Internet trzeszczy w szwach od memów i żartów z chorób i przypadłości faceta, z jego agonii przy 37,1, pisania testamentu podczas kataru i żegnania się ze światem, gdy pojawi się sraczka. Zawsze zestawione jest to z niepokonaną kobietą, która mimo wszelkiego bólu, z deską klozetową odciśniętą na czole, z gorączką 40,9, z ranami pooperacyjnymi, rwą kulszową czy nogą w gipsie ogarnia wszystko, niczym Wonder Woman zbawia świat i swojego chłopa też, rzecz jasna.
Ja też kiedyś taka byłam. Ale zmądrzałam.
Powiem Ci jedno. Jeśli coś Cię boli, źle się czujesz, jesteś chora, w domu jest chłop i/albo duże dzieci, a Ty wciąż sama robisz wszystko, obsługujesz ich i udajesz, że wszystko jest w porządku, to zdecydowanie coś poszło nie tak.
Uważasz, że to jest ok, że Twoje potrzeby są ignorowane przez Twoich najbliższych?
Że nie możesz na nikogo liczyć nawet w tak drobnych sprawach jak rozpakowanie zmywarki czy przygotowanie śniadania?
To, że wszyscy przyzwyczaili się, że jesteś zdrowa nawet, gdy jesteś chora to Twoja wina. To znaczy nie tylko Twoja, ale Twoja też. To wina Twojej teściowej, która podpierała się nosem i była na każde gwizdnięcie Twojego faceta i jego ojca, Twojej matki, która nie skarżyła się na to, że musi wszystko robić sama, to wina wszystkich kobiet, które z uporem maniaka udają, że nic ich nie pokona. Że są niezastąpione, nie mają prawa źle się czuć, a już narzekanie w ogóle nie jest w dobrym tonie.
Pamiętam słynne powiedzonko na temat kobiet cierpiących na migrenę: migrenę to ma królowa angielska, a Ciebie po prostu łeb napierdala. Nie mam migren, ale nam kobiety, które łeb napierdala tak, że z bólu wymiotują i tracą przytomność.
Albo choćby cesarskie cięcie. Po 8 godzinach, gdy puści znieczulenie, kobiecie przynosi się dziecko i radź sobie złotko. To nic, że każdy człowiek po operacji brzusznej najpierw wypoczywa kilka dni, potem przez miesiąc nie może podnieść nic cięższego niż kubek z herbatą. Matki to nie dotyczy. Matka ma być dyspozycyjna, dopóki oddycha.
Kiedy przeczytałam wczoraj komentarze pod postem na temat ataku bólu kręgosłupa: „Strasznie mnie pani zawiodła swoim zachowaniem. 3 dzieci, a ciągle użala się Pani nad sobą i biadoli.” A pod spodem drugi: „Sorry ale sądzę że trochę przesadzasz. Pieścisz się.” Pomyślałam: jak mi szkoda tych kobiet. Nie! Nie tych co piszą te farmazony – bynajmniej. Choć i one ewidentnie skrzywdzone. Szkoda mi wszystkich kobiet, które przejmują się takimi tekstami i natychmiast pragną być jeszcze bardziej cyborgami, które w nosie maja swoje zdrowie. Byleby zadowolić innych. Szkoda mi ich córek, synowych, koleżanek, które nie mają na tyle siły, żeby powiedzieć DOŚĆ TEGO KURWA! Ja też jestem człowiekiem. Mam prawo mieć chujowy dzień, a nawet rok, mam prawo chorować w spokoju, wyspać się, poleżeć, gdy coś mnie boli.
MAM TEŻ PRAWO NARZEKAĆ I BIADOLIĆ! A jakże!
Wyobrażacie sobie faceta, który ze złamaną nogą w gipsie codziennie jedzie samochodem do roboty od 8 do 20 (jako kierowca rzecz jasna). TAK ROBIŁAM PRZEZ 7 TYGODNI.
Albo faceta, który po cesarce na trzecią dobę wychodzi do domu i zabiera się za sprzątanie i gotowanie obiadu? TO TEŻ BYŁAM JA.
A może faceta, który śpi po 3 godziny na dobę, karmi piersią niemowlę z potworną kolką, opiekuje się w tym czasie drugim dzieckiem – 3 latkiem, a w dzień pracuje nad międzynarodowym kontraktem? TAK, TO RÓWNIEŻ BYŁAM JA.
Pracowałam w szpitalu na łóżku pooperacyjnym, nosiłam drewno z rwą kulszową, zabirała płaczące dziecko z sypialni, żeby nie obudziła taty, chora brałam leki i szłam do pracy, ale wyrosłam już z bycia bohaterką, bo NIKT tego ode mnie nie oczekuje!
Co za odkrycie!
Nie musiałam tego robić! Wystarczyło powiedzieć, że ktoś inny, by zrobić to czy owo, bo źle się czuję, zamiast udawać cyborga!
Nie róbcie sobie tego dziewczyny! Nie uczcie innych tego, że Wasze uczucia się nie liczą. Że jesteście mniej ważne!
Macie absolutne prawo do tego, by źle się czuć, być zmęczone, chorować albo po prostu nie mieć ochoty na nic, na tych samych prawach co facet!!! Albo i większych.
I nie czyni Was to księżniczkami!
Dziś wiem, że satysfakcja w związku polega na tym, żeby kogoś kochać, dbać, troszczyć się, opiekować nim I OCZEKIWAĆ DOKŁADNIE TEGO SAMEGO W ZAMIAN.
I tej dojrzałości Wam życzę w tym Nowym Roku.
A teściowa jak lubi niech zostanie męczennicą.
Anna Jaworska – MumMe
Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).
Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/
Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/
Wpis może zawierać lokowanie produktów lub usług, ale nigdy nie polecam tych, których nie sprawdziłam i z których sama bym nie skorzystała. Polecam wyłącznie to, czemu ufam i w co wierzę.