20 RZECZY,KTÓRE DZIECI ZMIENIŁY W MOIM ŻYCIU NA LEPSZE

20 RZECZY, KTÓRE DZIECI ZMIENIŁY W MOIM ŻYCIU NA LEPSZE

 

Kiedy ostatnio publikowałam wpis o obowiązkowych przygotowaniach macierzyńskich w dwóch częściach TUTAJ i TUTAJ, jedna z Was – moich czytelniczek, rzuciła mi wyzwanie.

20 rzeczy, które zmieniły nasze życie na plus od kiedy mamy dzieci.

Miało być na wesoło i trochę jest, choć nie w każdym punkcie. Za to jest w 100% pozytywnie.

Przyznam, że nie miałam większych problemów ze stworzeniem tej listy. Dzieci wywracają co prawda nasz świat do góry nogami, ale zmiany, które przynoszą, są ogromnie pozytywne.

 

Oto moje TOP 20:

 

  1. Dowiedziałam się o istnieniu miłości, o której wcześniej nie miałam pojęcia. Bezgranicznej, bezinteresownej, czystej, absolutnej. A potem, z każdym kolejnym dzieckiem przekonałam się, że ona się mnoży, a moje serce jest bez dna.

 

  1. Poznałam najpiękniejszy zapach na świecie. Zapach małego dziecka. To jest tak niepowtarzalny zapach, który upaja i zostaje w pamięci na zawsze. Zapach, za którym się tęskni, kiedy dzieci już podrosną.

 

  1. Przekonałam się, jak niewiele snu w rzeczywistości potrzeba człowiekowi do życia. W pierwszych miesiącach jak na haju, potem jest trochę gorzej, kiedy hormony przestają utrzymywać przy życiu. Tak czy inaczej kilka nieprzespanych nocy albo kilkaset z przerywanym snem nie pokona mnie. Jestem pewna.

 

  1. Moje życie dopełniło się, choć wcześniej nawet nie wiedziałam, że nie jestem kompletna. Ciężko to zrozumieć, dopóki nie ma się dziecka.

 

  1. Stałam się jeszcze mniej perfekcyjna. Nigdy nie była przywiązana do nadmiernego porządku, ale dzieci jeszcze bardziej utwierdziły mnie w przekonaniu, że naprawdę są przyjemniejsze sposoby na spędzanie czasu niż sprzątanie.

 

  1. Dzieci umocniły nasz związek. Ja wiem, że to nie jest reguła, i że zdarza się, że partnerzy oddalają się od siebie po narodzinach dziecka. Nam się to nie przydarzyło. Jesteśmy małżeństwem o solidnych fundamentach i rewolucje nam niestraszne.

 

  1. Nauczyłam się lepiej planować czas. Na początku zegarek w ogóle nie był mi potrzebny. Wszystko odbywało się o stałych porach, które sygnalizowało dziecko. Od zupy do kupy i tak na okrągło. Teraz logistyka – szkoła, przedszkole, treningi chłopców, praca, blog. Planowanie czasu to moja specjalność.

 

  1. Nauczyłam się nie marnować czasu. Przy trójce dzieci roboty jest tyle, że ciągle się zastanawiam, jak mogłam kiedyś mówić, że nie mam czasu?! Nie pojmuję.

 

  1. Apropos kupy. Kiedy zostałam mamą stałam się zdecydowanie mniej wrażliwa na smród. Oprócz wdychania cudownego aromatu wykąpanego, przewiniętego dzieciątka, trzeba przywyknąć do smrodków i wydzielin.

 

  1. Tymczasowo okazało się, że potrzebuję o wiele mniej ubrań niż przed urodzeniem dziecka. W większość sprzed ciąży nie mogłam się wcisnąć. Na nowe trochę szkoda było kasy, bo przecież zaraz miałam schudnąć. I po pierwszym synu schudłam. Po następnych nie było już tak różowo. Przez pewien czas jadąc do sklepu kupowałam głównie dziecięce ubranka i akcesoria. Teraz wróciłam już na normalne tory.

 

  1. Stałam się bardziej rozważna, jeśli chodzi o pieniądze. Nie powiem oszczędna, bo skłamałabym Wam w żywe oczy, które kierujecie właśnie na monitory. Absolutnie najważniejsze stało się płacenie za rzeczy pierwszej potrzeby, rachunki. Dopiero, gdy coś zostanie, można trochę poszaleć z wydawaniem na zbytki.

 

  1. Stałam się bardziej cierpliwa. Choć nawet, gdy to piszę, zastanawiam się czy rzeczywiście, to jednak tak. 11 lat temu, gdyby ktoś jęczał mi nad uchem przez 40 minut nie umiałabym zapanować nad złością. Teraz wyłączam umysł i nie przyswajam tych dźwięków.

 

  1. Jestem mniej egocentryczna. Przede wszystkim myślę o dzieciach. O sobie też staram się nie zapominać, ale to oni są zawsze na pierwszym miejscu. Świat przestał kręcić się wyłącznie wokół mnie i moich potrzeb.

 

  1. Nauczyłam się robić wszystko jedną ręką. Przez 9 lat miałam zawsze w domu jakieś dziecko na jednym biodrze. Od gotowania obiadu, przez sprzątanie, skończywszy na pisaniu maili. Wszystko jedną ręką. Teraz okazuje się, że jest to czasem przydatna umiejętność.

 

  1. Przekonałam się, kto jest prawdziwym przyjacielem, na kogo można liczyć, a od kogo należy się odizolować i zaprzestać kontaktów. Dzieci weryfikują otoczenie i pozwalają dostrzec rzeczy, na które z różnych względów przymykaliśmy wcześniej oko.

 

  1. Codziennie pracuję nad sobą. Chcę być lepszą mamą. Uczę się, wyciągam wnioski, naprawiam błędy i unikam ich powtarzania. Konsultuję z fachowcami.

 

  1. Jem zdrowiej. To dzięki dzieciom zaczęłam czytać etykiety, sprawdzać skład produktów, które kupuję, ilość cukru i zawartość chemii w jedzeniu. Cała rodzina ma większą świadomość tego, co je.

 

  1. Zaczęłam uprawiać sport. Żeby wrócić do figury po trzeciej ciąży zaczęłam wreszcie ćwiczyć. Całe życie tego nie robiłam. Zawsze zwolnienie z w-f, kalectwo po prostu. Teraz chętnie chodzę na siłownię i Pilates.

 

  1. Stałam się bardziej pewna siebie. Choć zawsze miałam dość wysokie poczucie własnej wartości, teraz, gdy jestem mamą trzech synów myślę czasem o sobie: hej, silna babka z Ciebie! Wydałaś na świat troje dzieci! A jakie fajne z nich chłopaki!

 

  1. Przekonałam się jakimi nieistotnymi sprawami przejmuje się człowiek, gdy jest młody, nie ma rodziny i prawdziwych problemów. Dzięki temu teraz nie zaprzątam sobie głowy duperelami.

 

Dzieci zmieniają człowieka. Totalnie nie wyobrażam sobie mojego życia, gdybym nie była mamą. Zdeterminowały one w dużej mierze to, kim dzisiaj jestem i do czego dążę. Są moją siłą napędową, największym szczęściem i choć czasem mam ich po kokardę, to kocham ich całym sercem. Jestem mamą i pragnę nią być. Oddałabym za nich życie. Jestem ogromnie wdzięczna, że mam przywilej być mamą moich wspaniałych dzieci.

 Ania Jaworska – MumMe

 

 

16 komentarzy

  1. Zgadzam sie w 100%. Moja malutka ma 8 miesięcy i jak mialam dzien próbny w pracy. Jak wróciłam, to aż łzy zakręciły mi się w oczach jak zobaczylam, jak bardzo to malutkie stworzenie cieszy się na mój widok.
    Takim czystym szczęściem, jakby liczyło się tylko yu i teraz. Nie do opisania co daje dziecko ?

  2. Pod wszystkimi mogę się podpisać, samo sedno. Gratuluję świetnego wpisu. Po przeczytaniu nagłówka artykułu zastanowiłam się, czy znajdzie się tam punkt 17, który bardzo sobie cenię 🙂

  3. Wszystkie punkty super, aczkolwiek nigdy nie komentowalam postów, ale tu muszę. Zawsze kiedy słyszę jak ktoś mówi, w tym wypadku pisze ” nie ma rodziny” – zastanawiam się kim są osoby, które nie mają mężów, żon i dzieci? Bezdomnymi sierotami? Czy tylko posiadanie męża, żony, dzieci określa że masz rodzinę? Czy w takim razie mama, tata, rodzeństwo itd nie są bądź nie byli rodzina? A co do problemów, to każdy subiektywnie określa co jest dla niego problemem, a co nie! Bo, co jeśli mam dzieci to znam „prawdziwe problemy” a jeśli nie mam to nie znam, bądź nigdy takowych nie miałam. To tyle. Nie jest to żaden atak, mam po prostu nadzieję, że źle zrozumiałam ten ostatni punkt. Czasami wpadam na twój blog, i twoje wpisy są ciekawe i zabawne. Pozdrawiam

  4. Ja bym jeszcze dopisała: Cieszę się małymi rzeczami, ulotnymi chwilami, niewielkimi postepami moich dzieci. Ale ja mam 2 chlopakow z autyzem i cieszy mnie ich najmniejszy postęp. Cieszy mnie chwila w ktorej mowią coś wyjątkowego jak te słowa: „Jesteś moją Nadzieją, Nigdy Cię nie pusze.”

  5. Zazdroszczę. Ja z dnia na dzień mam coraz mniej siły i chęci żeby wstać z łóżka. Wszystko robię „bo musze”, a na to co chce nigdy nie mam czasu…. Jak to robicie?
    Moje życie to koszmar

  6. Jeszcze troszkę wytrzymaj. Ja mam podobnie, czasem trwa to bardzo długo, nawet kilka tygodni płakania po kątach. Ale tych doświadczeń nikt nie zabierze – one kiedyś będą Twoją siłą. Jeszcze troszeczkę i będzie lżej. Przez ostatnie osiem miesięcy miałam tylko dwa razy czas żeby ogolić nogi, i tu nie chodzi o porę roku. Jest ciężko, a hormony jeszcze bardziej Cię oszukują. Nie daj się, to minie. A jeśli czujesz, że masz już totalnie dosyć i to odbija się mocno na dzieciach, nie bój się prosić o pomoc – rodzinę, przyjaciół jeśli masz, lekarza… Wszystko wróci do normy, trzeba upływu czasu, trzeba wykrzesać z siebie jeszcze trochę miłości i będzie w porządku.

  7. Do zdesperowanej. Ponieważ się trochę na tym znam mogę się wypowiadać. Może masz depresję poporodową. Myślę,że warto by się skonsultować ze specjalistą.
    PS. Jeśli chodzi o punkt 17 to wszystko się zgadza. Już go stosowałam w ciąży i nie musiałam zmieniać garderoby.

  8. Ciekawe…
    U mnie nie ma żadnego z tych 20 punktów.
    Dla mnie zapach mojego dziecka to jego zapach – po prostu. Wcale nie przeżywam ekstazy.
    Nie robię wszystkiego jedną ręką, bo nie mam siły nosić 15 kg na biodrze, więc albo żyję we wrzasku albo w bałaganie i bez śniadania do 16:00.
    Moje życie się nie dopełniło, moje się skończyło.
    Nie mam czasu na swoje pasje, nie mam też czasu na dbanie o siebie, na fitness, na siłownie. Więc wcale nie wyglądam cudnie. Nie jestem pewniejsza siebie. Przeciwnie. Nadwaga, rozstępy, choroba, zaniedbanie, zamknięcie w domu z high-need’em – odizolowałam się od życia.
    Tęsknię za pracą zawodową, za wspinaczką, za podróżami… tęsknię za seksem, którego teraz nie ma – przez moje kompleksy, przez niemowlaka w naszej sypialni, przez rytm narzucony przez dziecko.
    Oszczędna umiałam być już wcześniej, jadłam zdrowo…
    Nic nie zmieniło się na lepsze. Nic.
    Ktoś zarzuci mi – to po co było Ci dziecko, skoro jesteś taka nieszczęśliwa? Zła Matka! Nie kocha!
    Ależ kocha! Kocham ponad wszystko i dałabym się zabić za mojego syna.
    Taka jest twarz depresji poporodowej. Ona nie mija po miesiącu.

  9. Wszystko się zgadza w 100%! Zastanawiałam się ostatnio co ja robiłam w swoim czasie wolnym nie mając dzieci ?

  10. Podziwiam was kobiety. Ja nie nam dzieci. Czasem sie opiekuje dziecmi jakiejs kolezanki i po godzine mam dosc. Deprecha mnie ogarnia i płakać sie chce. Za slaba na macierzyństwo jestem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.