TY TO MASZ CHŁOPA! SKARB!

Ty to masz chłopa! Skarb! Trafiło Ci się Kochana! Ugotuje, zakupy zrobi, posprząta i dziećmi się zajmie! Ewenement na niespotykaną skalę! Idź podziękuj niebiosom za ten dar zesłany, a i teściowej, że tak pięknie syna wychowała.

To doprawdy niezwykłe, kiedy facet uczestniczy w zwykłym życiu domu, prawda?

Żartowałam.

Serio?

Powiem szczerze, że kompletnie nie rozumiem kobiet, które mówią mi: Ty to masz skarb w domu.

No mam. Ale bynajmniej nie dlatego, że ugotuje obiad albo zajmie się dziećmi.

To, że naszymi dziećmi zajmujemy się wspólnie jest chyba oczywiste, skoro to są nasze dzieci. Kiedy jedno z nas wychodzi lub wyjeżdża to opiekę przejmuje drugie – naturalna sprawa.

To, że dzielimy obowiązki związane z utrzymaniem domu jest też normalne, bo to jest przecież nasz dom.

Oboje pracujemy, więc zajęciami związanymi z domem, dziećmi dzielimy się sprawiedliwie. Sprawiedliwie nie znaczy po równo, tylko każdy robi tyle na ile aktualnie starcza mu czasu.

Wiadomo, że kiedy kobieta nie pracuje zawodowo siłą rzeczy zrobi w domu więcej niż jej partner, który cały dzień spędza poza domem.

Jeśli natomiast facet nie zamierza w domu robić nic, oczekuje pełnej lodówki, talerza pod nos, dzieci zaopiekowanych przez drugiego przez 24h na dobę, chce mieć wyprane, wyprasowane, posprzątane i seks wieczorkiem, to niech sobie zatrudni kogoś do pomocy, bo nie ma prawa oczekiwać, że jedna osoba zajmie się tym wszystkim nawet, jeśli cały dzień jest w domu z dziećmi.

W naszym domu oboje robimy zakupy, oboje gotujemy, oboje opiekujemy się dziećmi.

Do pomocy zatrudniamy osoby, które zdejmują z nas obowiązki na które nie mamy czasu – np. naprawy, remonty, sprzątanie.

I jest to dla mnie tak oczywiste, że bardziej oczywiste być nie może.

Nie wyobrażam sobie, żeby mąż zrzucił na mnie wszystkie obowiązki związane z domem i dziećmi, skoro razem zdecydowaliśmy założyć rodzinę.

Polski patriarchat, wspierany przez teściowe – matki facetów – to zwykły obóz pracy.

O ile rozumiem, że facet, który wraca do domu po kilkunastu godzinach ciężkiej pracy nie będzie zakasywał rękawów i robił obiadu, o tyle nie rozumiem, jeśli facet umywa rączki od wszelkich prac domowych, bo u niego w domu robiła to mamusia.

Każdy ma prawo do odpoczynku, do gorszego samopoczucia i to są momenty, kiedy powinien móc liczyć na drugą osobę w każdej kwestii.

Wiadomo, że można dogadać się w kwestii podziału – ktoś może kiepsko gotować, ktoś inny może mieć awersję do zmywania naczyń. To wszystko kwestia ustalenia.

Zaraz odezwą się tu pewnie panowie – jak zwykle – jak to oni kładą kafelki, wnoszą pralki i tym podobne dyrdymały.

Zapewniam Was, że wiele kobiet nie ma z tym problemu. Chętnie wniosą pralkę i naprawią cieknący zlew, jeśli Wy ugotujecie obiad i wywiesicie pranie. Jeśli wydaje Wam się, że jesteście niezastąpieni, bo potraficie złożyć szafkę, to powiem Wam – jesteście w ogromnym błędzie. I nie chcecie się przekonać w jak wielkim.

Mit o niemęskich zajęciach typu sprzątanie czy pieczenie ciasta to totalna bzdura.

Kiedy słyszę, że kobieta tyra w domu na trzy etaty – opiekunka do dziecka, sprzątaczka, kucharka, dostawca, kierowca, dekorator wnętrz, niania, nauczycielka, pielęgniarka i ma być jeszcze dyspozycyjna, gdy hrabia włazi do wyra, szlag mnie trafia.

Zawsze sobie myślę, że najfajniej byłoby, gdyby ów arystokrata został sam – przynajmniej na dwa tygodnie (mamusia nie przyjechałaby w tym czasie). Albo musiałby ogarnąć sam, albo zatrudnić kogoś do pomocy. Zobaczyłby wtedy, ile taka pomoc kosztuje i czy zgodzi się sama wykonywać wszystkie te obowiązki oraz w jakim wymiarze czasu.

A my nieświadomie wspieramy ten głupi model rodziny sprzed kilku dekad.

Kiedy facet w normalny sposób uczestniczy w życiu domu słyszymy zewsząd: Ty to masz szczęście! Taki chłop Ci się trafił! Złoto!

No nic tylko po stopach całować, że wrzucił brudne gacie do kosza i zmył po sobie talerz!

A za to, że zrobił herbatę to już na kolanach na Jasną Górę dziękować za taki okaz.

Same sobie to robicie – żony, matki, partnerki.

My wychowujemy synów tak, by wiedzieli, że w domu samo się nic nie robi. Że pranie się samo nie pierze, w szafkach się samo nie układa, że posiłki się same nie przygotowują, a śmieci nie wynoszą, że zmywarka się sama nie opróżnia, a patelnia nie myje.

Wszyscy jesteśmy domownikami i każdy z nas uczestniczy w życiu domu.

Oczywiście, że gdy mąż wyjeżdża biorę na siebie wszystko, bo nie mam wyjścia. Ale wiem, jak bardzo jestem wtedy zmęczona. To na dłuższą metę koszmar.

I powiem Wam, że jeśli kobieta mówi, że robi wszystko i jest szczęśliwa z tego powodu, to zwyczajnie jej nie wierzę. Jeśli mówi, że całe życie to robiła i nie narzekała to znaczy to tylko tyle, że zaciskała zęby i klęła w myślach albo ryczała w poduszkę.

Obowiązki wynikające z zamieszkiwania domu dotyczą wszystkich domowników bez wyjątku. Żaden z domowników nie powinien pełnić roli służebnej wobec pozostałych.

Współuczestnictwo w pracach domowych jest podstawą normalnie funkcjonującej rodziny.

Czasy niewolnictwa mamy już za sobą.

Nie ma niemęskich zajęć. Ale są niemęscy faceci.

Niemęski facet oczekuje, że będzie obsługiwany 24h na dobę.

Żaden z domowników nie pomaga w domu. Pomagać to można koledze przy przeprowadzce.

W domu się żyje, mieszka, szanuje się ludzi, z którymi się go dzieli.

Nie ma szacunku – nie ma miłości. Proste jak konstrukcja cepa.

Kobieto – jeśli Twój facet nic nie robi w domu, to wiedz, że to nie jest normalne i masz prawo oczekiwać od życia czegoś innego.

Kropka.

Nie wyszłaś za mąż, by zostać czyjąś służącą. Jesteś partnerką i tak powinnaś być przez partnera traktowana.

Jeśli nie jesteś zastanów się jak możesz to zmienić.

Anna Jaworska – MumMe

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem).

Polub moją stronę na Facebooku https://www.facebook.com/blogmumme/

Zajrzyj na mój Instagram https://www.instagram.com/mumme_pl/

2 komentarze

  1. Świetny artykuł! Zgadzam się w 100%. Partner i dzieci są domownikami i powinni uczestniczyć w sprzątaniu.

  2. Niestety nie dla każdego jest to takie oczywiste.
    Mój mąż zrozumiał dopiero po 10ciu latach małżeństwa. Wiele stracił i dzisiaj tego żałuje. Zdał sobie sprawę, że jego dzieci przez pierwsze lata życia nie widywały w ogóle ojca, bo ten wracał do domu po 21, choć wcale nie musiał, bo z pracy wychodził o 15. Jednak jego mamusia tak mu zryla łeb i go sobie obwinęła w okół palca, że jej usługiwał i zakupki do nocy robił.
    Dziwię się że to przetrwaliśmy i jesteśmy razem, bo było bardzo źle.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *