CZYM CODZIENNIE WKURZAJĄ MNIE MOJE DZIECI?

Oaza spokoju to nie ja. Mam charakterek raczej wybuchowy i jak mnie ktoś wkurzy, to mój głos niesie dość daleko.

Ostatnio jednak coraz częściej zamiast drzeć się jak stare prześcieradło, wywracam oczami, gadam pod nosem i podchodzę to tematu z większym dystansem i raczej z humorem, choć bywają momenty, w których moja cierpliwość się kończy rzecz jasna.

Kiedy najczęściej kończy się moja cierpliwość?

 

  1. Absolutnym numerem 1 są poranki w roku szkolnym. O ile moi młodsi synowie całkiem sprawnie zbierają się rano do wyjścia z domu, o tyle mój najstarszy syn ma czas… dużo czasu. Na pewno więcej niż ja cierpliwości. Budzę go, a on zamiast wstać leży i kontempluje. Może to jakiś element treningu karate? Na to nie wpadłam, muszę zapytać trenera. Jak już zejdzie na dół, to mówi, że nie ma czasu zjeść, a że ja bez śniadania nie wypuszczę go z domu, to często się łamię i mu je robię. Choć muszę w tym czasie wyszykować jeszcze Oskiego. Nie daj Boże jak ja musze wychodzić z nimi. Wtedy jest Sajgon po prostu. Zawsze zbiera się ostatni i najczęściej czegoś zapomina. Czasem po takim poranku czuję się jakbym z 10km przebiegła.
  2. Na drugim miejscu, z podobnym efektem, jeśli chodzi o moje nerwy, jest powtarzanie im wszystkiego 10 razy. Wszystkiego! Obojętnie czy chodzi o: idź się kąpać, czy jedz, czy sprzątnij. Wołam ich zawsze więcej niż raz. Za to tatuś nigdy dwa razy powtarzać nie musi. Ciekawe.
  3. Kłótnie. Oni kłócą się bez przerwy. Te rzadkie chwile, kiedy robią coś razem zgodnie, wywołują u mnie niespotykaną wręcz czułość, rozanielony wyraz twarzy, tęczę i jednorożca z brokatem unoszącego się nad krainą cukrowych pianek. Tak, rzadkie są te momenty. Zazwyczaj od cicho bądź przechodzą gładko do zamknij się, potem dochodzą rękoczyny, które najczęściej kończą się płaczem lub chociaż naskarżeniem: Mamo, a on mnie walnął! Ale ja mu tylko oddałem!
  4. Zostawianie w całym domu: papierków, opakowań, szklanek, talerzyków, miseczek. Ja nie wiem, że ich nie wkurza to moje gadanie. Ja już bym dla świętego spokoju wyniosła po sobie zamiast słuchać mojego zrzędzenia i pohukiwania, a oni nic. Cierpliwi są wybitnie!
  5. Kruszenie. Tu króluje najmłodszy. Miłośnik chrupków ryżowych i kukurydzianych, orzeszków i płatków. W całym domu okruchy. Miotła miała mi służyć tylko do latania, a ja bez przerwy nią zamiatam i przez to szybciej się zużywa! Gdzie nie siądę to okruchy gniotą w tyłek. Oczywiście przeszkadzają tylko mnie, chyba że nakruszy u któregoś w łóżku. Wtedy jest grubsza afera.
  6. Miauczenie. Taki mniej więcej odgłos wydają dzieci, które coś chcą. Ludzkie miauczenie zaczyna się zawsze słowem MAMO. Pocieszające jest to, że dość szybko z tego wyrastają (no, dość szybko znaczy około 8 roku życia, to może jednak nie tak szybko). Miauczenie jest połączone z ocieraniem, oczami kota ze Shreka, tudzież skrzywioną twarzą. Wywołuje u mnie przewrócenie oczami i okrzyk CO???!!!!
  7. Mamo, nie ma. Kuźwa jak nie ma jak jest. Ale jest dopiero jak ja pójdę, bo jak nie pójdę to nie ma! Może w mniejszych chatach jest łatwiej, ale u mnie jest 400m2 i jak żaden, łącznie z tatusiem, nigdy niczego nie może znaleźć, to ja robię tu rocznie maraton po tym domu szukając zaginionych rzeczy, które leżą na swoim miejscu. Na dźwięk pytania: Gdzie jest mój telefon? – dostaję białej gorączki!
  8. Grzebanie w talerzu. Sama należę do osób, które jedzą szybko. Nie lubię jeść na zimno dań, które powinny być ciepłe. Jak widzę, że zamiast jeść ciepłą jajecznicę jedzą najpierw ogórki i rzodkiewkę to już mi się ciśnienie podnosi. A jak się modlą nad talerzem i jeszcze pada pytanie: A muszę wszystko? Nie, nie musisz! Nic nie jedz! Pojedziemy do szpitala podłączymy Cię pod kroplówkę. Jedyny najstarszy rzadko grzebie.
  9. Rozwalanie zabawek po całym domu. Najstarszy już zabawek nie zostawia, za to najmłodszy robi to za niego i za siebie. Umówili się chyba. Ja wiem, że to moja wina, bo to głównie ja im te zabawki kupuję, ale naprawdę chyba muszę przestać, bo do szału doprowadza mnie ich ciągłe zbieranie. Oni się przewrócą o coś, a i tak nie podniosą! Ostatnio zarządzam sprzątanie i się zaczyna: Mamo, to nie ja rozwalałem! Mamo, on nie sprząta! Mamo, a dlaczego mamy tylko 10 minut? AAAAAA!!!!!
  10. Oglądanie głupot na Youtube. Ja wiem, że to następne pokolenie, że nasi rodzice też nie rozumieli naszych rozrywek, ale dźwięki wydobywające się z filmików o Kinder jajkach, transmisji z grania w Fifę czy łapania Pokemonów są tak irytujące, że nie da się tego słuchać. Tylko błagam, nie mówcie mi, że mam im na to nie pozwalać. Z tej rady nie skorzystam, mówię z góry. Ja też muszę czasem mieć chwilę spokoju w domu.
  11. Chodzenie z nimi po zakupy. Jak większość facetów zakupów nie lubią. No chyba, że w Smyku czy innym zabawkowym. W spożywczym około 30 razy pada pytanie: A mogę to? Do sklepów z ciuchami nawet z nimi nie wchodzę. Raz poszłam, to musiałam ich poustawiać każdego przy innym filarze, tyłem do siebie.
  12. Mydło i powidło w tornistrze. Wszystkie książki i zeszyty najlepiej nosić cały tydzień, bo wtedy przecież nie trzeba się pakować. Jak się skończy zeszyt, to można pisać na kartkach i wtykać je do tornistra. Do kompletu z nadgniłym jabłkiem, rozgniecioną kanapką (które z domu wyszły w kanapniku), z 5 opakowaniami szkolnego mleka, paroma rysunkami, albumem kart i skarpetami po w-fie. Czasem tam zaglądam, ale tylko czasem. Moje nerwy są na to zbyt słabe.
  13. Przerywanie. Nie pamiętam, kiedy w obecności dzieci udało mi się dokończyć jakąś myśl. Zawsze mają mi coś do powiedzenia wtedy, kiedy ja z kimś rozmawiam. W efekcie gadam jakbym miała Zespół Touretta (Fajnie, że dzwonisz kochana – Nie liż tego! – Słuchaj, jedziemy w końcu na urlop – Co Ty chcesz?!). Dramat.

 

Pewnie jakby się nad tym głębiej zastanowić, to znalazłoby się jeszcze trochę wkurzających rzeczy. Jednak to, co jest w tym wszystkim najciekawsze to to, że jak wyjadą to po kilku dniach tęsknię za tymi porankami, bałaganem, za miauczeniem i okruszkami. Za nimi tęsknię po prostu. Są tacy jak wszystkie dzieci. Bałaganią, zadają za dużo pytań, jęczą i nie słuchają. A jednak są wyjątkowi, bo moi. Dla każdej mamy jej dzieci są wyjątkowe, mimo tych wszystkich irytujących rzeczy, które robią.

I wybaczamy im to wszystko za jeden uśmiech, jednego buziaka, jedno przytulenie. Na tym między innymi polega miłość do dzieci. Kocham ich nad życie.

 Anna Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę.

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

 

13 komentarzy

  1. Boże ale się uśmiałam. Myślałam, że tylko ja tak dre się na dzieci ( synowie 3 i 5 lat) Podpisuje się „ręcoma” i nogami pod postem, jakbym o sobie czytała 🙂 Pozdrawiam i życzę wszystkim mamom morza cierpliwości 🙂

  2. Czytam Twojego bloga jako odskocznie w szpitalu . Trafiasz w punkt i to z z humorem którego teraz mi trzeba . Dzięki

  3. Dokładnie tak samo jest u mnie. Moje chłopaki (7 i 5lat) rozwalają wszystko po całym domu. Ostatnio znalazłam pod kanapą papierki po Kinderach i folie po parówce. Za daleko było do kosza. Czasem nie wiem, czy płakać ,czy się śmiać.

  4. Jesteśmy jeszcze na etapie przedszkola, ale cała reszta wygląda u nas podobnie. Do listy dodałabym jeszcze częstotliwości na których nadają moje dzieciaki 😉

  5. Jak przeczytałam to też się śmiałam bo u mnie takie same sytuacje, tylko że jeszcze mam w domu 4 psy, to jeszcze z tego tytułu dochodzą inne sprawy.

  6. Wszystko pasuje! Poza kłótniami, bo mój synek jest jedynakiem, więc jeśli już, to kłóci się ze mną. Ale to śmiecenie, ciężkie poranki w roku szkolnym, przerywanie i głupoty na YouTubie też mnie czasem doprowadzają do szału. Fajnie, że nie jestem w tym odosobniona 🙂
    Natomiast moim numerem 1 jest głupawka, jakiej dostaje szalejąc z kolegami w szatni lub na boisku, gdy przychodzę go odebrać ze szkoły (druga klasa). Po minucie mam ochotę zostawić go i wrócić sama do domu i podziwiam ludzi pracujących w szkole, że takie głupawki kilkudziesięciu dzieciaków wytrzymują na co dzień.
    To jednak wspaniałe, że mimo tych różnych wkurzających rzeczy mama będzie kochała swoje dziecko ponad wszystko.

  7. Podpisuję się pod tym ręką i nogą? , to jest dokładny opis tego co mam w domu ?, mam tylko małą różnicę bo u mnie trzeci syn dopiero w drodze. Pozdrawiam serdecznie ?

  8. Podpisuję się pod tym ręką i nogą? , to jest dokładny opis tego co mam w domu ?, mam tylko małą różnicę bo u mnie trzeci syn dopiero w drodze. Pozdrawiam serdecznie ?

  9. Wielkie dziękuję za ten post ??? myślałam że tylko ja jestem kosmiczna mama która czasem też chcę spokoju i da oglądać YT.
    „to nie ja rozwalalem” przy każdej „akcji sprzatania” ????

  10. Dziękuję, bo myślałam, że tylko ja tak mam z moją dwójką rozrabiaków. Uwielbiam twoje wpisy, bo zawsze trafisz w sedno, ale z rewelacyjnym poczuciem humoru?

  11. Moi rodzice jak kiedyś swoimi marzeniani wybiegali w jakiś nierealny świat „wspólnego” mieszkania , tak teraz po każdej wyizycie zamykają się w swoich 4 ścianach na miesiąć i odpoczywają 😂 A to tylko dwoje dzieci lat 10 i 4. To chłopczyk i dziewczynka. No Bosko.Kochająca się parka. Bosko, do pierwszego zgrzytu. A tych jest milion w ciągu dnia. Poza tym dwa miliony MAMO!Dziękuję za ten artykuł.Umiesz pięknie cidzienność ubrać w słowa🤗

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.