JAK MY – RODZICE SPRAWIAMY, ŻE NASZE DZIECI SIĘ KŁÓCĄ?

Dzieci się kłócą. Jak świat światem, czy to rodzeństwo, kuzynostwo czy koleżeństwo, dzieciaki się kłócą. Jako pedagog muszę jednak spojrzeć nieco głębiej i co widzę? Że moje dzieci właśnie przeze mnie kłócą się jeszcze bardziej.

Jak to? Zapytasz. Przecież to normalne, że się kłócą. My też kłóciliśmy się z innymi dziećmi, przede wszystkim z rodzeństwem. Mało tego, czasem tłukliśmy się aż wióry leciały, zdarzało się nawet zrobić krzywdę jedno drugiemu (niechcący oczywiście).

Prawda jest taka, że nasze dzieci się kłócą w dużej mierze przez nas – dorosłych. I wcale nie dlatego, że okazujemy im uczucia w inny sposób czy też nie kochamy ich jednakowo (to się oczywiście zdarza i należy wówczas szukać pomocy psychoterapeuty), ale przede wszystkim dlatego, że codziennie popełniamy szereg błędów.

Porównujemy je między sobą.

I to jest silniejsze od nas. Ja również – świadoma tego błędu – popełniam go w stosunku do swoich dzieci. To nie są żadne porównania poniżające czy obraźliwe. One po prostu są.

Na przykład:

Zobacz jak Twój brat ładnie zjadł. A Ty? Znowu wszystko rozgrzebałeś.

On już dawno spał sam w pokoju, gdy był w Twoim wieku, a Ty ciągle przychodzisz do naszego łóżka.

Brawo, zawsze biegałeś szybciej niż Twój brat.

Z pozoru nieszkodliwe porównania cały czas sprawiają, że dzieci rywalizują ze sobą i oczywiście nieustannie ten lepszy cieszy się wygraną. W przypadku moich dzieci najczęściej robi to ze złośliwą satysfakcją. A ten drugi czuje, że poniósł porażkę.

Tak naprawdę już przygotowując się do narodzin kolejnego dziecka my – rodzice nastawieni jesteśmy na rywalizację, zazdrość i trudności. A te w ogóle nie muszą się pojawić – szczególnie na początkowym etapie – tuż po narodzinach młodszego rodzeństwa. Często praktykowany zwyczaj kupowania prezentu dla starszego dziecka ma mu przecież niejako zrekompensować niedogodność w postaci pojawienia się w domu małego grzdyla, który zagarnie mamę, jej piersi, uwagę i łóżko.

Tej zazdrości o noworodka można uniknąć i wcale nie za pomocą drogiego prezentu, ale tym tematem zajmę się w oddzielnym wpisie.

Wróćmy do tego, dlaczego nasze dzieci się kłócą.

Kłócą się również dlatego, że od małego startują w zawodach, które im urządzamy.

Kto pierwszy posprząta? Brzmi znajomo? Bynajmniej nie uczy współpracy. A jeśli powiemy: Za 10 minut przyjdę podziwiać jak ładnie posprzątaliście eliminujemy natychmiast element rywalizacji. To oczywiście tylko jeden z wielu przykładów.

Czasem też zdarza nam się przypinać dzieciom łatki:

niejadka, wrażliwca, chudzielca, grubaska, nieuka i wiele innych. To kolejna z pozoru tylko nieszkodliwa rzecz, którą robimy jako rodzice. Bardzo często niestety okazuje się, że te określenia wywołują w naszych dzieciach niemiłe odczucia, a dla rodzeństwa mogą stać się tematem drwin i docinek. I awantura gotowa.

Kolejny błąd to karanie lub krytykowanie jednego dziecka na oczach drugiego.

Nie jestem zwolenniczką kar – raczej odbieram dzieciom na bardzo krótki czas drobne przyjemności. Nie wierzę w sens długotrwałych kar (np. zakaz używania tableta przez tydzień), ponieważ uważam, że nie przynoszą one żadnych korzyści wychowawczych. Często jednak zdarza mi się ochrzanić jedno dziecko przy drugim i bardzo często słyszę wtedy: „ale to nie fair, że tylko mnie ochrzaniasz” albo rechot satysfakcji drugiego. I to nie jest dobre. Wiem, bez przesady, ale naprawdę zwykle nie wiemy dokładnie o co poszło i oceniamy tylko efekt końcowy – np. płacz jednego z dzieci i odruchowo opierdziel dostaje drugie, które mogło rzeczywiście nie zawinić kłótni.

Z każdym kolejnym dzieckiem mniej ingeruję w ich spory, bo im więcej się wtrącam, tym bardziej oni się kłócą właśnie z takiego poczucia niesprawiedliwości z powodu mojej reakcji.

A co do krytyki, to nikt z nas jej nie lubi, więc naprawdę staram się robić to rozsądnie. Moją ulubioną zasadą jest: jeśli masz powiedzieć coś niemiłego, najpierw powiedz dwie miłe rzeczy. Unikaj też sformułowań typu: Ty zawsze… i Ty nigdy… – staraj się odnosić do konkretnych zdarzeń. Nie obrażaj dziecka używając słów, których sam nie chciałbyś usłyszeć, a tym bardziej tych, których ktoś kiedyś użył w stosunku do Ciebie i sprawił Ci nimi taką przykrość, że pamiętasz je do dziś.

Kolejny powód, przez który nasze dzieci się kłócą, to faworyzowanie – ze względu na wiek, płeć itp.

Na przykład:

Daj mu to, on jest młodszy.

Ustąp jej, ona jest dziewczynką.

To następny przyczynek do poczucia totalnej niesprawiedliwości i potencjalne źródło konfliktów. Jeśli oczekujemy od dziecka, żeby podzieliło się z drugim zabawką, przysmakiem, miejscem na kanapie zastanówmy się najpierw. Nie jest prawdą, że ciągle i wszystkim trzeba się dzielić. Nawet w rodzeństwie. Jeśli mam być szczera, to często ulegam tu najmłodszemu gagatkowi i naprawdę staram się z tym walczyć, bo wiem, że to po prostu naprawdę nie jest fair! Kazać się odsunąć starszemu na sofie, żeby młodszy nie robił dymu albo przełączyć najstarszemu program który ogląda, bo młody chce bajkę. Wygodniej jest nam to zrobić, ale sprawiamy, że bunt narasta.

Chciałbym bardzo, żeby w przyszłości nasze dzieci miały ze sobą więź i stały kontakt. Oczywiście nawet pracując nad powyższymi błędami nie mamy gwarancji, że tak będzie. Życie potrafi pisać różne scenariusze. Z pewnością jednak dla psychicznego zdrowia dzieci i własnego dobrze jest mieć świadomość tego, co robimy nie tak i co można poprawić metodą małych kroków. Nigdy nie będzie idealnie, ale zawsze może być troszkę ciszej.

Anna Jaworska – MumMe

Więcej na temat rywalizacji między rodzeństwem możecie przeczytać w książce: „Rodzeństwo bez rywalizacji” Adele Faber, Elaine Mazlish

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

Wpis może zawierać lokowanie produktów lub usług, ale nigdy nie polecam tych, których nie sprawdziłam i z których sama bym nie skorzystała. Polecam wyłącznie to, czemu ufam i w co wierzę.

1 Comment

  1. 3,5letni synek i prawie 10 miesięczna córa.
    Dzieci się bawią w pokoju. Nagle płacze córa, wchodzę i widzę wkurzonego syna i rozpłakaną córe. „Co się stało, co jej znowu zrobiłeś.?” Ona mnie bije. „Ale to nie znaczy że Ty też masz ja bić, tłumaczyłam Ci, ona jest mała, jeszcze nie rozumie” Ja jej nie bije. Se w duszy myślę „tak tak oczywiście” i do syna że ma nie robić jej więcej krzywdy.
    Jakiś czas później, stoję po cichaczu w drzwiach i podziwiam jak dzieci się ładnie bawią, każde zajęte swoim, syn jeździ autkami po torze. Nagle córa zostawia zabawki i idzie do syna i pac pac po głowie go, ten nie reaguje, tylko się odsuwa, ona za nim i to samo i tak jeszcze 2 razy, po czym zerka na nią bierze za rączki i sadza na tyłku… I nagle rozlega się ten straszny, przeraźliwy płacz jakby nie wiem jak bardzo dostała i odrazu patrzy w stronę drzwi. Kurde szok jaki przeżyłam był nie do opisania. Syn od razu, że on jej nie uderzył…, a ta ryczy. „Wiem synek widziałam, bardzo dobrze się zachowałeś” Jedyne co przyszło mi do głowy to kazałam synkowi mnie wołać jak siostra będzie mu w czymś przeszkadzała czy biła. Córce przy synku zrobiłam „nu nu” i mówię, że nie wolno bić braciszka.
    Co mogłam zrobić więcej? Nie wiem. Ale wiem jedno, że nawet 10miesięczne dziecko doskonale rozumie co się wokół niego dzieje i potrafi to wykorzystać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *