MASZ WYMAGAJĄCE DZIECKO? WIEM CO CZUJESZ I MUSZĘ CI POWIEDZIEĆ COŚ WAŻNEGO

Najstarszy syn jako noworodek, a później niemowlę był raczej bezproblemowy. Jadł, spał, zapełniał kolejne pampersy, rósł i cieszył sobą mamę i tatę.

Wydawało mi się, że te historie o niewyspaniu, kolkach i nocnych pobudkach są mocno przesadzone. Owszem budził się kilka razy w nocy na karmienie, ale reagowałam na tyle szybko, że nawet nie zdążył zapłakać. Najadał się i spał dalej. W ciągu dnia miał dość szybko ustalony rytm, drzemki, posiłki, zabawa. Mało wymagające dziecko.

Drugi syn urodził się trzy lata później. Już w szpitalu był niespokojny, często płakał. Ssał pierś krótko i nerwowo. Jako taka promocja trwała dwa tygodnie. Tyle czasu był względny spokój i harmonia. A potem nastąpiło kilka miesięcy, które dziś określiłabym jako wyjęte z życiorysu.

Spałam po 2 godziny na dobę, a pozostałe 22 nosiłam go na rękach. A on płakał i płakał. Potrafił płakać 6 godzin jednym ciągiem, bez przerwy na sen czy jedzenie. Próbowałam go oczywiście karmić, uspokajać przy piersi, ale on zaczynał ssać, po czym wyprężał się w łuk i krzyczał ile sił w małych płuckach.

Powiem szczerze, że niewiele pamiętam z tamtego czasu. Czułam się jak ofiara nieudanego eksperymentu naukowego. Jak ktoś, komu postanowiono udowodnić, że bez snu można żyć. Próbowałam wszystkiego, absolutnie wszystkiego – chusta, otulacze, masaże, termoforki, ciepłe pieluszki, kąpiele w wiaderku, kropelki wszelkiej maści, doradcy laktacyjni, konsultacje z lekarzami, położnymi. A on płakał dalej. Byłam cieniem człowieka.

I na tamtą chwilę nikt nie mógł mi pomóc, bo on chciał tylko, żebym ja go nosiła. Choć miałam wrażenie, że wcale mu to nie pomaga. Nie umiałam jednak inaczej.

Pamiętam naszą podróż samolotem, gdy miał 4 miesiące. Lecieliśmy do Portugalii – ja i dzieci. Płakał przez caluteńki lot bez ani chwili przerwy. Możecie sobie wyobrazić wzrok współpasażerów o godzinie 23.

Jak się wtedy czułam?

Przez te 6 miesięcy czułam się po prostu WINNA.

Winna tego, że nie potrafiłam pomóc własnemu dziecku.

Winna tego, że nie wiem co go boli i dlaczego tak płacze.

Winna tego, że zaniedbywałam starszego syna.

Winna tego, że zaniedbywałam męża.

Winna tego, że nie miałam siły nawet trochę o siebie zadbać.

Chciałam tylko tego, żeby on przestał płakać. Żebym mogła, tak jak kiedyś starszego, włożyć go do wózka, a on zasnąłby na trzy godziny. Żebym mogła położyć go po wieczornej kąpieli i uśpić choć na 3 godziny.  Na śpiąco nakarmić go piersią kilka razy w nocy, a rano przywitać uśmiechem.

Takie miałam marzenia. A rzeczywistość była taka, że dzień za dniem walczyliśmy o przetrwanie. On i ja.

Kto nie doświadczył tego stanu zawieszenia, stanu skrajnego wyczerpania po wielu miesiącach bez snu, stanu bezsilności i rozpaczy, ten nie jest w stanie tego zrozumieć. Wierzcie mi.

I nic bardziej nie wk…urza człowieka w tym czasie, niż poklepywanie po plecach i słowa: „no dzieci płaczą” albo „wyrośnie”. Miałam po kokardę takiego gadania. Bo na tamtą chwilę wydawało mi się to science fiction. Miałam wrażenie, że to się nie skończy. Nigdy. Miałam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie i wszyscy bagatelizują mój problem.

Dziś z perspektywy czasu wiem, że postępowałabym trochę inaczej.

Przede wszystkim nie wahałabym się prosić o pomoc. Wszystkich świętych nawet. Młode mamy mają zakodowany taki imperatyw, że muszą same. Bo wtedy będzie najlepiej. A najlepiej jest wtedy, gdy matka pozostaje przy zdrowych zmysłach. Serio. I to, że dziecko popłacze przez dwie godziny w ramionach innej, kochającej je osoby, nie ujmuje Tobie jako mamie!

Dziś przyjęłabym każdą pomoc. Każdą godzinę snu darowaną przez kogoś, kto zająłby się dzieckiem w tym czasie. Każdy ciepły posiłek, spokojny prysznic, samotne wyjście choć na 2-3 godziny. Bez absolutnie żadnych wyrzutów sumienia.

Dziś szukałabym pomocy i rady wśród kobiet, którym trafiło się wymagające dziecko.

Dziś nosiłabym go w chuście całą dobę nawet, bo wiem, że wymagające dzieci potrzebują bliskości mamy bardziej niż inne. Mama jest dla nich całym światem.

Dziś nie obwiniałabym siebie o to, że jest jak jest. Dziś wiem, że dzieci są bardzo różne. Jedne rodzą się dość niezależne i gotowe do pojawienia się na tym świecie. Inne potrzebują czasu, by przystosować się do życia po drugiej stronie brzucha.

Jedne mają bardziej dojrzałe układy nerwowy, trawienny, inne mniej. I nie dlatego, że w ciąży za mało odpoczywałam. Nie dlatego, że robiłam usg częściej niż 3 razy. Nie dlatego, że jestem złą matką, która nie potrafi zająć się własnym dzieckiem!!! To absurd!!!

Dziś podeszłabym do tego bardziej cierpliwie i dostosowałbym rytm swojego życia do rytmu mojego wymagającego dziecka zamiast nieustannie walczyć o to, bo on ten rytm dostosował do życia rodziny – to po prostu niemożliwe.

Jeśli jesteś mamą wymagającego dziecka to po prostu zaakceptuj ten fakt. Nie walcz, nie miotaj się, a przede wszystkim NIE OBWINIAJ SIĘ!!!

Wiem, jak Ci ciężko. Wiem, że chwilami bezzębny uśmiech nie jest nagrodą. Wiem jakie myśli czasem przychodzą Ci do głowy. Nie wiń się za nie. Masz do nich prawo. A Ci, którzy Ci to prawo odbierają albo nie wiedzą o czym mówią, albo kłamią.

Wiedz również, że choć sytuacja zacznie stabilizować się po około 6 miesiącach, to wymagające dziecko zawsze pozostanie wymagającym człowiekiem. Z tego się nie wyrasta. Będzie potrzebowało wiele uwagi, bliskości, przytulania, zrozumienia, ale też będzie Was łączyć bardzo wyjątkowa relacja. Niezwykła wręcz.

Jest jeszcze jeden aspekt, który dotyczy macierzyństwa w przypadku dziecka HNB (High Need Baby), czyli dziecka o wyjątkowych wymaganiach.

Stan emocjonalny matki.

Jeśli poczujesz, że Twoje samopoczucie psychiczne jest naprawdę słabe, to nie tłumacz sobie tego przedłużającym się baby bluesem. Zgłoś się do specjalisty – psychiatry lub psychoterapeuty. Depresja poporodowa to bardzo poważna, podstępna i niebezpieczna choroba. Sprzyja jej stan skrajnego wyczerpania. Nie lekceważ objawów takich jak: znaczne, długotrwałe obniżenie nastroju, zaburzenia snu, brak apetytu, apatia, obojętność w stosunku do dziecka, niechęć do opieki nad dzieckiem, lęki, zamartwianie się, zaburzenia poczucia własnej wartości, nieustanne poczucie winy, myśli samobójcze.

Daj sobie pomóc.

Jesteś wspaniałą mamą. Choć teraz może trudno Ci to uwierzyć, to tak jest. Najlepszą i jedyną mamą dla Twojego dziecka. Wyjątkowa mama wyjątkowo wymagającego maluszka.

 Anna Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

9 komentarzy

  1. Oj znam to. Mój syn ma teraz 2.5 roku ale pierwsze miesiące po urodzeniu były strasznie trudne. Urodził się w 36tc co na pewno nie było bez znaczenia. On po prostu płakał. Miał jakieś przerwy na jedzenie i drzemki. Ale jeśli nie był wtulony we mnie to spał 15 minut. Mnie z przemęczenia co chwilę lała się krew z nosa. Do dziś czasem zdarza mi się myśleć co robiłam źle dlaczego moje dziecko się tyle ucierpiało. A teksty, że pewnie najadłam się papryki, ciężkostrawnego jedzenia itp. doprowadzały mnie do szału. Dziś dziecko muszę mieć ciągle na oku bo jeśli bawi się czymś 5 minut na raz to mamy świeto. Ogólnie ciągle biega a ja za nim bo mieszkamy przy ruchliwej ulicy. Żałuję że pozwoliłam na początku na te wszystkie odwiedziny rodziny i znajomych bo syn był później jeszcze bardziej niespokojny

  2. Wiem co czulas, mialam tak samo. Z tym ze dużo dłużej bo prawie do trzech lat. Przez ten czas bylo wiele badań, diagnoz aż po prostu minęło. Ja tylko posiwialam, prawie się rozwiodlam z wyczerpania i depresji i nie wiem kiedy starsza córka zaczęła dojrzewać. Nadal dochodzę do siebie .

    1. Ja najpierw chciałam zabić siebie. Potem odejść od męża. Potem zostawić ich obu, bo czułam się kompletnie nikim. Ostatecznie psychoterapia i wsparcie bliskich pomogło. Po roku kocham mojego hajnida jak nie wiem.

  3. Ja mam to samo z moim 3 letnim synem ciągle płacze marudzi nic mu nie pasuje.Niekiedy są takie dni że cały czas płacze i mam dość A najgorsze jest to że nie mogę mu pomóc. Jestem już tym wykończona

  4. Tak…jestem w trakcie. Cały dzień rączki i starszy synek, który coraz bardziej dokazuje żeby zwrócić swoją uwagę
    Mam wrażenie, że nie istnieje, że zniknęłam. Z małym prawie nigdzie nie da się wyjść. Jestem więźniem. To minie wiem, ale to najdłuższy czas w moim życiu.
    Jak sobie radziłaś z zazdrością starszego, o ile miałaś ten problem?
    To nie jest duplikat

  5. U nas też jest ciężko…mamy wcześniaka, w domu dwóch synów, którzy też są przeze mnie teraz zaniedbani. Przez pierwsze miesiące nie spaliśmy, baliśmy się czy jakiś „życzliwy „sąsiad nie zacznie się interesować dlaczego to dziecko tak płacze. Miałam podobnie,choć nie aż tak ciężko z pierwszym synem i tak jak Aniu napisałaś…taki człowiek jest zawsze bardziej wymagający uwagi, poświęcenia i czasu…A syn ma 13 lat. Prawdą jest też to, że dzięki naszemu poświęceniu rodzi się taka inna, niepowtarzalna relacja z dzieckiem.

  6. U mnie taki stan trwa prawie 9 lat… Jest ciężko. Syn jest jedynakiem, chciałabym drugie dziecko ale za bardzo boję się powtórki. Jest bardzo wymagający, ma do tego trudny charakter. A ja mam dość. Nie mam sił, pomysłów ani chęci. Zewsząd tylko słyszę co on zrobił, co powiedział , jak się zachował… A przed nami najgorszy wiek – nastolatek. Jeśli teraz jako 9cio latek daje popalić to co to będzie jak będzie miał lat naście…

  7. Dziękuję za ten wpis. Moje pierwsze dziecko było takie. Dokładnie takie. Mega wymagające. Ile ja łez wylałam, że nie nadaję się na matkę, że robię wszystko źle, że coś ze mną nie tak. O tym się nie mówi. Ja nie wiedziałam. Drugie dziecko było lajtowe-soft. Zajeło się samo sobą. Teraz jest zupełnie odwrotnie, mega wymagacz super sobie radzi w życiu, zaś to optymistyczne, radosne i nie wymagające jeszcze nie przecieło pępowiny. A już powinno. 😛 Pozdrawiam i życzę dużo sił i szczęścia. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *