MAJÓWKA Z DZIEĆMI CIĄG DALSZY – CZĘŚĆ 3

O 6 rano budzi mnie nawoływanie Oscara. Powtarza, że nie chce jeść. Po kilku minutach orientuje się, ze coś mu się porąbało i woła, że nie chce spać. Udaje mi się jednak uklepac go jeszcze na godzinkę.

Schodzimy na śniadanie. Wczoraj przy rezerwacji pytałam właścicielkę czy ma jakiś dodatkowy pokój dla dzieci. Napisała, że ma za 100 euro  za dobę. Nie zdecydowaliśmy się oczywiście. Dziś jednak zaraz po śniadaniu pprzyszla do nas, na prośbę Jacka, pozabierać część mebli – jedno łóżko i skrzynię, żeby było więcej miejsca. Jak zobaczyła pokój zaraz po sprzątaniu, w którym Oski wysypał wszystkie zabawki i zaczął nalewać do nich wodę w bidecie, to zmieniła zdanie i oddała nam od razu drugi pokój gratis. Jacek ma teorię, że pani oddała nam ten pokój, żeby nie było wolnych dla innych wczasowiczów.

Ileż te dzieci maja energii! Kłócą się, biją, godzą, śmieją, płaczą, całują, gryzą i tak w kółko. Nasze zwracanie uwagi, krzyki, kary, rozdzielanie ich, wszystko działa na chwile. Co za pomysły! Oski na przykład posypał chłopakom cukrem całe łóżko. Pozostaje nam tylko śmiać się z tego.

Oski jak zwykle zasypia w drodze na obiad. Całe szczęście, że wzięłam wózek, idziemy na spacer. Potem obiad – trafiliśmy fantastycznie. Niestety Oski jest innego zdania. Poza frytkami nie ma mowy o jedzeniu. Szybko nudzi mu się siedzenie i zaczyna marudzić, a potem krzyczeć. Chce iść. Połykamy więc zawartość talerzy wzbudzając zainteresowanie sali. Na szczęście Włosi są wyrozumiali jeśli chodzi o dzieci. Naprawdę. Nie spotkałam drugiej nacji, która by bardziej lubiła dzieci niż Włosi.

Około 18 przyjeżdzają nasi przyjaciele Aneta i Mateusz z dziećmi. Jacek z chłopcami akurat zaczynają trening.

Oski do wieczora zalicza jeszcze dwie histerie – jedną o wyjście z budynku, drugą o helikopter Lego, którego Olivier nie chce mu dać. W końcu nadchodzi święta godzina, Oski chce iść spać. Kąpię go i Siedzę z nim 10,20,30 minut, a on cały czas gada. Wszyscy siedzą sobie na dole, piją wino i jedzą sery, oliwki i chleb z oliwą, a ja słucham jak Oski nawija. Przychodzą starsi panowie. Zbulwersowani, że tata kazał im iść spać. Jeszcze bardziej oburzeni faktem, że nie pozwalam im rano nas obudzić. Litości! Oni potrafią budzić się po 5!!

Następnego dnia sielanka. Wszyscy grzeczni, żadnych akcji. Wieczorem mówię, że jak tak dalej pójdzie, to nie będzie o czym pisać! Igor obiecuje, ze postarają się dostarczać mi materiału.

Wieczorem chłopcy mają iść spać. Niestety okazuje się, że ich pokój jest zamknięty i nigdzie nie ma klucza. Pani, która sprzątała nasze pokoje musiała zamknąć i zabrać klucz. W naszym pokoju zostało jedno pojedyncze łóżko, na którym układam dwóch panów, mały śpi z nami. Starszaki kładą się po obu stronach łóżka jęcząc, że nie będą sobie wąchać stóp. W nocy budzi mnie huk. To Oski spadł z łóżka na podłogę. Nieźle się wystraszył, wiec wrzeszczy w niebogłosy.

Kolejne dni upływają niemal błogo. Poza nieustannymi kłótniami, skarżeniem, biciem się, płaczem, rozwaloną brodą, zdartym brzuchem, gilem Oliviera, który tym razem udaje się opanować bez zwyczajowego zapalenia zatok (to chyba zasługa klimatu), tonami brudnych ciuchów i w akompaniamencie bez przerwy grającej piosenki z filmu Auta, nie dzieje się nic. Urlop w pełni. Jutro ruszamy w drogę powrotną. Będzie, będzie zabawa, będzie się działo…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.