I CO JA NAROBIŁAM??!! JAK RATOWAĆ WŁOSY PO NIEUDANYCH ZABIEGACH FRYZJERSKICH.

W zeszłym tygodniu słyszałam w mediach o sprawie, którą wygrała w sądzie klientka jednego z salonów fryzjerskich. Sąd zasądził na jej rzecz rekompensatę w wysokości 10 000 zł za zniszczone trwałą ondulacją włosy.

Od razu wróciły do mnie wspomnienia sprzed prawie 3 lat dotyczące moich włosów i tego co ślepy fryzjer zrobił mi na głowie.

Trzy lata temu we wszystkich gazetach reklamowano zabieg delikatnej trwałej ondulacji Loreal, który nazywał się Beach Waves.

Zabieg – hit sezonu – miał stworzyć na głowie efekt naturalnych fal, prosto z plaży, czesanych wiatrem i wodą morską. Miałam wtedy piękne, długie, blond włosy do pasa.  O takie właśnie.

Tu lekko podkręcone prostownicą, w ogóle są proste jak druty.

Kiedy zobaczyłam  reklamę Beach Waves zapragnęłam mieć takie fale na swoich włosach.

Obdzwoniłam salony fryzjerskie, które oferowały usługę w Trójmieście i … wszędzie mi odmówiono. Każda z pań fryzjerek, z którymi rozmawiałam powiedziała, że nie podejmuje się wykonania trwałej na rozjaśnianych włosach. Twierdziły, że jest to lekka, ale jednak trwała, a rozjaśniony włos jest wytrawiony i słaby i nie nadaje się do zastosowania trwałej ondulacji.

Byłam lekko oburzona, nie powiem, bo jak dziecko myślałam, że skoro modelka w reklamie ma rozjaśnione i po Beach Waves, to ja też mogę. Nie pomyślałam w swoim geniuszu, że ona nie ma żadnej trwałej, tylko fale zrobione lokówką!!!

W sierpniu pojechaliśmy na wakacje do Hiszpanii i na moje nieszczęście salon fryzjerski w pobliżu naszego apartamentu miał w ofercie zabieg Beach Waves. Słońce, plaża plus moja głupota zawiodły mnie do tego przybytku, gdzie ślepy fryzjer (tak go nazwałam, ponieważ ostrzygł moich synów tak krzywo, że ja robię to lepiej) stwierdził, że moje włosy idealnie nadają się do tego zabiegu. Najpierw wycieniował mi włosy, ponieważ wymagał tego plan, później nałożył wałki, płyny i za pół godziny było po wszystkim.

A ja wyglądałam jak czarownica, która właśnie wylądowała i zostawiła miotłę za drzwiami.

O tak

Prawdziwy dramat zaczął się jednak dopiero po pierwszym myciu. Włosy zaczęły nieprawdopodobnie się kruszyć, ciągnęły się jak guma. Były popalone, nie chciały się kręcić. Próbowałam używać kosmetyków do kręconych włosów, jednak przy moich cienkich i delikatnych piórach kosmetyki te bardzo je obciążały, przez co sprawiały wrażenie tłustych i niedomytych.

Rozpoczęłam akcję ratowania włosów. Wszystkie źródła podawały obciąć. Płakać mi się jednak chciało na samą myśl o tym, że miałabym mieć krótkie. Tyle lat zapuszczania, dbania, pielęgnacji.

Poniekąd nie było rady i najgorszy odcinek trzeba było obciąć. Do takiej długości:

Resztę zacząć ratować.

Plan ratunkowy był następujący:

  1. Zakaz rozjaśniania – przez około rok – tylko delikatne farby na odrost. Nie był to dla mnie najlepszy czas, ponieważ lubię chłodne, jasne blondy, a takich nie można uzyskać samą farbą, ale wolałam to niż obcięcie na krótko
  2. Po tym czasie delikatne rozjaśnianie w salonie fryzjerskim tylko z użyciem Olaplex raz na kilka miesięcy.
  3. Olejowanie – wyczytałam o tym na mądrych stronach i w mądrych książkach, że pomaga zniszczonym włosom. Nie myliły się. Przetestowałam różne oleje – oliwę z oliwek, kokosowy, awokado, arganowy i inne. U mnie najlepiej sprawdził się bawełniany. Raz w tygodniu wcierałam kilka kropli w końce, zwijałam i szłam spać. Rano myłam. I tak miesiącami. Swój olej musisz znaleźć sama metodą prób i błędów. Nie ma uniwersalnych olejów.
  4. Mycie delikatnym szamponem – np. Kremem do mycia z Yves Rocher, wyłacznie skóry głowy – nie całych włosów.
  5. Maski – raz w tygodniu nakładałam po myciu maskę na minimum godzinę pod folię spożywczą. Najlepiej sprawdzały się maska keratynowa Kallos (do kupienia w Hebe) i maska kokosowa firmy Bioetika (kupiłam na Allegro).
  6. Mycie metodą OMO – odżywka – mycie – odżywka.
  7. Po myciu serum – olejek lub jedwab, żeby zabezpieczyć końcówki
  8. Suszenie chłodnym powietrzem – włosy zawsze myję rano, więc muszę je suszyć suszarką. Gorące powietrze powodowało jednak, że włosy kruszyły się na potęgę, więc musiałam nauczyć się suszyć je chłodnym.
  9. Żadnych prostownic i lokówek.
  10. Delikatne gumki do włosów.
  11. Spanie w luźnym warkoczu – długie włosy nie lubią poduszki. Kruszą się wtedy i łamią. Luźny warkocz zabezpieczał je przed tym.
  12. Podcinanie końcówek o około 1 cm przy każdej wizycie u fryzjera.

Muszę Wam powiedzieć, że minęły prawie 3 lata, a moje włosy nadal odczywają moją głupotę niestety. Są jednak o niebo zdrowsze niż były w pierwszym roku po tym fatalnym zabiegu.

Wyglądają tak:

Dużo łatwiej jest z pewnością osobom z krótkimi włosami, ale każde włosy spalone trwałą czy rozjaśnianiem wymagają troskliwej i systematycznej pielęgnacji. W ratowaniu zniszczonych włosów wcale niepotrzebne sa drogie kosmetyki tylko czas – ten poświęcony na zabiegi pielęgnacyjne i ten, który musi upłyną zanim odrosną.

Jeśli zniszczyłaś włosy zabiegami fryzjerskimi nie załamuj się, tylko zacznij działać. To, że odrosną to kiepskie pocieszenie, wiem. Można jednak wiele zrobić, by przetrwać ten okres i zapewnić im choć troszkę lepszą kondycję.

 

4 komentarze

  1. Dziękuję, faktycznie chyba zrezygnuje z tego zabiegu. Też mam rozjaśniane włosy i chciałam sobie lekko podkręcić trwałą ziołową, ale po przeczytaniu blogu raczej zrezygnuje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.