PANIE PILOCIE, HISTERIA W SAMOLOCIE!

Jeśli w miarę regularnie podróżujesz z dziećmi drogą lotniczą to jest szansa, że nie ominęła Cię niewątpliwa przyjemność, jaką jest dziecięca histeria w samolocie.

Czasami zaczyna się jeszcze przed startem, podczas wznoszenia, czasem przy lądowaniu, a bywa, że trwa po prostu od początku do końca lotu. Zdarzyła mi się taka. Olivier wył non stop nieprzerwanie przez 3,5h lotu.

Powodów może być mnóstwo. Ból uszu, zatkane uszy, niewygoda, senność (szczególnie przy lotach późnym wieczorem lub wcześnie rano), zmęczenie, nuda, konieczność siedzenia z zapiętymi pasami ze względu na turbulencje, głód, złe samopoczucie, oddech brata, Twój uśmiech i cała masa innych, czasem zupełnie nieracjonalnych lub nieodgadnionych powodów.

Histeria w samolocie zaczyna się niewinnie – jęczenie, marudzenie, wicie się na kolanach lub fotelu, a może skończyć się na dramacie w trzech aktach, jakiego sam Szekspir by nie napisał.

Najlepiej oczywiście byłoby nie dopuścić do rozwoju histerii i być na nią przygotowanym.

Już na etapie kupna biletów rozważyć najbezpieczniejsze godziny lotów oraz mieć przy sobie różne rzeczy, które mogą odwrócić uwagę szkraba od rozkręcania inby. Elektronika, czyli tablet, telefon, przenośne DVD czy laptop bywają zbawienne. Książeczki, kolorowanki, zabawki (byle nie z idiotycznymi odgłosami), ludziki, maskotka – wszystko w zależności od wieku dziecka.

I oczywiście bufet przekąskowy – flipsy, chrupki, jabłuszko w kawałkach, mleczko, kaszka, picie, dla starszych mentosy (całkiem nieźle odtykają uszy), gumy rozpuszczalne, a nawet czekolada (osobiście nie polecam, bo wystarczy, że okruszek spadnie Ci pod tyłek i możesz sobie wyobrazić jak będziesz wyglądać).

Zazwyczaj niestety nawet w trakcie stosunkowo niedługiego lotu małe dzieci po godzinie są już znudzone wszystkimi zabawiaczami, a brak internetu dyskwalifikuje elektronikę. Przekąski się kończą i pozostaje Ci kupić Pringles lub orzeszki, żeby przetrwać.

A co, jeśli wszystko zawiedzie? Jeśli mimo Twoich usilnych starań, zabaw w akuku, bycia najkreatywniejszym kaowcem, jaki chodzi po ziemi, wykorzystania wszystkich sposobów na powstrzymanie afery, chodzenia po samolocie w tę i z powrotem histeria nastąpi? I choć dwoisz się i troisz nie możesz jej zatrzymać? Widzisz wzrok współpasażerów, pełny dezaprobaty, zniecierpliwienia i złości, słyszysz charakterystyczne chrząkanie, kątem oka widzisz, jak trącają się łokciem nawzajem? CO ROBIĆ???

MIEJ TO W DUPIE!

 

Poszukaj wzrokiem twarzy innej matki. Będzie on pełen zrozumienia i empatii. Podniesie Cię na duchu. Ignoruj bezdzietnych oraz tych, którzy nie latają z dziećmi – to oni krzywią się na widok Twojego płaczącego dziecka. Rodzic, który to przeżył nie spojrzy na Ciebie z irytacją.

W razie jakiegokolwiek komentarza ze strony niezadowolonych, możesz im swobodnie zasugerować kupno prywatnego odrzutowca, na pokładzie którego nie będzie plebsu i niewychowanych dzieci, nad którymi nieudolni rodzice nie potrafią zapanować. Możesz też zapytać, czy nie mają przypadkiem przy sobie szerokiej taśmy, sznurka i nożyczek, żebyś mogła „bachora” spacyfikować. Ich mina będzie bezcenna. Nie zapomnij cyknąć fotki na Insta.

Nie jesteś jedyna, którą to spotyka. Jest nas więcej. Da się przeżyć i poza spoconymi kołami mocy pod pachami i strużką cieknącą po tyłku, tysiącem najwymyślniejszych przekleństw wycedzonych pod nosem przez zęby, zakwasów w gałkach ocznych od przewracania nimi, brudnymi ciuchami i obietnicą, że „to był kurwa ostatni wspólny lot w życiu”, nic się nikomu nie stanie.

Twoje dziecko zaśnie w końcu lub wysiądzie z samolotu, jak gdyby nigdy nic, a Ty już następnego dnia nie będziesz pamiętała jak traumatyczne było dla Ciebie to przeżycie i pomyślisz, że w sumie to za rok dziecko będzie już starsze i będzie spokojnie siedziało przez cały lot.

A Wasi rozgoryczeni współpasażerowie będą już mogli wrzucać hajs do świnki – skarbonki z napisem „zbieram na prywatny samolot”.

Have a nice flight!

Anna Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme.pl/

Wpis może zawierać lokowanie produktów lub usług, ale nigdy nie polecam tych, których nie sprawdziłam i z których sama bym nie skorzystała. Polecam wyłącznie to, czemu ufam i w co wierzę.

 

2 komentarze

  1. O tak! Leciałam z córką pierwszy raz jak miała 4 i pół miesiąca i drugi jak miała 6. Już przed wejściem na samolot miałam w dupie to co inni będą myśleć jeśli mała zacznie płakać. Ich komentarze nic w tej sytuacji nie zmienia, a mogą mnie tylko irytować, więc chciałam się skupić na sobie i dziecku, by lot upłynął nam najlepiej jak się da. O dziwo i w jedną i w drugą stronę córka spała prawie cały czas, trochę popiszczala z radości, poogladala ludzi siedzących naokoło i tyle. Podejrzewam, że czym starsza tym będzie ciężej, ale pierwsze koty za płoty, a ludzie niech zajmą się sobą ?

  2. Od najmłodszego zabieramy syna na zagraniczne wyjazdy i też podróż w samolocie przebiegała bez paniki z jego strony. Aktualnie mamy już wprawę w takim podróżowaniu i uwielbiamy zwiedzać świat. Staramy się wszystko organizować sami tak, że lecąc mamy już zabukowany apartament, a samochód stoi podstawiony na lotnisku. W naszym bagażu zawsze jest Smart Kid Belt, który dba o bezpieczeństwo naszego syna w aucie i zapewnia mu komfortową podróż.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *