Wróciłam wczoraj z wakacji. Przez bite dwa tygodnie nie robiłam makijażu, włosy splatałam tak, żeby mnie nie grzały, a ubrania wybierałam wygodne i przewiewne. Jadłam wszystko to, na co miałam ochotę. Prawie nie patrzyłam w lustro, a już na pewno nie przyglądałam się sobie.
Dobrze mi z tym było.
Mam ostatnio taki mały kryzys związany ze starzeniem się i naprawdę było mi to potrzebne.
Mam prawie 37 lat. Moje ciało się zmienia. Moja twarz się zmienia. W ostatnich miesiącach nie miałam za dużo motywacji do treningów, po każdym z nich dokuczał mi kręgosłup. Miałam za wysokie ciśnienie i tętno, byłam przemęczona i rozleniwiona.
Każde kolejne selfie na Instagram wyglądało coraz gorzej, na każdym zdjęciu doszukiwałam się defektów sylwetki i twarzy. Za gruba, zmarszczki, sińce, worki, odstający brzuch. Przecież nie wstawię takiego zdjęcia!
No właśnie… a dlaczego nie wstawię? Przecież to ja! Ania! MumMe! Kobieta, która urodziła trójkę dzieci.
Niech to nie zabrzmi jak wymówka czy usprawiedliwienie dla lenistwa. Nie należę do leniwych osób i wierzcie mi, że przy moim problemie z kręgosłupem ponad 90 % osób nie ćwiczy w ogóle. Trójka dzieci to nie musi być powód do braku dbałości o wygląd i bynajmniej nie czuję się zaniedbana. Dbam o siebie na tyle na ile starcza mi sił i zapału. Z tym bywa różnie.
Generalnie od 2,5 roku ćwiczę dość regularnie i zdrowo się odżywiam. Rzadko pozwalam sobie na jedzenie fast foodów czy słodyczy. Jestem w absolutnej normie, jeśli chodzi o stosunek wagi do wzrostu.
Był taki czas, że wydawało mi się, że jak tylko trochę przycisnę, to będę znowu wyglądała jak 10 lat temu. Niestety. Żeby tak było musiałabym utrzymać pełen reżim treningowo-dietetyczny, dorzucić do tego trochę zabiegów, a ja … zwyczajnie tego nie chcę.
Dlaczego zatem miałam problem z wrzucaniem zdjęć do sieci?
Wszystko przez Instalaski 🙂
Instagram i Facebook jest miejscem, gdzie znajdziemy dziesiątki tysięcy zdjęć kobiet i mężczyzn o idealnych ciałach i perfekcyjnych twarzach. Część z nich jest obrobiona i sfiltrowana, część pewnie nie, ale tak zwanej nagiej prawdy nie znajdziemy tam wiele. Być może dlatego tak popularny stał się profil Instagramowy Celeste Barber, która prześmiewa te wyidealizowane fotki i filmy. Trzeba mieć dziś ogromny dystans do siebie, jeśli wystawiamy swoje zdjęcia na widok publiczny.
10 lat temu, kiedy nie było w Polsce ani Facebooka ani Instagrama, Nasza Klasa powoli pojawiała się w naszym życiu, nikt specjalnie nie przejmował się tym, z którego profilu lepiej wygląda na zdjęciu, czy na pewno nie ubrał się do zdjęcia dwa razy w to samo albo czy na fotce odrost jest bardziej widoczny niż w rzeczywistości. Zdjęcia służyły nam jako pamiątka. Dokumentowały ważne chwile w życiu. Nikt nie robił zdjęcia śniadania, zegarka czy paznokci u stóp.
Wiem o tym, że czasy się zmieniają, nic na to nie poradzimy.
W czasie tego urlopu przemyślałam sobie te kwestie dość mocno i ja wysiadam.
Nie będę dłużej gonić za kanonem piękna z Instagramu. Nie pragnę już wyglądać jak modelki i miss bikini. Chcę być zdrowa, dlatego pozostanę przy mojej zdrowej diecie. Chcę być sprawna, dlatego będę ćwiczyła w miarę czasu i możliwości. Chcę być zadbana, więc będę robiła włosy, paznokcie, niektóre zabiegi medycyny estetycznej i kosmetyczne. Będę to robiła, bo sprawia mi przyjemność dbanie o siebie. Chcę być sobą i cieszyć się życiem! Z fałdkami i zmarszczkami, bo tych nie da się całkowicie wyeliminować z biegiem lat.
Nie będę retuszowała swoich zdjęć, wyszczuplała się i nakładała filtrów. I naprawdę z ręką na sercu, nie obchodzą mnie komentarze pod postem o jedzeniu pizzy takie jak: „byle nie za dużo, bo już i tak masz figurę kaczki”.
Jedzenie też mnie uszczęśliwia. Nie lubię jeść śmieci, ale być we Włoszech i nie jeść pizzy, żeby podobać się wszystkim na zdjęciach, wykracza daleko poza moje granice zdrowego rozsądku.
Jestem pełna współczucia dla młodych dziewczyn, które nie mają jeszcze tak dziś potrzebnego dystansu do otaczającego świata i dla których taki komentarz może być początkiem zaburzeń odżywiania (anoreksji, bulimii). Cieszę się, że dorastałam w czasach przed internetem.
Teraz przede mną najtrudniejsze zadanie. Muszę w tych trudnych czasach wychować synów na porządnych facetów, którzy nie będą głupio komentować czyichś zdjęć i patrzeć na kobiety przez pryzmat Instalasek.
Musi się udać.
Anna Jaworska – MumMe
Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę.
Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/
Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/
Ten komentarz o kaczce był żałosny. Figurkę masz świetną:) super tekst!
Kocham cię za ten tekst.Lat 39 na karku,dwójka dzieci i zjechany kręgosłup. Do niedawna katowałam się cross fitem itp żeby znowu wyglądać zgrabnie. Efekt-kręgosłup powiedział dość. I ja też.
Końcówka Twojego tekstu bardzo odzwierciedla i moje obawy. Kiedy ja byłam nastolatką, krążyły po szkole zeszyty o nazwie „Księga prawdy”, gdzie każdy mógł (anonimowo lub nie) napisać, co myśli o koledze/koleżance z klasy. Wiele osób płakało przez te zeszyty, ja oczywiście też. Kiedy mój syn będzie nastolatkiem, rolę takiej „księgi prawdy” przejmie Internet… Trochę to przerażające. Mam nadzieję, ze będziemy umieli sobie z tym poradzić.
bardzo mądre jest to co piszesz 🙂 mam takie samo zdanie na ten temat,
Pozdrawiam
Dokładnie, sama prawda. Żal mi że moje dzieci nie będą dorastały w czasach kiedy cieszyla nas gra w karty czy jazda na workach z siana. W dobie internetu słabną wszystkie wartości
Ubiegłoroczne wakacje na Sycylii, wyluzowani plażowicze, upał, cudowna woda z pięknymi rafami koralowymi- ja godzinami siedziałam w wodzie i cieszyłam się każdą chwilą z rodziną. Obok dwie młode dziewczyny 2h robiły zdjęcia ujęcia klęczenia i wyginania się na plaży przy falach, tona tapety, sztuczne rzęsy mnóstwo póz po to by zrobić parę fajnych zdjęć, choć wcale nie oddających rzeczywistość (bo dobra poza ukryje mankamenty figury a dobry podkład i zdjęcia z daleka ukryją trądzik) a leciały tym samym samolotem więc miałam porównanie. I pytanie po udawać, że się jest idealnym i czy nie szkoda czasu na takie spędzanie życia, rejestrowanie a nie przeżywanie. Będąc w Luwrze też mam takie spostrzeżenie 90% robiących sobie selfie na tle obrazów – może zobaczą je w domu wybierając zdjęcia bo raczej na miejscu ich nie interesowały. Z czego to wynika z chęci pokazania się i popisania, pochwalenia, próżności.