokoju. Zdaję sobie sprawę, że poniższy wpis będzie kontrowersyjny, a dyskusje pod nim burzliwe.

Jestem mamą trzech synów. Dziś mija 7 lat od dnia, w którym podjęłam jedną z najtrudniejszych macierzyńskich decyzji. Odstawiłam od piersi dwumiesięczne dziecko. Nieistotne są dzisiaj powody tej decyzji.

Dlaczego nieistotne? – zapytacie. Może były błahe, może poważne, ale nie po to piszę ten tekst, żeby się usprawiedliwiać czy rozgrzeszać. Dlatego.

Piszę go po to, żeby powiedzieć głośno, że „mleczna droga” to często nie kraina mlekiem i miodem płynąca, tylko krew, pot i łzy.

Piszę dlatego, że najczęściej bardzo pozytywnie o karmieniu piersią wypowiadają się mamy, które albo już skończyły karmić, albo karmią już bardzo długo.

Ja naprawdę ogromnie się cieszę, że coraz więcej kobiet ma możliwość karmić swoje pociechy do 2 roku życia i dłużej.

Nie ulega żadnej wątpliwości, że mleko matki jest absolutnie niezastąpione, najlepsze, nie do podrobienia, najzdrowsze i najważniejsze.

Tylko jakimś cudem nie mówi się o tym, że to nie jest takie proste. Karmienia piersią trzeba się nauczyć. Mam, które po porodzie przystawiają dzieci do piersi i bez żadnych problemów po prostu karmią jest niewiele.

Większość przechodzi przez: brak pokarmu w pierwszych dobach, poranione, ponadrywane brodawki, wklęsłe brodawki, zbyt duże brodawki, nawały pokarmu, zastoje, zapalenia i ropnie piersi, kryzysy laktacyjne, kolki, alergie, diety eliminacyjne, frustracje, problemy w związku, depresje, choroby. I tym się nie mówi. Albo mówi za mało.

Są poradnie, jest wsparcie, doradcy i tak dalej – powiecie. Tylko jest jeden problem. Masa kobiet nie ma do nich dostępu z różnych względów. Nawet nie wie, że może takie wsparcie uzyskać!  A ich matki, babki, ciotki są pokoleniem, w którym wszystkie matki karmiły mlekiem w proszku i nie wiedzą, jak pomóc karmiącej, która ma problemy.

Przez to, że tak mało mówi się i pisze o tych trudnościach, traktuje się je jak coś wstydliwego, jak tabu, jak porażkę, matki rezygnują z karmienia. Nie wiedzą, gdzie szukać pomocy. Boją się jej szukać!

Ja nie boję się powiedzieć, że być może poddałam się wtedy za szybko. I choć szukałam pomocy i w poradni laktacyjnej i u pediatrów, doradzono mi przerwać karmienie.

Z pespektywy czasu nie mam z tym żadnego problemu, ale wtedy czułam się okropnie. Jak wyrodna matka, która nie dała rady. Za mało się starała.

Gówno prawda. Teraz wiem, że na tamten moment zrobiłam wszystko co mogłam, co było w moim zasięgu. Dziś wiem więcej i dzięki temu trzecie dziecko karmiłam prawie do roku.

Kobiety moje, karmienie piersią to nie jest żaden heroizm! Nie należy postrzegać matki karmiącej jak bohaterki. Ani potępiać matki, której się nie udało karmić piersią. Na bohaterstwo mamy składa się masa wyrzeczeń, poświęcenia i trudu, ale oceniać matkę mają prawo tylko dzieci.

Nie mówmy, że karmienie piersią jest proste, naturalne i samoistne.

W większości przypadków to nieprawda. Są oczywiście kobiety, którym samo przychodzi i trwa bez przeszkód, ale to nie czyni z nich nadludzi. Ani nie uprawnia do osądzania.

Podobnie jak nie czyni podludzi z kobiet, którym nie przychodzi i nie chce trwać.

Wszystkim mamom życzę jak najwięcej wsparcia i zrozumienia, zarówno w kwestii laktacji, jak i każdej innej. Bardzo zachęcam wszystkie mamy, które mają kłopoty z karmieniem piersią do konsultacji ze specjalistą – certyfikowanym doradcą laktacyjnym.

Listę doradców z podziałem na województwa znajdziecie na stronie http://laktacja.org.pl/konsultanci-ibclc-oraz-doradcy-cdl/

Wszystkie mamy, którym się udało, proszę o wsparcie dla innych mam, szczególnie tych, które doświadczyły lub doświadczają trudności w karmieniu piersią. Pamiętajcie, że ocenianie, osądzanie, krytykowanie i wywyższanie się nie jest formą pomocy.

Nie bójmy się mówić o ty, że karmienie, choć piękne, nie jest proste. I czasem okupione łzami, cierpieniem i prywatnymi dramatami.

Osobiście doświadczyłam ogromu trudności, nie zawsze podołałam, dałam z siebie tyle, ile mogłam dać. W tamtej chwili.

Dałam życie, daję bezwarunkową miłość, daję siebie.

Mleka dałam tyle, ile mogłam dać.

 Anna Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

 

 

 

110 komentarzy

  1. Sama prawda… początki były katorgą, płacz, krzyk, po ciężkim porodzie miałam dość. Szczerze tego nie nawidziłam, wytrwałam, ból przeminął, karmię już 8 miesięcy, ale doszłam do momentu, w którym znów mam dość. Żadna kobieta nie powinna oceniać drugiej, jedyne co możemy sobie dać to wsparcie i wzajemne zrozumienie. Ważna jest miłość i bliskość, a nie to jak karmimy nasze dzieci i tego się trzymajmy 🙂

  2. Dziękuję za ten wpis. Zgadzam się z każdym Pani słowem. Sama jestem mama 2 miesięcznej Gabrysi którą karmię piersią z czego ogromnie się cieszę ale tak jak Pani pisze nie jest i nie było łatwe. Wiele trzeba było przetrwać aby utrzymać lektację i właściwy jej poziom. Wiem że jeszcze wiele dołków przede mną ale mam nadzieję że uda się karmić chociaż do roku. Pierwsza córkę 6 lat temu karmiła mm bo tak jak Pani pisze nie miałam doświadczenia i odpowiedniego wsparcia, doszły do tego problemu zdrowotne i niestety choć bardzo chcialam to się nie udało przez co miałam ogrąmna depresję głównie z powodu tej nagonki na KP. Niestety natura naturą ale nie kazda rodzi i karmi bez problemu. Dzięki raz jeszcze za bardzo mądre słowa. Pozdrawiam Marta Galas

    1. I zgadzam się i nie do końca z tym wpisem. 2 miesiące to za krótko, by stwierdzić czy to jest łatwe czy nie. Zgadzam się, że za mało się mówi, że to nie jest łatwe. Że będzie bolało, że może być krew. Gdyby się o tym mówiło, to już samo to byłoby wsparciem. Jak opowiadam dziewczynom, które jeszcze nie mają dzieci, że to jest trudne i nie takie naturalne jak się mówi, o patrzą na mnie jak na kosmitę. A powinny o tym wiedzieć, od matek, ciotek, koleżanek. Powinnyśmy o tym mówić otwarcie po prostu.
      Ja mam dwoje dzieci – 7 i 5 lat. Pierwsze dziecko karmiłam 15 miesięcy. Karmiłabym dłużej, ale otoczenie na mnie siadło, że ile można wyluzuj kobieto. Potem żałowałam, bo uwielbiałam to. Jak zaszłam w drugą ciążę, to jedną z pierwszych myśli byłą” super jeszcze raz będą mogła karmić piersią”.
      Ale początki karmienia syna (pierwszego dziecka) to było jedno wielkie rozczarowanie. Nie chciał łapać, jak już złapał, to zasypiał etc. Po około 1,5 miesiąca zaczął płakać a piersi nie łapał i myślałam że z głodu. W końcu pojechałam do sklepu kupiłam mm, zrobiłam i dałam mężowi, żeby dał mu. Młody złapał wypił i zasnął. A ja z rozpaczy wyłam w kuchni, że co ze mnie za matka. Ale popłakałam i się ogarnęłam. Taki mam charakter zawzięty. I więcej mm nie dostał, dopiero jak miał tak z 7-8 miesięcy. Potem jak miał około 2,5 miesiąca, to przestało mu wystarczać to co miałam w piersiach i strasznie się złościł (mając pierś w buzi), ciągnął szarpał. Nadwyrężył mi jakieś mięśnie pod lewą pachą – bolało bardzo długo. Jestem pewna, że 80% znanych mi kobiet poddałaby się na tym etapie. A jednak przetrwałam. Nie 3 dni, jak piszą poradnik, że 3 dni i pokarmu przybędzie. Rzecz trwała ze 3 tygodnie co najmniej. Pociechą było, że jak już się naszarpał, to szedł spać na 3 godziny, co dawało mi pewność, że jednak się najadł. Przetrwaliśmy ten kryzys i jak pisałam do 15 miesiąca karmiliśmy się z powodzeniem. Opowiadam to każdemu, bo naprawdę czasem brakuje tej determinacji, i zazwyczaj, albo zawsze nawet, trwa to dłużej niż piszą w książkach, ale ostatecznie to jest przyjemne i wygodne i daje dużo frajdy.

      1. Zgadzam się z Panią. Żeby karmić piersią trzeba bardzo dużo determinacji, cierpliwości i samozaparcia. Ja również lubię karmić syna (już dwa lata), a moja droga mleczna też usłana różami nie była. Po cesarce pokarmu nie miałam, synek też nie za bardzo potrafił złapać moje płaskie brodawki. Urodził się z rozszczepem wargi co mu dodatkowo utrudniało. O bólu, poranionych brodawkach i laktatorze nie wspomnę. W trzeciej dobie po porodzie udało się przystawić synka, mleko jakoś się pojawiło. Po powrocie do domu zaczęły się odwiedziny a wraz z nimi infekcje i grypy (również żołądkowe), które ja osłabiona po porodzie łapałam natychmiastowo. Były braki pokarmu, bolesne zastoje, asymetria piersi. Był również płacz, bóle brzuszka, kolki, ogólne problemy brzuszkowe synusia. Diagnoza: alergia pokarmowa. Więc były trzy dni kiedy jadłam tylko ryż na wodzie i woda popijałam. Mozolne poszukiwanie alergenu. Szpital, badania, itd. Ostatecznie zdecydowałam się na rygorystyczna dietę i karmienie piersią chociaż wyglądałam jak chodzący szkielet. Nie żałuję tej decyzji, bo wszystko przetrwalismy i jest super. Więź niesamowita. Podziwiam wszystkie mamy karmiące piersią, bo to trudna droga, ale tez nie potępiam w żadnym wypadku i rozumiem mamy nie karmiące piersią z różnych powodów. Pozdrawiam serdecznie!

  3. Bardzo mądry tekst, popieram takie podejście, stanowisko. Karmienie to ciężki kawałek chleba. Sama karmiłam syna tylko (Aż! ) 3 miesiące, było to strasznie trudne doświadczenie, okroszone bólem i morzem łez, bezsilnością po przebytym porodzie. Pokarmu co prawda brakło samo, lecz bardzo się z tego cieszyłam. Drugie dziecko na pewno nie będzie karmione dłużej, niż pierwsze.

  4. Dobrze że poruszasz ten temat. Ja też nie byłam świadoma tego, że karmienie piersią jest tak trudne myślałam że to przychodzi samo i nie będzie żadnych problemów. Karmię od 4 miesięcy. Ale ile przeszłam to moje – do tej pory trudno mi uwierzyć że przetrwała początki i się nie poddalam. Teraz walczymy z alergią i zastojami ale to już jest pikus w porównaniu z początkami. Ważne jest wsparcie ja takie miałam i to pomogło przetrwać początki i mimo morza łez udało się ? pozdrawiam

  5. Wklęsłe brodawki, pierwsze dziecko, tygodnie formowania, każde karmienie jak cięcie żyletkami. Wycie w poduszkę/ramię męża i wiele momentów zwątpienia. Nigdy nie będę osądzać żadnej kobiety ani jej decyzji dotyczącej karmienia. To że ja wytrwałam i nie zrezygnowałam to wypadkowa wielu czynników. Gdyby któregoś z nich zabrakło…
    Paradoksalnie przełomem była rozmowa z moją teściową. Opowiedziała mi jaki ból sprawiało jej karmienie, jakie ona miała z tym problemy. Czasem wystarczy podzielenie się z kimś problemem, uświadomienie sobie, że nie jesteśmy odchyłem od normy. Że inne babki też mają podobne doświadczenia. I że sobie radzą. Tak albo inaczej. Że odstawienie od piersi to nie porażka. To decyzja. Decyzja, która de facto należy do nas.

  6. Z męskiego punktu widzenia… jako świeżo upieczony ojciec, zostałem poddany praniu mózgu w szpitalu. Położne mówiły – jedź szukaj takiej nakładki, a to po tamto, a to tu pomóż, bo karmienie mlekiem matki jest bardzo ważne. No dobra – ale dziecko się nakręca, bo nie umie (problem z wędzidełkiem) albo partnerka ma lekko zarysowany sutek (po prostu za mały) i bejbe ma problem ze złapaniem.

    Nakręcanie, że karmienie modyfikowanym mlekiem, jest złe – to dość szkodliwe. Ja motałem się jak opętany, bo w szpitalu „a weź pan to kup, to załatw” a dziecko nie potrafi się najeść, bo nie i już. Po miesiącu takiej przeprawy – przeszliśmy na modyfikowane – to poradziła mi szczęśliwa prababcia, bo „po co się męczyć i wnerwiać dziecko”… I co? Mamy zadowoloną dzidzię 🙂

    PS: nie wiem, czy to problem „naszego” szpitala ale generalnie zauważyłem „syndrom przedobrzenia i nadmiaru” – każdy gada co innego, porady są skrajnie różne (słynna dieta kobiety w ciąży i po porodzie – WTF?) a ty człowieku bądź mądry, i pisz wiersze.

    Prawda leży tam, gdzie się przewróciła. Najczęściej na środku.

    1. Nie wierze jakbym sluchala wlasnej opowiesci 😀
      Biedny mąż jezdzil co chwila do apteki miliony nakladek, bo co polozna to inny rozmiar inna firma, miliony masci , laktator no i miliony wydanych monet na to wssystko. A i tak na nic. Po miesiacu meki – bo tak to wlansie okreslam meka moja i mojego dziecka – odpuscilismy i jest super. Syn szczesliwy i mama szczesliwa !
      Nic na sile 🙂
      Pozdrawiamy !

  7. Wypowiem się jako pierwsza pod tym wpisem. Ja nigdy nie krytykowałam matek które rezygnowały z karmienia piersią. Sama przeszłam gehennę z karmieniem, cesarskie cięcie, tylko odrobin siary, mały nie przycierał na wadze, żółtaczka po porodowa bo mało pił, obolałe i krwawiące brodawki, serie przystawiania po 2 godziny. Wiele jeszcze bym mogła wymienić tylko po co? W końcu decyzja o dokarmianiu po 20-30 ml MM, ale nie zrezygnowałam z piersi. Mały rośnie jak na drożdżach i nadal nie może rozstać się z cycem. Walczyłam bardzo o to by karmić. Może nie do końca w 100% się mi udało, ale jednak. Bardzo dużo zawdzięczam kochanemu mężowi który wspierał mnie jak tylko mógł w tych ciężkich chwilach. Młody ma 9 miesięcy i cyca kiedy mam czas, a on ochotę. I patrzy na mnie tymi błękitnymi oczyskami, tuląc się do piersi i co chwila uśmiecha się z cycem w buzi. Jeśli tylko chcesz to możesz. Ale cena jest bardzo wysoka 🙂

    1. Zgadzam się w 100 %. U nas jeszcze był pobyt w szpitalu w związku z zoltaczka i spadkiem masy ciała. A później doszła alergia. Ale dzielnie walczyłysmy i córka ssala pierś ponad 2 lata ?

  8. Dziękuję Ci bardzo Aniu za ten tekst. Za mało się mówi o trudnościach z kamieniem piersią. W czasie ciąży każdy pyta czy bedziesz karmiła piersią i przedstawia się to jako coś prostego i łatwego. Już wtedy powinno się uprzedzic przyszłą mamę, ze karmienia trzeba się nauczyć i w razie problemu wskazać specjalistę. Choć niestety ja zawiodłam się bardzo na pani z poradni laktacyjnej, ktora wmawiala, ze wszystko robię dobrze przy pierwszym dziecku, a ono dalej było głodne. Przy drugim dziecku uparcie prosiłam o pomoc na sali poporodowej. ,,proszę przystawiać tak jak pani pokazywalam” uslyszalam w odpowiedzi…bardzo mi zalezalo, by karmic piersią a znów się nie udało i wciąż mnie to boli…

  9. Nie jeśli tylko chcesz. Czasem chcesz mocno, do bólu, dajesz z siebie wszystko i jeszcze trochę o nie możesz. Chcieć to nie zawsze znaczy móc.

  10. Karmienie piersią gdybym tylko wiedziała co przejdę to pewnie świadomie bym zrezygnowała może lepiej, że nie wiedziałam na co się pisze…Urodziłam niecałe 6 miesięcy temu przez CC od początku były problemy z przystawieniem do piersi, przeszłam chyba wszystko za mała brodawki, dziecko nie potrafiło chwycić, zastój hormonalne brak uwalniania się oksytocyny, nawaly, zastoje, nakładki, poranione piersi do krwi. Dziecko, które początkowo nie przebiegało na wadze w zasadzie do dzisiaj zastanawiam się jak ja to przetrwałam…Widziałam tylko uśmiechnięte mamy i bobasy przy piersi A ja płakałam jak już nadchodzila pora karmienia co jest że mną nie tak… dopiero dwie wizyty z doradcą laktacyjnym pomogły trochę to unormować i chyba tylko dzieli temu wciąż karmię. Chciałabym drogie mamy poruszyć jednak trochę inny temat w tej chwili moje prawie 6 miesięczne dziecko chce tylko cycusia i znowu problem nie mogę się praktycznie ruszyć nigdzie. Mała nie akceptuje butelek przeszłam już chyba wszystkie smoczki dostępne na rynku, kubeczki niekapki , zamrażarka pełna mojego pokarmu a ja nie mogę nakarmić własnego dziecka wyjsc nigdzie na dużej niż 3 godziny i znowu frustracja tym razem, że nie chce butelki. Ma ktoś też taki problem?

    1. przybijam piątkę, mam 6-cio miesięczną cycoholiczkę, która reaguje odruchem wymiotnym na smoczki (albo ostatnio szykuje się na ząbek bo sobie je gryzła), a ze smoczkiem od butelki nie wie o co chodzi.
      Przy pierworodnym miałam mega plany co do kp i wyszedł wcześniak, który nie radził sobie z szybko wypływającym pokarmem, do tego przeszkadzało zbyt krótkie wędzidełko (czego dowiedziałam się niedawno), a jego przycięcie było zbyt późno dokonane. Karmiłam moim odciąganym mlekiem butelką 7 miesięcy. Potem był problem, bo młodemu nie bardzo smakowały mm… Do tej pory nie pogodziłam się z tym, że się kp nie udało. Dałam się zagadać w szpitalu. Bo dziecko musi szybko przybrać na wadzę i po co się przejmuję, i tak większość wcześniaków ląduje na butelce -.- Nie otrzymałam należytej pomocy i wsparcia.
      Przy córci wiedziałam, że jak nie uda się z kp to nie będę miała tyle zaparcia by odciągać swoje mleko. Na szczęście mimo, że też wcześniak była na tyle silna, że załapała praktycznie od razu. Oczywiście było w szpitalu, że musi przybierać na wadze i jakoś nikt nie wierzył, że na piersi się naje, zatem moje mleko było podawane butelką – co najlepiej nam nie szło. W domu odrzuciłam butelkę, zaparłam się i udało się (nie jakoś mega różowo to przebiegało, ale przybiera na wadzę i to aż nadto xd). A teraz narzekam, że przyklejona do cyca jest xd

      Ponoć cycoholiki tak często mają i z czasem nauczą się pić normalnie z kubka, a smoczkowate twory się nie przyjmą. Powodzenia życzę mimo tego (sobie też :P), wyjście z domu samej jest potrzebne żeby nie zwariować.

      1. Hej zapytam jeszcze jak radzisz sobie z piciem? Moja za chwilę skończy pół roku i od paru dni podaje jej słoiczki na wypróbowanie oczywiście większość laduje na mnie? ale dziś przelamała się i posmakowala jabłuszko. Niepokoi mnie jednak jak mam jej podać wodę czy jakaś herbatkę, bo butelkę jak widzi ta potrafi nią tak rzucić, że leci na pół pokoju… Tłumaczę tam jest woda… nic nie skutkuje w desperacji zaczęłam podawać jej strzkawka wodę i widzę, że jest ok ale na dłuższą metę to nie rozwiązanie…

        1. Juz raczej nie zmienisz przyzwyczajeń… ale za moment przecież zaczniesz włączać stałe pokarmy i problem sie skończy. Można dać wodę łyżeczka po jedzeniu i niekoniecznie musi popić cycorkiem. Moja dwulatka nie napiła sie z butelki w życiu… na niekapek troche za wcześnie jeszcze.

          1. Spróbuj doidy cup. Choć moja dwulatka (teraz 2 lata i 2 mies) od kilku miesięcy pije normalnie ze szklanki i to jej się najbardziej podoba 😉

        2. Ja podawałam na początku wodę łyżeczką. Mała nie chciała pić wody z butelki. Łyżeczka to był strzał w dziesiątkę. Bardzo szybko przeszła na picie z normalnego kubeczka. Niestety do drugiego roku życia nie potrafiła ogarnąć niekapka. Teraz ma 2,5 i pięknie pije sama. Właśnie próbuję ją nauczyć pić przez słomkę ale kiepsko nam idzie.

    2. U mnie to.samo. Młody ma juz 13 miesięcy i nadal na piersi. Od 6 miesiąca je już ładnie pokarmy przygotowywane przeze mnie. Słoiki odpadają. Butelka z.mm też. Co.gorsza od 7 miesiąca miałam dosyć wstawiania do Młodego i wylądował z nami w łóżku. Teraz noce spędza na cycu. Karmienie piersią prze pierwsze 2 mc to był koszmar. Udało się przetrwałam ale.teraz nie.wiem jak odstawić. Żałuję, że nie zdecydowałam się na to wcześniej…

      1. Hej zapytam jeszcze jak radzisz sobie z piciem? Moja za chwilę skończy pół roku i od paru dni podaje jej słoiczki na wypróbowanie oczywiście większość laduje na mnie? ale dziś przelamała się i posmakowala jabłuszko. Niepokoi mnie jednak jak mam jej podać wodę czy jakaś herbatkę, bo butelkę jak widzi ta potrafi nią tak rzucić, że leci na pół pokoju… Tłumaczę tam jest woda… nic nie skutkuje w desperacji zaczęłam podawać jej strzkawka wodę i widzę, że jest ok ale na dłuższą metę to nie rozwiązanie…

    3. Moje Maluchy akurat butelkę zaakceptowały, ale moja kolezanka miala podobny problem. Sprobowala karmic lyzeczka. Udalo sie. Pewnie i tak bedzie Pani zaraz rozszerzac diete, wiec wejda w ruch kaszki i musy jedzone lyzeczka. Kolezanka w nie podawala czystego mleka, tylko lekko zageszczala je roznymi kaszkami(zeby po prostu latwiej bylo podac), ale mysle, ze z czystym tez mozna by sprobowac. Powodzonka!

    4. Z drugim dzieckiem walczyłam długo o karmienie piersią. Syn urodził się przez cesarskie cięcie i od razu trafił na neonatologię. Ja na początku nie mogłam się ruszyć więc był dokarmiany mm. Przystawialam go do piersi cały czas ale położne i tak go dokarmialy bo twierdzili że się nie najada… potem po 4 dniach przenieśli go do innego szpitala a ja razem z nim. i wtedy się dopiero zaczęło. wisiał na cycu cały czas plus wieczorami trochę płakał bo chyba było mu mało mleka ale tydzień minął i rozkręcil mi tak laktacji że do dziś nie muszę mlekiem innym go dokarmiac. Teraz ma prawie 8 miesięcy i najchętniej tylko cyca by jadł. Trochę kaszek, zupek i deserów udaje mi się przemycic ale i tak najważniejszy jest cyc. a wody ani nic innego nie chce pić chyba że łyżeczką. Żadnych skoczków do buzi nie weźmie.

    5. Witam ja mam taki sam próbkę tyle że moja córeczka ma już 11 miesięcy i nie mogę jej odstawić bo nie akceptuję żadnej butelki ani kubeczkow mleczko tylko z piersi A ja niedługo muszę wrócić do pracy i przeraża mnie to jak ja mam zostawić i szukam cały czas jakiegoś sposobu i nic chętnie wymienie się doświadczeniami jak się innym mamom udało

    6. Miałam taki sam problem. Karmienie piersią odbywało się bez problemu ale żadna butelka nie wchodziła w grę. Dziadek jednak wpadł na genialny pomysł by dziecko nauczyć pić normalnie z kubka tak jak pijemy my dorośli. I od 4 miesiąca synek pił z kubka. Może to byłoby jakieś rozwiązanie problemu?

  11. U nas podobnie. Co prawda jesteśmy już na etapie rozszerzania diety (Mały ma 7,5 mca), ale do butelek podchodzi, delikatnie mówiąc, niechętnie. Smoczki od początku tylko go wnerwialy. I tak, najdłużej wyszłam na 2 godziny, po czym w domu zastalam zestresowanego syna i męża plus rozlane mleko. Dobrze, że zjadł chociaż owoce. Bobas nawet z nami śpi. W razie co pisz na maila kielkowska.ka@gmail.com
    Pozdrawiam

  12. Zgadzam się mam dwójkę dzieci i żadnego nie karmią piersią. Nikt nie mówi też o t99ym że przy bardzo dużych piersiach tak jak u mnie, karmienie piersią jest jeszcze trudniejsze a w wbrew pozorom mleka niewiele. Przy drugiej córce bardzo się nastawilam na karmienie piersią i od początku (bo już na porodówce) sygnalizowalam że miałam z tym problemu przy pierwszym dziecku. Niestety mimo moich starań po dwóch dniach zaczęły się problemy z karmieniem do tego mała miała żółtaczke i leżała na specjalnych lampach i nie mogłam jej brać nawet do karmienia a w tej pozycji przy tak dużych piersiach fizycznie nie byłam wstanie jej nakarmić. Do tego pielęgniarka laktacyjne potraktowała mnie z góry widząc że proszę chociaż na noc o porcje mm. Po zakupieniu lakatatora trochę się poprawiło ale i tak ten 5dniowy pobyt w szpitalu przeplakalam z bezsilności. Dziękuje za wspaniałą pediatre która wspierała a nie krytykowała. Niestety w domu życie pokazało że nie będzie łatwo. Malutka jadła 40 minut swoją porcje mleka a ja kolejne 45 minut ściągalam niewielka porcje mleka więc co któres karmienie dokarmialam mm a należy ściągać mleko co 2 godziny. A gdzie czas na sen na obowiązki domowe, obiady itp, a do tego starsza córka która też wymagala uwagi. Miałam nadzieję że chociaż będę ściągać moje mleko i podawać butelka, bo o przystawieniu do piersi nie było mowy jak nauczyła się pić z butelki. Niestety z każdym dniem było gorzej, coraz mniej czasu na ściąganie mleka, a co za tym idzie coraz mniej mleka. Po trzech tygodniach walki mimo pomocy lakatatora pokarm sam zanikl i się podałam. Ale nie mam wyrzutów sumienia, zrobiłam co mogłam.

  13. Ja też po cesarskim cięciu. W szpitalu pomocy od doradców laktacyjnych nie uzyskałam żadnej. Kręcili się jacyś, ale zajmowali się tylko wcześniakami. Mnie położyli na neonatologii, bo nigdzie nie było miejsca, więc może z tym też wiązał się brak pomocy. Dziecko w szpitalu niemalże cały czas na butelce, choć się nie poddałam i próbowałam przystawiać. Z pomocą przyszła mi położna środowiskowa, która jest też doradcą laktacyjnym. To ona uratowała mi laktację proponując karmienie mieszane. Zeszło ze dwa tygodnie zanim mała załapała ten sposób karmienia i niestety cały czas stosuje nakładki na brodawki, ale teraz już mija trzeci miesiąc jak karmię piersią i po każdym karmieniu dokarmiam mm. Piszę to po to, że polecam ten sposób dziewczynom, które z jakichś powodów mają problem z karmieniem samą piersią, a zależy im na tym, żeby dziecko dostawało mleko matki. Mam wrażenie, ze wciąż o tej trzeciej opcji za mało sie pisze. Ja jestem z tego sposobu zadowolona, bo dziecko dostaje przeciwciała z mojego pokarmu, ale nie płacze tak bardzo jak kiedy próbowałam tylko karmić piersią. Jak muszę gdzieś wyjść to też nie stresuję się tak bardzo czy zdążę wrócić przed kolejnym karmieniem. Ważne jest tylko to, żeby nie podawać za dużo mm. My staramy się dokarmiać trzy miesięczne dziecko 60 ml po każdym karmieniu, ale nie więcej. Wtedy laktacja ma możliwość sie utrzymać i rozwijać. Ideałem jest nie przekraczanie 300 ml mm na dobę, ale nam się to nie udaje. Życzę powodzenia wszystkim mamom w wychowaniu swoich pociech!

    1. Również karmię w ten sposób☺ synek ma miesiąc przez pierwsze dwa tyg wystarczała mu pierś ale rośnie jak na drożdżach i apetyt ma ogromny więc 1-2 razy dziennie dostaje mm. Narazie nie przekraczamy 240 ml. Z reguły wypija ok 180 na dobę reszta z piersi. Również polecam ten sposób karmienia. Ja dodatkowo przez płaskie brodawki stosuję nakładki dzięki czemu mały nie czuje dużej różnicy między piersią a butelką☺

  14. Tak znam to corke musialam odstawic czulam sie strasznie jak wyrodna matka. W myslach klebily sie mysli typu co z ciebie za matka jak nie mozesz swojego dziecka wykarmic. Bo wszyscy do okola karm, karm masz pokarm. Ale nikt nie pomyslal ze ja musze brac leki przy krorych nie moge karmic. Wiec poeresza corke karmilam okolo miesiaca. Terax druga corke karmie mala ma 6 tyg i mimo gorszego bolu niz pr, y pierwszej corce wytrwalam i mam zamiar karmic. I juz inaczej podchodze, do tego tematu. Nie mozna popadac ze skrajnosci w skrajnosc.

  15. Nie zgodzę się z „jeśli tylko chcesz, to możesz”. Czasem po prostu się nie da.
    Pierwsze dziecko – 3 miesiące walki o kp, ze wsparciem doradcy, z wypróbowaniem WSZYSTKIEGO, kilkugodzinnymi sesjami karmienia przerywanymi na kilkanaście minut, niewyspaną matką i głodnym, płaczącym dzieckiem. Wybrał butelkę. Czułam się okropnie, mnóstwo wyrzutów sumienia i Bóg wie czego jeszcze, zupełnie niepotrzebnie. Wyrósł zdrowy, silny, mądry chłopak.
    Drugie dziecko karmię już rok, mimo alergii i kolek na początku.
    Wiele przeszłam, ale wiem, że chęć matki i nawet stawanie na rzęsach nie pomogą, jeśli dziecko wybierze inaczej.

  16. Dla mnie to właśnie były łzy, morze łez z bólu, krew z poranionych brodawek, zapalenia, zastoje, za słaby wypływ,za mało pokarmu (tak wiem.. Wszedzie trąbią ze nie ma czegos takiego jak za malo pokarmu. Ze on zawsze jest. Ok. Tylko jak jest go duzo to tryska a jak jestt go mało to łatwo leci kropla i dziecko dostaje szału. Ja „dużo” pokarmu mialam tylko przez kilka dni.) Mam 4 mies. dziecko ktore niestety jest juz w wiekszosci na mm. Nigdzie sie nie mowi o trudnosciach z karmieniem. Wszedzie sie czyta bzdury, ze to takie naturalne, cudowne, pokarmu bedzie tyle ile trzeba, jedynym problemem moze byc nawal pokarmu,a bolace brodawki to tylko przez kilka dni. Bzdury. I przez takie teksty dla mnie trudnosci z karmieniem byly moja prywatna porazka jako swiezo upieczona mama i jako kobieta. Wytrzymalam 2 miesiace ciaglego bolu, kazde karmienie to jak ciecie zyletkami brodawek ale i szpilki w piersi. Potem przeszlam na odciaganie laktatorem i dawalam moj pokarm z butelki ale mialam tak slaby wyplyw ze sciagniecie odpowiedniej ilosci zajmowalo mi lacznie chyba pol doby. Teraz sciagam ile dam rade a reszta jest mm i staram sie psychicznie dzwignac z dola ktorego nadal troche mam. Bardzo chcialam karmic piersią. Do 2 roku zycia najlepiej. I niestety.. Nic z tego. Nie pomoglo podciecie wedzidelek (ale moze dlatego ze zrobione za pozno), doradxy laktacyjni, nakladki silikonowe. Jedynym sposobem na podawanie mojemu dziecku mojego mleka jest niestety spędzanie wielu godzin z laktatorem.

  17. Mój synek ma 2mce od początku miałam problem z plantacja a może i nie bo nikt w szpitalu nie zauważył że mały ma wedzidelko do podciecia. Dopiero położna środowiskowa to zobaczyła w pierwszych chwilach karmienia. Od 2 tygodni maluch nie chce przystawiac się do piersi. Jak tylko chce mu dac cyca to jest wielki ryk. Dlatego co karmienie ściągam laktatorem mleko i podaje przy kolejnym karmieniu z butelki. Dodatkowo jak za mało mleczka się wyprodukowało to dorabiam mm. Maly urodzil sie duzy więc też ma duże potrzeby. Mam nadzieję że wytrwale co najmniej do 3mca a nawet i dłużej. Choć nie ukrywam że ściąganie laktatorem jest bardzo męczące i staje się bolące. Więc tak. Karmienie piersią nie jest proste. Pierwsze dziecko jadło do 6 miesiąca i samo się odstawilo.

  18. Twoj wpis jest wspanialy. Bardzo sie o tym malo mowi. Przy corce nie mialam problemow z karmieniem, pokarmu bylo sporo. Jednak przy sunku poczatki byly ciezkie, brak pokarmu na poczatku, placzace dziekco z glodu i ja zalana lzami bo sobie nie radzilam. Byly chwile kiedy chcialam sie poddac ale zazielam sie i udalo sie. Niestety karmilam niecale 6 miesiecy-maly malo przybieral na wadze. Z dnia na dzien rzadziej chcial piers wolal dania stale i mleko z butelki. Mialam straszne wyrzuty ze tak szybko skonczylismy. Musialam sie z tym pogodzic.

  19. U mnie mleko pojawiło się w 3 dobie po porodzie. Ponad 4 miesiące walczyłam o laktacje. Ile przeplakalam, ile nerwowo mnie to kosztowało, ile sobie przybierałam do głowy. I pomogła mi moja siostra. Kupiła mi coś, dzięki czemu po 3 DNIACH koszmar się skończył. MEDELA!!!!! Kochane mamy! Nie widziałam że coś takiego istnieje, jak SNS – buteleczka na mleko z cieniutkim wężykiem. Karmiłam ponad rok. To było jak zbawienie.

  20. Mam 3 dzieci. Pierwsze karmiła 5 miesięcy i były to miesiące męki, popękane brodawki, zapalenia, kryzysy laktacyjne, dziecko z obniżonym napięciem mięśniowym szarpało się przy prawie każdym karmieniu, położna nie potrafiła mi pomóc więc zmęczona takim kamieniem zrezygnowałam z kp . Przy kolejnym dziecku powtórka z rozrywki, doradca laktacyjny nie potrafiła mi pomóc, przystawiałam dziecko prawidłowo ale ono też się szarpało przy piersi, chwytało ją i puszczało z krzykiem, próbowałam przystawiać na milion sposobów ale nic to nie pomagało więc zaczęłam ściągać pokarm laktatorem i podawać butelką. Skończyły się nerwy i stres. Karmiłam tak rok. Teraz przy trzecim dziecku już 6 miesiąc ściągam pokarm. I wszyscy są zadowoleni.

    1. Widzę że też ściągasz pokarm i podajesz ż butelki. I robiłaś tak przez rok. Wielki szacun. Ja ściągam 3 tydzień. Jestem tym zmeczona. Nie mam tyle mleka ile potrzebuje mój synek więc oprócz mojego mleka muszę podawać 1-2butelki mm. Ale podniosłaś mnie na duchu ze tak długo można i że nie jestem sama.

  21. Ja pierwsze dziecko karmiłam 6, drugie 4 a trzecie ma 8 i dalej karmię ( miesięcy oczywiście ?). Nie miałam żadnego problemu z przystawieniem, gryzieniem i zapaleńcami. ALE!!! Miałam bardzo duży problem psychiczny!!! Nienawidziłam wprost tego uczucia braku kontroli nad wypływającym mlekiem, mokrymi koszulkami, zapachem mleka i czułam się jak przedmiot służący nakarmieniu dziecka. Karmienie było dla mnie przykrym obowiązkiem i uwierzcie, że nie tworzyło więzi. Więź poczułam po zarzuceniu karmienia. Dopiero przy trzecim dziecku karmienie stało się dla mnie super przyjemnością i daje mi poczucie uczestniczenia w cudzie jakim nas obdarzyła natura. Nie pochwalam postawy, że dla własnej wygody w ogóle nie będziemy karmić piersią, bo wszyscy wiedzą, ze jest to najlepsze dla noworodka, ale szanuję i apeluję o poszanowanie rownież dla Matek Karmiących… butelką. To naprawdę tylko niewielka cześć macierzyństwa

  22. Dokładnie mam ten sam problem… karmię już prawie 5 msc od początku tylko pierś.. teraz gdy z achorowalam brałam leki i niestety laktacja spadła.. miałam zamiar karmić pół roku no może troszkę dłużej i w sumie gdy teraz mam mleka mniej postanowiłam dokarmiac mała ale niestety tu pojawia się problem… mała mała ogóle nie akceptuje butelki ani żadnych papek już nie wiem co robić tylko cycus i nic więcej…

  23. Podczas ciąży wszyscy pytali czy będę karmić piersią, odpowiadałam, że oczywiście i jeśli mi się to uda to chce karmić chociaż do roku. Wtedy laktacja wydawała mi się czymś naturalnym a karmienie piersią bułką z masłem bo przecież kobiety od zarania dziejów karmią. Jakże bolesne było zderzenie z rzeczywistością kiedy okazało się, że przy mocno rozbudowanej tkance gruczołowej mleka nie było. Przystawianie do piersi, poranione brodawki, ten ból przy karmieniu czułam aż w mózgu. Oczywiście fachowej porady nie otrzymałam. Walczylam dalej sama w domu, Mała była na mm a ja płakałam, romansowalam z laktatorem, herbatki, sratki a na Femaltiker to już patrzeć nie mogłam. Po 5 dniach doczekałam się własnego mleka, ale Mała juz tak się przyzwyczaiła do butelki, że piersi chwytać nie chciała. Więc ściągałam laktatorem i karmiłam butelką raz własnym mlekiem a raz mm bo nie miałam na tyle swojego żeby Ją wykarmić. I chyba ten mój upór sprawił, że Mała jest tylko i wyłącznie na moim mleku już prawie 4 miesiące a ja mam pokaźny zapas buteleczek w lodówce. Dalej ” karmię piersią inaczej” tzn. ściągam laktatorem i podaje córce z butelki. Czasami mam ochotę to wszystko rzucić, żyję od ściągania do ściągania, w nocy to prawie przysypiam przy dźwięku laktatora, mycie i wyparzanie całego sprzętu po każdym odciąganiu to jakiś obłęd, ale z drugiej strony wiem, że to mleko to najlepsze co mogę Jej dać i że wiele mnie kosztowało żeby dojść do punktu w którym jestem teraz. Ile jeszcze wytrzymam to nie wiem, ale brnę dalej w tą moją „przygodę” z laktatorem:-)

    1. Też miałam problem z tym że córka tylko cyca chciała i nie piła z butelki…gdy już byłam zmęczona karmieniem piersią cudowalam ile się da żeby córka piła z butelki,kubka niekapka ale nic nie pomagało. Do czasu kiedy nauczyłam pić córkę z kubka normalnego, kolorowego i poszło jak z płatka… nauczyła się pić i z butelki, małymi kroczkami… byłam przeszczęśliwa a moja pierś mogła odpocząć…a gdy w wieku 2lat córki nie umiałam odstawić od piersi to znów musiałam kombinować…pomógł ocet? posmarowała pierś nasączonym płatkiem w occie jadalnym i z godziny na godzinę córka nie chciała pić piersi…i tak skończyła się przygoda z kp. Dziś jestem mamą drugiej córki,z którą nie ma wogole problem z kp. Pozdrawiam

  24. Ja byłam pewna,że będę karmiła synka bardzo długo,niestety nie udało się.Wytrzymałam 4miesiące. Nie jest to takie proste jak się wydaje. Na początku nie było aż tak źle,jakoś sobie radzilam. Ale po miesiącu przyszedł kryzys,popękane brodawki,aż krew tryskala.Zaciskalam zęby,płakałam i karmilam. Niestety nie miałam gdzie szukać pomocy. Jedyna poradnia laktacyjna w moim miejscu zamieszkania to szpital w którym rodzilam,ale tam po wypisie nikt niechce pomóc.Syn miał 3miesiące jak lekarka stwierdziła że zanika mi pokarmu.Pilam litry herbatek na laktacje.Kupilam mm.ale nie dawałam,dalej chciałam karmić.Mąż widząc mój płacz zrobił mm i nakarmil syna. Dziecko się uspokoilo.Zaczęłam dokarmiac mm.i tak po 4miesiącach pił już tylko mm. Nikogo nie należy osądzać,jest to bardzo trudny czas w życiu kobiety. Ja tak naprawdę już wcześniej chciałam zakończyć karmienie,iż dla mnie to był okropny ból(jestem bardzo wrażliwa na ból) ,ale tu mogę napisać szczerze bałam się,wstydzilam się co powiedzą inni o mnie.

  25. Tekst bardzo prawdziwy. Karmie piersią 6 miesięcy, ale jak sobie przypomnę początki…… Gdy bałam się każdego kolejnego karmienia…. Gdy zagryzałam pięści z bólu… Żadna ze mnie bohaterka, gdyby nie fakt, że moja myszka nie toleruje ŻADNYCH butelek to pewnie bym się poddała. Dziś cieszę się, że trafił mi się taki trudny egzemplarz i cycuś mamusi, bo polubiłam karmienie 🙂

    1. Czytając Twój wpis to mam wrażenie, że czytam o sobie i swojej małej. Naprawdę początki ale i później nie jest wcale łatwo. Karmie już ponad 5 miesięcy i znajdzie się kilka dni samej przyjemnosci- brak bólu brodawek skutkowych i boli piersi spowodowane zastojum, ucieskiem zwłaszcza po nocy. Lecz głównie jest to tylko odczuwanie tych powiedzmy nieprzyjemności. Zaciska się zęby i karmi się dalej, jednak może i dlatego, że butli to nawet nie pokazuj a nakarmić trzeba. Wytrwałości życzę.

    2. U mnie pierwszy syn też butelki ani smoczka nie ruszył, za to drugi z butelkami i smoczkiem problemów nie ma, ale mam pokarm w piersiach więc nie mam zamiaru rezygnować z tej formy karmienia 🙂 będę ciągła tak długo jak się da. POZDRAWIAM i zdrowia życzę 🙂

  26. Myślałam, że zaliczam się do grona kobiet, którym karmienie dziecka piersią nie będzie sprawiać problemu. Przecież to takie naturalne. Ale rzeczywistość szybko zweryfikowała brak przygotowania do karmienia piersia. Myślałam, że dziecko zje i jest zadowolone. Pierwsze doby były najtrudniejsze. Problemy typu: krztuszenie, nawały, ból brodawek, wyrywanie się dziecka były nie do zniesienia. Miałam ochotę płakać, rzucić to. Dziecko mało przybierało na wadze. Miałam przyjechać do Poradni Laktacyjnej tydzień po wyjściu ze szpitala. Zaparłam się w sobie, przetrwałam trudny czas, nawet dietę eliminacyjną. Na szczęście jakoś sie unormowało i karmiłam dwa lata. Po drugim porodzie było dokładnie tak samo. Ale byłam już przygotowana psychicznie do tego. Do ciągle mokrych bistonoszy i bluzek, do skamieniałych po nocy piersi, do ich bólu i do kapusty 🙂
    Czy to heroizm? Oczywiście, że nie. Ale niektórym mamom heroizmu odnośnie karmienia piersią odmówić nie można. Moją bohaterką jest moja przyjaciółka, która mimo przeciwności i braku możliwości karmienia piersią przez brodawki przez pół roku korzystała dzień w dzień, noc w noc z laktatora i podawała dziecku własne mleko ale z butelki.
    Jestem zdania, że każdy ma wybór odnośnie sposobu karmienia. I każdy ma swoje przesłanki. Przede wszystkim zdrowie i komfort. Zarówno pod kątem psychicznym i fizycznym.
    Dla niektorych kobiet komfortem jest brak konieczności mycia butelek a dla innych świadomość, że dziecko jest w końcu syte bo dostało własnie butelkę mleka modyfikowanego.
    Każdej matce karmiącej, nie tylko piersią życzę dużo zdrowia i wytrwałości, bo problemy nie kończą się na karmieniu. Jest też ząbkowanie 😉

  27. Ja przy pierwszym dziecku mialam wsparcie laktacyjne w szpitalu ale wg mnie zle bo wpajali mi ze karmienie nie boli i nie moze bolec. Wiec gdy przy przystawianiu corki do piersi zaczynalo bolec to ja odstawialam i jeszcze raz przystawialam co pogarszalo sytuacje i to do tego stopnia ze brodawki zaczely krwawic i po 2 tyg nabawilam sie ropnia piersi musieli mi go nacinac w szpitalu. Potem juz za bardzo sie balam mala przystawiac kombinowalam z kapturkami masciami wydalam chyba z 200zl na rozne specyfiiki. W koncu moj maz stwierdzil ze nie ma sensu zebym sie tak meczyla, widzial moje przerazenie i trzesace sie rece jak tylko mialam ja przystawic. Ale sie uparlam i zamiast dawac jej z piersi przez 6 miesiecy sciagalam mleko i podawalam jej z butelki. Przy 2 dziecku bylam juz madrzejsza nastawilam sie na to ze karmienie boli zwlaszcza przez pierwsze 6 do 12 tyg potem bol przechodzi. Kupilam tylko masc purelan i po kazdym karmieniu sie smarowalam. I sie udalo karmilam do 9 miesiaca az syn sam sie odstawil juz poprostu nie chcial. Teraz jestem w 3 ciazy i tez sie nastawiam ze bedzie bolalo na poczatku ale moje wlasne doswiadczenie mi pomoze. Nie dajcie sie zwiesc tym ktorzy mowia ze karmienie nie boli, moze 1 na 100 kobiet tego nie odczuwa ale brodawki sa bardzo unerwione i zanim sie przyzwyczaja do ciaglego maltretowania to trwa ale jest to bol do wytrzymania a moment kiedy przestaje bolec i czuje sie tylko sama przyjemnosc z bliskosci i karmienia to naprawde niezapomniana chwila

  28. Przy pierwszym dziecku mialam wsparcie laktacyjne w szpitalu ale wg mnie zle bo wpajali mi ze karmienie nie boli i nie moze bolec. Wiec gdy przy przystawianiu corki do piersi zaczynalo bolec to ja odstawialam i jeszcze raz przystawialam co pogarszalo sytuacje i to do tego stopnia ze brodawki zaczely krwawic i po 2 tyg nabawilam sie ropnia piersi musieli mi go nacinac w szpitalu. Potem juz za bardzo sie balam mala przystawiac kombinowalam z kapturkami masciami wydalam chyba z 200zl na rozne specyfiiki. W koncu moj maz stwierdzil ze nie ma sensu zebym sie tak meczyla, widzial moje przerazenie i trzesace sie rece jak tylko mialam ja przystawic. Ale sie uparlam i zamiast dawac jej z piersi przez 6 miesiecy sciagalam mleko i podawalam jej z butelki. Przy 2 dziecku bylam juz madrzejsza nastawilam sie na to ze karmienie boli zwlaszcza przez pierwsze 6 do 12 tyg potem bol przechodzi. Kupilam tylko masc purelan i po kazdym karmieniu sie smarowalam. I sie udalo karmilam do 9 miesiaca az syn sam sie odstawil juz poprostu nie chcial. Teraz jestem w 3 ciazy i tez sie nastawiam ze bedzie bolalo na poczatku ale moje wlasne doswiadczenie mi pomoze. Nie dajcie sie zwiesc tym ktorzy mowia ze karmienie nie boli, moze 1 na 100 kobiet tego nie odczuwa ale brodawki sa bardzo unerwione i zanim sie przyzwyczaja do ciaglego maltretowania to trwa ale jest to bol do wytrzymania a moment kiedy przestaje bolec i czuje sie tylko sama przyjemnosc z bliskosci i karmienia to naprawde niezapomniana chwila

  29. Na temat karmienia piersią dużo mogę powiedzieć. Mam troje dzieci. Najstarszą córkę karmiłam piersią i mm. Wydawało mi się że jest głodna, więc dostała mm i zjadła wszystko. Nie chciałam rezygnować z piersi. Szybko przeszłam na laktator w związku z tym że chodziłam na studia. Chyba 8 miesięcy odciągałam pokarm. No bo przecież moje mleko jest najlepsze.
    Drugą córkę karmiłam rok. Po ciężkich początkach, ból skutków, nietolerancja laktozy, nawał i brak pokarmu, jakoś to poszło. Cieszyłam się bo to wygoda, brak butelek, niewydawanie pieniędzy na MM, jednak córka budziła się w nocy co 2 godziny na jedzenie i to przez cały rok. Byłam strasznie niewyspana. Córka spała z nami w łóżku bo nie chciało mi się wstawać co chwilę. Wytrzymałam rok i przeszłam na MM. Nie było to łatwe bo mała nie chciała pić z butelki. Miesiąc trwało przejście z cyca na butle.
    Teraz karmię 2,5 miesiąca, synek przez pierwszy miesiąc jadł i spał. Oczywiście ból brodawek, zaciskanie zębów przy karmieniu to norma. Wiedziałam że przejdzie więc przetrwałam. Ale dostałam zapalenia piersi i to był dopiero ból przy karmieniu. Antybiotyk i przetrwałam. Karmiłam nadal. Teraz synek nie chce spać w dzień, tylko przy cycu śpi i to mnie dobija. Nie chcę mi się siedzieć kilka godzin dziennie, mam 4 latka, która jest bardzo związana ze mną i cierpi przez to. Powoli mam dość karmienia piersią. Może wytrwam do pół roku a może nie. To będzie moja decyzja i nie będę patrzyła no to co kto powie. Jeżeli ja nie czuje się dobrze karmiąc piersią to dziecko to wyczuwa i też jest niespokojne.
    Kochane Mamy, nie ważne jak się karmi, ważny jest pełen brzuszek.

  30. Mam dokładnie tak samo, dlatego bardzo denerwuje mnie tekst, że podawanie mm.to pójście na łatwiznę. Ja bardzo chciałam karmić piersią, ale mimo wielu prób ( praca z laktatorem, suplementy) się nie udało. Teraz ważniejsze dla mnie jest to aby moje dziecko było najedzone i szczęśliwe.

  31. Jejku ile w tym jest prawdy☺ pierwszą córkę karmiłam mieszanie przez 4 miesiące… Bo ciężko mi było zrezygnować z piersi a ona wyła z głodu i nie spała dłużej niż pół godziny? po 4 miesiącach się poddałam i przeszłam tylko na mm. Skończyły się płacze i dziecko zaczęło spać. Teraz mam miesięcznego synka… I znow to samo… Porady na nic się nie zdają… Piersi nie zaspokajają jego apetytu mimo że przystawiam go bardzo często. Ale narazie się nie poddaję. Karmię raz piersią raz butelką i muszę z tym żyć? uczę się żeby się tym nie stresować i nie mieć sobie za złe że nie dajemy rady tylko na piersi.

  32. Oj szczera prawda z tym karmieniem. Ja walczyłam 5 miesiecy o to żeby karmić syna piersia ale nie udało mi się. Mały nie chciał jeść, płakał i walczył ze mna. W końcu się poddałam i przeszłam na sztuczne ale do dzisiaj (mały ma 13 miesięcy) odbieram to jako porażkę. Tym bardziej że pierwszego syna lekarz kazał mi odstawić kiedy miał 6 miesiecy ze wzgledu na drugą ciążę i bardzo to przeżywałam i nie mogłam sie z tym pogodzić. Obiecałam sobie że drugie dziecko do roku na pewno będę karmiła ale ono jednak zadecydowało za mnie. Do dzisiaj mam wyrzuty sumienia że może jednak mogłam walczyć dalej. Dobrze że piszesz o takich ciężkich tematach i podnosisz trochę człowieka n duchu 🙂

  33. Dziękuję za ten tekst. Jestem mamą bliźniaków. Próbowałam karmić ich piersią, ale zwyczajnie nie dałam rady dluz ej jak dwa miesiace. Obaj chcieli jeść w tym samym czasie bo płacz jak nie wiem. A co ważniejsze ja nawet nie miałam nawału mlecznego. Mleka mało. Sutki nieuchwytne. Wcześniaki. Podałam się. Robiłam wszystko. Karmiłam pojedynczo. Używałam nakładek na sutki. Sciagalam mleko ( ile się dalo) laktatorem. SpotkSpotkałam sie z licznym zdziwieniem czemu nie daje rady karmić synów własnym mlekiem. Ale jak przeszliśmy na mm to zyskała więcej czasu dla nich.

  34. Zgadzam się, udało mi się wykarmić obydwu synów – pierwszego do roku, drugiego pół roku. Nie znaczy to, że wszystko przyszło samo i było łatwo, lekko i przyjemnie… Nie było! Po cesarkach ciężko było pobudzić laktację. Za pierwszym razem brak apetytu młodego i zastój pokarmu w piersiach, potem na odwrót – mleka brak, a apetyt niesamowity. Tak źle, tak niedobrze… Łatwo mówić – nie poddawaj się, ale trudniej zrobić. O karmienie musiałam walczyć – z synami, ze sobą, z rodziną. Miałam wsparcie w najbliższych, ale nie każda z nas ma tyle szczęścia. Płacz, pot i łzy to wcale nie metafora, lecz rzeczywistość. Drogie mamy – jeśli chcecie karmić, walczcie, ale jeśli z jakiegoś powodu się nie uda – nie postrzegajcie tego jako porażki!

  35. Ja również mam problem z laktacją od samego początku. Już w szpitalu moja niunia była dokarmiana mm bo nie miałam mleka na start . Na szczęście położne same dawały te małe gotowce jednorazowe gdy była potrzeba i nie komentowały negatywnie …bo co zrobić jak dziecko głodne. Przez pierwszy tydzień mała ssała za każdym razem po 4 godziny. Schodziłam z łóżka tylko do łazienki. W końcu poraniła mi sutki mimo, że przystawiana była tak jak w szkole rodzenia nas uczyli. Myślałam,że ten ból nigdy sie nie skończy ale odstawiłam od piersi na dobę by dać sutkom odpocząć (nie miałam jeszcze laktatora), smarowałam . Oczywiście były wyrzuty sumienia jednak to pomogło. Mogłam kontynuować,ból nadal był choć mniejszy aż nagle w trzecim tygodniu życia dziecka całkowicie minął. Za to zaczęły się kolki więc zero odpoczynku psychicznego. W tej chwili mała skończyła 3 msc i nadal karmienie mnie nie boli a kolki minęły. Tylko co z tego jak nadal mam za mało mleka. Ona ma już spore potrzeby a ja nie radzę sobie z rozkręceniem laktacji tak aby je spełnić. Robię mieszane karmienie. Najpierw cyc i uzupełnienie mm. Na szczęście nie grymasi, że raz cyc raz butelka (smoczek butelki przypominający kształtem pierś). Myśli ,że tak ma być. Jakoś sobie radzimy. Nawet jeśli mam za mało i dokarmiam mm to chcę karmić ile się da. Przeciwciała działaja nawet w mniejszej ilości. Byłam chora ponad tydzień a małej to nawet nie ruszyło.

  36. Jestem mamą czwórki dzieci, pierwsze dziecko karmiłam 8msc, drugie 9msc, trzecie rok, a czwarte chyba będę karmić do 18 hahaha, ma rok i dwa miesiące i ani myśli skończyć. Natomiast z ostatnim dzieckiem ciężko by było gdyby nie pierś bo od urodzenia nie tolerował żadnych smoczków, butelek. Nie mam pięknych brodawek więc moje dzieci musiały nauczyć się ssać takie jakie miałam, i nie było im łatwo, w momencie popękanych sutków karmiłam przez kapturki. Pokarmu też nigdy nie miałam za dużo, przystawiałam dzieci często i jakoś dałam radę. Wszystkie moje dzieci miały skazę białkową więc żywiłam się praktycznie wodą, chlebem i kurczakiem z warzywami na parze. Nigdy nie oceniałam innych mam, karmienie piersią nie jest łatwe zwłaszcza przy pierwszym dziecku kiedy jeszcze nie wie się co nas czeka. Każdy człowiek to inny próg bólu i inna wytrzymałość na stres, nie wolno nikogo oceniać i krytykować. Wszystkim mamom życzę powodzenia w karmieniu piersią, ale jeśli się nie uda to trudno świat się nie zawali.

  37. Witam.
    Dziewczyny od razu lepiej robi się człowiekowi jak pomyśli że nie jest sam.Jestem mama przewspanialego małego czlowieczka który się pospieszyl na ten świat,karmienie piersią od początku było trudne mały leżał na Oiomie ja na sali z inną mamą dodam że też była bez dziecka,razem się wspieralysmy położne przyniosły nam laktator i tak zaczęła się moja walka o mleko,zgadzam się ze jest to wyczyn bez dzieciątka utrzymać laktacje,mały po wyjściu ze szpitala dodam ze ja musiałam wyjść po 7 dniach,więc codziennie dowozilam moje odciagniete mleko (80km) do szpitala,łzy ból,wysiłek,dziś jesteśmy w domu i karmię nadal odciognietym mlekiem i dokarmiam mm i wiecie co wcale nie mam wyrzutów bo szczęśliwa mama to szczęśliwy dzieciak

  38. Ból na początku karmienia był większy niż ból porodu. Za każdym razem pociłam się cała z bólu. Karmię nadal i staram się wspierać dziewczyny, które przechodzą podobnie początki.

  39. Jestem w ciąży z trzecim dzieckiem i mam nadzieję że i tym razem uda mi się karmić piersią. Mimo że miałam dwie cesarki i dzieci podane do karmienia dopiero po wielu godzinach od cc to nie było żadnego problemu. Jednak to, że ja miałam łatwo nie oznacza że to norma. Miałam szczęście. Dzieci od razu załapały o co chodzi, mleka było pod dostatkiem, żadnych zapaleń… Ale wkurza mnie jak ktoś ocenia matki które nie karmią z wielu ważnych powodów. Nie rozumiem tylko kobiet które tak jak ja problemów nie mają ale karmić nie chcą i tyle. Żadna niekarmiaca nie ma obowiązku tłumaczyć się z tego dlaczego nie karmi. Jedne biorą leki, inne mają depresję, jeszcze inne poranione brodawki, liczne zapalenia i można tak wymieniać w nieskończoność. Każda matka ma prawo do niekarmienia nawet jeśli nie karmi ot tak. Gdzie jest napisane że ma taki obowiązek? Jakoś jeszcze nie widziałam żeby którąś zamknęli za to w więzieniu. Każda matka ma prawo decydować o tym sama niezależnie od tego co sądzą ludzie, których rodzice nie nauczyli nie wsadzania nosa w nie swoje sprawy.

  40. Moja starsza zaakceptowała butelkę ok 6 miesiąca właśnie (MM i pije do dziś), a młodsza ok 6-tego, ale tylko wodę i soki z kubeczka treningowego. Mleka ani rusz i nie przez zwykły smoczek. Spróbuj zmienić napój, a nie butelki. Może coś jej zasmakuje. Moja młodsza najlepiej pije ze zwykłych butelek z dzióbkiem typu „Kubuś”.

  41. Ja dostałam wybór od moich lekarzy dosłownie powiedziano mi ALBO CYC ALBO MATKA-WYBÓR NALEŻY DO PANI (byłam bliska przełomu tarczycowego)
    robiłam wszystko by uciec od tego przekleństwa, chciałam dać mojemu synkowi wszystko co najlepsze. Kochałam tę bliskość, tę magiczną więź…. Niestety moje ciało sie buntowalo, słabło… czułam, że odchodzę. Wiecie jak ciężko oderwać dziecko od piersi.. noc w noc płakałam, nie mogłam zebrać sie w sobie ten stan trwał az 12 mc ale wiecie co Żyje!!! I jestem cala dla mojego synka

  42. Racja. Tak bardzo chciałam karmić drugie dziecko bo pierwsze wcześniak i nie szło że nabawiłam się baby blues. Po mies niby karmienia przestałysmy się męczyć na wzajem i obie doszlysmy do formy.

  43. Ehh..zgadzam się ze wszystkim!
    Pierwszy tydzień /dwa katorga!! Straszny ból podczas karmienia, zęby zaciskalam, włosy stawały dęba a paznokcie „wywijaly się w chińskie 8” przetrwalam..
    Jedna pierś bez problemu, w drugiej kanały się zapychaly, był problem bo mały nie chciał jeść z tej piersi. I okłady i prysznice.. Ściąganie i pod prysznicem, i laktatorem..
    Później nawał pokarmu, mały nie przejadal, trzeba było ściągać. Gdy mały miał 4 tygodnie wróciliśmy do siebie do domu (pierwsze 4 tyg mieszkaliśmy u mamy bo u nas był remont) i na początku było ok. Ale później jak zostalam z nim sama, mialam całe mieszkanie na głowie.. Wiadomo i pranie i sprzątanie do tego wyjście z pieskiem na dwór, zrobienie jedzonka dla pieska.. I.wiele innych czynności, przy tym wszystkim nie byłam w stanie odżywiać się w taki sposób by pokarm był pełnowartościowy na tyle by zaspokoić potrzeby małego 🙂
    Karmiłam i karmiłam a on odchodził od piersi i był głodny, z piersi flaki się zrobiły a on jeszcze i jeszcze, po 3 dniach juz tak mnie bolały piersi, aż piekły tak w środku i po 2,5 miesiącach karmienia przeszliśmy na butle i jest wszystko ok. Chciałam go karmić jak najdłużej takie miałam plany, ale jako samotna matka musiałam zająć się wszystkim dookoła i dopiero na samym końcu (jeśli była chwila) moglam zrobić coś dla siebie.
    Dziś mały ma 5 miesięcy i dostaje mleczko, kaszki, sloiczki obiadki i deserki.
    Nie ma problemu by pić z butelki czy jeść łyżeczką 🙂

  44. Ja bardzo chciałam karmić piersią moją córeczkę. Jednak od początku natrafiłam na same problemy. Ona urodziła się duża i potrzebowała dużo zjeść, a ja nie dość że miałam wklęsłe brodawki to pokarmu zbyt mało. U nas w szpitalu od razu bez problemu dostałam butelkę żeby dokarmiać mm. Ale ja chciałam karmić naturalnie i ciągle walczyłam. Moja walka trwała 5 tygodni. Była krew, ból i łzy. nakładki i laktator nie pomogły. Zawsze zanim dałam radę przystawić Małą do piersi mijały długie minuty bo ona krzyczała i nie mogła złapać A jak już dała radę to mleka było za mało… I znowu płacz. Doszły alergie pokarmowe córeczki. Co bym nie zjadła to ona miała kolke a podobno dieta matki karmiącej nie istnieje? Mama mi doradziła żebym nie męczyła siebie i dziecka. Była to droga przez mękę ale uwielbiałam kiedy zasypiała mi podczas karmienia wtulona we mnie. A od teściowej do tej pory tylko słyszę „przecież ty nie karmiłaś”….

  45. Mnie pomogła nie położna i nie żaden certyfikowany doradca. Mąż przywiózł do szpitala moja koleżankę, która karmi dziecię z powodzeniem piersią. Spędziła za mną kilka godzin i baardzo dużo mnie nauczyła. Wsparcia od tzw. fachowców laktacyjnych nie miałam żadnego. Jeśli macie fajne koleżanki, które potrafią karmić to warto poprosić je o pomoc. Mnie się udało i karmię już ponad 2 lata. Na początku też były łzy. Położne mi powiedziały, że glodze dziecko, bo nie chciałam dawać mm tylko walczyłam o kp

  46. Wykarmiłam dwoje dzieci – każde po dwa lata, mleka miałam pod dostatkiem , ba nawet nadmiar.
    Nie oznacza to jednak, że początki były łatwe. Zanim sutek przyzwyczaił się do intensywnego ssania co dwie godziny, też wycierpiałam swoje. Sutki popękane, obrzmiałe, opuchnięte. Położna poleciła po karmieniu wyciskać trochę mleka do zaschnięcia i tak zostawiać – po krótkim czasie pomogło. Nie liczyłam ile to zajęło, bo ważniejsze było dla mnie aby karmić. Wiadomo mleko zawsze ma właściwą temperaturę, jest na zawołanie, sterylnie czyste i najzdrowsze. Najpiękniejsza była ta bliskość z dzieckiem podczas karmienia, te wpatrzone oczy w kochające oczy mamy. Przez pół roku nie dokarmiałam nie dopajałam – nie było takiej potrzeby.
    Obecnie moje dzieci (syn dorosły, córka 16 lat) nadal pieściochy. Kochają się przytulać nawet między sobą.
    W podświadomości łudzę się, że to moja mała zasługa, możliwości karmienia piersią i tej miłości z bliskością, kóre dziecku można wtedy przekazać.
    p.s. nie uzurpuję sobie prawa do negatywnego komentowania matek, które nie mogą karmić piersią.

  47. Dałam tyle mleka ile mogłam – o taaak:)! W obu moich laktacyjnej przygodach było krótko ale burzliwe :). Burzliwe głównie jeśli chodzi o emocje i pogodzenie się z sytuacją. Ale i tak jestem bohaterka, no nie:)?!

  48. Ja karmiłam długo, ale gdyby nie moja mama, powodowana wyrzutami sumienia (po 30 latach!), ze jej dzieci nie udało sie kp, i jej ogromna pomoc, prawdopodobnie bym sie poddała. Drugie dziecko, urodzone w 28tc, karmione sondą, butlą i nie wiadomo czym jeszcze, udało mi sie przestawić na pierś po 3 miesiącach ściągania mleka 8 razy na dobę. Chodziłam jak zombie.
    Ale nie o tym… spędziłam w szpitalu 2 miesiące i jedno mnie poraziło. Moim dzieckiem opiekowało sie 10 położnych na patologii noworodka na zmianę, każda radziła kompletnie co innego! Kolejne 20 na roomingu, każda swoje zdanie wypowiadała pytana czy nie! Gdyby nie to, ze miałam starsze dziecko, podejrzewam ze i tych 30 ml nie dałabym rady ściągnąć dla wcześniaka po miesiącu słuchania mądrali. Większość z nich to doradczynie laktacyjne. Matka musi mieć własny rozum!!!! I robić tak, jak czuje, ze jest najlepiej dla dziecka! Nawet jesli oznacza to odstawienie od piersi! Żadne dziecko nie bedzie szczęśliwe przy mamie w głębokiej depresji! Tylko skąd wziąć ten rozum, bez własnych wcześniejszych doświadczeń? Nadal nie wiem…

  49. Ja jestem mamą dwóch dziewczynek,różnica wieku to 6 lat. Starszą karmiłam do 9 miesiąca (mała sama zrezygnowała),młodsza ma 14 mies i nadal karmię. Byłam święcie przekonana że przy drugim dziecku nie będzie bolało już, ale się rozczarowałam. Było jeszcze gorzej, bo starsza jadła co 2 godz,a młodsza co pół godziny. I tak przez ponad miesiąc,w bólu. Ale wiedziałam, że muszę przetrwać, że ten ból minie. Najgorsza była walka o laktację,raz miałam mniej mleka (więc byłam zestresowana że nie wykarmię)a raz więcej .Do tego miałam dość duże dzieci 3550 i 3730, dodam że jestem drobna 160 cm i szczupła i zawsze miałam bardzo małe piersi, ale dzieci bardzo ładnie przybierały na wadze,ale stres zawsze miałam bo to ja byłam odpowiedzialna za wykarmienie. Non stop używałam laktatora ręcznego żeby pobudzić laktację, ostatnio sobie opuściłam do mała ma ponad rok ale nadal pije. U mnie najlepiej działa kawa inka z mlekiem, wypijam ze 3 szklanki dziennie, wcześniej piłam herbatę laktacyjną, koper,melisē. Ale i tak inka najlepiej na mnie działa,wiem że zawsze mam po niej mleko . Polecam.

  50. Najgorsze w negatywnych komentarzach innych mam karmiacych piersią jest fakt, że nie piszą co dalej. Robią z siebie bohaterki a jak tylko skończy się laktacja to karmią swoje dzieci sztucznymi posiłkami. Nierzadko mimo swoich możliwości nie gotują i idą na łatwiznę. Czemu o tym się nie mówi? ??Jak zdrowo żywic swoje dzieci przez całe życie bo ono nie kończy się na karmieniu piersią. Ja pierwszego synka miałam kilka miesięcy na intensywnej terapii. Jak zanosilam mała ilość ściągniętego mleka to czułam się jak przestępca. Drugi synuś wisiał na cycuszku po 2h i nie tyl. Polozna wpadła w panikę i jest dokarmiany mm co nierzadko spotyka się z krytyką koleżanek. Teraz żałuje, że może trzeba było mniej dokarmiać i może mleka w piersiach byłoby więcej… może. .. ale jak tylko mam chwile to gotuje i mroze co się da aby Maluszki i cala rodzina jadła zdrowo. Stawiam na to co lokalne i ekologiczne. Nie zapominajmy o tym, że całe życie składa się na to kim jesteśmy

  51. Wielkie brawa za ten wpis! Wzajemnej krytyki matek karmiących piersią i mlekiem modyfikowanym nie brakuje. Masz jednak świętą rację, że nie o to w tym chodzi. .. Chwalić się, że się sprostało wyzwaniu nie jest ciężko, gorzej jeśli trzeba wyznać, że nie było wcale tak łatwo, a może jednocześnie pomóc innej matce? Jeśli masz ochotę opisuję tutaj->http://www.justeatmi.pl/a-land-flowing-with-milk-czyli-o-karmieniu-piersia/ swoją historię z kp. Wyobrażam sobie podobny pot, krew i łzy jak u Ciebie.

  52. Ja również mam problem z laktacją od samego początku. Już w szpitalu moja niunia była dokarmiana mm bo nie miałam mleka na start . Na szczęście położne same dawały te małe gotowce jednorazowe gdy była potrzeba i nie komentowały negatywnie …bo co zrobić jak dziecko głodne. Przez pierwszy tydzień mała ssała za każdym razem po 4 godziny. Schodziłam z łóżka tylko do łazienki. W końcu poraniła mi sutki mimo, że przystawiana była tak jak w szkole rodzenia nas uczyli. Myślałam,że ten ból nigdy sie nie skończy ale odstawiłam od piersi na dobę by dać sutkom odpocząć (nie miałam jeszcze laktatora), smarowałam . Oczywiście były wyrzuty sumienia jednak to pomogło. Mogłam kontynuować,ból nadal był choć mniejszy aż nagle w trzecim tygodniu życia dziecka całkowicie minął. Za to zaczęły się kolki więc zero odpoczynku psychicznego. W tej chwili mała skończyła 3 msc i nadal karmienie mnie nie boli a kolki minęły. Tylko co z tego jak nadal mam za mało mleka. Ona ma już spore potrzeby a ja nie radzę sobie z rozkręceniem laktacji tak aby je spełnić. Robię mieszane karmienie. Najpierw cyc i uzupełnienie mm. Robimy tak od początku. Na szczęście nie grymasi, że raz cyc raz butelka (smoczek butelki przypominający kształtem pierś). Myśli ,że tak ma być. Jakoś sobie radzimy. Nawet jeśli mam za mało i dokarmiam mm to chcę karmić ile się da. Przeciwciała działaja nawet w mniejszej ilości. Byłam chora ponad tydzień a małej to nawet nie ruszyło.

  53. U mnie też był cycoholik. Ale jak miał 7 miesięcy, to trafilam do szpitala i musialam skończyć karmienie z dnia na dzień. Był płacz i strach, bo mały nie chciał tknac butelki. Po 12 godzinach (!) zglodnial na tyle, ze coś zjadl z butli. Dzień za dniem, zabawianie przy jedzeniu itp. Po tygodniu było już ok.

  54. Pierwsze dziecko urodziłam w 2013 roku drogą naturalną, diagnoza wrodzone zapalenie płuc trafił do inkubatora. Widok podłączonego maleństwa do kroplówek straszny :/ w szpitalu byliśmy 8 dni, przez pierwsze 2 dni nie pozwolono mi synka karmić ponieważ miałam podniesione leukocyty i wysłano mnie na prześwietlenie płuc. Okazało się że jestem zdrowa. Chodzilam na oddział noworodków i tam karmiłam, jedynym problemem był nawał pokarmu, każde schylenie powodowało wyciek z piersi. Synek na początku miał problem z zassaniem piersi, brodawki miałam wielkie wypchane po brzegi mlekiem, zamiast usłyszeć na oddziale noworodków jakąś dobrą radę usłyszałam jedynie „co wy macie z tymi piersiami one nie nadają się do karmienia”. Jako świeżo upieczona mama nie umiałam się posługiwać laktatorem ręcznym, położne pożyczyły mi elektryczny. Strach ogromny czy nie zaciągnie za mocno i czy nie poleci krew. Skutek uboczny więcej pokarmu nachodziło. Jedna z lekarek stwierdziła że mogłabym inne dzieci karmić, ale wydawało mi się to krępujące chodzić i pytać inne mamy czy im dziecko nakarmić. Syna do pokoju dostałam po 5 dniach od narodzin. W czasie ciąży piłam DUŻO bawarki ( herbata z mlekiem) a po urodzeniu minimum 3 butelki 1,5L wody niegazowanej. Pokarm skończył mi się jak synek miał 9 miesięcy. I przez ten okres nie chciał pić z butelki każda próba kończyła się płaczem,dopiero jak pokarm się skończył syn zaciągnął butelkę. W trakcie tych 9 miesięcy a głównie na początku na ciele synka pojawiły się czerwone plamy które były bardzo widoczne podczas kąpieli okazało się że to alergia pytanie tylko na co, odrzuciła wszystkie produkty mleczne i pochodzenia mlecznego. Robiłam się coraz słabsza, kręciło mi się w głowie. Postanowiłam odrzucić tylko mleko i trafiłam, mleko było przyczyną alergii skazy białkowej. Jadłam wszystko co było dozwolone. Syn ma teraz 5 lat a mleko i jego pochodne nie wpływają na niego alergicznie.
    W październiku 2017 roku urodziłam długiego Syna 🙂 niestety zimny poród cesarka. Syn na drugi dzień był już u mnie. Chodziłam na oddział noworodków po butelki z mlekiem modyfikowanym ponieważ mleko tak szybko nie nachodziło, a siara była za lekka. Po 5 dniach opuściliśmy szpital. Nadal karmię mlekiem z piersi, wspomagam się herbatką HIPP na laktacje, tak co drugi dzień. W szpitalu powiedziano mi że sposób narodzin dziecka ma wpływ na laktacyjne. Przy urodzeniu drogą naturalną mleko szybciej się pojawią niż przy cesarce. I tak też było w moim przypadku. Synek skończył już 3 miesiące ale nadal szukam co Go uczula. Na chwilę obecną odstawiłam mleko. Paniom spodziewajacym się dziecka proponuję DUŻO pić wody, gdyż proces laktacji zaczyna się już w ciąży. POZDRAWIAM

  55. Karmie córke już ponad 6 miesiecy gdy miala 3 miesiace odrzuciła piers jednoczesnie nie napije sie nieczego innego niz moje mleko. Modyfikowanego nie wypije zrywa ja do wymiotow po pierwszym łyku. Gdybym miala wybierac chetnie karmilabym ja modyfikowanym i spedzala z nia czas a nie siedziala cale dnie z laktatorem zeby sciagnac jej ledwie 60 ml. Wszedzie trabia jakie to naturalne wszystko sie samo unormuje karmienie piersia takie latwe ale jak masz problem to do pomocy nikt nie jest chetny

  56. Sama prawda… Jakbym sama napisała ten tekst. 2 tygodnie temu odstawiłam 3 miesięczne dziecko i do teraz czuję się jak wyrodna matka. Dziecko musiałam odstawić by zażyć lekarstwa. Co do karmienia może przez 2 tygodnie sprawiało mi przyjemność. Reszta nadmiar pokarmu bol krew zastój zapalenie i antybiotyk. I te kochane żony kolegów i koleżanki mężów – co to karmily po 10 miesięcy lub kilka lat…grrr

  57. Moje przeżycie z KP , doprowadza mnie do płaczu, piersią karmiłam 1 miesiąc, choć miałam sutki jak wentyle , a mleko leciało jak z kranu, mały się dławił, płakał, wił i pół mojego mleka wyciekało konikiem ust. Gdy przyjechała do nas położna (prywatne) było już za późno na zmianę pozycji w kamieniu bo mały miał swoje przyzwyczajenia. Odciagalam mleko do 4,5 miesiąca. Wstawałam w nocy, w dzień zabawiając małego spuszczałam mleko , bo mleko matki najzdrowsze, nagonka innych , że się poddałam z karmieniem piersią ” wkoncu dziecko by załapało o co chodzi”. Jak inni zobaczyli moja minę przy ściąganiu mleka, ciągle niewyspanie ( bo nakarm dziecko- około 15-20min, odbcie,spuść piersi około 15-20) i tak co 3h. Mam nadzieję że następne dzieci będą pić cyc. Ale jak nie to nie bez ciśnienia.

  58. Pierwsze dziecko karmiłam piersią 7 miesięcy. Miałam taki nawał pokarmu przez cały okres karmienia, 3 razy antybiotyk na zapalenie piersi, ból był niesamowity dla mnie gorszy od porodu, aż wykręcało mi plecy i chuczało w mózgu, wspierała mnie naszczęcie położna. Drugie dziecko karmiłam 3 tygodnie, z moim zapaleniem piersi nie mógł poradzić sobie nawet ginekolog. Córka jak miała 2 tygodnie wylondowała pierwszy raz w szpitalu i tak co 3 tygodnie, była bardzo chorowita. Ja za każdym razem musiałam się tłumaczyć czemu jej nie karmię piersią, mówiono mi, że to moja wina, że dziecko choruje, mimo, że choroba dziecka była wadą wrodzoną. Walczyłam o zdrowie dziecka, z niewiedzą ludzką, krytyką, poczuciem winy, niestety i rakiem piersi. Młodsze dziecko miało 1.5 roku, starsze 5 lat, jak się okazało, że mam raka piersi z przerzutymi do węzłów chłonnych. Onkolodzy powiedzieli, że to skutek zapaleń piersi. Córka jest już zdrowa, ja 4 lata temu zakończyłam leczenie. Jest dobrze. Każda kobieta ma prawo decydować, w jaki sposób chce karmić swoje dziecko. Jeśli czuje, że to ponad jej siły nie powinna mieć poczucia winy. W moim przypadku, jeśli poddałbym się presji innych ludzi i ich zdaniem cennych rad to ciekawa jestem kto z nich by wychowywał teraz moje dzieci.

  59. Zgadzam się z Panią w większości. Nie zgodzę się jednak z tym, że karmienie piersią to nie jest heroizm. Ja czuje się jak bohaterka i to daje mi motywację do dalszego karmienia. Po poranionych skutkach, zapaleniach piersi, grzybicy sutków, którą zaraziła mnie córeczka, nawale mleka i kilkudniowej diecie na chlebie i wodzie bo córka miała uczulenie od czegoś czuje się jak SUPER MAMA. Nie w sensie takim, że jestem lepsza od mam, które karmią butelką bo każda kochająca mama jest najlepsza na świecie i uszanujmy jej wybór. Buzia mi się uśmiecha, gdy słyszę od rodziny,, ty to jesteś zawzięta, ja to bym dawno odstawiła. Przestań już karmić, wystarczy”. I wtedy czuje się jak bohaterka, choć mam możliwości, których nie ma inna mama bo np. Nie ma mleka. Szanuję wybór karmienia mm ale uszanujcie też nasz wybór kp. Uważam, że to wielki wyczyn bo nie jest to wcale łatwe i wymaga dużego poświęcenia niekiedy i pracy. I dla mnie takie mamy są poniekąd bohaterkami. Pozdrawiam mamy karmiące mm i kp

  60. Jestem mamą 17dniowej dziewczynki urodzonej przez CC, córka miała żółtaczkę, była reanimowana 2 razy, była owinięta pępowina dwukrotnie, z cechami wczesniaka i hipotrofia (niska waga). W szpitalu dostawała bebilon, próbowałam przy stawiać do piersi (a było to ciezkie/, ponieważ mam nie do końca sprawna i krótsza jedna reke). Mała lapala piers,ale malo co cieklo i była głodna. W domu tydz prob karmienia, herbatek laktacyjnych, przystawiania moich i jej nerwów a pocieklo tylko kilka kropel siary..balam się tez o główkę jak przystawialam mała do drugiej piersi, bo ciuezko mi było ja obrocic ze wzgledu na reke, plakalam do męża ze jhestem zła matka bo mi nie wychodzi i muszę do karmiąc mm, plakalam mamie i teściowej..,one mi mówiły ze tez karmily nas butelka z różnych względów zdrowotnych, w końcu maz widząc ze wpadam w depresje powiedział dość mleczarni mojej i dziecka jak i tak nie mam pokarmu,skończyło się na mleku mm. Tak czulam sisd zle z tym ze niuekarmie piersią, bo wszędzie trąbka ze to zdrowe itp( nawet na bebilonie pisze ze mleko matki jestnajlepsze,..) ale próbowała i z tego jestem dumna, ważne żeby moja cięcia rosła zdrowo, a teraz bez nerwów je butelkę a czułość „przy piersi” nsdrabiamy buziakami i tuleniem, także nie oceniajmy jak ktoś karmi swoje dziecko bo to to jego sprawą i różne sa powody ku temu

  61. Świetny artykuł ? bardzo mało się mówi w tym temacie a dla niektórych kobiet jest to WIELKI DRAMAT.Ja jestem mamą dwójki dzieciaczków..synek ma już 6 lat,ale wspomnienie koszmaru karmienia piersią i tej ogólnej nagonki pozostaje we mnie żywe do dziś..pochodzę z niwielkiego miasteczka i synka urodziłam również w niewielkim szpitalu powiatowym..niestety tam młoda mama,która nie potrafiła karmić piersią traktowana była jak jakaś trędowata a prośby o pomoc kończyły się stwierdzeniem,że bez przesady przecież każda kobieta jest do tego stworzona..no widać nie każda..w szpitalu przepłakałam całe 3 doby..juz po 2 dobie pragnęłam wyjsc na własne żądanie…wróciłam do domu i zaczął sie koszmar..wklęsłe brodawki..masa nakładek..pora karmienia to nerwy i płacz,że nie wiem,nie potrafię..jestem beznadziejna..mąż bardzo mnie wspierał,ale nie potrafił mi pomóc..oboje byliśmy zagubieni i zdezorientowani..wizyty położnej tez nie pomagały bo przecież karmienie piersią jest najlepsze..ja to wiedziałam..tylko nie wychodziło..mały sie denerwował..nie przybieral na wadze..chwiciłam laktator..ściągałam w dzien..w nocy mąż dawał z butli zapasy a ja ściągałam i dawałam z butelki..tak męczyliśmy się 4 m-ce na czym mega cierpiało tez Nasze malzeństwo..miałam ogromne wyrzuty sumienia,że nie jestem tą idealną,uśmiechniętą mamą z bobasem przy piersi…ale pogodziłam sie z tym i szczerze dobiero wtedy macierzynstwo zaczęło mnie cieszyć!jak zaszłam w drugą ciąże postanowiłam,że nie pozwole,żeby sytuacja sie powtórzyła..żebysmy znowu przezywali ten dramat odbierający radość z rodzicielstwa córcia ma 3 latka karmiłam piersią przez 6 m-cy mała potrafiła złapać od urodzenia moją brodawkę..cieszyłam się ogromnie..ale jak tylko zauważyłam,że przy karmieniu zaczyna sie denerwować,że się nie najada i płacze po karmieniu to ją odstawiłam i przeszłam na mm…myslę,że najgorsze jest to,że wszedzie panuje przekonanie,że karmienie piersią tylko i wyłącznie,że najlepsze itd.zgadzam się z tym,ale czasami kobiety zwyczajnie nie dają rady i nie oznacza to,że sa gorszymi matkami i kochają swoje dzieci mniej..ważne żeby czerpać radość z rodzicielstwa a nie za wszelką cenę walczyc o karmienie piersią nawet kosztem depresji..i jeszcze jedno podejscie personelów szpitali powinno się zdecydowanie zmienić..niech przestaną gromić wzrokiem i obdarowywać złośliwymi komentarzami mamy,które po porodzie nie dają rady karmić piersią i proszą o mm..bo pomoc laktacyjna w szpitalach jest żadna!!a dostęp do poradni laktacyjnych w małych miastach zerowy….takie moje zdanie

  62. Ja jestem tą szczesciarą której karmienie przyszlo samo. Fakt początek był trudny, popękane brodawki, nawał pokarmu. Karmie juz prawie 10 miesięcy i ciesze się z tego chodź moja córcia w nocy budzi mnie co 1-1.5 h chyba ze śpi ze mną. Ale wiem co przeżywała moja znajoma kiedy okazało się ze nie może wykarmic” swojego synka i musi przejsc na mm. Za radą mamy w koncu jej wyperswadowalam że ti nie jej wina i po za mlekiem jest jeszcze mmnustwo dobrego ktore może mu dać. Drugiego syna juz karmi i jest przeszczesliwa? i zgadzam się w pełni z wpisem. Niemoc matki nie jest jej winą. Ja rodziłam przez cc, nie dlatego że chciałam , i tez naczytalam się okropnych rzeczy o takich kobietach i wydobycinach a nie porodzie. Jeżeli się nieda tak to trzeba inaczej. Trzeba myśleć przedewszystkim o tym malenstwie ale i o kobiecie.

  63. Ja pierwsze dziecko kp co bylo straszna meczarnia i wykonczeniem psychicznym… Tylko slyszalam komentarze typu moze nie masz mleka gdzie jak syn zaczynal pic z piersi to z drugiej ciurkiem po koszuli mi cieklo. Ze szpitala wyszlismy z duzym spadkiem wagi. Wieczny placz w domu. Noszenie bujanie i inne cuda… Zasypialam w nocy karmiac dziecko. Postanowilismy na noc dawac mm i zaczal spac w nocy ale w dzien wrzask i wlasnie popekane brodawki i karmienie w strasznym bolu. Zadne nakladki nie pomagaly. Po 1.5 miesiaca psychicznie wykonczona cieszylam sie ze nie mam pokarmu przeszlismy na mm. Zupelnie inne dziecko. Teraz urodzilam corke i juz w szpitalu chcialam mm i nie bylo problemu. Kp tylko w szpitalu. Jestem szczesliwa bo praktycznie moja corka tylko spala i jadla. Syn po paru dniach podszedl jak zaplakala zdziwiony bo chyba myslal ze to lalka. Corka od poczatku na mm spala od 23 do 7-8 rano. Bylam najszczesliwsza na swiecie majac takie cudowne dziecko po przejsciach z pierwszym. Czasem ten pot i lzy sa silniejsze niz chec kp. Gdyby az tak zle nie bylo pewnie corke bym kp. Ten czas to byl dla mnie horror.

  64. Równie zgodzę się z twierdzeniem, że mleczna droga może być ciężka.
    Po urodzeniu córki wszystko było wspaniale. Ciągnęła cycusia mimo, że przyszła na świat przez cc. Pierwszej nocy zabrały ją położne, a ja czekałam tylko aż przywiozą ją na karmienie. Nad ranem zaczęły się schody, bo dziecko nie chciało jeść. Uratowały nas nakładki. Drugiej nocy została ze mną, ale już nie chciała jeść tak chętnie. Położna przyszła i powiedziała, że ją utulić do spania, a ja żebym odpoczeła. O 3 w nocy to była bardzo kusząca i wydająca się niewinną propozycja. Już przy następnym karmieniu tego żałowałam. Dziecko było pojone na zmianę mlekiem modyfikowanym i glukozą. Wyglądała się młodsza położna. Z piersi leciało wolno i mało. Córka miała podejrzenie żółtaczki i wtedy lekarz zadecydował, że trzeba dokarmiać mm. Wtedy przestała całkowicie ssać pierś. Z wielkim bólem wywalczyłam możliwość odciągania mleka. Do domu zakupiłam laktator. Przez pierwsze dni było pięknie. Ale później zaczęłam dostrzegać ile tracę. Partner karmił dziecko, a ja ciągle odciągałam mleko na kolejny posiłek. Dobijało mnie to coraz bardziej, mleka w piersiach było coraz mniej, dokarmialiśmy mm – a to było dla mnie największą porażką. Za każdym razem kiedy miała jeść mleko modyfikowane czułam się jakby ktoś wbijać mi nóż w serce. Coraz gorzej czułam się psychicznie. Czułam, że tracę najpiękniejsze chwile, że każdy może tak samo zająć się moim dzieckiem jak i ja. A ja muszę siedzieć i odciągać mleko. Córka dużo jadła, tyła sporo, kiedy nie dostała tyle ile chciała jeść darła się na całe gardło. Jadła łapczywie i łykała dużo powietrza. Już w 3 tygodniu życia dostała kolki. Wtedy nikt nie chciał się ją tak chętnie zajmować i zostawiłam coraz częściej sama z dzieckiem, kolkami i laktatorem. Byłam bliska załamania nerwowego. Kończyłam karmić, już odciągać trzeba było następne, dziecko z bólem cały czas płakało i prawie nie spało. W końcu nie zdążyłam odciągnąć mleka, na posiłek zostały jedynie jakieś resztki. Wypiła to, a ja wsadziłam jej w usta pierś – nie chciała ssać, męczyłam długo, dziecko wyło, w końcu wyciągnełam nakładki jako ostatnią deskę ratunku. W końcu pociągneła jakoś, miała już tyle siły. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Po prawie miesiącu moje dziecko zaczęło jeść tylko pierś. Byłam najważniejszą mamą na świecie. Niestety nie mogło być za pięknie. Pokarmu było często za mało, laktację musimy podkręcać do dziś (5 miesięcy ma córcia), są momenty że nie chce jeść mimo długiej przerwy między posiłkami – pomaga nam czasem włączanie suszarki albo na chwilę dać smoczek do buzi ( rzadko używamy smoczka – nawet nie bardzo potrafi go utrzymać w ustach), jak odciągne mleko żeby podać lek to czasem zabraknie na posiłek. Córka ma refluks, nie może spożywać przy tym białka mleka krowiego, więc ja musiałam je wyeliminować z diety.
    Walczymy z tym wszystkim jakoś. Nie jest lekko, ale staram się myśleć pozytywnie i karmić dziecko jak najdłużej. Nie wiem jak to jest jak idzie bez przeszkód wszystko, więc nie mam porównania i może dlatego mam siłę. Wierzę jednak, że inne mamy miały swoje historie, które zmusiły je do karmienia mm. Mam też znajome, które przyznają otwarcie, że zrobiły to z wygody – doceniam szczerość. Bo w końcu najważniejsze żeby dziecko głodne nie było. A jeśli ktoś nie ma z tym problemu jak ja to może przecież sam wybrać. Mamy wybór i nikt nie ma prawa nam go odbierać – tak samo jeśli chodzi o sposób karmienia jaki długość karmienia piersią. I trzymam kciuki za wszystkie babeczki, które nie dały się podły babom, które wtyka ją nosa w nieswoje sprawy. Matka matce wilkiem często niestety.

  65. Widzę że sporo z was pisze że przeszło wiele zęby finalnie karmić…mi nie wychodzi karmie praktycznie pół na pół bo mały się nie najada. Ale są chwilę że zje i śpi 3 godz więc chyba się najada także nie wiem dlaczego nie potrafi się najeść si syta zawsze. To spory chłopiec 5500g półtora msca ale z córeczka miałam to samo była wcześniaków i karmiłam pół ba pół prawie z mm bo nie mogłam rozbujac laktacji żeby się najadala. Z synkiem mam wiecej pokarmu z coreczka prawie nie mialam ale synek najada sie ci drugie karmienie jak piersi sie troche napelnia czyli ewidentnie problem z ilością pokarmu nie wiem co robić chciałabym nie przejmować się i nie myśleć w ogóle że zapomniałam kupić mm i O Boże w nocy będzie trzeba wysłać męża do apteki bo jak w razie się nie najje to będzie płacz znowu na cały dom..chcialabym wiedzieć że piersi wystarczy byłoby mi łatwiej a i mały miałby zdrowsze mleczko..

  66. To prawda z karmieniem bywa różnie. Jestem na początku walki. Mój synuś ma prawie 4 tygodnie i powoli karmienie się unormowuje. Jedną pierś podaję normalnie już ale drugą karmienie bez tak zwanego kapturka nie ma szans przez to, że obie mają nieco inną budowę brodawki. Pierwsze noce i dnie (zwłaszcza te w szpitalu) były jak ciężka walka pełna łez i zmęczenia ( rodziłam przez noc i poźniej miałam ją w plecy, nie było kiedy odespać). Rodziłam naturalnie i byłam szyta więc nie mogłam przez pierwsze dni spokojnie siedzieć karmiąc, był to okropny ból. Młody do niedawna był dokarmiany mlekiem sztucznym, żeby nie tracił za dużo wagi. Teraz od 2 dni jest tylko na piersi i nie każde karmienie jest jak bajka. Powiem tylko, że warto spróbować nakładek w sytuacji gdy dziecko nie może złapać piersi. U mnie okazało się to strzałem w dziesiątkę, ale wiadomo to zależy. Nie dziwię się, że kobiety rezygnują z karmienia piersią, sama miałam momenty załamania, chciałam zrezygnować i przejść na sztuczne mleko. Nie ukrywam, że od razu rodzina mnie atakowała, że po co skoro mam pokarm, wytykali mi wręcz, że mi się nie chce karmić. Na szczęście u mnie się udalo pozostać przy piersi, oby tak dalej bo to dopiero początki 🙂

  67. Witajcie, bardzo dobry i ważny tekst! Karmię trzecie dziecko piersią. Przy pierwszym duże problemy z kp, przy drugim zero problemów przy trzecim pół na pół? Historia długa jak rzeka… A ostatnio kiedy znów na fali wznoszącej bo mleka dużo, dzidzia wesoła, dobrze spi itd. komentarz tesciowej, że ona wie że to kp najlepsze dla dziecka ALE butelka to jednak lepsza bo widać ile zjadło. Nie ma jak wsparcie najbliższych?

  68. A ja jeszcze o jednym wspomnę, o czym jakoś położne czy doradcy laktacyjni nie raczą wspomnieć, a wręcz wmawiają nam coś całkiem innego. NIE KAŻDA KOBIETA MOŻE WYKARMIĆ SWOJE DZIECKO. Wmawiają nam, że wystarczy tylko chcieć i baaardzo się starać. Nieprawda. Niedawno podczas usg piersi dowiedziałam się, że mam tzw piersi hipoplastyczne z niedorozwojem tkanki gruczołowej. Czyli choćbym na rzęsach stanęła i zaklaskała uszami to nie miałam szans na to, by mieć wystarczającą ilość mleka.
    Przy pierwszym synku przez 2 miesiące próbowałam „rozkręcać” laktację, synka przestawiając, potem dokarmiając mm, a potem sesja z laktatorem i w dzień i w nocy. Przez kolejnych 5 ściągałam mleko. Przez cały czas miałam jakieś 250-300 ml na dobę i wszelkie moje starania tej ilości nie zwiększały. Od położnej środowiskowej słyszałam tylko, że za mało się staram (!)
    Przy drugim byłam już mądrzejsza.
    Lekarz, który robił to usg piersi był mocno zdziwiony tym, że nikt się do tej pory nawet nie zająknął na temat tego, że z budową moich piersi jest coś nie tak, mimo, że wielokrotnie robiłam badania, poza tym mam bardzo charakterystyczny dla tej przypadłości kształt biustu, więc już na pierwszy rzut oka można było podejrzewać, że to może być przyczyna problemów z laktacją.
    Mam ogromny żal do położnych, które spotkałam – wiedząc o tym wszystkim nie wylewałabym morza łez.

  69. Witam!! Ja walczylam chwile, ale bylo mega ciezko- dziecko bylo 2 dni w szpitalu beze mnie i wiadomo- mleko modyfikowane- przychodzila polozna i stwierdzala, ze „nie wszystkie matki musza karmic piersia”- po kilku dniach zaczelam tylko sciagac laktatorem. Ale moja malutka- teraz juz niespena 7-mio miesieczna coreczka po dwoch miesiacach SAMA zaczela szukac cyca i ssac!! Karmie do dzisiaj na zmiane z butelka i jestem mega szczesliwa:)

  70. Drogie mamy, przyszłe mamy – zacznijmy od tego, że jesteśmy zwierzętami – ssakami – jak sama nazwa wskazuje ssiemy mleko – w świecie zwierzęcym, jeśli matka nie może karmić swojego dziecka ( to się zdarza w rzadkich przypadkach) karmi je mamka – przeważnie inna karmiąca samica, jeśli nie zechce – młode umiera… „zwierzęce” nazwijmy to matki potrafią się zjednoczyć i wspierać, u ludzi tak niestety nie ma bo jest mm… Wyobrażacie sobie, aby inna kobieta karmiła Wasze dziecko piersią???? Odpowiedź zapewne: „nie”… Karmienie to nie jest bajka, karmienie jest czasochłonne, jest trudne – z obolałymi krwawiącymi brodawkami 12 razy na dobę ( w pierwszym miesiącu życia). Płacze dziecka w 3 miesiącu bo zmienia się mleko – i piersi, i dziecko muszą się przestawić, i powtórka z rozrywki w 6 miesiącu. Czy ktoś Wam o tym powiedział??? Pewnie nie, mi też nikt tego nie powiedział, ale karmienie zaczyna się w głowie, nigdzie indziej. Piszecie, że presja rodziny duża, że oczekiwania Wasze duże, że trudności jeszcze większe, że zmęczenie, że baby blues, że ciągłe niewyspanie …bla, bla, bla… Ja urodziłam przez cc – jak tylko mi minęły drgawki po znieczuleniu – małego dostawili do piersi, ssał, dziecko było cały czas przy mnie i nikt nie podawał mu mm i glukozy, żebym mogła odpocząć. Macierzyństwo to opieka nad dzieckiem, a niestety w dzisiejszych czasach zapominamy o tym, że dziecko nas – matek – potrzebuje, dlatego mechanizm karmienia jest taki, a nie inny. Na początku karmisz 12-14 razy na dobę – co daje 1 karmienie na 2 godziny – jak masz szczęście to dziecko ssie 20 minut. Dziecko wtedy Cię potrzebuje, bo przez 9 miesięcy było blisko Ciebie, słuchało Twojego serca, a teraz Cię nie ma przy nim cały czas, ono chce być blisko, nie chce żebyś miała nową bluzkę, i wcale nie chce z Tobą jeździć do centrum handlowego na 4 godziny, w niewygodnym foteliku samochodowym. Ten malutki brzuszek nie może wypić więcej na raz, bo jest po prostu za mały, w miarę jak dziecko rośnie je rzadziej – 6-8 razy na dobę. Czy pokarm kobiecy jest dobry – jest najlepszy. Ale! Po odstawieniu syna (karmiłam 2 lata) pojawiła się u niego alergia, której wcześniej nie miał – dlaczego?? Bo był karmiony moim mlekiem, które go chroniło. U siostry to samo – siostrzeniec karmiony 2 lata – po odstawieniu piersi – alergia. Zastanówcie się jeszcze zanim dacie dziecku mm – kto na tym wygrywa, na Waszej niemocy, na wmawianiu sobie, że nie dacie rady, albo na zwykłym wygodnictwie… nie Wasze dzieci tylko producenci mleka, butelek, którzy zacierają ręce. Nie pojmuję poddawania się, gdy dziecko „nie chce ssać piersi” – a co z profilaktyką logopedyczną, wadami zgryzu i innymi następstwami ??? A co jeśli dziecko powie, że nie chce jabłka tylko woli ciastko – też mu je dacie??? Człowiek tak działa, jak jest łatwiej to po co się męczyć? Tu trzeba ssać a tu samo leci… Tak właśnie zaczynają się problemy wychowawcze – moje dziecko nie chce to co ja mogę… Kobiety ogarnijcie się – więcej wiary w siebie, bycie matką to czas poświęcenia – niestety, kto tego nie rozumie może po prostu nie powinien mieć dzieci.
    Ps. karmisz butelką?? Wyciągnij dziecko z wózka i przytul je dając mu mleko 🙂

    1. Jak zwykle przy takich okazjach znajdzie się jakieś wredne babsko, które wszystkie problemy, o których piszą inne osoby skwituje krótkim „bla bla bla”, no dołoży jeszcze „wmawianie sobie niemocy”. Wstrętna babo, obyś kiedyś tego bla bla bla doświadczyła na własnej skórze. Oby Cię pokarało świądem na tyłku, gdy nie wypada się podrapać, za wszystkie wredne rzeczy, które napisałaś wprost i między wierszami. Oby Ci starsze dziecko rykiem i histerią wyjaśniło jak wyglądają możliwości rozkręcania laktacji, gdy trzeba się zająć również nim.
      Piszesz, że pewnych decyzji nie pojmujesz, no cóż, to już kwestia indywidualnych możliwości poznawczych…

  71. Karmiłam piersią 2.5 miesiąca. I nie żałuję decyzji. Szczęśliwa Mama to szczęśliwe dziecko. Ja z moją laktacja nie byłam szczęśliwa. Już w szpitalu syn nie mógł złapać brodawki. Wina natury, że dała mi płaskie brodawki. Doradca laktacyjny nic mi nie doradził oprócz tego by przystawiac dziecko. Położne próbując pomoc synkowi złapać brodawki tylko je poranily. Dziecko nie mogąc złapać szarpalo je ze złości. Zaczął się ból i zastoje. Zlapalam że laktator i niestety nie wiedziałam co i jak. Nikt nie wskazał mi drogi.Zapalenie piersi było blisko. Na szczęście zjawiła się położna, która pokazała mi jak korzystać z laktatora, doradziła zakup nakładek, pokazała pozycje do karmienia. Byłam taka szczęśliwa gdy syn złapał za brodawke z kapturkiem i najadł się do syta. Jedyny minus pojawiał się na początku karmienia. Straszny ból przez ok. 20 sekund. Każda karmiąca mama mówiła, że też tak miała/ma. To była drobnostka. Problem zaczął się gdy syn zaczął dłużej spać. Miałam tak mocną laktacje, że musiałam przystawiac syna co dwie godziny. Jeśli tego nie zrobiłam od razy pojawiały mi się zastoje. Piersi stawały się twarde, pulsowaly gorącem, mleko tryskalo ale nie w takiej ilości by mi ulżyć, pojawiały się guzki. Syn jadł z piersi, a jak nie jadł to po 2 godzinach ściągałam mleko, które wylewalam do zlewu. Dużo by pisać o próbach regulacji laktacji… Niestety nic nie działało. W międzyczasie syn dostał skazy bialkowej. Dieta prawie całkowicie wegańska. Chodziłam zmęczona bo w nocy zamiast spać sciagalam mleko. Czułam się wykończona i fizycznie i psychicznie. Rodzina mówiła by zagryźć zęby. Bratowa, która karmiła piersią wręcz tryskała radością podczas karmienia. Każdy mówił, że szkoda dziecka, że przecież to same witaminki, radość i zdrowie. Tylko mój narzeczony w tym wszystkim widział mój ból. Dzięki jego wsparciu podjęłam decyzję o zaprzestaniu laktacji. Ponad miesiąc zajęło mi zatrzymanie laktacji lekami. Syn ms już rok. Oboje jesteśmy szczęśliwi i zdrowi. Nie mamy problemów z bliskością. Uwielbiamy się tulić.
    Nie musimy się poświęcać by być dobrym rodzicem. Ważne by kochać i być wspólnie szczęśliwi. Dziecko obserwuje nasze zachowanie. Jeśli my będziemy nieszczęśliwi to i ono będzie. Dajmy sobie na luz z opinia innych i słuchajmy siebie.

  72. Ja miałam odwrotnie – pomoc była z każdej strony. I czułam się koszmarnie, bo każdy miał dla mnie inną radę, a większość wykluczała sie nawzajem: dokarmiaj! nie dokarmiaj! przystawiaj jak najczęściej! nie, bo co 3 godziny! nie ściągaj pokarmu! ściągaj pokarm! ale nie tak delikatnie, mocno! laktatorem! gdzie z tym laktatorem, ręcznie bo ci piersi ponadrywa! przecież trzeba delikatnie, a potem dopiero mocno! a wcale że nie bo trzeba na zmianę w sekwencjach 7-5-3! karm spod pachy! tylko z lewej! na zmianę! smaruj maścią! nie smaruj, bo rozmiękną sutki i szybciej je porani! pij herbatkę laktacyjną ! nie, to tylko placebo! nie pij bo zaraz będzie nawał i będziesz jak dojna krowa! gdzieżeś to wyczytała? nie wolno mrozić! gotuj! podgrzewaj w kąpieli wodnej!smoczek taki siaki i owaki! tyle dzieci już wykarmiłam! a ja jestem położną laktacyjną! a ja lekarzem z dużym stażem i przyjacielem rodziny! a ja matką !
    a na koniec stwierdziłam „idźcie wszyscy w cholerę”. i karmienie skończyło się po pół roku kiedy nie ściągałam już dziennie więcej niż 100ml mleka a Młody płakał bo nie dojadał. Jest tyle innych pól na których mogę się wykazać, a karmienie to była droga przez mękę i wpadałam już w depresję. Wolę być lepszą matką z butlą modyfikowanego niż wrakiem człowieka co się obwinia że nie jest dobrym rodzicem bo dziecka nie może wykarmić.

  73. Jak dobrze, że są jeszcze kobiety, które w dobie dzisiejszego „terroru laktacyjnego” maja normalne podejście do karmienia… to, że mleko matki jest najlepsze dla dziecka jest jasne i wiadome ale nie każda ma to szczęście żeby karmić swoja pociechę…4 miesiące temu urodziłam synka, nie chciał on od początku dobrze złapać piersi a i ja nie potrafiłam go odpowiednio przystawić a w przy szpitalu zamiast pomocy pielęgniarki wolały zabierać go na dokarmianie mm..i tak po powrocie do domu cały czas walczyłam jak umiałam, sutki były bardzo poranione, leciała krew, dużo krwi, przystawianie synka do piersi to była ogromna panika, ból, płacz i syczenie do tego stopnia, że aż widziałam strach w jego malutkich oczkach kiedy go przystawiałam..ale próbowałam cały czas… pewnego razu synek ulał mlekiem z mnóstwem krwi i oczywiście minęła chwila zanim zaskoczyłam, że to krew z mojej piersi, przerażenie sięgnęło zenitu i to było moje apogeum…mąż pojechał kupić mi laktator i podawałam butelka odciągany pokarm. I to nie trwało jednak zbyt długo bo w 4 tygodnia życia synka zaczęły się kolki, pojawiła się też wysypka i wszystko to zaostrzało się przy podawaniu mojego mleka i nie było czasu żeby odciągać je tak często więc mleko zaczęło zanikać..lekarze stwierdzili, że to alergia na białko mleka i musieliśmy przerzucić się na specjalistyczne mm, trochę zajęło nam dobranie odpowiedniego a i jeszcze do teraz synek miewa problemy z brzuszkiem no i oczywiście zaczęło się, nie raz usłyszałam, że to moja wina, że jakbym chciała to bym karmiła, że to pewnie z wygody nie karmię, że to pewnie przez to pojawiła się alergia itp. itd…u każdego lekarza musiał się tłumaczyć dlaczego nie karmię piersią i nie obyło się bez różnych komentarzy…i owszem do tej pory gdzieś z tyłu mam poczucie winy, że może rzeczywiście starałam się za mało, że może to przeze mnie cierpiał…ale przeciez ja go kocham najmocniej na świecie, przecież chcę dla niego jak najlepiej! nie zawsze da się wszystkiego uniknąć i przewidzieć i to nie prawda, że więź z dzieckiem tworzy się tylko przy karmieniu piersią! dlatego przestańcie hejtować i oceniać kobiety, które karmią mm, nie znacie ich sytuacji, nie wiecie co czują teraz, nie macie pojęcia przez co przeszły! skoro Wam się udało to się cieszcie bo niektóre nie miały tyle szczęścia! poza tym miliony dzieci bez żadnych problemów wychowały się na mm i po to zostało ono stworzone żeby pomagać takim kobietom. a zapewniam, że przygotowywanie mm i mycie butelek nie ma nic wspólnego z wygodą..uważam, że my kobiety przede wszystkim powinniśmy się rozumieć i wspierać a nie oceniać, żadna matka nie jest gorsza jeśli kocha i dba o swoje dziecko i nie ważne jak karmi! mi się nie udało, przegrałam ale wspieram całym sercem wszystkie mamy, i te karmiące piersią i te karmiące mm! I powtarzam udało się Wam to się cieszcie ale ani kobiety karmiące mm ani ich dzieci nie są gorsze od Was i Waszych dzieci!

  74. Kazda kobieta ma inny próg bólu… tak jak z porodem tak i z karmieniem… jedne kobiety koncza szybko karmic dla wygody ” bo on tylko chcial cyca ode mnie i nikt inny nie mogl go nakarmic a ja przez to nie moglam ani sie wyspac ani nic zrobic” – taki tekst uslyszalam.. inny to taki ze z bólu nie mogla karmic dluzej niz 3 miesiace… Mnie tez bolalo, strasznie… brodawki jak i cale piersi jak poparzone.. przystawialam do piersi i przeklinalam, zaciskalam zeby… oj bolaloooo.. to trwalo 2,5 miesiaca.. przetrwalam 🙂 jestem szczesliwa ze wytrzymalam trudne poczatki teraz karmie juz 10 miesiac i uwielbiam te wspolne chwile z dzueckiem 🙂 sa cudowne!! :))))

  75. Zgadzam się z Panią. Żeby karmić piersią trzeba bardzo dużo determinacji, cierpliwości i samozaparcia. Ja również lubię karmić syna (już dwa lata), a moja droga mleczna też usłana różami nie była. Po cesarce pokarmu nie miałam, synek też nie za bardzo potrafił złapać moje płaskie brodawki. Urodził się z rozszczepem wargi co mu dodatkowo utrudniało. O bólu, poranionych brodawkach i laktatorze nie wspomnę. W trzeciej dobie po porodzie udało się przystawić synka, mleko jakoś się pojawiło. Po powrocie do domu zaczęły się odwiedziny a wraz z nimi infekcje i grypy (również żołądkowe), które ja osłabiona po porodzie łapałam natychmiastowo. Były braki pokarmu, bolesne zastoje, asymetria piersi. Był również płacz, bóle brzuszka, kolki, ogólne problemy brzuszkowe synusia. Diagnoza: alergia pokarmowa. Więc były trzy dni kiedy jadłam tylko ryż na wodzie i woda popijałam. Mozolne poszukiwanie alergenu. Szpital, badania, itd. Ostatecznie zdecydowałam się na rygorystyczna dietę i karmienie piersią chociaż wyglądałam jak chodzący szkielet. Nie żałuję tej decyzji, bo wszystko przetrwalismy i jest super. Więź niesamowita. Podziwiam wszystkie mamy karmiące piersią, bo to trudna droga, ale tez nie potępiam w żadnym wypadku i rozumiem mamy nie karmiące piersią z różnych powodów. Pozdrawiam serdecznie!

  76. Jestem z tych szcześliwych co moga powiedzieć,że karmiły i karmią bez bólu,choć trudności były. Syn karmiony 2,5 roku przez 1,5 miesiąca miał za krótkie wędzidełko i w zasadzie zeskrobywał mleko z sutka,niałam też zapalenie piersi,ale uwielbiałam karmić. Córka 2 lata i 2 miesiące nadal karmiona i dwa zapalenia piersi (tu były łzy,pot i ból). Przy każdym miałam chwile kryzysowe,ale przy takiej zdolności kp,było szkoda przestawać. Jestem położną i zawsze staram się wspierać mamy w kryzysie. Po to jestem,a nie ma 1 dobrej drogi wsparcia dla wszystkich.

  77. Jestem z tych szcześliwych co moga powiedzieć,że karmiły i karmią bez bólu,choć trudności były. Syn karmiony 2,5 roku przez 1,5 miesiąca miał za krótkie wędzidełko i w zasadzie zeskrobywał mleko z sutka,niałam też zapalenie piersi,ale uwielbiałam karmić. Córka 2 lata i 2 miesiące nadal karmiona i dwa zapalenia piersi (tu były łzy,pot i ból). Przy każdym miałam chwile kryzysowe,ale przy takiej zdolności kp,było szkoda przestawać. Jestem położną i zawsze staram się wspierać mamy w kryzysie. Po to jestem,a nie ma 1 dobrej drogi wsparcia dla wszystkich.

  78. Zgadzam się z Panią w 100%.Jestem mamą. Mój Synek ma skończone trzy miesiące i nadal karmie go piersią. Ale niestety od dwóch tygodni muszę dokarmiać go „butelką”.
    Moja przygoda z karmieniem od początku jest bardzo trudna i z każdym dniem muszę dużo się starać aby mój Synek mógł pić mleczko z piersi.
    Najpierw po porodzie nie miałam pokarmu, potem bardzo pomału się pokazywał a Maluszek w szpitalu był prawie cały czas głodny. Gdy wróciliśmy do domu przez jakieś dwa tygodnie Mały jadł bardzo ładnie, a potem zaczęły się kolejne trudności.
    Mój Maluszek zaczął jeść bardzo nerwowo. Większość dzieci wycisza się przy piersi i czesto zasypia to u nas było wszystko na odwrót. Mały denerwował się i bardzo pobudzał, czesto płakał i zaczął się prężyć oraz czesto ciągnął mnie za brodawki (nieraz było pokaleczone). No ale walczyłam dalej. Raz było lepiej a raz gorzej. Zaczęłam szukać w necie dlaczego tak robi i co na to mogę poradzić (próbowałam chyba wszystkiego co przychodziło mi do głowy) i z opisu wywnioskowałam, że mogę mieć za duże ciśnienie w piersi. Metody zapobiegania z neta nie pomogły więc udałam sie do poradni laktacyjnej. Pani po przeprowadzonym wywiadzie, obserwacji Małego przy karmieniu oraz moich piersi stwierdziła, że mam bardzo dużo pokarmu i faktycznie mleko za szybko leci dla Maluszka. Co mi poradziła.? Pić melise na uspokojenie i po prostu Mały musi sie przyzwyczaić.
    Piłam melise a Mały pił coraz gorzej.
    Na dzień dzisiejszy dalej walczę chociaż Mały pije masakrycznie. Przy jednym karmieniu chce pić z obu piersi, z każdej piję maksymalnie 10 min. Karmiony chce być co 1,5 h. Pytałam pani z poradni laktacyjnej czy tak mogę karmić, powiedziała że mam dać na wolę synkowi. Myślę, że moja laktacja jest zaburzona i mam coraz mniej pokarmu. Piersi nie nadążają nabrać pokarmu więc naprzeminnie karmię piersią i „butelką”.
    Zapomniałam dodać, że w nocy i rano je bardzo ładnie.

    Może Panie tu obecne mi coś doradzą. Bardzo proszę o pomoc.

  79. Przy pierwszym dziecku nie miałam właściwie żadnych problemów, karmienie córki piersią było jednym z najprzyjemniejszych momentów w całym moim życiu, po prostu to uwielbiałam…
    Tym większe było moje zdziwienie, gdy urodził się syn i okazało się, że mój cycek strasznie go wkurza, bo on jest głodny, a tu prawie nic nie leci. Syn miał siłę pompy ssącej i po paru dniach moje brodawki wyglądały jak bym wpadła w ręce psychopaty. Był niezwykle żarłoczny, więc gdy pokarmu zrobiło się dużo, zalewał się nim, krztusił i dławił. Żarł na okrągło, potem mu się ulewalo, potem znowu żarł, a jak nie żarł, to wrzeszczał i uspokajał go jedynie cycek albo butelka. Tu nie był wybredny, wstrętne, gorzkie mleko dla alergików wciągał tak samo chętnie, jak moje słodkie mleczko. Czułam się niespokojna, bo a nuż wybierze butelkę i co ja wtedy zrobię z tymi balonami i do tego okaże się wyrodną matką. Po trzech miesiącach wyglądał jak zawodnik sumo, ważył 8 kg, a ja za jednym razem odciągałam pół litra. Czułam się jak przemysłowa produkcja mleka. Nadal uspokajał go tylko cycek i jak nie jadł to wrzeszczał, a wrzeszczał przerażająco więc jak miał pół roku, ważył 11 kilo. Nie bardzo już miałam siłę go nosić. Przerażała mnie myśl, że wyhoduję dziecko ze straszliwą nadwagą.
    Karmiłam go do roku, po czym dałam sobie spokój ku jego i mojej uciesze.
    Być może mój upór miał jakiś sens, ale wcale nie jestem pewna, czy na butli nie byłby szczęśliwszy przez ten swój pierwszy rok, a my z mężem trochę mniej wycieńczeni…
    na szczęście nadwagę zgubił i w wieku lat trzech wyglądał już całkiem normalnie, a w wieku lat siedmiu był nawet chudawy 🙂

  80. To wszystko, to prawda! Ja bardzo chciałam karmić piersią, jeszcze przed porodem widziałam siebie jako tą „krainę mlekiem i miodem płynącą” niestety po porodzie przyszło zderzenie z rzeczywistością! Młody od początku był żarłokiem. Ze szpitala oczywiście wyszłam z obolałymi sutkami. A że wcześniej brałam udział w zajęciach w szkole rodzenia, na których była również doradca laktacyjny, to wiedziałam, że karmienie nie boli, a jak boli, znaczy, że coś robisz źle. Wybrałam tą panią na swoją położną środowiskową i byłam bardzo zadowolona. Na każdej wizycie sprawdzała jak się karmimy i pytała co i jak.Oczywiście na „dzień dobry” okazało się, że źle przystawiam małego do piersi i pewnie dlatego boli, poprawiła, podpowiedziała co nieco i faktycznie – przestało boleć! Myślałam, że już będzie git. Niestety! Synuś praktycznie całą dobę wisiał na mnie, nie sypiał w ciągu dnia i po kilku tygodniach zaczął drzeć się jak opętany. Myślimy, kółka jak nic! Poszłam do pediatry. Wywiad i te sprawy, mówi, a karmi pani piersią? Tak. A ściąga Pani pokarm w ciągu dnia? Tak. A ile? No ok 50-70 ml. Na raz? Nie, przez cały dzień. Oj. Razem z położną na różne sposoby próbowałyśmy pobudzić moje piersi do tworzenia większej ilości mleka. Robiłam WSZYSTKO co było w mojej mocy. W końcu nawet doradca laktacyjny stwierdził, niech Pani spróbuje chociaż karmienia mieszanego, bo widzę, że bardzo Pani zależy. Zależało! Jak nie wiem co! W końcu i ja skapitulowałam. Podałam mieszankę. Synuś zaczął drzemać w ciągu dnia. Ja mislam te 5 minut dla siebie. Skończyły się „kolki”! Zaczęłam spać w nocy a przestałam liczyć, kiedy to znów powinnam wstać i odpalić laktator, żeby coś naprodukować? I zaczęło się jakoś układać. Zanim do tego doszliśmy minęło ze 2,5 miesiąca. Karmieniem mieszanym udało nam się dotrwać do ok 7mca życia dziecka. Nie ukrywam jednak, że największe wyrzuty i pretensje miałam do – SIEBIE! bo jak to możliwe, żeby nie mieć odpowiedniej ilości mleka dla własnego dziecka? Przecież ja Go tak bardzo kocham i chcę dla niego jak najlepiej. Dlaczego nie mogę mu tego dać? Co że mnie za matka? Na domiar złego, moje najlepsze koleżanki, które rodziły w podobnym czasie miały wzorową laktację. Z perspektywy czasu stwierdzam, że podjęłam słuszną decyzję i nie mam sobie nic do zarzucenia! Kocham moje dziecko od chwili kiedy zobaczyłam wynik pozytywny na teście ciążowym! I cieszę się, że w końcu ktoś tak otwarcie porusza ten temat 🙂

  81. Mówienie kobietom, że karmienie „z obolałymi krwawiącymi brodawkami 12 razy na dobę ( w pierwszym miesiącu życia)” jest normą jest działaniem na NIEKORZYŚĆ mamy i dziecka (mamy które będą to robić, to … yy nawet sobie nie mogę tego wyobrazić, a karmiłam 4 lata, zaś mamy, które zrezygnują będą wpędzać się w poczucie winy, że się poddały). To nie jest prawda, bo to nie jest norma. I mamy powinny wiedzieć, że karmienie piersią nie powinno boleć i ból podczas karmienia (a już w ogóle krwawiące brodawki!!) jest sygnałem do szukania przyczyn i szukania rozwiązania problemu (którym często jest samo dziecko,a właściwie jego nieprawidłowy odruch ssania – wtedy dziecko może nawet zagryzać pierś). Wtedy potrzebny jest ktoś bardzo doświadczony, kto pomoże znaleźć przyczynę problemu i jego rozwiązanie (które może się okazać REHABILITACJĄ odruchu ssania dziecka, tak aby ssało prawidłowo nie sprawiając mamie bólu). I myślę, że o tym powinno się mówić więcej – o przyczynach problemów z karmieniem leżących po stronie dziecka.

  82. To prawda na początku płacz stres ale teraz jak na to patrze to jestem szczęśliwa że udało mi się tak długo karmic piersią ale myślę że to dzięki tym saszetką do picia prolaktan prenalen co na początku się wspomagałam. Tak to chyba od razu bym się poddała.

  83. Jak miałam problem z brodawkami to karmiłam przez nakładki i smarowałam maścią,szybko się zagoiły i mogłam spokojnie karmić córkę. Najgorzej jak przychodził kryzys laktacyjny, a mi zależało na długim karmieniu, walczyłam, męczyłam się, w końcu się udało i to też z prolaktanem 🙂

  84. Po 2 miesiącach potu, płaczu i łez trafiłam do poradni laktacyjne w Gliwicach. Usłyszałam złote slowa: Nic ponad siły. Najważniejsza jest radość z macierzyństwa. Udało mi się zawalczyć i karmię już 10 miesięcy, ale przez pewien czas dokarmialam mlekiem sztucznym. Dziecko chyba woli spokojną mamę i butelkę niż sfrustrowana i złą przy karmieniu piersią. Nic na siłę!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.