LISTY DO M. – KARMIENIE PIERSIĄ? WYSTARCZY CHCIEĆ

„13 czerwca 2013 na świat przychodzi moja ukochana, wyczekana córeczka. Poród odbywa się przez cięcie cesarskie. Wszystko wydaje siębyć w porządku. Córeczka po 2 godzinach jest ze mną, przystawia się do piersi. Myślę sobie – dam radę.

Zgodnie z obowiązującymi zasadami zabierają mi ją na noc – pytam co z karmieniem w nocy – słyszę – od rana będzie Pani walczyć, teraz proszę spać, dziecko dostanie butelkę – pani i tak nie ma mleka…

Jestem w szpitalu – ufam, że tak ma być…

Dostaję dziecko na chwilę rano – przystawia się do piersi,ale dziś wiem, że była po prostu najedzona.

Potem zaczynają się problemy. Ciągle jest przy piersi, a w kółko płacze.

Pierwszy raz słyszę najgorsze zdanie: proszę się postarać!!!!

Mówi to położna, potem lekarka na obchodzie…

Nie chce Pani karmić? A dlaczego?

Ale ja chcę, bardzo chcę!

Nie wychodzi mi!

Mała ciągle płacze, zaczynają się teksty ze strony męża, teściowej, mamy: Twój pokarm jest za słaby, źle to robisz, daj butelkę…

Wpadam w doła…. piersi poranione, pokarmu nie ma. Mała spada z wagi.

W końcu na nocnej zmianie jest fajna położna – każe mi karmić, po czym przynosi butelkę – i tak co 3 godziny. Radzi, bym tak robiła w domu.

Dostajemy wypis.

W domu staram się ograniczać butelki. Zaczyna być lepiej, potem mała dostaje kataru, mleko zanika.

Szukam pomocy.

Położna – proszę dać butelkę i skończyć się wygłupiać.

Pediatra – proszę dać butelkę, a nie głodzić dziecko.

Szukam poradni laktacyjnych – proszę przyjść za 3 tygodnie, są urlopy.

Zaczynam myśleć, że jestem beznadziejną matką.

Ryczę i ja i mała.

Nie działają żadne preparaty, nic.

Zaczynam myśleć, że nie kocham małej.

Bo jak się kocha, to jest mleko!

Nagle znajduję numer do Certyfikowanej Doradczyni Laktacyjnej. Rycząc do słuchawki błagam o spotkanie.

W końcu się zgadza, choć rano ma samolot. Cudowna ordynator neonatologii i Certyfikowany Doradca w jednym.

Stwierdza, że katar u małej to raczej alergia, każe odstawić nabiał z mojej diety, każe po 6 karmieniach stymulować się laktatorem i dawać 3 razy dziennie po 60 ml z butelki.

Zaczynamy….

Kryzys dalej trwa, ale ja się nie poddaję.

Doradca pisze do mnie sms z zagranicy.

Wygrywam.

Zostajemy bez butelki.

Po 2 miesiącach znów.

Nagle tracę pokarm, mała spada z wagi.

Znowu wkracza doradca. Ważymy dziecko przed i po karmieniach, wraca rygor laktatora – jako stymulanta.

Robię wszystko co mi każe.

Wygrywam.

Według badań krwi zaburza się moja praca hormonów.

Mija półtora miesiąca i znowu…

Na szczęście znowu wygrywamy.

Karmiłam łącznie 11 miesięcy – laktator jako stymulant był już potem praktycznie codziennie.

Jak zdarzał się kryzys, to wyciągałam mrożonki swojego pokarmu.

Jak skończyłam karmić, to jeszcze ponad 2 miesiące mała dostawała mrożonki.

Co ciekawe, jak miała te 11 miesięcy, kiedy skończyłam karmić dostałam rotawirusa i zapalenia oskrzeli na raz i mleko samo zniknęło.

Wtedy zdecydowałam o zaprzestaniu walki.

Wystarczy chcieć.. bardzo chciałam…. udało się, ale ten cholerny tekst „wystarczy chcieć” towarzyszył mi ciągle.

Mnóstwo osób na około nie rozumiało co ja robię.

3 godziny dziennie z laktatorem? Że co?

A ja właśnie tak bardzo chciałam karmić, że moje „wystarczy chcieć”, to była walka każdego dnia!

Jestem farmaceutką, a dałam się wciągnąć właśnie w takie poczucie winy.

Wróciłam do pracy, jak mała miała pół roku, oczywiście towarzyszył mi laktator.

I wtedy to dostrzegłam…

Że tak często przychodzą dziewczyny- zmęczone, zapłakane…

Zawsze dawałam im herbatkę laktacyjną i tyle.

Teraz mówię wszystko to, czego nauczyła mnie doradca.

Nie raz płakałam razem z nimi przy okienku.

Mam na koncie 14 dziewczyn, które przyszły później i powiedziały – pani magister – dzięki pani karmię! Udało się!

Wiesz, mnie było stać – za doradcę w sumie zapłaciłam 600 złotych, bo tak bardzo chciałam karmić.

Ale tak na serio: kogo na to stać?

Niektóre matki chcą karmić, bo właśnie chcą oszczędzić na mleku.

Wymyśliłam sobie, że sama zostanę doradcą laktacyjnym. Oczywiście chciałam być certyfikowanym.

Nie mogę, bo pracuję w aptece, więc sprzedaję preparaty mlekozastępcze…

13 listopada 2017 urodziłam drugie dziecko – też cesarka – trafił do inkubatora, bo się zachłysnął wodami i śluzemi żeby sprawdzić wszystko, musieliśmy być osobno.

Dostał butlę itd., tym razem nie wiem jak to się stało, ale odkąd wróciliśmy do domu, laktacja sama ruszyła.

Położna nawet mnie zjechała, że mam zastoje, a ja się cieszyłam jak dziecko! Mam zastój, to znaczy, że jest mleko! Karmimy się pół roku, ani razu nawet nie zranił mi brodawki.”

….

Ta historia jest bardzo podobna do mojej własnej. Każdy dzień karmienia piersią był walką. W moim przypadku nigdy nie było rzeki mleka. Ja również konsultowałam się z Certyfikowanym Doradcą Laktacyjnym, który uratował karmienie.

Stąd pomysł na tę petycję.

Petycja w sprawie refundacji wparcia Certyfikowanych Doradców Laktacyjnych może znacząco wpłynąć na wydłużenie okresu karmienia piersią tysięcy dzieci w Polsce.

Podpisz ją proszę i udostępnij link tak, by udało nam się zebrać 100 000 podpisów. Twój głos w sprawie jest ogromnie ważny.

Dziękuję.

PETYCJA W SPRAWIE REFUNDACJI WSPARCIA CERTYFIKOWANYCH DORADCÓW LAKTACYJNYCH

#akcjalaktacja

 Anna Jaworska – MumMe

 

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

1 Comment

  1. Moja historia identyczna plus jeszcze zapalenia i torbiele i też jestem farmaceutą, i ach te poczucie winy mimo starań. U nas skończyło się po 3ch miesiącach ogromnej, okropnej walki. Wtedy myślałam że świat legł dla nas w gruzach, ale też wiem ze tak musiało być i dopiero gdy walka sie skończyła zaczęłam na 1000% cieszyć się macierzyństwem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *