10 BEZSENSOWNYCH RZECZY, KTÓRE ROBIŁAM W PIERWSZEJ CIĄŻY

10 bezsensownych rzeczy, które robiłam w pierwszej ciąży.

Niektóre również w drugiej.

A niektóre i w trzeciej choć już wiedziałam, że są bez sensu.

I od tych zacznę.

  1. Wyszukiwanie i sprawdzanie objawów w internecie, czyli dr Google na dyżurze całodobowym. I zapewniam, że źródeł rzetelnej informacji było wtedy jak na lekarstwo. Ból lewego palca u stopy sugerował nadchodzące poronienie, a dodatkowa szklanka wypitej wody cukrzycę ciążową. Masakra. Zdecydowanie polecam znaleźć lekarza prowadzącego ciążę i zaufaną położną, którzy w razie wątpliwości rozwieją je i uspokoją. Zasięganie informacji w internecie i porady z forów internetowych są wysoce szkodliwe i podnoszą poziom stresu.

 

  1. Obawa przed porodem. Co tam poród, jakby mi ktoś powiedział uczciwie co będzie dalej, to wiedziałabym, że poród to pikuś. Hahaha. Żartowałam. Każda kobieta boi się porodu. To całkowicie normalne. Za drugim razem strach jest bardziej uzasadniony.

 

  1. Martwienie się na wyrost. Najbardziej martwiłam się, gdy wszystko było dobrze. Bo dobre samopoczucie w ciąży jest co najmniej podejrzane. Coś jak dzieci, które są zbyt cicho. Kilka razy jechałam na izbę, bo wydawało mi się, że za słabo czuję ruchy. Lekarz patrzył z lekkim uśmiechem, bo w 17 tygodniu to raczej normalne.

 

  1. Panicznie bałam się poronienia. Mimo, że nigdy nie było takiego epizodu w moim życiu, stresowałam się tym w pierwszej ciąży nieziemsko. Oczywiście dr Google karmił mój lęk regularnie. Te pierwsze trzy miesiące pierwszej ciąży to był permanentny stres i nerwówka.

 

  1. Kupowanie setek niepotrzebnych rzeczy. Począwszy od ubrań ciążowych w 6 tygodniu ciąży, poprzez gadżety dla mam i dzieci, zabawki, zestawy pościeli, urządzenia, tonę ubranek w rozmiarze 56, których nie zdążyły wynosić nawet kolejne dzieci. Dramat. Ile pieniędzy wyrzuconych w błoto!

 

  1. Kupowanie butów. Szczerze mówiąc nie wiem co mi się wydawało, kiedy kupowałam te śliczne adidaski w rozmiarze 15. Pomijając fakt, że moi chłopcy rodzili się z 19, to pierwsze buty kupuje się 12 miesiecy później i z pewnością nie są to miękkie baletki, a buty z usztywnianym zapiętkiem. Młodszym zdecydowanie wystarczą skarpetki, a zimą miękkie buty w rodzaju rękawic na stopy lub kombinezon ze stópkami.

 

  1. Odkażanie i dezynfekowanie wszystkiego. Używałam do tego różnych wymyślnych metod – gotowanie, sterylizowanie, moczenie w preparatach do dezynfekcji artykułów dla dzieci, prasowanie. Żadna bakteria nie miała ze mną szans.

 

  1. Jedzenie na potęgę. Żarłam jak nienormalna. Wychodziłam z założenia, że skoro jestem szczupła i w ciąży, to mogę sobie pozwalać do woli. Efektem było 26 kg na plusie. Co prawda udało mi się zgubić je szybko, ale jednak nie jest to książkowy przyrost wagi w ciąży i znacznie utrudniał mi poruszanie się. Słoń w składzie porcelany to naprawdę łagodne określenie w moim przypadku.

 

  1. Jazda samochodem beż pasów. Korzystałam z tego przywileju dla ciężarnych na podstawie zaświadczenia lekarskiego (sic!). Biorąc pod uwagę, że jeździłam autem do ostatniego dnia ciąży minimum kilka tysięcy kilometrów miesięcznie, to było skrajnie głupie i nieodpowiedzialne. Miałam więcej szczęścia niż rozumu, że nic nam się nie stało przez te 9 miesięcy. W drugiej ciąży na szczęście kupiłam adapter do pasów i jeździłam już zapięta od początku do końca.

 

  1. Strach przed dzieckiem. Bałam się, że nie będę umiała się nim zająć, wykąpać go, nakarmić, przewinąć, trzymać. Lalki w szkole rodzenia to jedno, a żywe dziecko, moje dziecko, to co innego. Na szczęście strach okazał się mieć wielkie oczy, a jak prawie każda mama instynktownie wiedziałam, co robić.

 

Tak było 10 lat temu. Wspominam to z lekkim uśmiechem politowania dla samej siebie, a w przypadku niektórych punktów pukam się w czoło.

To była bardzo stresująca ciąża. Książkowa, bez powikłań, donoszona, a jednocześnie nerwowa i stresująca. Bez powodu. Druga była łatwiejsza, trzecia trudniejsza, ale z innych przyczyn. Ciąża to trudny czas dla naszego ciała i umysłu. Nie warto utrudniać go sobie jeszcze bardziej.

 Ania Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

13 komentarzy

  1. Jeeeezu … a ja głupia siedzę z wujkiem google i czytam te pierdoły … żreć nie żrę bo w sumie młody nie głoduje, a jak sie przejem to zgaga przez kolejny tydzień nie daje spać … porodu boje sie jak cholera, ale to podobno norma … resztą mam nadzieje sie tak nie martwić bo w sumie po co ? I tak zawsze ktos będzie miał jakieś „Ale” …

    1. Ania ma rację! Wujek google jak najdalej! Nie tylko w ciązy, ale i potem! Jestem mamą trójki dzieci (najstarsze własnie osiągnęło pełnoletniość 🙂 ) i szczerze odradzam. Co do porodu – normalne, że odczuwamy lęk! :). Byle to nie była panika ;). To naturalny, fizjologiczny proces. Warto skorzystać ze szkoły rodzenia (jeżeli prowadzona przez mądre, doświadczone (rzeczywiście doświadczone!) osoby. Chodzi mi o to, żeby zajęcia (tak jak u nas) prowadziła osoba (tu położna), która jest mamą i rodziła naturalnie (moja miała 3 dzieci 🙂 i wiedziała, o czym mówi!) Ja stresa miałam dopiero przed trzecim porodem, ale związane to było bardziej z wiekiem – 33 lata, wydawało mi się, że za „stara” jestem :)!!! Każdy naturalny, z mężem (ale nie zmuszać, musi sam chcieć, świadomie), Dzieci duże, 4 do 4,150 kg i dało radę! Ważne dobre nastawienie. Wiadomo, że nie ma pewności, że nic sie nie wydarzy, ale nie wolno się tym zamartwiać! Ból, który odczuwałam (bóle krzyżowe, nie polecam ;), skórcze macicy przy tym, to bajka), był dla mnie dążeniem do celu, wiedziałam, że się skończy, że muszędać radę, bo na „mecie” czeka na mnie moje kochane maleństwo! Oczywiście, że były momenty, gdzie klęłam cały męski ród! I to jak! Ale mąż mnie przez to nie zostawił, ani mniej nie kocha :). Wiadomo, że każda ciąża i poród jest inny, bo inna kobieta to przeżywa. Ale nie należy sie sugerować opiniami innych. Każda z nas przeżywa to na swój, najlepszy sposób. Każdej pasuje co innego, pomaga co innego, co innego przeszkadza. Trzeba słuchac siebie! I mądrego lekarza i położnej. Będzie dobrze! 🙂

      1. He he he ja przy pierwszym porodzie klęłam lekarz, kiedy nieopatrznie zajrzał na salę i skomentował „mniej się drzeć więcej przeć”… oj posłałam mu parę tęgich 😉 dla mnie oba porody były ciężkie, czas trochę zaciera ten obraz w mojej głowie, ale całkiem chyba się nigdy tego nie zapomni. Za to dzięki porodowi SN mogłam się moimi maleństwami nacieszyć od razu po urodzeniu, kiedy były takie czerwone i pomarszczone 🙂

  2. Miesiąc temu byłam na pogrzebie 3 miesięcznego malucha. Urodził się całkowicie zdrowy. I nie chorował do czasu śmierci. Niestety SIDS zdarza się nie tylko u wczesniakow. Gdyby był monitor oddechu Jasiu dalej by żył……..

  3. Hmmm…. chyba byłam najbardziej wyluzowana ciężarną. Nie kupiłam żadnego ubranka. Dostałam jakies sterty po znajomych. Upralam mąż uprasowal. Pakowałam się do szpitala na odchodzących wodach. Nie czytałam nic w Google. Z porodu bałam się ze będę mieć cesarkę na szczęście nie miałam. O nie zapinaniu pasów nawet nie pomyślałam że ciężarne mogą nie zapinać – niby dlaczego? Z ubrań ciążowych kupiłam tylko dżinsy. Bo normalne tak jakby się nie dopinaly. A i rajstopy. Chodziałam w zwykłych ciuchach. Ale mnie urósł tylko brzuch wiec mieściłam się w standardowe ubrania.

  4. A mi akurat monitor oddechu pomógł bardzo mimo że Karolinka nie jest wcześniakiem i jest zdrowa. Zapewnił mi spokój przez kilka pierwszych miesięcy i mogłam spać spokojnie dlatego będę polecać każdej przyszłej mamie ? pozdrawiam bardzo ?

  5. A ja pierwsze parę dni co chwilę zaglądałam, co z małym, bo tak spokojnie śpi… a może coś mu jest? Czemu się nie budzi na cyca? I w efekcie chodziłam jak zombie 😉 przy córci już zmądrzałam i chwaliłam pod niebiosa, że tylko raz się w nocy budziod 😀

  6. Ja już przeszłam dwie ciąże, obie zakończone urodzeniem zdrowych, ślicznych dziewczynek. W drugiej ciąży mniej czytałam różnych książek, internetów itd, bo nie miałam na to najzwyczajniej czasu. Ale też się martwiłam głupotami – za dobrze się czuję, „za źle” się czuję , za słabo kopie, za mocno kopie itd. Ale ja na szczęście mam tak, że jak już sięgam do wujka Google to po to tylko żeby się upewnić, że tak może być i że nic złego się nie dzieje. Wiem, to dziwne i rzadko się zdarza, ale ja tam szukam potwierdzenia, że jest ok. Jeżeli chodzi o porody to bałam się tylko żeby nie skończyły się cesarką, oba naturalne i niemal książkowe pomimo że dzieciaczki dość spore (ponad 4 kg). A co do po porodzie to również baaaaaaaaaaaardzo polecam każdej mamie monitor oddechu – dzięki niemu spałam spokojnie i śpię nadal, bo młodsza odziedziczyła po siostrze. Migająca lampka daje pewność, że dziecko oddycha i że odłożyłam do łóżeczka po karmieniu, a nie leży gdzieś między nami. Jednak uważam, że ciąża i wczesne macierzyństwo to niezła dawka stresu, bez względu na to która to ciąża.

  7. Jestem mamą trójki dzieci ale mnie w pierwszej ciąży też nie ominęło większość z wymienionych przez Ciebie kwestii. Teraz czytając to nie mogłam się nie zaśmiać. Super lista. Dodaj do tego jeszcze przesądną teściową, a masz prawdziwą mieszankę wybuchową☺ pozdrawiam

  8. A ja za mało myślałam o sobie, fakt miałam różne dolegliwości musiałam być na zwolnieniu. Ale jak już się dobrze czułam to żałuję że nie odwiedziłam znajomych, nie chodzilam do kina, nawet sama, kosmetyczki. Wszędzie tam gdzie można iść samemu. Z dzieckiem można wiele ale kino już tak przyjemne nie jest, podobnie kawa w kawiarni. Dziewczyny w pierwszej ciąży jest się raz. Róbcie to na co macie ochotę a czasu nie miałyśmy. Kursy warsztaty spotkania jeśli dobrze się czujecie to nie siedzicie w domu przed telewizorem, musisz dużo odpoczywać możesz zaprosić znajomych uczyć się czegoś fajnego. Z internetu można nauczyć się wszystkiego. Po porodzie już tylko o sobie myśleć nie będziesz.

  9. Tzn, że jestem dziwna bo ja niczego się nie bałam :/
    No dobra, miałam swoje jazdy
    1. Za dużo wymiotuję (6mcy po 18h na dobę, – 10kg)w 1c.
    2. Za mało wymiotuję (może ze 3 razy) w 2c.
    3. Napewno urodze bliźniaki. Chociaż nigdy w rodzinie nie było c.mnogiej i na usg ewidentnie było 1dziecko na miesiąc przed terminem, to ja i tak drzalam że napewno min 2szt.beda.
    Dzięki za „Ból lewego palca u stopy sugerował nadchodzące poronienie”, to jedyne dziś wywołało mój uśmiech. Popłakałam się ze śmiechu ? ? ?

  10. Szczerze pisząc nie widzę tu nic bezsensownego. Raczej naturalną reakcje na pierwszą ciąże. Jak jest pierwsza to nie wie się jak rozwija się płód – żadna z nas o tym nie czyta wcześniej bo po co? No a potem siedzi się na necie … Inaczej myśli się niż przy 3 ciej. Co jest naturalne a nie bezsensowne. Ja przy pierwszej poroniłam (nie biorąc tego pod uwagę), to przy drugiej myślałam o tym aż do końca. Zakupy dopiero na sam koniec lub po urodzeniu ze względu na strach że drugie też stracę. Równie dobrze może być odwrotnie-pierwsze się urodzi, drugie poroni…. I chyba żadna kobieta która nie miała styczności z dzidziami boi się radzenia sobie z kąpielą itp. Dodam że kąpać zaczął mój mąż jako pierwszy. Po doświadczeniu z jednym coś się tam już wie przy drugim. Pozdrawiam

  11. Mnie najbardziej przerażała myśl o tym jak się zajmować takim malutkim bezbronnym dzieciątkiem. Trzymanie, przewijanie, kąpiel. Przewijanie i kąpiel widziałam tylko na internecie a to nie to samo. Nie zapomnę jak pierwszy raz miałam mojego syna przewinąć. Nigdy tego nie robiłam, żadna pielęgniarka i nikt inny mi nie pokazał a nagle musiałam to zrobić. Z kąpielą też łatwo nie było. Znaczy okazało się że nie ma w tym nic trudnego, ale tak się z mężem baliśmy, że przełamaliśmy się dopiero po 4 dniach od powrotu ze szpitala. Teraz, mimo że druga ciąża jest dopiero w planach, już się boję najbardziej porodu. Z pierwszym był bardzo ciężki i zakończony cc, a rekonwalescencję mój organizm ciężko zniósł. Dlatego boję się tak samo naturalnego jak i cc. No, ale jakoś to będzie 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.