MIŁOŚĆ W CZASACH ZARAZY

Przechodzimy teraz wszyscy test. Wielki test relacji. Zupełnie niespodziewanie znaleźliśmy się w sytuacji nadzwyczajnej.

Część z nas siedzi zamknięta w czterech ścianach od wielu dni. Niektórzy pracują i każdego dnia z mniejszym lub większym strachem wychodzą z domu, bo nie wiedzą czy akurat tego dnia nie spotkają osoby zarażonej, nie zainfekują siebie, nie przyniosą wirusa rodzinie. Samotne matki i słomiane wdowy, których partnerzy pracują za granicą, na kwarantannie tkwią samotnie na posterunku, starając się, by dzieci jak najmniej odczuły konsekwencje tego, co się dzieje. Nastolatkowie i studenci buntują się, młodsze dzieci nie mogą zrozumieć, dlaczego mimo ładnej pogody nie mogą wyjść na plac zabaw. Rodzice umęczeni tak zwaną „zdalną edukacją” swoich pociech z trudem panują nad emocjami. Są wśród nas tacy, którzy stracili pracę i w tej chwili nie widzą perspektyw na znalezienie kolejnej. Część przedsiębiorców musiała zamknąć lub zawiesić działalność, zwolnić ludzi, a część przeorganizować pracę i wdrożyć zupełnie inne procedury działania. Osoby chore przewlekle drżą o życie, a ich bliscy zamartwiają się o nich. Ludzie w depresji mają coraz mniej motywacji do tego, by walczyć.

Większość z nas mocno odczuwa skutki pandemii zarówno pod względem finansowym, jak i biorąc pod uwagę niepewność i strach o to, co będzie, o zdrowie swoje, rodziny oraz przyjaciół. O to czy gospodarka się z tego podniesie, o to czy system ochrony zdrowia wytrzyma, czy wyjdziemy z tego cało, czy będziemy silniejsi czy też złamani.

To jest wielki sprawdzian dla związków. Dla wielu par nadeszło właśnie „na złe” i nie wszyscy tę próbę przetrwają.

Jesteśmy z Jackiem małżeństwem od prawie 17 lat. Przez ten czas przeżyliśmy naprawdę wiele. I muszę przyznać, że czas kwarantanny przechodzimy całkiem dobrze, nadspodziewanie dobrze powiedziałabym.

Pierwszy raz w życiu spędzamy ze sobą tyle czasu bez przerwy. Od samego początku naszego małżeństwa Jacek pracował po kilkanaście godzin dziennie, ja studiowałam i pracowałam. Potem zaczął wyjeżdżać. Nie było go w domu średnio 4 do 6 miesięcy w roku. Z przerwami oczywiście. Urlopy zazwyczaj spędzaliśmy poza domem, zazwyczaj w ruchu, a nie w jednym miejscu cały czas.

Dla mojego męża podróże są jak tlen. Bałam się, że będzie go w domu nosić – jak marynarza, który za długo jest na lądzie.

Podobnie z treningami.  Po zabiegu przepukliny pod koniec lutego nie może trenować, a robił to nawet 5 razy w tygodniu.

A jednak…

Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Nie marudzi, nie biadoli. Nie potrafi siedzieć bezczynnie, więc postanowił wypełnić nam po brzegi czas, który spędzamy w domu.

Postanowiliśmy wziąć się za renowację ogrodu i przygotowanie ebooka, który planowaliśmy wydać już od wielu miesięcy i ciągle brakowało nam czasu.

Przeczytałam dziś, że jeśli po kwarantannie okaże się, że niczego nowego się nauczyłeś i nic nowego nie osiągnąłeś, to znaczy, że wcześniej brakowało Ci chęci, a nie czasu, jak sobie wmawiałeś.

Nam zdecydowanie brakowało czasu.

Nadal pracujemy. Jacek nadal kieruje zdalnie firmą i projektami na świecie, które są w toku, oboje prowadzimy swoje blogi, przygotowujemy ebook kulinarny. W domu jest też trójka dzieci, którym trzeba pomóc w nauce zdalnej i milionie innych rzeczy. Jednak jesteśmy cały czas razem, we dwoje. Odpadły dojazdy do pracy, dowożenie dzieci na zajęcia pozalekcyjne, treningi i wiele innych zajęć bez których wydawało się, że nie można żyć, a okazało się, że jednak da się i to bez większego problemu.

Nie kłócimy się w ogóle. Są oczywiście momenty, gdy mamy siebie dość, ktoś podniesie głos, ale trwa to dosłownie kilka minut. Każdą napiętą sytuację rozładowujemy humorem, żartem.

Dystans, który każde z nas ma do siebie sprawia, że nigdy się nie obrażamy.

Przeszliśmy dość krętą drogę razem, ramię w ramię, kryzysy nam niestraszne.

Zrozumienie i wsparcie. Ja schodzę mu z drogi, gdy on ma gorszy dzień, on sprząta kuchnię, żebym nie zepsuła sobie rano nastroju wchodząc do niej. Ja zawsze mówię, że wszystko będzie dobrze i nie ma co martwić się na zapas (nawet jeśli sama się martwię), on zawsze pamięta o dobrym słowie, docenia i chroni.

Jeden team. My razem przeciwko światu. Jak zawsze.

Dużo się przytulamy. Nawet przechodząc obok siebie w domu przystajemy na chwilę, żeby się przytulić. Przyjaciele, kochankowie, drużyna na dobre i złe.

Niektóre wieczory spędzamy razem, a inne osobno. Ja czytam, a on ogląda ulubiony serial. Ja

idę wcześniej spać, a on woli dłużej posiedzieć wieczorem. Bywa, że każde z nas ze słuchawkami na uszach ogląda coś innego.  Czasami, bo zwykle układamy się na sofie, każde na swoim miejscu i gadamy, dyskutujemy, śmiejemy się albo martwimy wspólnie, oglądamy TV, omawiamy plany na najbliższy czas.

Nie czepiamy się o bzdury. O skarpetki na podłodze, o niewyniesiony kubek. To nieważne.

Wszyscy mamy obowiązki w domu, dzieci też, kiedy sprzątanie rozkłada się na 5 osób (no dobra ja i tak zawsze mam najwięcej), to jest w miarę (wystarczająco) czysto w domu.

Nie wiemy, jak potoczą się losy świata, kraju, gospodarki, naszej firmy. Niepokoimy się jak większość ludzi. Staramy się nie narażać nikogo, siedzimy w domu, wychodzimy wyłącznie po zakupy, Jacek raz w tygodniu jeździ do pracy. Nosimy rękawiczki, maseczki, nie zbliżamy się do ludzi, nie stykamy się z kurierami, listonoszem, pomoc domowa jest na płatnym urlopie.

Są dni, kiedy jesteśmy podenerwowani sytuacją, przytłoczeni, zmartwieni, zmęczeni. Nie przenosimy jednak tych emocji na relacje między nami.

Nasz dom to nasza oaza.

Nasza twierdza. Nie budynek, choć mamy teraz naprawdę piękny dom. Dom to my – nasza rodzina.

Zawsze było dla nas niezwykle ważne, by w trudnym czasie w domu panował spokój i dobra atmosfera. Nigdy nie zdarzyło nam się wyrzygiwać sobie win i wypowiadać słów, których nie da się cofnąć.

W czasach zarazy, w czasach bankructwa, w czasach dużych i małych problemów, w zdrowiu i w chorobie. Przez 17 lat (bez trzech miesięcy) kroczymy obok siebie wspierając się nawzajem.

Życzę Wam takiej miłości. A sobie tego, żeby trwała.

Anna Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

Wpis może zawierać lokowanie produktów lub usług, ale nigdy nie polecam tych, których nie sprawdziłam i z których sama bym nie skorzystała. Polecam wyłącznie to, czemu ufam i w co wierzę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.