NIE CHCĘ WYCHOWAĆ ROSZCZENIOWYCH, ZBLAZOWANYCH PANICZYKÓW

Od wielu lat mówi się, że dzieci są coraz bardziej roszczeniowe i zblazowane. Już pokolenie urodzone po ‘89 roku ma inny stosunek do pracy i pieniędzy niż wcześniejsze. Winna temu jest głównie transformacja ustrojowa, która dokonała się w 1989 roku i przekonanie rodziców, że skoro można, to trzeba dać dzieciom wszystko to, czego nasi rodzice nam dać nie mogli, bo nie było dostępne i w zasięgu możliwości.

Oczywiście trudno mieć pretensje do rodzica, który nie dawał, bo nie było, jak również do tego, który daje, bo może. Wszystko rozbija się o umiar i zdrowy rozsądek.

Kilka dni temu kolega mojego syna zapytał go, czy chciałby pojechać na obóz gamingowy Fortnite (niewtajemniczonym wytłumaczę, że chodzi o obóz, w trakcie którego gra się non stop w grę komputerową). Cena obozu – 3000 zł na 6 dni. Powiem szczerze, że lekko opadła mi szczęka. 500 zł za dobę… nie sądzę, żeby uczestnikom serwowali tam kawior do apartamentów z widokiem na morze.

Nawet zakładając, że stać mnie na taki obóz (w końcu pobieram 500+ ;), to jest to po prostu gruba przesada.

Wychowujemy naszych synów tak, by wiedzieli o tym, że pieniądze nie rosną na drzewach. Że pieniądze zarabia się uczciwą pracą i trzeba się zastanowić zanim się je wyda.

Oboje z mężem pochodzimy z niezbyt zamożnych domów. Niczego w nich nie brakowało zazwyczaj, ale od wczesnej młodości musieliśmy zarabiać sami na swoje wydatki, lepsze ubrania, wyjścia ze znajomymi czy atrakcje.

Tego samego uczymy nasze dzieci.

To, że stać mnie na kupno wypasionych, modnych butów nie oznacza, że wydam na nie kilkaset złotych. Układ jest prosty. Ja daję tyle, ile kosztują normalne, porządne buty, a resztę muszą dołożyć ze swoich.

Mają z czego. Co miesiąc dostają kieszonkowe – każdy po 100 zł. Do tego oczywiście prezenty w banknotach od rodziny i znajomych plus zarobione pieniądze.

ZAROBIONE??? PRZEZ DZIECI?? Tak. Zarobione. Malowanie płotu, sprzątanie aut, koszenie trawy – chłopcy dostają za takie prace dodatkowe pieniądze. Nie dostają natomiast za utrzymywanie porządku w domu, wynoszenie śmieci i tym podobne czynności, które uważam za obowiązki wszystkich, którzy mieszkają w gospodarstwie domowym.

Kiedy w zeszłym roku chcieli kupić drugą konsolę do gier, bo ciągle sprzeczali się o to, czyja kolej grania, zgodziłam się, pod warunkiem, że się na nią złożą i sami za nią zapłacą. Naszym zdaniem bowiem jedna konsola w domu jest wystarczająca.

Zakupy w grach? Ja zgadzam się na zakup raz na 2-3 miesiące. Jeśli chcą kupić sami, muszą zapytać, czy mogą. Nie pozwalam kupować żadnych skórek czy strojów dla postaci. To paranoja, żeby ubranie w grze kosztowało tyle, co prawdziwe w sklepie odzieżowym.

Nie znoszę cwaniactwa i ślizgania się. Osiągania celów po najmniejszej linii oporu. Chcę, żeby angażowali się w to, co robią. Nie zgadzam się zatem na szkolne minimum czy olewactwo. Jeśli dziś nie nauczą się, że na dobre oceny trzeba zapracować, a nie rżnąć głupa, to taki sam stosunek będą mieli do pracy i do życia w ogóle.

Staramy się zapewnić im wszystko, czego potrzebują do harmonijnego rozwoju. Mogą liczyć na naszą bezgraniczną miłość, poczucie bezpieczeństwa, spokojny, ciepły, wygodny dom, bez jakiejkolwiek przemocy. Jeżdżą po Polsce i po świecie, zarówno z nami jak i z rówieśnikami. Uczą się języków obcych, mają dostęp do internetu i nowych technologii, co uważam za niezbędne i bardzo potrzebne. Nie brakuje im absolutnie niczego.

A mimo to, gdy wujek prosi o pomoc w sprzątnięciu garażu, nie trzeba ich namawiać czy przekupić.

Kiedy padła propozycja pomocy przy sprzedaży zniczy i kwiatów w Święto Zmarłych nasz najstarszy syn był pierwszym chętnym. Wstawał o 2 w nocy i przez 3 dni dawał z siebie wszystko. Bo chciał. Nie musiał. Byłam z niego taka dumna.

Uczę ich, że sprzątanie, segregacja prania, odkurzanie, mycie podłóg, rozpakowywanie zmywarki czy gotowanie posiłków to normalne czynności, które wykonują mężczyźni i kobiety we wspólnym domu.

Wiedzą, że każda ich potrzeba zostanie zaspokojona, ale nie mogą na przykład bez pytania brać pieniędzy, które leżą w szafce.

Uczę ich, że każde zachowanie ma swoje konsekwencje, które trzeba ponieść osobiście.

Z przykrością patrzę, jak niektórzy rodzice wymiatają pyłki spod stóp swoich dzieci, spełniają ich wszystkie zachcianki bez mrugnięcia okiem, pozwalają sobie na brak szacunku ze strony dzieci, biorą na siebie konsekwencje ich postępowania, a wszystko to w imię źle pojętej miłości. Niestety żniwa takiego wychowania zbiorą nie tylko rodzice, ale również w przyszłości partnerzy tych dzieci, ich nauczyciele, pracodawcy, a w końcu ich własne dzieci.

I takich przykładów dorosłych, których rodzice wychowali na roszczeniowych i zblazowanych paniczyków czy pannice znam osobiście. Żal.

Nie wiem jeszcze czy uda mi się to, co sobie założyłam, ale wiem, że póki co mogę uczciwie powiedzieć, że jest dobrze. Że moje dzieci nie są ani roszczeniowe, ani zblazowane. Że znają wartość pieniądza, nie trwonią kasy na bzdury. Potrafią oszczędzać, rozumieją, kiedy mówię, że coś jest zbytkiem. Nie stronią od obowiązków i pracy, nie oczekują, że ktoś będzie ich obsługiwał. Nie chcę się tu kreować na ideał, bo nim nie jestem. Popełniam całą masę błędów jak każdy rodzic. Staram się tylko niezmiennie pamiętać o tym, że celem wychowania jest wypuszczenie w świat samodzielnego, finansowo niezależnego i nieobarczonego problemami emocjonalnymi dziecka.

Anna Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

Wpis może zawierać lokowanie produktów lub usług, ale nigdy nie polecam tych, których nie sprawdziłam i z których sama bym nie skorzystała. Polecam wyłącznie to, czemu ufam i w co wierzę.

1 Comment

  1. Świetny wpis. Również się pod nim podpisuje. Też nie pochodzimy z zamożnych rodzin dlatego znamy wartość pieniądza. już jako nastolatka dorabiałam jako hostessa oraz pisząc znajomym prace zaliczeniowe itp. Nigdy nikomu niczego nie zazdrościłam i nie zazdroszczę i tego uczę moich synów. Dlatego małego wpajam moim dzieciom, że pieniądze nie rosną na drzewie tylko musimy ciężko pracować żeby je zarobić. Dzięki nim możemy spełniać ich marzenia w postaci zabawek, gier innych przyjemności ale przede wszystkim służą do oplat, zakupów żywności , odzieży itp. uczę ich oszczędzania i tłumaczę że nie muszą mieć wszystkiego co zobaczą w reklamie tv czy internecie a tym bardziej u innych dzieci. Nie pojmuje rodziców którzy lecą i kupują dziecku np. zabawkę tylko dlatego, że ich dziecko płacze bo jego rówieśnik ma coś czego on nie ma. Albo głupio tłumaczą ,, Mamusia też ci takie kupi,,” Jutro pojedzie my do sklepu i Tatuś ci kupi… ” dziecko ma wiedzieć, że nie wszyscy muszą mieć to samo. Nasi synowie sami naskładali sobie na PlayStation ( które dostawali przy okazji urodzin, dnia dziecka czy kolędowania) i kupili tuż przed kwarantanną a my dołożyliśmy im pieniążki do gier itp.
    Mam nadzieję, że szacunek do pieniądza zostanie im na długie lata i pomoże w dorosłym życiu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *