TY LENIU ŚMIERDZĄCY, CZYLI O WYCHOWANIU NASTOLATKA

Nie chce mi się – jeśli jesteś rodzicem nastolatka albo nastolatki, to znasz to na pamięć.

Nic im się nie chce. Chodzić do szkoły, uczyć, robić czegokolwiek w domu, wychodzić lub wyjeżdżać z nami – rodzicami, słuchać naszych wywodów… dosłownie nic. No prawie nic, bo możemy z tego wyłączyć spanie, oglądanie Youtube, przeglądanie Instagrama, Tiktoka lub Facebooka, słuchanie muzyki, najlepiej w słuchawkach, marudzenie na niesprawiedliwość wszechświata.

Jak najczęściej reagujemy – my rodzice? Zniecierpliwieniem, a nawet złością.

Ty leniu śmierdzący! Tylko byś gnił w tym barłogu. Do niczego w życiu nie dojdziesz, syfem zarośniesz, tylko nasrać na środku i takie tam czułe słówka.

Nie powiem, że czasem nie trafia mnie szlag, bo bym skłamała.

Jako pedagog zgłębiam jednak temat dojrzewania, dlatego myślę, że to, czym chcę się z Wami podzielić jest ważne i pozwoli Wam nieco inaczej spojrzeć na nastoletnie lenistwo.

Lenistwo nastolatków to naturalny etap życia.

Jeśli nie byłeś/nie byłaś leniwym nastolatkiem, to znaczy, że po prostu nie miałaś/nie miałeś takiej możliwości, bo okoliczności zmusiły Cię do pominięcia tego etapu dojrzewania.

W zasadzie można powiedzieć, że jeśli Twoje dziecko ma możliwość pobyć leniwe, gdy dorasta, to ma niebywałe szczęście.

Zbyt szybkie przejście z dzieciństwa w dorosłość jest przykre dla dziecka i wywołuje skutki emocjonalne w życiu dorosłym.

Jeśli dobrze pogrzebiesz w pamięci, to odkryjesz, że w okresie dojrzewania też Ci się nie chciało. I albo miałaś/miałeś ten przywilej, żeby pobyć leniem, albo musiałaś/ musiałeś schować lenia do kieszeni i zapierdzielać, co wywoływało w Tobie ogromne poczucie niezadowolenia i buntu, albo pogodzenie ze smutnym losem i tęsknotę za beztroską.

Bo czymże jest lenistwo jak nie beztroską? A w okresie nastoletnim dodatkowo nie okupioną poczuciem winy. Luksus prawda?

Postanowiłam więc, po przeczytaniu wielu artykułów z zakresu psychologii rozwojowej i dojrzewania nastolatków, że ja na ten luksus dzieciom pozwolę.

Są jednak pewne zasady…

Okres nastoletni jest bardzo trudnym czasem dla dzieciaków. Jedne przechodzą go łagodniej, a inne burzliwie. Składa się na to wiele czynników, między innymi wahania hormonalne, sytuacja rodzinna, relacje z grupą rówieśniczą, poczucie własnej wartości wypracowane przed okresem burzy i naporu, a także nasz stosunek do zmian, które się pojawiają.

Dla mnie kluczem do tematu dojrzewania moich synów jest ZROZUMIENIE.

Staram się zrozumieć ich postępowanie, nastroje, zachowania i postępować wyrozumiale

ALE

Oczekuję od nich empatii i zrozumienia i komunikuję to w sposób otwarty.

Na przykład.

Rozumiem, że syn lubi w weekend wstać, kiedy ma na to ochotę. Nie budzę go, nie wchodzę mu do pokoju, staram się, żeby rodzeństwo było cicho, nie przeszkadza mi, że po obudzeniu leży w łóżku 2 czy 3 godziny.

Oczekuję, że jeśli potrzebuję jego pomocy, to ją otrzymuję. Obojętnie czy chodzi o wyniesienie śmieci, zapakowanie zmywarki czy przyniesienie ciężkich zakupów z auta.

Rozumiem, że ma złu humor i wszystko go wkurza.

Oczekuję, że on też zrozumie, kiedy ja jestem poirytowana i nie będzie mi dokładał.

Staram się nie traktować nastolatka jak rozpuszczonego gnojka, lenia śmierdzącego, który do niczego w życiu nie dojdzie, tylko przyjmuję, że to normalne, a proces wychowania nadal trwa. A polega on głównie na modelowaniu. Ważniejsze jest to, co robisz, niż to, co mówisz.

Nadal może przyjść się przytulić i zawsze będzie mógł. W naszej kulturze przytulanie dorastającego chłopaka czy dorosłego mężczyzny nie jest popularne, nad czym bardzo ubolewam. Każdy człowiek potrzebuje przytulania, kontaktu fizycznego z najbliższymi. Zauważcie, że w krajach takich jak Włochy czy Hiszpania mężczyźni przytulają się – czy to przyjaciele, czy ojciec i syn, nie mówiąc już o matkach. Ta bliskość i poczucie bezpieczeństwa jest, według mnie, ogromnie istotna w procesie dorastania.

Wyobraź sobie, że czujesz się sfrustrowany, pogubiony, zły na cały świat i nie masz się do kogo przytulić. Katastrofa.

Daję dzieciom tę możliwość i zawsze będę dawała.

Do wielu sytuacji staram się podchodzić z humorem i obracać je w żart.

Są jednak granice, których przekroczyć nie pozwolę. I tak na przykład chamskie odzywki spotykają się natychmiast z moim kategorycznym sprzeciwem i nie pozwolę na nie.

Szanuję moje dzieci i one mają tego świadomość, ale to musi działać w obie strony. Mój mąż – Jacek jest pod tym względem bardzo kategoryczny i wymaga od naszych chłopaków szacunku do rodziców.

Jeśli nie gracie z drugim rodzicem do jednej bramki w kwestii szacunku, nie wymagaliście go od dziecka od jego najmłodszych lat, będzie Wam bardzo trudno egzekwować go w wieku nastoletnim.

Nie jestem i nigdy nie będę wrogiem moich dzieci. Zawsze sprzymierzeńcem. Im większą odpowiedzialnością i dojrzałością się wykazują, tym więcej mają swobody.

Aczkolwiek nie jestem ideałem i czasem popełniam błędy, czasem tracę cierpliwość i zachowuję się inaczej niż bym chciała.

Jestem świadoma tego, że nastolatek jest skupiony na sobie i własnych odczuciach, jest na drodze do dorosłości i staram się pomóc mu ją przejść.

Wpoić wartości i zasady jedocześnie zapewniając miłość, wsparcie i zrozumienie.

Nie podkopuję jego poczucia własnej wartości mówiąc mu, że będzie nikim, bo nie sprząta wokół siebie i nie chce mu się uczyć.

Stawiam na pozytywne wzmacnianie, nie na krytykę i metodę kija. Choć oczywiście odbieranie pewnej swobody i przywilejów w przypadku niestosowania się do zasad uważam za słuszne.

Wiem, że moje dziecko, a potem jeszcze dwoje młodszych, musi – uniezależnić się ode mnie emocjonalnie – to jest podstawa. Bez tego nigdy nie zbudują szczęśliwej relacji z drugą osobą. Ustalić kim są – zbudować własną tożsamość. W konsekwencji dorastania oddalić się ode mnie i stworzyć relacje z innymi.

Rozumiem, że nastolatek przeżywa wszystko bardziej, miewa spadki nastroju, niechęć do rozmowy, źle odczytuje intencje, każde ograniczenie traktuje jako zamach na niezależność.

Póki co balansujemy i łapiemy równowagę.

Jestem również katalizatorem relacji nastolatka z otoczeniem – łagodzę zbyt impulsywne zachowania, rozładowuję sytuacje konfliktowe.

Lenistwo? Niech się czasem poleni. W granicach zdrowego rozsądku.

Myślę, że idziemy dobrą drogą.

Pamiętając jednak, że jeśli cokolwiek zacznie mnie niepokoić, zachowanie dziecka zmieni się tak, że będzie ono samo dla siebie zagrożeniem będę szukała pomocy psychologicznej czy psychiatrycznej.

Nie wiem jak kiedyś ocenią mnie moi dorośli synowie jako matkę, ale najbardziej zależy mi na tym, by wyrośli na uczciwych, pracowitych ludzi, którzy potrafią dawać, rozumieć i okazywać miłość.

Fragment tej drogi usłany jest lenistwem – takie ukształtowanie terenu.

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

Wpis może zawierać lokowanie produktów lub usług, ale nigdy nie polecam tych, których nie sprawdziłam i z których sama bym nie skorzystała. Polecam wyłącznie to, czemu ufam i w co wierzę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.