SYNKU, NIE BIEGAJ, BO SIĘ SPOCISZ, CZYLI MAMA HELIKOPTER I PODUSZKA POWIETRZNA

Jechałam dziś samochodem z moim 10-letnim synem. W pewnym momencie Igor wybuchnął śmiechem i pyta – widziałaś?

Nie – odpowiedziałam.

Mamo, nie widziałaś? Tam dziewczynka uczyła się jeździć na rolkach i miała na tyłku zainstalowaną poduszkę! – rechocze.

W pierwszej chwili pomyślałam, że to żart. Jednak za chwilę wracałam do domu tą samą drogą i okazało się, że miał rację. Dziewczynka trochę nieporadnie starała się utrzymać równowagę na rolkach, a na pupie była poducha. Uśmiechnęłam się pod nosem. Już wiedziałam, że dziś powstanie wpis na ten temat.

Każdy z nas rodziców boi się o swoje dziecko. O jego bezpieczeństwo, zdrowie i życie. I chyba wszystkim nam trudno czasem rozpoznać granicę pomiędzy zdrową, rodzicielską troską o dobro dziecka a nadopiekuńczością, która do niczego dobrego nie prowadzi.

Ta poduszka była dla mnie mniej więcej podobnym widokiem do raczkującego dziecka w kasku, dziecka na smyczy, roczniaka, któremu mama gryzie jedzenie, dziecka szkolnego, które mama karmi lub podciera mu tyłek. Ale również dziecka, za które mama odrabia lekcje i przygotowuje prace na konkursy plastyczne, nastolatka, któremu mama wybiera dziewczynę, a potem pościel do sypialni. A na koniec cmoka w usta dorosłego faceta.

Dlaczego używam rodzaju żeńskiego? Bo zazwyczaj to mamy przejawiają tendencje do nadopiekuńczości. Ojcowie częściej skłonni są pozwolić dziecku na podejmowanie ryzyka i samodzielność. Bywają rzecz jasna wyjątki.

Nie chcę przez to powiedzieć, że jestem wyluzowaną mamusią i nie bywam nadopiekuńcza. Oczywiście, że zdarza mi się przeginać i mam na koncie wiele grzeszków mamusi helikopter.

Na szczęście najczęściej mój mąż hamuje moje zapędy i pozwala chłopcom na samodzielność, której potrzebują i dzięki której rozwijają się prawidłowo.

Dzieci muszą się przewracać. Dzieci muszą ponosić porażki. Dzieci muszą ponosić konsekwencje swoich zachowań. Dzieci muszą mieć obowiązki dostosowane do wieku. Dzieci muszą uczyć się odpowiedzialności. Dzieci muszą się złościć i radzić sobie z negatywnymi emocjami. Dzieci muszą wybierać sobie przyjaciół. Dzieci muszą umieć podejmować decyzje. Dzieci muszą uczyć się same odróżniać dobro od zła.

Nie możemy wiecznie przestrzegać dzieci przed niebezpieczeństwem. Nie dotykaj! Nie wchodź tam! Uważaj! Nie biegaj, bo się spocisz! Nie ruszaj, bo się ubrudzisz! Pozostawmy te zakazy i ostrzeżenia dla sytuacji naprawdę potencjalnie niebezpiecznych, a nie tych, które mogą narazić dziecko na zabrudzenie ubrania!

Życie to nie jednorożce, księżniczki i happy endy. Jeśli nie przygotujemy naszych dzieci do życia, będziemy je chronić przed wszystkim – przed frustracją, przegrywaniem, upadkami, kontaktem z ludźmi, jeśli będziemy je we wszystkim wyręczać, zastępować, nie poradzą sobie w życiu.

Nasze intencje są dobre. Chcemy nasze dzieci chronić. Pamiętajmy jednak, że nasze dzieci muszą nauczyć się żyć bez nas. Nigdy nie wiemy kiedy nadejdzie dzień, gdy nas zabraknie. Nie narażajmy dzieci na śmieszność wśród rówieśników, nieumiejętność rozwiazywania problemów, brak społecznego przystosowania.

Pozwólmy naszym dzieciom dorosnąć. Nie montujmy im poduszek na tyłkach.

 Anna Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

1 Comment

  1. Zgadzam się co do nadopiekuńczości, ale jeśli chodzi o smycz muszę powiedzieć, jest pewien wyjątek, gdzie taka smycz się przydaje. Lotnisko. Tłum ludzi. Wielkie przestrzenie i roczniak umykający w tłum. Łatwo takie dzieci stracić

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.