MASZ WSZYSTKIEGO DOŚĆ? JA TEŻ. OTO 10 SPOSOBÓW NA PRZETRWANIE

Pod moim zdjęciem na Instagramie pojawił się wczoraj komentarz:

„Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że masz wszystkiego dość… Przesyłam Ci uśmiech.”

Serio? Pomyślałam. Aż tak to widać? Myślałam, że lepiej mi wychodzi maskowanie się. Ukrywanie pod okularami, zdjęcia z odległości i uśmiech.

Będę szczera. To nie jest mój najlepszy okres w życiu. Kłopoty zawodowe i związany z nimi ogromny stres, zmęczenie, wyjazdy Jacka i opieka nad chłopcami w pojedynkę, nawracające problemy z kręgosłupem, wszystko to sprawia, że rzeczywiście mam troszkę dość. Nawet jeśli rano wstaję pełna energii i czuję się wyspana, to po południu jestem ledwie żywa, a wieczorami po prostu padam na pysk. To jest ten stan, w którym nie pomaga ani lampka wina, ani czekolada, ani nawet nowa para butów. To jest ten czas, kiedy książka nie relaksuje, bo nie mogę się na niej skupić, a w gazecie oglądam tylko obrazki.

Jestem przy tym mocno podminowana, wybuchowa i zrzędliwa. Nie muszę Wam mówić, jak to wpływa na życie codzienne. Sfilcowana matka i żona w domu, to nie jest marzenie mężczyzny, a mam ich na stanie czterech. Przyznam, że nawet mnie samą denerwuje to rozmemłanie i apatia przerywana wybuchami złości.

Nie należę do osób depresyjnych, nie mam takich skłonności, więc winą za ten stan rzeczy obarczam raczej nadmiar obowiązków i spraw, problemy oraz zbliżającą się jesień.

Nie zwykłam jednak biernie przyglądać się temu, jak tracę kontrolę nad życiem, dlatego w takich sytuacjach wdrażam plan ratunkowy i staram się nie poddać.

Co robię?

  1. Po prostu. Daję sobie przyzwolenie na gorszy czas i wiem, że musi minąć. Inaczej mówiąc siedzę i czekam, aż problemy się oddalą. Po prostu nie mam wpływu na pewne sprawy i muszę przetrwać. Tyle. Nie robię sobie z tego powodu większych wyrzutów i nie wmawiam sobie, że oto mój świat się wali.

 

  1. Nie wymyślam sobie zadań i zajęć. Włączam tryb przetrwanie i poza tym co zrobić muszę, staram się nie narzucać sobie dodatkowych obowiązków. Tych koniecznych mam wystarczająco dużo. Odkładam zatem na lepszy czas jakieś większe porządki, nowe projekty i dalekosiężne plany. Włączam tryb „survive” i trwam.

 

  1. Domownikom mówię otwarcie, że mam gorszy czas i proszę o wyrozumiałość, czyli niewkurzanie mnie. Z różnym skutkiem rzecz jasna. W domu nie zgrywam bohaterki, nie muszę udawać, że ogarniam wszystko na tip – top.

 

  1. Ograniczam lub całkowicie eliminuję kontakty z osobami, które pogarszają moje samopoczucie. „Odlubiam” ludzi nie tylko na Facebooku i Instagramie, ale również w prawdziwym życiu. To jest dobry czas na oczyszczanie przestrzeni wokół siebie.

 

  1. Spotykam się za to z rodziną i przyjaciółmi tak często, jak tylko się da. Oni dają mi mnóstwo energii, która jest mi tak bardzo potrzebna. Nasze wieczory pełne śmiechu, żartów, rozmów o życiu. Kocham po prostu. Na ten moment jestem otoczona ludźmi, którym na mnie zależy. Których interesuje to, jak się czuję, czy sobie radzę, czy jestem głodna i czy dojechałam bezpiecznie do domu. I to działa oczywiście w obie strony. Po prostu dbamy o siebie. To cholernie ważne.

 

  1. Dom traktuję jak oazę. Nawet resztkami sił staram się, żeby problemy, przez które przechodzimy nie odbijały się negatywnie na naszej relacji z mężem i z dziećmi. Jestem oczywiście mniej aktywna, ale czasem wystarczy zjeść coś dobrego razem, obejrzeć coś wspólnie, pogadać, nie zamykać się w sobie i nie izolować. Jedyne co się zmienia to moje wymagania co do tego, żeby wszyscy więcej pomagali i dawali z siebie, a nie oczekiwali, że zostaną obsłużeni.

 

  1. Nie wstydzę się prosić o pomoc. Czasem zwyczajnie jej potrzebuję. Kiedyś wydawało mi się, że muszę wszystko sama, że nie będę nikogo o nic prosić. A ludzie zwyczajnie nie domyślają się, że mogę tej pomocy potrzebować i okazuje się, że gdy to zasygnalizuję, oni bardzo chętnie mnie wesprą.

 

  1. Dużo śpię. Sen jest dla mnie bardzo istotny. Niewyspana chodzę jak zombie i ogarnia mnie totalna niemoc. Staram się kłaść w miarę wcześnie, ponieważ najbardziej wysypiam się, gdy idę spać nie później niż 22.30. Wtedy mój organizm się regeneruje. Jeśli pójdę spać grubo po północy, to nawet gdy śpię dłużej rano i tak czuję się zmęczona po przebudzeniu. Wieczorem zmieniam tez kolor światła ekranu w telefonie na żółty. I to rzeczywiście działa. Wiem, że powinnam w ogóle zrezygnować z gapienia się w ekran przed snem, ale póki co mam za mało czasu w ciągu dnia na ogarnięcie pewnych spraw, żeby zrezygnować z tego złego nawyku.

 

  1. Suplementuję magnez i witaminę D. Okazuje się bowiem, że mimo pięknego lata i mojej całkiem dużej ekspozycji na słońce, mam jej wciąż za mało. Niby w normie, ale w dolnej granicy. Powodem niedoborów wśród Polaków, jest zbyt mały kąt padania promieni słonecznych w naszej szerokości geograficznej, szczególnie w okresie jesienno-zimowym. Warto zrobić badanie poziomu witaminy D, żeby dobrać odpowiednią dawkę suplementacji tej arcyważnej witaminy, której nie możemy pozyskać z żywności, a musimy ją wytworzyć albo przyjąć w formie syntetycznej. Niedobór witaminy D w organizmie powoduje nieprawidłowe wchłanianie wapnia i fosforu w kościach, a co za tym idzie nasilanie demineralizacji kości, skłonność do infekcji, większą zapadalność na nowotwory i choroby autoimmunologiczne (np. RZS), zaburzeniami gospodarki węglowodanowo-tłuszczowej (insulinooporność, cukrzyca typu 2), zwiększonym ryzykiem zawałów serca i udarów mózgu. *

Z kolei niedobory magnezu objawiać się mogą między innymi skurczami mięśni, drganiem powiek, problemami ze snem, bolami głowy, migrenami, brakiem koncentracji i trudnościami w zapamiętywaniu.

 

  1. Czerpię dobrą energię od Was – moich czytelników. Pisanie bloga to jedna z najlepszych decyzji, jaką podjęłam w życiu. Nie planowałam tego, zaczęłam to robić całkowicie spontanicznie, a dziś nie wiem, jak mogłam tak późno się na to zdecydować i przegapić tyle lat. Uwielbiam to co robię i daje mi to ogromną satysfakcję.

 

Krótko mówiąc daję na luz. Nie chlipię w poduszkę, nie patrzę w okno, nie chodzę cały dzień w piżamie, nie snuję czarnych wizji. Czekam na lepszy czas, ale świadomie i nie do końca biernie. Znajduję wiele fajnych i szczęśliwych chwil w trudnym czasie i jestem absolutnie przekonana, że już niedługo w tunelu ujrzę światełko i pobiegnę w jego kierunku żwawo jak sarenka.

 

*Źródło: „Niedobór witaminy D” dr med. Jacek Belowski

 Ania Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/