MACIERZYŃSKIE POCZUCIE WINY. MÓWIMY MU DOŚĆ?

Poczucie winy. To uczucie, które jest nieodłączną macierzyństwa. To uczucie, które drąży, jak kropla skałę, które jak złośliwy chochlik ciągle szepcze: nie dałaś rady.

Czujemy się winne. Winne tego, że nie staramy się wystarczająco, że zdarza nam się mieć dość, krzyczeć, że za mało czasu poświęcamy dzieciom, mężowi, domowi.

To ciągłe poczucie, że mogłybyśmy lepiej. Obwiniamy się dosłownie o wszystko. Nawet o rzeczy, na które nie mamy najmniejszego nawet wpływu.
Będę szczera. Tego poczucia winy nie da się po prostu zlikwidować. Ono zawsze gdzieś tam się odezwie. Można je jednak osłabiać, ale żeby to było możliwe musimy najpierw wiedzieć z czego ono się bierze.
Otóż rodzi się ono z porównywania. Ciągle się porównujemy. Porównujemy się do koleżanek, mam, teściowych, blogerek, instagramerek, celebrytek i mamy wrażenie, że bladziutko przy nich wypadamy. Ta schudła dwa tygodnie po ciąży, ta ma w domu jak w magazynie wnętrzarskim, tej dziecko przesypia całe noce od urodzenia, a tamtej mąż patrzy na nią cielęcym wzrokiem 15 lat po ślubie. Ta karmi piersią już trzeci rok, tamta zrezygnowała z pracy, żeby zająć się dziećmi i domem, jeszcze inna ma robotę marzeń i nikt zdaje się na tym nie cierpieć.
Umówmy się. Większość tych obrazków to albo chwile, albo fikcja. Każda z nas ma tematy, których najzwyczajniej w świecie nie ogarnia, dlatego cieszę się, że mój blog, na którym staram się pokazywać różne momenty mojego życia, te bardzo nieidealne również, cieszy się coraz większą popularnością. Nic nie sprawia mi większej radochy niż komentarze: Anka, dzięki Tobie zaczęłam cieszyć się macierzyństwem! Zrozumiałam w końcu, że nie musi być idealnie! Że ja nie musze być idealna! Ze trzeba odpuścić, żeby nie zwariować. Że starać to my się musimy dla dzieci, dla siebie, a nie dla sąsiadów.
Poczucie winy rodzi się również z braku poczucia własnej wartości na co niestety najczęściej najpierw pracowali nasi rodzice, ciągle wmawiając nam, że wszystko robimy niewystarczająco dobrze, przez co nie spełniamy oczekiwań, a potem partnerzy, mężowie, którzy często chcą sprowadzić rolę kobiety wyłącznie do roli matki i gospodyni. W dodatku bardzo niedoskonałej (wszak mama była w tym lepsza).
Coś Wam powiem. Ja też czasem czuję się winna. Też mam czasem poczucie, że mogłam się bardziej postarać. Choć zazwyczaj jest tak, że jeśli czegoś nie zrobiłam, to albo zwyciężyło zmęczenie, albo było coś ważniejszego do zrobienia. I w obu tych sytuacjach w zasadzie mogę czuć się usprawiedliwiona. Wiecie co jest potrzebne, żeby wygrywać z poczuciem winy?
Duma.
Bądź z siebie dumna. Już sam fakt bycia mamą powinien napawać Cię dumą. Stworzyłaś człowieka. Kształtujesz go, poświęcasz mu siebie, swoje życie. Czyż to nie powód do dumy?
Obojętnie czy pracujesz zawodowo, czy pracujesz w domu bądź z siebie dumna! Zauważ, że faceci, którzy samotnie wychowują dzieci zajmują się domem są wychwalani pod niebiosa. Jacy dzielni, jacy niesamowici. A matka, cóż, taki jej obowiązek. I spycha się ją na margines.
Jeśli wystarcza Ci czasu na wysprzątanie chałupy bądź z siebie dumna! Większość z nas albo potrzebuje pomocy w tym względzie, albo ma w domu bałagan i się nie przejmuje.
Jeśli oprócz tego realizujesz swoją pasję lub hobby to bądź z siebie dumna! Jeśli tego nie robisz, to może mogłabyś? To budujące.
Jeśli osiągasz sukcesy w sporcie, w pracy, w działalności charytatywnej bądź z siebie dumna!
Jeśli Twoje dziecko osiąga sukcesy bądź z siebie dumna! To również Twoja zasługa!
Jeśli Twój mąż/ partner osiąga sukcesy bądź z siebie dumna! Przyczyniłaś się do tego!
Zrobiłaś coś dla siebie? Również możesz być z siebie dumna.
Tym sposobem nawet jeśli czegoś nie ogarniasz i tak możesz być z siebie dumna. Zawsze jest coś, z czego powinnaś być dumna.
I masz również prawo oczekiwać tego od innych.
To kim dzisiaj jestem to w dużej mierze zasługa mojego męża, który zawsze był ze mnie dumny. Dumny ze mnie jako kobiety, potem żony, matki, bizneswoman, a nawet ze mnie – blogerki. Dzięki temu i ja czułam, że mogę być z siebie dumna, mimo że daleko mi do ideału.
Od dzisiaj każdego wieczora stań przed lustrem i powiedz sobie głośno:
JESTEM Z SIEBIE DUMNA.
NIE MUSZĘ STAWIAĆ SOBIE POPRZECZKI CORAZ WYŻEJ.
NIE MUSZĘ PORÓWNYWAĆ SIĘ DO NIKOGO.
To nie jest trudne. Poćwicz już dziś.

 Anna Jaworska – MumMe

 

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

4 komentarze

  1. to o czym piszesz w drugiej części artykułu osiągnęłam jeszcze jako dziecko. od końca podstawówki mam głęboko gdzieś swoją nie-idealność (ale nad tymi największymi wadami regularnie pracuję, bo mi samej one przeszkadzają) i wychodzę z założenia, że ludzie pewni siebie i świadomi swojej wartości są najciekawszym towarzystwem, a ludzie zakompleksieni i wiecznie narzekający po prostu mnie męczą, dzięki temu otaczam się ludźmi zadowolonymi z siebie, więc i sama taka jestem. ale zauważyłam, że wśród matek, które znam takie poczucie winy dotyczy w zdecydowanej większość osób czytających o macierzyństwie w internecie, dlatego ja robię to rzadko i w większości olewam po przeczytaniu. wśród matek nie czerpiących z internetu znam same zadowolone z siebie kobiety, które uważają, że to co robią robią dobrze. nigdzie nie spotkałam więcej jadu niż w komentarzach pod blogami o rodzicielstwie, dlatego omijam je szerokim łukiem. kocham siebie, kocham moje życie, robię wszystko najlepiej jak potrafię i nigdy idealna nie będę, za to zawsze będę najlepsza dla mojego męża i dzieci, bo mają tylko mnie 😉 mój mąż stoi za każdym moim sukcesem, a ja stoję za każdym jego i wiem, że to, że wzajemnie się wspieramy sprawia, że cieszymy się z rodzicielstwa, a także mamy dobre i satysfakcjonujące prace w trudnych, ale wymarzonych zawodach. warto wierzyć w siebie, zamiast się zadręczać

  2. Zostałam mamą 2 miesiące temu. Syn urodził się dość duży, więc i szybko wyrósł z łóżeczka dostawnego. Od 6 tygodnia życia śpi w łóżeczku w swoim pokoju i chyba mu tam dobrze, bo noce ma spokojniejsze. I co? I mam poczucie winy, że takiego malucha „wygoniłam” z sypialni. A pewnie powinnam się cieszyć…

  3. Tez znam to wstrętne towarzyszące na kazdym kroku poczucie winy, nawet jak raz w tygodniu wychodzę na gimnastyke, a dzieci jecza ” mama nie chodz” i mówie ze przeciez na 1h wracam, bo chcę wyjsc, bo moje plecy tego potrzebują, bo mam pracę biurową i za mało właściwego ruchu (bo gotowanie obiady czy rozwieszanie prania to nie to samo), czy jak po pracy polecę sweterek kupic i wracam 1,5 h pózniej to znowu mi cos we wnetrzu krzyczy, za cały dzień byłam poza domen, dzieci w szkole i przedszkolu, i zamiast wracac to mi sie uwidziało nowy sweter kupowac…i idę go kupic ale przyjemności z zakupów to żadnej nie mam….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.