TO SIĘ W GŁOWIE NIE MIEŚCI

Czy tylko ja mam wrażenie, że nikt mnie nie słucha?

Powtarzam wszystko co mówię w ciągu dnia od 2 razy do nieskończoności. Od rana: wstawaj, wstałeś? Budzę czasem i czterech panów, żadnemu się nie spieszy. Idź na dół. Ubierz się. Załóż okulary. Zęby myłeś? Śniadanie spakowane?Zjadłeś coś? Odrobiłeś lekcje? Ciszej. Chodź tu do mnie. I tak codziennie.

Mój mąż tylko udaje, że mnie słucha. Dziś zapytał czy do dentysty nie mogłabym chodzić w niedzielę rano. Wtedy mam najgorszy humor i zrzędzę okrutnie od rana. Byłam dziś i nie bardzo mogę gadać. Zwykle kiedy coś do niego mówię nawet patrzy na mnie. Niestety później okazuje się, że albo moje gadanie odbiło się od czoła, albo jednym uchem wpuścił, a drugim poszło. No ludzie! Mogłabym już z powodzeniem pracować na dworcu jako megafonistka. Chyba złożę aplikację. Każdy komunikat powtarzam minimum dwa razy, mam dobrą pamięć (szkoda, że panowie nie mają).

Igor wypożyczyłeś książkę? Aj, zapomniałem. I tak przez tydzień. Jacek idź im poczytaj. I tak minimum cztery razy zanim się podniesie. Olivier wychodź z wanny. I tak dopóki nie huknę. Oski oddaj mi telefon. Dopóki nie zabiorę to mogę sobie powtarzać. To naprawdę nie moja zasługa, że chwilami nie trzymam ciśnienia i wrzeszczę. Swoją drogą zastanawiam się czasami jaki muszę mieć wtedy wyraz twarzy.

Do Jacka mówię czasem: słuchaj jutro jadę tu i tu, nie będę pod telefonem. Rano powtarzam dla pewności. Co robi mój mąż? Dzwoni. Gdzie jesteś? Pyta. Przecież mówiłam Ci, że jadę na trening. Ania, nic mi nie mówiłaś. zadzwoń do X- ma dziś urodziny. Nazajutrz – dzwoniłeś? O ku..źwa nie! Szczytem jest niepamiętanie kiedy się urodziłam. Co roku słyszę, ze go oszukałam, bo jestem rok starsza niż myślał.

Któregoś dnia Jacek pyta Igora (najstarszego):

J;Jaki masz kod do iPada?

I:Mój rok urodzenia tato.

J:To znaczy???

Kurtyna

10 dni po narodzinach syna Jacek przychodzi do Urzędu, żeby zarejestrować dziecko. Kiedy urodził się syn?- pyta urzędniczka. W środę po Świętach  – odpowiada ojciec. Czyli 23 kwietnia? – pyta urzędniczka? Jeśli to była środa to tak – odpowiada tata. Czy brali państwo ślub w Gdańsku? Tak. W którym roku? No, jakieś 11 lat temu. To będzie chyba 2004. W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Urzędniczka sprawdza w systemie 26 grudnia 2004. Przykro mi nie ma takiego małżeństwa. Wchodzi kierowniczka i zwraca się do urzędniczki – dobra sprawdź jeszcze rok wcześniej i rok później.

Za każdym razem, gdy Jacek wyjeżdża muszę mu zrobić check out. Portfel? Telefon? Paszport? Ładowarka? Leki? Okulary? Komputer? Kiedyś powiedział, że wszystko ma. Pojechał na lotnisko… i wrócił za dwie godziny. Portfel został w domu, a samolot odleciał bez niego.

Uwierzcie mi, że można zwariować z tymi chłopami.

Takie anegdoty chyba zacznę spisywać, bo wyjdzie z tego dobra książka kiedyś.

Czy u Was podobnie?

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zapraszam na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.