CHORE DZIECI I LEKKOMYŚLNI RODZICE Z WIZYTĄ

Hej Kochani, wpadniecie do nas w przyszłą sobotę? Posiedzimy, pogadamy, dzieci się pobawią – napisała Ewa do swojej przyjaciółki z liceum. Dawno się nie widziały, ostatni raz, kiedy Ewa była jeszcze w ciąży, mężowie się lubią, dzieciaki są w podobnym wieku. Synek Ewy – Jaś – ma dwa latka, córka – Zosia – 5,5 roku, a najmłodsze maleństwo – Julia – 4 miesiące.

Z chęcią! Nie mogę się już doczekać! Po Twoim porodzie jeszcze nie udało nam się spotkać! – odpisała Ania, mama dwóch chłopców – trzyletniego Marcela i pięcioletniego Antka.

W piątek Antek był trochę niewyraźny. Tyko nie to, pomyślała Ania. Jutro mamy iść do Ewy i Jarka. Jak się Antoś rozłoży, to nici z wizyty. Krzysiek – mąż Ani– będzie bardzo rozczarowany. Bardzo ucieszył się na wieść o sobotnich planach.

W nocy z piątku na sobotę Antek zagorączkował, więc Ania podała mu syrop przeciwgorączkowy nad ranem. W sobotę rano chłopczyk nie miał gorączki, ponieważ lek podany w nocy jeszcze działał. Z nosa leciała mu wodnista wydzielina, ale przecież katar to nie choroba, pomyślała Ania. Gorączki nie ma, jedziemy w odwiedziny.

Około 15 Antek zaczął pokładać się na podłodze.

Masz termometr? – zapytała Ewę Ania.

Mam, a dlaczego pytasz? – odpowiedziała Ewa.

Antek coś mi się rozkłada – powiedziała Ania zaniepokojonej Ewie.

Ewa odruchowo wyszła z pokoju z Julką. Tak małe dziecko fatalnie przechodzi wszelkie infekcje. Na domiar złego Julka urodziła się troszkę za wcześnie i wciąż miała nie do końca wykształconą odporność.

Ile ma? – zapytała Ewa, kiedy wróciła do pokoju, z w którym Ania mierzyła synowi temperaturę.

39,3 – odpowiedziała Ania – masz coś przeciwgorączkowego? Najlepiej Ibuprofen. W nocy szybko spadła mu po nim gorączka.

W nocy? – zapytała Ewa. – Miał gorączkę już w nocy? Dlaczego nie zostaliście w domu?

Myślałam, że to nic takiego – powiedziała Ania, jednocześnie odnotowując zdenerwowanie Ewy i poczuła, że czas się zbierać. Krzysiek! Marcel! Jedziemy do domu. Antoś źle się czuje – zawołała.

Krzysiek bardzo niezadowolony pomógł Ance ubrać chłopców i z nieskrywanym rozgoryczeniem wraz z rodziną pojechał do domu.

W nocy Ewa dotknęła głowy Julki. Płonęła. Zmierzyła malutkiej temperaturę – 40,1 stopnia.

Obudziła Jarka i szybko zdecydowali, że Ewa pojedzie do szpitala z Julią, a Jarek zostanie ze starszakami.

Na SORze przyjęto ich w miarę szybko. Gorączka nie spadała, pojawiły się duszności, więc dziewczynka została przyjęta na oddział. O 5 rano zadzwonił zaniepokojony Jarek. Zosia też zagorączkowała właśnie i pojawił się problem, kto zostanie z dziećmi w domu. Jarek powinien za trzy godziny być w pracy, Ewa w szpitalu z młodszą córką, Zosi nie można puścić do przedszkola. Rad nie rad, Jarek zadzwonił do szefa i poinformował go, że siła wyższa i nie może być dziś w pracy. Szef choć wyrozumiały, zachwycony nie był. Trzeba było odwołać kilka ważnych spotkań.

Następnego dnia chory był również Jaś i jego tata. Na pomoc musieli wezwać mamę Ewy, która przyjechała, by zająć się domem i dziećmi na czas choroby wszystkich domowników. Antybiotyki, inhalacje, zdrowe obiady, odwiedziny u nich w szpitalu. Jak dobrze, że Ewa mogła liczyć na mamę w takiej sytuacji. Nie każdy ma taki luksus.

Ewa w szpitalu złapała rotawirus. Ponieważ karmiła piersią na wpół żywa trwała przy swojej chorej na zapalenie płuc Juleczce w maseczce licząc na to, że dzięki karmieniu mała nie zarazi się od niej jelitówką. Ze szpitala wyszły po prawie dwóch tygodniach. Na szczęście Zosia i Janek byli już zdrowi. Jarek też. Babcia o dziwo nic nie złapała.

Wszystkiego tego można było uniknąć, gdyby Ania nie zabrała chorego Antka w odwiedziny do znajomych.

Ta historia jest całkowicie zmyślona, ale scenariusz jak najbardziej prawdopodobny.

Zawsze szlag mnie trafiał, gdy ktoś przyjeżdżał do mnie z chorym dzieckiem, szczególnie gdy nasze dzieci były małe. Co za brak odpowiedzialności! Sama nigdy tego nie robiłam, po prostu odwoływałam spotkanie.

Obojętnie czy to jelitówka, objawy przeziębienia lub grypy czy wysypka nieznanego pochodzenia – z chorym dzieckiem zostaje się w domu! Chyba, że osoba, która zamierzamy odwiedzić jest poinformowana o sytuacji i nie ma nic przeciwko spotkaniu z infekcją.

W innym wypadku narażamy wszystkich, do których idziemy z wizytą na zarażenie się jakimś syfem i lawinę chorób oraz problemów organizacyjnych.

No tak się po prostu nie robi!

Więc drogi Rodzicu! Zanim postanowisz odwiedzić rodzinę czy kogoś znajomego z dzieckiem zasmarkanym, gorączkującym, kaszlącym, z biegunką, wysypką zadzwoń i powiedz, jak wygląda sytuacja. Zapytaj czy Wasze odwiedziny są wskazane.

I podobnie, zanim zaprosisz do siebie rodzinę lub znajomych z dziećmi w czasie, gdy Twoje dziecko ma katar, kaszel, gorączkę, biegunkę, wysypkę, niedawno wymiotowało, poinformuj o tym ewentualnych gości. Niech sami zdecydują czy podejmą ryzyko i odwiedzą Was w tym czasie.

Jeśli sam jesteś niedysponowany i masz spotkać się z cudzymi dziećmi, obowiązuje ta sama zasada.

Pomyśl na ile nieprzyjemności możesz narazić ludzi wokół, przez swoją niefrasobliwość i lekkomyślność.

Anna Jaworska – Mumme

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

Wpis może zawierać lokowanie produktów lub usług, ale nigdy nie polecam tych, których nie sprawdziłam i z których sama bym nie skorzystała. Polecam wyłącznie to, czemu ufam i w co wierzę.

 

 

 

2 komentarze

  1. Tak, niektórzy rodzice nawet nie pomyślą, że u chorego dziecka, którego dopiero rozkłada, ostatnią rzeczą jest chodzenie gdziekolwiek (ból głowy, ogólne złe samopoczucie itp.itd).
    No i taki mój 4-latek do niedawna akceptował tylko inhalacje i jeden syrop na kaszel. Podanie antybiotyku graniczyło z cudem i było dla wszystkich stresujące. Więc wizyta chorych, nawet do tej pory,nie jest u nas wskazana. I odwrotnie ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.