„NAJMNIEJ WSPÓŁCZUJĘ RODZICOM, KTÓRZY BYLI ZAJĘCI, GDY ICH DZIECKO UMIERAŁO”

Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że Twoje dziecko spadło z przewijaka albo z kanapy. Może uderzyło się o kant stołu albo szafki. A może oparzyło się kiedyś czy złamało sobie kończynę pod Twoją opieką? Zachłysnęło się, przewróciło w wannie, zakrztusiło? Połknęło coś, czego nie powinno, włożyło sobie przedmiot w jakiś otwór ciała. Każda z tych sytuacji mogła zakończyć się tragicznie i była potencjalnie niebezpieczna. Wiesz o tym prawda? Mam nadzieję, że skończyło się na strachu. Czy biczujesz się z tego powodu?

Mnie zdarzyły się wszystkie te wypadki. Jedno z moich dzieci napiło się płynu na mszyce, gdy stałam dwa kroki obok niego – pisałam o tym TUTAJ. Jedno przyłożyło rękę do szyby kominkowej stojąc trzy metry ode mnie. Jedno prawie utopiło się w wannie, o czym pisałam TUTAJ.

Czy mogłam lepiej dopilnować dzieci? Być może! Oczywiście, że to ja jako matka odpowiadam za jego bezpieczeństwo, życie i zdrowie, ale nie zawsze jestem w stanie upilnować go 24 godziny na dobę, choćbym latała nad nim jak helikopter!

Wypadki, które zdarzają się w domu lub jego okolicy stanowią większość urazów dzieci.

Wypadek jest zdarzeniem nagłym, nieprzewidzianym. Choć niektórzy rodzice uważają, że wszystko można przewidzieć.

Do pewnego momentu oczywiście. Do momentu, w którym ich dziecku przytrafi się coś pod ich opieką i wtedy będzie im cholernie wstyd za te wszystkie wyroki, oskarżenia, umoralniające gadki i uśmieszki pełne politowania.

Będzie im wstyd za teksty w stylu: „w ogóle mi nie szkoda rodziców tego dziecka, które umarło, bo mamusia przeglądała w tym czasie telefon”, „najmniej współczuję rodzicom, którzy byli zajęci czymś innym”.

Życzę Ci, droga mamusiu, która nigdy nie przegląda telefonu przy dziecku, która jest przy nim całą dobę i usuwa spod nóg wszystkie kamyki, która jest dumna z siebie, że uniknęła wszelkich wypadków (bo miała dużo szczęścia albo ma dziecko, które nie odrosło jeszcze od podłogi), aby nikt nigdy nie ocenił Cię w taki podły sposób, jak Ty oceniasz innych.

Trzęsie mnie, kiedy czytam, że wytacza się sprawy karne rodzicom, których dzieci doznały uszczerbku na zdrowiu bądź straciły życie w wyniku nieszczęśliwego wypadku, a ci, którzy z pełną świadomością krzywdzą lub katują swoje dzieci chodzą na wolności albo dostają śmiesznie niskie wyroki.

Gotuje się we mnie, kiedy matka zamiast współczucia i empatii oferuje drugiej matce krytykę, ocenę, wyrok i stek obelg. Najczęściej tylko na podstawie zasłyszanej plotki lub przeczytanej w mediach wzmianki.

Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień.

Nie jesteśmy idealni. Ani jako ludzie, ani jako rodzice. Popełniamy błędy, wszyscy jak jeden mąż.

Życzę Nam wszystkim, aby te błędy nigdy nie sprawiały, że Naszym dzieciom dzieje się krzywda. Uczmy się, wyciągajmy wnioski, starajmy się, ale bierzmy pod uwagę, że to nie zawsze wystarczy, by uchronić dzieci przed wszystkim, choć bardzo byśmy tego pragnęli jako rodzice.

Bądźmy przewidujący, uważni i ostrożni, ale unikajmy oceniania innych rodziców, a szczególnie potępiania ich, linczowania, potęgowania ich cierpienia i poczucia winy, kiedy tracą dziecko w wyniku wypadku.

Czy Wy jako rodzice wyobrażacie sobie sroższą karę niż śmierć ukochanego dziecka? Jego kalectwo, ból, cierpienie?

Każdej z nas prędzej czy później zdarza się zaniedbanie czy niedopilnowanie. I mówię o własnych głośno nie po to, żeby się pochwalić brakiem odpowiedzialności, tylko żeby przestrzec innych rodziców przed popełnieniem tych samych błędów.

Zdecydowanie najlepiej będzie, jak każdy z nas będzie przede wszystkim rozliczał własne postępowanie, a nie cudze i pracował nad tym, aby samemu popełniać jak najmniej uchybień. A założę się, że każdy ma w tym temacie coś do poprawy.

*wpis napisałam pod wpływem komentarzy, dotyczących śmierci hiszpańskiego chłopca o imieniu Julen, który wpadł do 100m dziury po odwiercie nieopodal swojego domu.

 Anna Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme.pl/

2 komentarze

  1. Córka zachłysnęła się wodami płodowymikilka dni po urodzeniu byłam 3 matry od niej a mimo wszystko nie byłam w stanie przewidzieć tego, że coś takiego może się wydarzyć. Traciła oddech i przytomność na moich rękach.. Gasła w oczach mimo że starałam się jak mogłam by jej pomóc.. Oczekiwanie na karetkę było najgorszym czekaniem w moim życiu.. Kiedy już dotarła córka powoli odzyskiwała oddech, wiedziałam, że ratownicy fachowo jej pomogą a w zamian za to usłyszałam od jednego z nich, że jestem złą i nieodpowiedzialną matką bo odłożyłam dziecko samo do łóżeczka a poszłam robić co innego… Leżała na boczku spokojnie spiąc skąd mogłam wiedzieć, że coś się jej przydarzy i mimo tego że starałam się jej pomóc to zostałam osądzona przez kogoś kto powinien powiedzieć, że dobrze się spisałam tak jak powiedzieli w szpitalu. To było najgorsze z moich przeżyć i dlatego wiem, że nie można na nikogo wydawać wyroku jeśli ktoś dokłada wszelkich starań by dziecku zapewnić bezpieczeństwo wypadki się zdarzają…

  2. Czytając ten wpis w głowie pojawia mi się taka myśl – upilnowanie dziecka w stu procentach nie jest możliwe, ale i tak znajdą się rodzice, którzy mając w domu jedno dziecko mają z tym problem, a w przedszkolu czy szkole podstawowej będą się najgłośniej kłócić, gdy ich malec będzie miał choć otarcie. Upilnować dwudziestkę energicznych brzdąców, to jest wyzwanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *