5 RZECZY, KTÓRYCH NIGDY NIE ROBIĘ JAKO MATKA

Jestem rodzicem raczej wyważonym. Nie lubię skrajności i nie skłaniam się ani ku rodzicielstwu bliskości, choć mam bardzo bliskie relacje z moimi synami, ani nie należę do grupy surowych, autorytarnych rodziców, którzy uważają, że dzieci i ryby głosu nie mają.

Staram się być uważną mamą i choć z całą pewnością bywam niekonsekwentna, pobłażam im, i sobie również, w pewnych kwestiach (pisałam o tym między innymi TUTAJ kilka dni temu), to jest kilka kwestii, wobec których jestem nieugięta.

Moją rolą jako rodzica jest przede wszystkim zapewnienie dzieciom bezpieczeństwa i to zarówno tego psychicznego jak i fizycznego, budowanie ich poczucia własnej wartości oraz kształtowanie ich jako ludzi poprzez dawanie przykładu i jak najwłaściwsze objaśnianie świata.

W związku z tym chciałabym powiedzieć Wam o kilku rzeczach, których nigdy nie robię jako matka – nie pozwalam na nie sobie i dzieciom.

 

  1. NIE BIJĘ. Jestem mamą od prawie 11 lat. Mam trzech synów w wieku 4 lata, 7 lat i prawie 11 lat. Nigdy, przenigdy nie podniosłam ręki na żadnego z nich. Żadna sytuacja nie spowodowała, żeby wpadł mi do głowy pomysł uderzenia dziecka. Dzieci mają różne etapy rozwoju, wiem, że potrafią być nieznośne, irytujące, potrafią wyprowadzić dorosłego z równowagi. Ja to wszystko wiem. Ale od tego jesteśmy dorośli, żebyśmy potrafili panować nad sobą. Uderzenie dziecka jest niczym innym, jak oznaką naszej słabości i bezradności. Uważam jednak, że nie jest to jedna z tych słabości, na którą mamy prawo sobie pozwalać. Mogę krzyknąć, kazać wyjść dziecku do drugiego pokoju, odmówić mu jakiejś przyjemności w ramach konsekwencji złego zachowania, ale nie mam prawa uderzyć. Kropka.

 

  1. NIE PRZEWOŻĘ DZIECI BEZ FOTELIKÓW SAMOCHODOWYCH LUB NIEZGODNIE Z PRZEPISAMI. Pamiętam jak kiedyś moja mama przewiozła najstarszego syna na kolanach, bo nie zostawiłam jej fotelika. Tłumaczyła się tym, że kiedyś dzieci jeździły bez i nic się nie działo. Byłam wściekła. Niestety od lat parkując pod przedszkolem tak często widzę dzieci z tyłu na podstawkach zamiast w fotelikach, dzieci z przodu bez fotelików mimo, że do 150 cm im jeszcze sporo brakuje, dzieci w fotelikach niedostosowanych do wagi czy wzrostu. To są kwestie podstawowego bezpieczeństwa. Statystyki w temacie są nieubłagane. Większość śmiertelnych wypadków z udziałem dzieci występuje na skutek nieprawidłowego przewożenia ich w autach.

 

  1. NIE ZOSTAWIAM DZIECI PONIŻEJ 7 ROKU ŻYCIA BEZ OPIEKI. Prawo jest bardzo nieprecyzyjne jeśli chodzi o pozostawianie dzieci bez opieki. Pisałam o tym TUTAJ. Wiem jednak, że wielu rodziców robi to, twierdząc, że nie ma innego wyjścia. Zawsze jest wyjście. Nie zostawiam dzieci ani w aucie, ani w domu bez opieki dorosłego. Mam świadomość tego, co może przydarzyć się dzieciom podczas mojej nieobecności, ale również świadomość tego, że to ja mogę nie wrócić z jakiegoś powodu. Wypadki chodzą po ludziach. Nawet w przypadku najstarszego syna dbam o to, by podczas mojej nieobecności miał kontakt telefoniczny ze światem i wiedział co robić w razie zagrożenia.

 

  1. NIE POZWALAM DZIECIOM PODNOSIĆ NA SIEBIE RĘKI. Nie mówimy tu oczywiście o kilkunastomiesięcznych maluchach, które testują co im wolno, a czego nie wolno i nie są świadome tego, że sprawiają komuś ból. Nie wyobrażam sobie natomiast, żeby czterolatek podniósł na mnie rękę, uderzył mnie, kopnął czy nawet zamachnął się na mnie. Niestety tak często rodzice bagatelizują temat mówiąc: on jest jeszcze mały albo co gorsza śmiejąc się z takich zachowań. Potem możemy być świadkami scen jak z programu Super Niania, gdzie kilkulatek wyzywa mamę, kopie ją i pluje na nią próbując wymusić na niej spełnienie zachcianki. TO NIE MINIE DRODZY PAŃSTWO. To się pogłębi. O sposobach na małego generała pisałam tutaj. Warto przemęczyć się jakiś czas wprowadzając do domu zasady.

 

  1. NIE POZWALAM DZIECIOM KŁAMAĆ. Jedne dzieci fantazjują mniej, inne więcej. Każde dziecko w innym momencie próbuje kłamstwa na rodzicach. Niektóre od małego mówią: brzuch mnie boli, kiedy nie chcą jeść, inne dopiero w wieku prawie nastoletnim ściemniają rodzicom w kwestiach szkolnych czy związanych z rówieśnikami. Na nas spoczywa ciężar pokazania im, do czego prowadzi kłamstwo i nauczenia, że warto mówić prawdę. Poświęcam na to bardzo dużo czasu, ale uważam, że efekty są tego warte. Póki co chłopcy wiedzą, że kłamstwo nie jest akceptowane w domu i ma swoje konsekwencje. Prawda za to jest zawsze nagradzana i entuzjastycznie przyjmowana. Jest to dla mnie bardzo ważne, żeby to rozumieli, dlatego sama również ich nie okłamuję.

 

Nie jestem bez wad i z pewnością każdy ma swoje zasady, których przestrzega i uważa, że jego racje są właściwsze czy ważniejsze.

Ja chciałabym, żebyśmy wychowali chłopców na facetów uczciwych, zaradnych, samodzielnych, szanujących ludzi, szczególnie kobiety. Facetów o zakorzenionym poczuciu własnej wartości, bez kompleksów, lęków i złych wspomnień.

Czy się uda? Czas pokaże.

 Anna Jaworska – MumMe

 

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *