NIE OCHRONIMY DZIECKA PRZED ŚWIATEM. MOŻEMY TYLKO PRZYGOTOWAĆ JE NA SPOTKANIE Z ŻYCIEM.

Zastanawiam się, dokąd zmierzamy…

Dziś przyjaciółka pokazała mi link, w którym Pani psycholog przedstawia nową, lepszą wersję piosenki: „Jestem sobie przedszkolaczek”.

Przyznam szczerze, że jako matka i pedagog nie wpadłabym na to, że piosenka może być niewłaściwa ze względu na użycie słów „mazgaić”, „płakać”, „grymasić” i rzekome wykluczenie społeczne.

Moja pierwsza myśl to: ale serio???

Słyszałam już o tym, że bajki braci Grimm czy Andersena powinny być zakazane dla dzieci, bo są okrutne i wywołują lęki, ale żeby przedszkolna rytmiczna przyśpiewka miała zryć psychikę dziecka???

Do czego chcemy doprowadzić?

Chwilami odnoszę wrażenie, że niektórzy rodzice chcą stworzyć dziecku alternatywną rzeczywistość. Taką, w której wszyscy będą je kochać, podziwiać, szanować, zachęcać, wzmacniać, budować, głaskać, w której nikt nie będzie krytykować, używać brzydkich słów, mówić o życiu, ignorować czy nie lubić.

Tak nie wygląda życie! To jest fikcja! Naszym zadaniem jako rodziców jest objaśnianie rzeczywistości i przygotowanie dzieci do życia, a nie unikanie sytuacji potencjalnie trudnych czy udawanie, że problemy nie istnieją. Nie ochronimy dziecka przed światem. Ono się z nim zetknie prędzej czy później. A my musimy przygotować je na to spotkanie, choćby nie wiem jak trudne to było!

Bo smutna prawda jest taka, że nas kiedyś zabraknie.

I nie chcę przez to powiedzieć, że mamy swoje dziecko ignorować czy krytykować, żeby je zahartować. Ale nie popadajmy w skrajności i nie cenzurujmy życia!

Nie lubisz piosenki? Ok! Nie śpiewajcie jej. Nie mam nic przeciwko alternatywnym tekstom do melodii, ale dlaczego demonizować rzeczy, które nikomu tak naprawdę nie robią żadnej krzywdy?

Wychowaliśmy się w czasach, w których dzieci nie były, że tak łagodnie powiem, w centrum zainteresowania rodziców. Byliśmy samodzielni, być może niektórzy emocjonalnie zaniedbani. Nie przeczę. Fajnie ostatnio napisał o tym Blogojciec na swoim fanpage’u:

„Mam taką prośbę: czy możemy przestać udawać, że ludzie nie ignorowali swoich dzieci przed erą telefonów?” Uśmiechnęłam się czytając to, bo tak właśnie było. Zarzuca się nam – dzisiejszym rodzicom, że siedzimy z nosami w telefonach i nie mamy czasu dla dzieci, a tymczasem według mnie, poświęcamy dzieciom znacznie więcej czasu, niż poświęcali nam nasi rodzice czy dziadkowie naszym rodzicom. Jesteśmy bardziej świadomi tego, jak ważne jest uczestnictwo w życiu dziecka.

Zaczynamy jednak jak widzę popadać w skrajności, a skrajność nie jest pożądana. W rodzicielstwie również. Nie uczmy dzieci, że są pępkami świata. nie utwierdzajmy w przekonaniu, że ich potrzeby są zawsze ważniejsze, niż potrzeby innych, bo wychowamy egoistów bez krzty empatii. 

Balans. Słowo klucz.

Prawdziwych problemów w życiu jest tak dużo, że naprawdę nie ma powodu wyszukiwać sobie dodatkowych.

Pozytywna komunikacja to nie zmienianie tekstów piosenek dla dzieci.

Pozytywna komunikacja to miłość, którą okazujemy naszym dzieciom każdego dnia.

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/