ŚWIATA, W KTÓRYM SIĘ WYCHOWALIŚMY JUŻ NIE MA!

Rodzice w dzisiejszych czasach są strasznie wygodniccy. Dają dziecku tablet czy tam telefon albo sadzają przed telewizorem i mają spokój. Zamiast zająć się nim, spędzić wspólne chwile na zabawie, nauce, rozwijaniu dziecięcych talentów i zainteresowań, wolą wyręczyć się „uspokajaczami”. Nie chce im się poświęcać dzieciom czasu, uwagi, są niecierpliwi i opędzają się od nich jak od natrętnych much. Taki obraz dzisiejszych rodziców kreują… no właśnie kto? Inni rodzice. Przede wszystkim ci starsi, którzy wychowywali dzieci przed epoką internetu, ale również młodsi – idealiści oraz rodzice małych jedynaków, którzy zaczynają swoją przygodę z rodzicielstwem, a hasło „psychologowie alarmują” wywołuje u nich objawy wstrząsu.

Kiedyś…

No właśnie, jak było kiedyś?

Kiedyś rodzice poświęcali dzieciom więcej czasu niż dziś?

Gówno prawda. Za przeproszeniem.

Kiedyś, mili Państwo, rzeczywiście dzieci nie spędzały czasu przy tabletach i konsolach, do dyspozycji w TV było 5-10-15, Teleranek i Dobranocka, ale nasi rodzice wcale nie poświęcali nam więcej czasu niż my teraz poświęcamy naszym dzieciom. Powiem więcej, poświęcali nam go dużo mniej! Bo dzieci były na dworze – zarówno na wsi jak i w miastach. Przy domach, kamienicach i w blokowiskach. Dzieci bawiły się ze sobą, a nie z dorosłymi. Lekcje odrobione, plecak w kąt i do zmroku zabawa przez cały okrągły rok. Bynajmniej nie z rodzicami.

Nawet wspólne posiłki jadaliśmy raczej w niedzielne popołudnie, a nie każdego dnia, jak na przykład w tej chwili w moim domu.

Nasi rodzice imprezowali, grali w brydża i zostawiali nas samych w chałupie.

To świat się zmienił, być może na gorsze, a nie pogorszyły się relacje dzieci z rodzicami.

Dziś siedzimy razem w pokoju i każdy ma nos w telefonie. Ale jednocześnie rozmawiamy bez przerwy i na każdy temat, spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, na pewno więcej niż nasi rodzice spędzali z nami. Kiedyś z rodzicami spotykaliśmy się przy stole, ale tylko na czas posiłku. Zaraz potem byliśmy odsyłani do innego pokoju lub na dwór, bo dorośli rozmawiali na swoje „dorosłe” tematy i nie robili tego przy dzieciach. Nie siadywałam z moimi rodzicami na wieczorne seanse filmowe, pogawędki czy wspólne gry, tylko czytałam książkę w swoim pokoju albo uzupełniałam „złote myśli” koleżanek. Zanim nauczyłam się czytać, bajki czytał mi lektor na płycie odtwarzanej przez adapter, a nie jak dziś w wielu domach – mama.

Wbrew pozorom wiele z nas spędza ze swoimi dziećmi dużo więcej czasu niż nasi rodzice spędzali z nami, mimo że nie stronimy od telewizji i internetu.

Każdego dnia natrafiam na post, który wyraża tęsknotę za czasami, w których wyrośliśmy. Za latami osiemdziesiątymi, w których „było jakoś lepiej”. Było lepiej o tyle, że ludzie spędzali ze sobą więcej czasu – my ze swoimi rówieśnikami, a nasi rodzice ze swoimi. Sąsiedzi przyjaźnili się, znajomi odwiedzali się bez zapowiedzi, dzieciaki bawiły się razem w domu i na podwórku i było rzeczywiście fajnie. Sama uśmiecham się na myśl o dzieciństwie.

Ale przestańmy wmawiać dzisiejszym rodzicom, że są do dupy, bo dają dzieciom tablet!

Nie wychowamy już dzieci tak jak nasi rodzice wychowywali nas, bo tamten świat, w którym zostaliśmy wychowani nie istnieje! Nie ma go!

Nie ma ucieczki przed rzeczywistością. I nie można demonizować osiągnięć naukowo- technologicznych, bo to one pchają świat do przodu. Całkowite odcinanie dzieci od internetu i elektroniki jest szkodliwe, bo nie przygotowuje ich do życia we współczesnym świecie. W tym, w którym żyją i będą żyć.

Naszą rolą jako rodziców nie może być udawanie, że technologii nie ma, tylko nauczenie dzieci mądrego posługiwania się nią. Im szybciej tym lepiej.

Nie uważam, żeby pozostawienie z tabletem czteroletniego dziecka bez kontroli na cały dzień było czymś dobrym, ale wmawianie sobie i innym, że tablet sam w sobie jest czymś złym jest nadużyciem. Wszystko z umiarem i z głową.

To, że widzisz matkę, która siedzi na placu zabaw patrzy w telefon, to nie jest żaden „smutny znak naszych czasów”. Przynajmniej w kontekście jej relacji z dzieckiem. Moja mama nie lepiła ze mną babek w piaskownicy, tylko rozmawiała w tym czasie z innymi matkami na placu zabaw. Czytała książkę i paliła papierosy. To nasze – dorosłych – wzajemne relacje się zmieniły, kontakty z ludźmi przeniosły się do sieci. I to już się dokonało.

Tęsknisz za czasami dzieciństwa, bez komórek, internetu, Youtube, Facebooka, kiedy mama wołała Cię z okna na obiad, kiedy listy posyłało się po sznurkach przez balkony?

TO SE NE VRATI, PANE HAVRANEK!

Było i ni ma.

Zostały miłe wspomnienia.

A nasze dzieci tworzą nowe – własne. I może wcale nie gorsze.

 Anna Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme.pl/

Wpis może zawierać lokowanie produktów lub usług, ale nigdy nie polecam tych, których nie sprawdziłam i z których sama bym nie skorzystała. Polecam wyłącznie to, czemu ufam i w co wierzę.

 

2 komentarze

  1. Aj jak zwykle trafny tekst!!!??to wszystko prawda,co napisałaś,ale musiałam to przeczytać by wbilo mi się w głowę?my mamy ciągle się krytykujemy,ze za mało z dziećmi,a jak było kiedyś? Ja się krytykuje,bo chciałabym lepiej….Ale niestety nie zawsze się da.?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *