Apeluję do Nauczycieli szkół podstawowych. Nie tylko jako Wasza koleżanka po fachu. Apeluję przede wszystkim jako rodzic. Nie zamieniajcie życia dzieci, które uczycie w koszmar zadając im ogromne ilości prac domowych. Nie obrzydzajcie im nauki, szkoły, zdobywania wiedzy.
Mój apel szczęśliwie nie dotyczy nauczycieli moich dzieci. Podchodzę do tematu zupełnie obiektywnie, gdyż jako rodzic nie przeżywam gehenny związanej z odrabianiem lekcji.
Z przerażeniem obserwuję jednak z jaką ilością zadań domowych zmagają się niektórzy uczniowie w moim otoczeniu. Jest mi tych dzieci żal. Przykro mi, że zamiast doświadczać beztroskiego dzieciństwa, bawić się, grać, uprawiać sporty ślęczą nad zeszytami, nierzadko robiąc masę nieprzydatnych do niczego zadań.
Czy Wy jako zadający prace domowe macie świadomość tego, ile czasu będzie potrzebował Wasz uczeń na odrobienie ich? Ten zdolny, przeciętny i mniej zdolny.
Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że Wasz przedmiot nie jest ani jedyny, ani najważniejszy?
Czy wiecie, że praca domowa powinna jedynie stanowić utrwalenie materiału OPANOWANEGO na lekcji?
Czy próbujecie zrozumieć to, że nie każdy rodzic jest w stanie pomóc swojemu dziecku z Waszego przedmiotu nawet na poziomie edukacji wczesnoszkolnej?
Czy myślicie o tym, że rodzice Waszych uczniów są często rodzicami jeszcze jednego, dwojga lub więcej dzieci, które też potrzebują uwagi i czasu?
Jeśli zadajecie dzieciom codziennie prace domowe, których odrobienie zabiera im nawet kilka godzin to niestety nie jesteście dobrymi nauczycielami.
Zasłaniacie się podstawą programową. Tylko co podstawa programowa obchodzi 7-latka, który codziennie po powrocie ze szkoły o 16.30 musi siedzieć 2-3 godziny nad lekcjami. Jak dziecko w tym wieku może skupić się nad tematem, który jest dla niego nieinteresujący? Nie ma żadnej motywacji do tego, żeby skoncentrować się nad zadaniem? Którego matka musi uciekać się do szantażu, kar, krzyku, by zmusić je do odrobienia lekcji?
Dziecko w klasach I-III potrafią skoncentrować się przez około 20 minut (pierwszoklasista nawet krócej – około 10 minut) – zakładając, że to co robi nie jest nudne i mało atrakcyjne.
Starsze dziecko w szkole podstawowej do 45 minut – pod tym samym warunkiem – zadanie musi je ciekawić.
Czy bierzesz pod uwagę te podstawy związane z dojrzałością układu nerwowego dziecka?
Nie ma efektywnego uczenia się bez aktywacji neuroprzekaźników i peptydów w mózgu!
I tak jak stoję murem za strajkującymi nauczycielami i uważam ich wynagrodzenia za skandalicznie niskie w stosunku do ilości wykonywanej pracy i odpowiedzialności, tak muszę być obiektywna i jako rodzic zrozumieć innego rodzica, który po powrocie z pracy zamiast zjeść i odpocząć, codziennie musi pomóc dziecku w odrabianiu lekcji. I wcale nie dlatego, że jest ono mało inteligentne czy niezbyt zdolne, tylko dlatego, że ilość zadanej pracy domowej, jej nieatrakcyjność sprawia, że dziecko nie jest w stanie skupić się na tyle, by samodzielnie ją odrobić. Często również materiał zadany w ramach zadania domowego nie jest powtórzeniem i utrwaleniem wiedzy zdobytej na lekcji, tylko czymś, czego nauczyciel nie zdążył zrobić, by zrealizować swoje rozkłady. I dlatego właśnie ci rodzice mają poczucie, że szkoła zrzuca na nich swoje obowiązki. Tak jak szkoła ma pełnić funkcję wspierającą w wychowaniu, tak rodzice mogą pełnić jedynie rolę pomocniczą w procesie kształcenia. I jedni nie mogą zastępować drugich.
Oczekiwanie od rodziców, że będą organizować płatną pomoc w nauczeniu dziecka tego, co powinno być zrobione w ramach programu edukacyjnego szkoły też jest nadużyciem.
Dodatkowe zajęcia można organizować dziecku, które chciałoby nauczyć się czegoś PONAD program.
Nie chcę zostać źle zrozumiana. Jestem zwolenniczką prac domowych – jako pedagog i jako rodzic. Natomiast wszystko w granicach rozsądku. Odrobienie lekcji nie powinno zajmować więcej niż 20 minut dzieciom w klasach I-III (nie dotyczy to przygotowania do sprawdzianów).
Starszym dzieciom w szkole podstawowej więcej niż 45 minut. Na weekendy nie powinno się zadawać nic poza czytaniem książek czy okazjonalną nauką wierszy czy tekstów na pamięć. Zarówno tym zdolniejszym jak i mniej zdolnym. Zdolni uczniowie nie potrzebują prac domowych. Słabsi pod naporem zbyt dużej ilości zbyt trudnych zadań są całkowicie zdemotywowani do nauki.
Zawsze musimy brać pod uwagę, że nasz przedmiot nie jest jedynym.
Zadawanie prac domowych z religii czy sprawdziany z tego przedmiotu uważam za absurd.
Dajmy dzieciom być dziećmi! Nie przypominam sobie, żebym w szkole podstawowej godzinami ślęczała nad książkami. Tymczasem znam przynajmniej kilkoro dzieci, które nie mają nawet 10 lat, z którymi rodzice siedzą nawet po 3-4 godziny zmuszając je do odrobienia lekcji. Jest płacz, krzyki, obustronna frustracja, rezygnacja z planów, brak jakiejkolwiek aktywności fizycznej u tych dzieci. Jest też nienawiść do szkoły, zaburzenia emocjonalne i bezsilność rodziców, którzy nie mają żadnego wpływu na to, że nauczyciele zadają taką ilość pracy domowej. Rodzice nie mogą decydować o tym jak ich dziecko będzie spędzać czas po szkole, bo mogą narazić dziecko na złapanie pały! To nie jest w porządku!
Naprawdę da się inaczej. Nasza szkoła jest na to najlepszym przykładem.
Dziecko ma mieć czas, żeby żyć. Dziecko ma mieć czas, żeby odpocząć. Praca domowa powinna być zadawana w takim zakresie, by dziecko zazwyczaj umiało odrobić ją samodzielnie. Praca domowa nie może z założenia angażować rodzica do jej wykonania. Prace domowe nie mogą dezorganizować życia rodzin. I wreszcie prace domowe nie mogą mieć szkodliwego wpływu na zdrowie fizyczne i psychiczne dzieci. Nie mogą skracać ich snu, czasu na regenerację. Nie mogą wywoływać uczucia lęku, podnosić poziomu stresu i obniżać jakości ich życia.
Za brak pracy domowej, której dziecko nie umiało bądź nie mogło zrobić nie powinno się stawiać ocen negatywnych.
Drodzy Nauczyciele, apeluję do Was o empatię, wyrozumiałość i ustalenie priorytetów.
Apeluję o rozsądek, poszanowanie czasu wolnego i czasu dla rodziny Waszych uczniów.
Apeluję o rozwagę w zadawaniu prac domowych tak, by nie odbierać dzieciom tego co najcenniejsze. Radości życia, spontaniczności i głodu wiedzy. Dzieciństwa i dobrych wspomnień.
Anna Jaworska – MumMe
Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).
Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/
Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/
Wpis może zawierać lokowanie produktów lub usług, ale nigdy nie polecam tych, których nie sprawdziłam i z których sama bym nie skorzystała. Polecam wyłącznie to, czemu ufam i w co wierzę.
Popieram, belfer z wyboru i pasji 🙂
A może też tak apel do rodziców, żeby uczyli dzieci samodzielności w życiu jak i w odrabianiu lekcji… Nie jestem nauczycielem, jestem rodzicem. Obserwuje niestety u innych rodziców jak robią wszystko za dzieci, a później się dziwią, że dziecko nie umie się nad czymś skupić, pracy domowej samodzielnie wykonać… Koloruja im zadane obrazki, rysują za nich szkaczki w zeszytach, czytają im skróty lektur… A później zdziwienie w starszych klasach, że dziecko samo nic nie zrobi, tylko czeka na rodzica. Ja również popełniam błędy wychowawcze, ale to co się dzieje w niektórych przypadkach woła o pomstę… Rodzice Wy również nie róbcie krzywdy swoim dzieciom…
Bardzo trafne spostrzeżenia.
Dlaczego niby sprawdzian z religii to absurd??? Tam nie ma wiedzy do opanowania???
To, że jest to przedmiot do wyboru nie znaczy, że bez treści do opanowania. Potem ludzie wygadują głupoty w stylu, że Maryja jest w Trójcy św. i in.
Wiedza? Sprawdzian z wiary??
Tak, wiedza na religii jest dość obszerna… nie chodzi o sprawdzian z wiary tylko sprawdzenie WIEDZY religijnej/teologicznej.
Dzień dobry. Czy mogę wydrukować Pani artykuł i zanieść go do szkoły moich dzieci? Oczywiście z podanym adresem strony….
Chodziłam do podstawówki 30 lat temu. Mialam zadawane prace domowe. Były i zadania do rozwiazania i różne ćwiczenia, lektury do przeczytania, a nawet wypracowania do napisania. Jakoś się wyrabialismy wszyscy? Cud? Geniusze? Nie, po prostu nie mielismy rąk przyklejonych do telefonu. Dzisiejsze dzieci spędzają 4 godziny dziennie nad telefonem. Mogłyby w tym czasie spędzać czas z rodziną i na aktywnosciach. Tyle, że po prostu nie chca i nie sa tym zainteresowane.
żart? nie ma Pani ujęcia o dzisiejszym przeładowanym programu i że dzieci siedzi w szkołach do 20.00 to jest chore, a nauczyciele to lenie, mają nauczyć w szkole a nie wyzywać się na dzieciach.
Zgadzam się z Panią w tej kwestii.
Zgadzam się z wieloma punktami Pani wypowiedzi, ale raczej nie uczy Pani przedmiotu kończącego się egzaminem (może się mylę). Wtedy wszyscy nagle oczekują wyników bez prac domowych, zajęć dodatkowych przy tak przeładowanych podstawach i testach nadal konstruowanych by sprawdzać tysiące niepotrzebnych faktów trudno mieć dobry wynik. A może w końcu przestać ustawiać cały system pod testy a nauczycieli i dzieci pod ścianą? Te testy i tak nie są obiektywne.
W jakiej szkole Pani uczy? Planuje wrocic z synem do Polski. Moje dziecko nie przy nosi zadan domowych. Jesli sa, sa one latwe mega krociutkie I dziecko.samodzielnie je zrobi. Po szkole jest na swietlicy tam maja czas na ich zrobienie. Pani ktora byla na dyzurze, sprawdzi. Pomoze jak trzeba. Przylozy pieczatke zeby ani rodzic ani nauczyciel nie musial juz tego robic. Zad dom takze nie sa codziennie
Srednio raz albo 2 razy w tyg. Mamy czas na hobby nude sport i swieze powietrze. Poza tym nie wolno z dzieckiem tutaj uczyc sie wiecej jak 15.min dziennie.
Moje dziecko uwielbia szkole, moglby nie wracac do domu bo tam jak mowi robi duzo fajnych rzeczy I prac. Przepraszam za bledy ort. I styl.
Już nie uczę niestety
I dzieki temu chetnie siega glebiej po wiedze. Syn ma 7 lat I marzy mu sie laboratorium naukowe w pokoju, mikroskop, teleskop. Uwiebia przyrode. Wie wiecej ode mnie. Nie powiem. . Komputer z grami tez mu sie marzy ale poki co zbywam temat jak sie da mowiac ze kiedys bedzie mial…. .
Pani Art. jest wspanialy I wartosciowy
Swietny tekst . Popieram całą sobą ?
Oj, temat rzeka – od moich czasów – chyba – nastąpiły zmiany na gorsze. Zadań coraz więcej, co nie przekłada się na większą wiedzę i umiejętności dzieci. Ja bym apelowała nie tylko i nie tyle do nauczycieli, którzy muszą zrealizować program, co do twórców tego programu. Kto to w ogóle tworzy? Bo raczej to, co widzimy w treściach nauczania i ich ilości świadczy o tym, że ktoś nie maj pojęcia o tym, co robi. CO ja bym zmieniła?
– więcej czasu na opanowanie podstaw. PODSTAW! Dzieci od 1. klasy musza pędzić z materiałem i nikogo nie interesuje, czy wszyscy nadążają. a jak nazwa podstawówki wskazuje, powinno wynieść się z niej chociaż PODSTAWY. Te dzieci, które tu nie nadążają, będą mieć zawsze jakieś zaległości i kolejne trudności.
– jakość, nie ilość!
– nacisk na umiejętności: szukania informacji, kojarzenia faktów i wysnuwania wniosków
– nauka tego, co może się w życiu przydać: pisanie pism, domowy budżet, wartość pieniądza, zasady oszczędzania itp.
Powinien byc odgórny zakaz prac domowych, ale widać komuś zależy aby z dzieci zrobić niewolników systemu, przemęczonych , siedzących przy książkach po 12 godzin, w szkole, w domu, a gdzie czas na dzieciństwo> Prawo pracy mówi o 8 godzinach, a dzieci to co? mają pracować po minimum 12 godzin? a higiena umysłu?