TRZECIE MACIERZYŃSTWO JEST ŁATWIEJSZE NIŻ PIERWSZE I DRUGIE

Moi znajomi, którzy mają jedno lub dwoje dzieci często mówią: podziwiam Cię i nie wiem, jak dajesz sobie radę z trójką dzieci.

Będę szczera, gdy miałam jedno dziecko, byłam zajechana jak koń po westernie.

Miałam 27 lat, gdy urodził się nasz najstarszy syn. Na temat bycia matką czytałam tylko w książkach. Nie było koło mnie nikogo, kto wspierałby mnie mądrą radą i doświadczeniem. Każdy dzień był nowy i zaskakujący, uczyłam się tego mojego macierzyństwa, bardzo się nim stresowałam. Wszystko co odbiegało od tego, czego się naczytałam postrzegałam jako nieprawidłowe i obwiniałam się o to. Trzymałam się narzuconych sobie wymagań nie pozwalając na żadne odstępstwa – karmienie, sen, zabawa, spacery, kąpiele wszystko odmierzane co do minuty – żadnej taryfy ulgowej dla siebie. Żadnych odstępstw. Życie w permanentnym stresie, z zegarkiem w garści, błądzenie po meandrach własnej niewiedzy, testowanie metod, konsultacje ze specjalistami w każdej sprawie, brak pewności siebie i nieustanne poczucie winy – tak można by krótko opisać pierwszy okres mojego macierzyństwa 11 lat temu.

Drugi syn urodził się trzy lata później i choć wydawało mi się, że coś niecoś wiem już na temat bycia matką, to wywrócił on mój poukładany co do minuty świat do góry nogami. Przez prawie pięć miesięcy nie spał, nie jadł tylko płakał. A ja razem z nim. Nie miałam czasu dla starszego syna, co poczytywałam za zbrodnię i krzywdę w stosunku do niego, byłam chodzącym cieniem człowieka. Ciągle porównywałam wszystko między chłopcami i bez przerwy wychodziło na to, że robię coś źle. To znaczy jestem złą matką.

Kiedy po ponad dwóch latach średni syn wyrósł na radosnego, bezproblemowego chłopczyka, zapragnęłam trzeciego dziecka i to była naprawdę świetna decyzja.

Z trzecim macierzyństwem zmierzyłam się jako dojrzała, 34 letnia matka dwójki dzieci. Miałam już względne poczucie, że wiem jak to się robi i niewiele może mnie zaskoczyć. Byłam wyluzowana, nastawiona na „co ma być to będzie, przetrwam”. Wiedziałam, że nie uniknę błędów, ale nie przejmowałam się tym wcale.

Nie uda się karmić piersią to trudno, będzie miał kolki – zdarza się, będzie kiepsko spał – przeżyję, starszym dzieciom poświęcę tyle czasu, ile dam radę, bez ciosania sobie kołków na głowie. Narodziny rodzeństwa w końcu nie są krzywdą, a dobrodziejstwem.

Oczekiwania wobec siebie i otoczenia kapkę obniżyłam i dostosowałam do sytuacji.

Okazało się, że to nastawienie sprawiło, że z karmieniem problemów nie było żadnych, mały szczęśliwie nie miał kolek i spał bardzo ładnie, starsi chłopcy do zabawy mieli siebie nawzajem, a ja mogłam bez przeszkód cieszyć się tym pięknym czasem. W końcu.

Dziś, kiedy najmłodszy syn ma prawie 5 lat, średni 8, a najstarszy za 4 miesiące skończy 12, mogę powiedzieć z ręką na sercu, że naprawdę fajnie mieć minimum troje dzieci. Dopiero to trzecie macierzyństwo dało mi całkowite spełnienie i radochę.

Czasem jest ciężko, ale mamom dwojga dzieci czy jednego dziecka też czasem jest ciężko. Po prostu SĄ TAKIE DNI. Problemy sprawiają logistyka – szkoła, przedszkole, zajęcia, treningi itp., chorowanie i kwestie finansowe – trudniej jest na przykład wysłać na wakacje troje dzieci niż jedno.

Jeśli jednak miałabym zdecydować jeszcze raz, na pewno zdecydowałabym tak samo.

Trzecie dziecko jest bardzo samodzielne, dużo szybciej niż pierwsze dorasta, ponieważ uczy się od starszego rodzeństwa, z nimi spędza czas, obserwuje i naśladuje. Nie jestem im potrzebna jako towarzysz zabaw i organizator wolnego czasu. To ciekawe, ale mając troje dzieci mam więcej czasu dla siebie w domu niż gdy byłam mamą tylko jednego dziecka.

Trzecie i kolejne dzieci wychowuje się łatwiej nie dlatego, że one są łatwiejsze, tylko dlatego, że my jako matki jesteśmy inne. Dorastamy, nabieramy doświadczenia i luzu. Akceptujemy fakt, że nie zawsze wszystko będzie szło zgodnie z planem, że czasem trzeba odpuścić, że macierzyństwo według podręcznika to bzdura.

Jeśli więc wahasz się czy zdecydować się na trzecie dziecko, to powiem Ci – nie czekaj.

Życie jest może bardziej zwariowane, mniej przewidywalne, głośniejsze, Ty chwilami będziesz miała ochotę zabookować bilet na księżyc, ale dla tej miłości, którą dostaniesz i tej, którą oddasz po stokroć warto.

 Anna Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme.pl/

Wpis może zawierać lokowanie produktów lub usług, ale nigdy nie polecam tych, których nie sprawdziłam i z których sama bym nie skorzystała. Polecam wyłącznie to, czemu ufam i w co wierzę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.