„TE SPRAWY”, CZYLI TRUDNE ROZMOWY NA TRUDNE TEMATY

Większość z nas – rodziców obawia się chwili, kiedy dzieci zaczną pytać o seks i sprawy z nim związane.

Niepotrzebnie!

Po pierwsze musimy uświadomić sobie, że dla dziecka seks, nagość i wszystko co się z tym wiąże, jest sprawą absolutnie naturalną. Rozmowa z małym dzieckiem na temat ciała człowieka jest dla niego tym samym, co rozmowa o jedzeniu czy zabawie.

To my – dorośli sprawiamy, że temat seksu staje się tematem wstydliwym. Dziecko w pierwszych latach życia kompletnie nie jest świadome tego, że nagość, załatwianie się, dotykanie ciała jest czymś społecznie uznawanym za wstydliwe, czymś co należy robić w samotności i nie rozmawiać o tym głośno.

Uczymy dzieci norm społecznych i obyczajności po to, by mogły funkcjonować w społeczeństwie. Tłumaczymy, że należy okrywać ciało, załatwiać się przy zamkniętych drzwiach łazienki, nie wkładać ręki w majtki przy innych itp.

I tak naprawdę, dopóki to my rozmawiamy z dziećmi o tym wszystkim co związane z naszym ciałem, również seksualnością, to mamy pewność, że dziecko otrzymuje prawidłowe informacje. Dlatego tak ważne jest, żebyśmy mówili dziecku prawdę i nie fałszowali obrazu rzeczywistości, opowiadając mu niestworzone historie (o bocianach, kapuście i kiełkującej fasoli).

To my powinniśmy być pierwszymi nauczycielami dziecka o człowieku – a seksualność człowieka jest z nim nierozerwalnie związana.

Język, którym się posługujemy, powinien być oczywiście dostosowany do wieku dziecka. Nazywanie narządów płciowych (już samo to określenie brzmi idiotycznie) w zabawny sposób jest dużym ułatwieniem i wprowadza swobodę do rozmowy o ciele (używanie słowa pikolak lub krewetka zamiast prącie czy penis jest zdecydowanie łatwiejsze dla obu stron).

Ja nie wiem kto wymyślił te polskie nazwy – srom, pochwa, penis, stosunek – już samo brzmienie tych słów sprawia, że człowiekowi odechciewa się rozmawiać i czuje się jak w prosektorium.

Wracając do seksu. Dlaczego ogólnie rzecz biorąc mamy problem z rozmawianiem z dziećmi o seksie?

Ano dlatego, że najczęściej w naszych domach nie rozmawiało się o tym swobodnie, albo nie rozmawiało się wcale. Dziewczynki dowiadywały się o sprawach związanych z seksem z Bravo Girl i artykułów Mój pierwszy raz, a chłopcy z Playboya, innych świerszczyków i filmów porno. Jedyną książką, która była dostępna na rynku w temacie seksu i ciąży to „Nie wierzcie w bociany” (choć muszę przyznać, że dla małych dzieci to do dziś fajna pozycja).

Nasze mamy o seksie mówiły „te sprawy”, ojcowie podrzucali synom gazetki, o okres pytałyśmy koleżanki, a na lekcjach biologii wybuchaliśmy wszyscy gromkim śmiechem sprawiając, że nauczyciel czerwienił się jak burak. Tak było.

Dziś czasy są trochę inne, trudniejsze. Jest internet. Internet, który jest jednocześnie wybawieniem od różnych pytań, na które nie znamy odpowiedzi, jak i zagrożeniem, że dzieci będą szukać w nim treści nieodpowiednich do wieku, wypaczających obraz seksu, miłości i ciała.

Najtrudniejszy pierwszy krok. Przełam się, kiedy dziecko zadaje Ci pytanie, nawet jeśli wstydzisz się na nie odpowiedzieć. Oczywiście kiedy pyta przy obcych ludziach – np. co to jest prezerwatywa na stacji benzynowej, możesz powiedzieć, że porozmawiamy później, ale pamiętaj, żeby wyjaśnić dziecku co to jest prezerwatywa niezwłocznie po tym, jak wyjdziecie. Tylko w ten sposób dasz dziecku do zrozumienia, że może Cię pytać o wszystko i zawsze otrzyma odpowiedź na zadane pytanie. To kwestia zaufania.

Jeśli Twoje dziecko jest ciekawe skąd się biorą dzieci, wyjaśnij mu proces połączenia się jajeczka i plemnika używając słów adekwatnych do wieku. Jeśli dziecko jest małe 4-6 letnie wystarczy mu, jeśli powiesz, że kiedy dwoje ludzi się kocha, to mocno się przytulają i wtedy jajeczko łączy się z plemnikiem. Kiedy dziecko jest starsze i dopytuje o szczegóły objaśnij mu normalnie czym jest erekcja, na czym polega miłość. To jest ludzkie. Zatem nie powinno być obce ani Tobie, ani Twojemu dziecku.

Zdarza się, że dziecko w szkole czy na podwórku usłyszy wulgaryzmy związane z seksem. Tak było w przypadku naszego najstarszego syna, który przyszedł do domu i zapytał „Co to znaczy walić konia”. Wyjaśniliśmy mu normalnie na czym polega masturbacja, dopytał o szczegóły. Ma 10 lat, nie można mydlić mu oczu. Wytłumaczyłam mu również, że jest to wulgarne określenie, którego wolałabym, żeby nie używał.

Jeśli kiedykolwiek zdarzy się, że dziecko będzie świadkiem tego, że się kochacie z partnerem, musicie również wytłumaczyć dziecku – odpowiednio do wieku, czego było świadkiem. Nie można pozostawić dziecka w niewiedzy z ewentualną świadomością tego, że tata robił mamie krzywdę, czy cokolwiek w tym rodzaju. To zaburza poczucie bezpieczeństwa.

Każdy z nas czuje się szanowany, kiedy jest traktowany poważnie. Dziecko również. Nikt z nas nie lubi być oszukiwany. Dziecko również.

Słyszałam o sytuacjach, kiedy dzieci widząc bociana cieszyły się, że będą miały rodzeństwo albo płakały na widok krojonej kapusty.

Zanim padnie pierwsze pytanie bądź na nie gotowa. Jeśli potrzebujesz wsparcia w postaci książki – poszukaj takiej. Najgorsze są pierwsze pytania. Potem już z górki.

POWODZENIA!!

 Anna Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę.

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

 

1 Comment

  1. O ile „te sprawy” nie są dla nas tabu i o tym, skąd się biorą dzieci rozmawiamy swobodnie, to samą mnie zaskoczyło, jakim problemem może być odpowiadanie na pytania trzylatka dotyczące śmierci. Coraz bardziej i bardziej szczegółowe. Gdzie jest granica szczegółowości w przypadku trzylatka? Czy można mu powiedzieć, że po śmierci ciało się rozpada i staje częścią otaczającej przyrody? Czy mówić o tym, że zmarłych się grzebie lub pali? Że zjadają ich robaki? „A dlaczego?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.